wtorek, 30 września 2014

Idzie nowe… - Miasto 44, reż. Jan Komasa, 2014



Doskonale pamiętam reakcje większości krytyków i znawców kina, kiedy w mediach ukazała się informacja o tym, iż to Jan Komasa ma wyreżyserować obraz o Powstaniu Warszawskim. Nikt nie brał tego na poważnie. No bo jak to? Przecież to ten 32-latek bez większego dorobku, znany przede wszystkim z głośnej i uwielbianej przez młode pokolenie Sali samobójców. Przyznam Wam się, że sam również podchodziłem do tematu ostrożnie i do końca nie ufałem Komasie. W przeciwieństwie jednak do wielu dziennikarzy filmowych wstrzymywałem się z jakimikolwiek komentarzami i osądami. Podskórnie czułem, że bez względu na to, jakie będą pierwsze recenzje, po prostu muszę obejrzeć ten film. Od seansu minęło już kilka dni, a ja wciąż nie do końca potrafię ułożyć swoje myśli i obiektywnie ocenić ten obraz. Mam nadzieję, że w poniższej recenzji uda mi się choć częściowo przedstawić, na czym dokładnie polega mój problem. Już teraz gorąco zachęcam Was jednak do wizyty w kinie. Naprawdę warto.

sobota, 27 września 2014

Odrobina fantasy - Czarownica (Maleficent), Zimowa opowieść (Winter's Tale), Legenda Herkulesa (The Legend of Hercules)



Każdy z nas od czasu do czasu pragnie przenieść się w świat fantasy. Taką podróż możemy zafundować sobie w każdej chwili poprzez sięgnięcie po dobrą książkę lub wizytę w kinie. W przeciwieństwie do poprzednich pokoleń, mamy to szczęście, że zarówno książki jak i filmy mogą zaoferować nam wyjątkowe doznania. I choć sam jestem bardzo sceptycznie nastawiony do kina 3D, to w przypadku filmów fantasy zawsze wolę dorzucić te kilka złotych więcej i zafundować sobie kilka dodatkowych wrażeń. Dziś chciałbym Wam przedstawić kolejną notkę z cyklu #MOVIE_SHORT, w której pokrótce zrecenzowałem trzy filmy osadzone właśnie w tematyce fantasy. Niestety, z czystym sercem mogę Wam polecić tylko jeden z nich i zapewne jeszcze nie rozpoczynając czytania notki, możecie łatwo się domyślić, o który mi chodzi. Z chęcią poznam jednak Wasze opinie, zatem tradycyjnie już namawiam wszystkich czytających do komentowania.

sobota, 20 września 2014

O kobietach i dla kobiet – Spódnice w górę (Sous les jupes des filles), reż. Audrey Dana, 2014



Chyba jeszcze o tym nie pisałem, ale nie przepadam za francuskimi komediami. Owszem, w trakcie ich oglądania nie czuję zażenowania, ale większość żartów jest mi raczej obojętnych. Właśnie z tego względu z dużym dystansem podszedłem do najnowszego filmu Audrey Dany. Teraz, kiedy jestem już po seansie, wiem, że moja ocena nie będzie obiektywna. Dlaczego? Otóż Spódnice w górę to film skierowany przede wszystkim do płci pięknej i mężczyznom może wydawać się on nieco… nudny, tudzież dziwny. Z tego też względu postaram się być bardzo ostrożny w swej recenzji, gdyż śmiem podejrzewać, iż panie mogą się na tym filmie naprawdę nieźle uśmiać. Premiera w polskich kinach już za kilka dni, a ja już dziś zachęcam Was do zapoznania się z moją przedpremierową recenzją tego filmu.

środa, 17 września 2014

Spowiedź blogera filmowego, czyli o filmach, które mnie nie zachwyciły (a powinny?)

Wszystko zaczęło się od Klapserki (przy okazji bardzo polecam tego bloga filmowego, czytam go chyba od samego początku i  jestem pełen podziwu dla lekkiego pióra autorki) - sporządziła ona na swym blogu listę filmów, które jej nie zachwyciły. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że odwołała się ona wyłącznie do tytułów uznawanych powszechnie za arcydzieła (m.in. Ojciec chrzestny, Pulp Fiction). Pomysł ten bardzo spodobał się innym blogerom filmowym i dlatego też, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kolejne notki utrzymane w tym klimacie. Ja również zostałem wywołany do tablicy i oczywiście przyjmuję wyzwanie, choć mój spis filmów, które mnie nie zachwyciły (a chyba powinny?) będzie nieco różnić się od spisów na innych blogach. Poniżej znajdziecie listę filmów, które oceniłem całkiem nieźle, tzn. na 6-7/10 (w skali Filmwebu.pl 6/10 - niezły; 7/10 - dobry). W skali stopni szkolnych 6/10 oznacza jednak tróję, a wierzcie mi, trójki nigdy mnie nie satysfakcjonowały. O co więc chodzi? Na swojej liście zdecydowałem się umieścić wyłącznie tytuły tych filmów, które choć zostały zrealizowane całkiem poprawnie, to według mnie nie zasługują na powszechny zachwyt i określanie ich mianem arcydzieł. Nie są to zatem filmy złe (śmiem twierdzić, iż duża część z nich jest nawet dobra), ale kompletnie nie rozumiem ich fenomenu.

sobota, 13 września 2014

Serialowe rankingi, część 9 - Ulubieni serialowi błaźni

Wrześniowy ranking serialowy odwołuje się do podstawowej zasady tworzenia filmów i seriali komediowych - aby było zabawnie, do życia należy powołać błazna. Jak należy rozumieć w tym przypadku pojęcie "błazna"? Nie wiedzieć czemu, słowo to zdaje się być odgórnie nacechowane jakąś negatywną energią, tymczasem serialowi błaźni to postaci, który swym zachowaniem/wyglądem najbardziej nas bawią. To bohaterowie specyficzni, ze swoimi dziwactwami, często niezaradni życiowo i oczywiście szalenie oryginalni. Błaźni nie pojawiają się jedynie w serialach komediowych (np. taki Runkle z Californicaton), ale w tej notce chciałbym skupić się właśnie na sitcomach. Przyznaję, że w przypadku niektórych seriali miałem niemały problem i nie wiedziałem, którą z postaci wybrać do rankingu (np. w przypadku Przyjaciół do definicji pasowały mi aż 3 postaci i ostatecznie nie zdecydowałem się na nikogo - no bo jak w ogóle w szóstce tak wspaniałych bohaterów można wskazywać lepszych i gorszych?). Nie ma co przeciągać, oto mój subiektywny ranking Ulubionych serialowych błaznów.

wtorek, 9 września 2014

Artystyczna wizja czy „lekka” przesada? - Zabić bobra, reż. Jan Jakub Kolski, 2012



Jan Jakub Kolski ma w naszym kraju takie samo grono zwolenników co przeciwników. Ja sam nie zaliczam się do żadnej z tych dwóch grup i zawsze patrzę na jego obrazy z dużą obojętnością. Najnowszy film Kolskiego, recenzowany dziś przeze mnie Zabić bobra, wyzwolił we mnie sporo mieszanych uczuć. Obraz jest bez wątpienia bardzo intrygujący i oryginalny, choć momentami można mieć wrażenie, że Kolski nakręcił film tylko po to, aby zamieścić w nim wszystkie swe perwersyjne wizje. Mimo, że od seansu upłynęło już kilka dobrych dni, ja nadal nie wiem, jak powinienem ocenić tę produkcję. Czy to coś w rodzaju eksperymentu? Gdzie kończy się granica pomiędzy artyzmem a zwykłym ukazywaniem patologii, odartej z emocji, naturalistycznej i po prostu brzydkiej? Nie wiem i jestem przekonany, że wielu z Was także nie zna odpowiedzi na to pytanie. Poniżej moja subiektywna recenzja Zabić bobra.

środa, 3 września 2014

Jednak o seksie – Nimfomanka, cz. 2 (The Nymphomaniac Part 2), reż. Lars von Trier, 2013



Pamiętacie jeszcze moją recenzję pierwszej części Nimfomanki sprzed pół roku? Jej tytuł to: Niekoniecznie o seksie. Pierwszą część najnowszego filmu Triera oceniłem bardzo wysoko (8/10), zaprosiłem wszystkich do kina i zapewniłem, że z pewnością sięgnę po drugą część. Na skutek różnych okoliczności tak się zdarzyło, że musiałem poczekać z seansem dobre kilka miesięcy. Tak jak obiecałem, wróciłem do Nimfomanki, choć skłamałbym, gdybym napisał, że był to powrót szczęśliwy. Naprawdę dawno nie przeżyłem równie wielkiego rozczarowania filmem. Bo o ile 1 część produkcji wyostrzała apetyt i porażała swą kompleksowością i odniesieniami do symboliki i metafizyki, o tyle 2 część zdaje się być zaprzeczeniem tego wszystkiego, co widzowie zobaczyli we wstępie. Trier po raz pierwszy od dawna stawia na pierwszym planie na niespójną fabułę i zdaje się kompletnie zapominać o tym, co tak bardzo zachwyciło widzów w części pierwszej, czyli o formie, która tym razem przegrywa z treścią. I to z kretesem. O tym, dlaczego Nimfomankę, cz. II oceniłem o dwa oczka niżej niż cz. I możecie przeczytać poniżej.