Każdy z nas od czasu do czasu
pragnie przenieść się w świat fantasy. Taką podróż możemy zafundować sobie w
każdej chwili poprzez sięgnięcie po dobrą książkę lub wizytę w kinie. W
przeciwieństwie do poprzednich pokoleń, mamy to szczęście, że zarówno książki
jak i filmy mogą zaoferować nam wyjątkowe doznania. I choć sam jestem bardzo
sceptycznie nastawiony do kina 3D, to w przypadku filmów fantasy zawsze wolę
dorzucić te kilka złotych więcej i zafundować sobie kilka dodatkowych wrażeń.
Dziś chciałbym Wam przedstawić kolejną notkę z cyklu #MOVIE_SHORT, w której
pokrótce zrecenzowałem trzy filmy osadzone właśnie w tematyce fantasy.
Niestety, z czystym sercem mogę Wam polecić tylko jeden z nich i zapewne
jeszcze nie rozpoczynając czytania notki, możecie łatwo się domyślić, o który
mi chodzi. Z chęcią poznam jednak Wasze opinie, zatem tradycyjnie już namawiam
wszystkich czytających do komentowania.
Czarownica (Maleficent), reż. Robert Stromberg, 2014
Tytułowa Czarownica (Angelina
Jolie) była niegdyś piękną i dobrą dziewczyną. Jej radosną młodość przerwała
wojna, podczas której bohaterka z oddaniem broniła swojej ojczyzny. Jednak
zdrada, której doświadczyła, zmieniła jej czyste serce w kamień... Żądna zemsty
rzuca klątwę na Aurorę (Elle Fanning) – nowonarodzoną córkę następcy tronu
wrogiego królestwa.
Film jest wariacją doskonale
wszystkim znanej opowieści o Śpiącej Królewnie. Reżyserii podjął się Robert
Stromberg, dwukrotny laureat Oscara za scenografie do filmów Avatar i Alicja w Krainie Czarów. To tak bardzo wiele wyjaśnia, prawda? ;-)
Scenografia w Czarownicy jest
obłędna, Stromberg zdołał stworzyć absolutnie wyjątkowy świat, pełen barw,
magii i charakterystycznych stworów. Kiedy świetną scenografię połączy się z
fenomenalną ścieżką dźwiękową Howarda, znakomitym aktorstwem Jolie i ciekawym
tłem fabularnym, można otrzymać naprawdę udany film familijny. W dzisiejszych
czasach, kiedy producenci filmowi prześcigają się w tworzeniu coraz to bardziej
wymyślnych efektów specjalnych czy kompletnie odrealnionych postaci, powrót do
klasycznej baśni o Śpiącej Królewnie zdaje się być rewelacyjnym posunięciem.
Niech nikogo nie dziwią zatem kolejne miliony dolarów na koncie filmu – jeśli
coś jest dobrze zrealizowane, to po prostu zostanie docenione i się sprzeda.
Mam jedynie niewielkie zarzuty za postawienie przez scenarzystów wyłącznie na
postaci kobiece – w filmie brakowało mi charyzmatycznej postaci męskiej
(Sharlto Copley w roli Stefana niestety nie spełnił moich oczekiwań).
Oczywiście Angelina zagrała bosko, o czym wszyscy doskonale już wiecie. Bardzo
polecam, 7/10.
Zimowa opowieść (Winter’s Tale), reż. Akiva Goldsman, 2014
Akcja filmu rozgrywa się w Nowym
Jorku, pod koniec XX wieku. Peter
Lake (Colin Farrell) to irlandzki rzezimieszek. Pewnego dnia, plądrując
kolejny dom, poznaje jego piękną mieszkankę, Beverly Penn (Jessica Brown
Findlay). Między dwójką bohaterów rodzi się uczucie, mogące zmienić zachwiane
wartości moralne mężczyzny. Niespodziewanie, młoda kobieta umiera. Peter
desperacko próbuje odkryć sposób na zatrzymanie czasu i przywrócenie jej życia…
(źródło: Filmweb.pl).
O Boże, co to jest za film…
Przyznaję, że naprawdę dawno nie widziałem równie infantylnej i głupiej
produkcji, kompletnie bez ładu i składu. Domyślam się, że w zamyśle twórców Zimowa opowieść miała być romantyczną
historyjką dla zakochanych, w końcu film miał swoją premierę w dniu Walentynek.
Docelowo to miała być opowieść o nadziei, wypełnianiu przeznaczenia oraz o
odwiecznej walce dobra ze złem. Cóż, wyszło jak wyszło, czyli romantyzmu tutaj
jak na lekarstwo, banał goni banał i jest po prostu nudno. Ani trochę nie
interesowało mnie, co wydarzy się dalej i w jakim kierunku potoczy się ta
historia. Główni bohaterowie zupełnie mnie do siebie nie przekonali, podobnie
zresztą jak ich uczucie. Oglądanie Farrella jako rzezimieszka przechodzącego
wewnętrzną przemianę staje się powoli nudne, Findlay z kolei była momentami tak
nieznośnie irytująca, że nie dało się tego oglądać. Do tego wszystkiego doszedł
latający biały koń zwany psem, a wszystko zostało okraszone wielkimi i
patetycznymi frazesami (niczym u Coelho), które nijak miały się do fabuły.
Jednym słowem, DRAMAT! Na plus zaliczyć można jedynie świetną muzykę Zimmera i
dobre aktorstwo Russela Crowe’a w roli czarnego charakteru. Nie oglądajcie, a
wręcz strzeżcie się, żeby gdzieś przypadkiem tego nie obejrzeć! 3/10.
Legenda Herkulesa
(The Legend of Hercules), reż. Renny Harlin, 2014
Grecja rok 1200 p.n.e. Młody
Herkules (Kellan Lutz) zostaje zdradzony i sprzedany do niewoli z powodu
zakazanej miłości. Syn Zeusa decyduję się wykorzystać swoje nadludzkie
zdolności na arenie. Mężczyzna, którego przeznaczeniem jest bycie herosem,
postanawia odzyskać swoją ukochaną (Gaia Weiss) oraz zdetronizować króla i
przywrócić pokój w kraju (źródło: Filmweb.pl).
Ostatni z recenzowanych dziś
przeze mnie filmów to najlepszy przykład tego, jak NIE powinien wyglądać film
fantasy. Jest tak źle, że właściwie nie wiem, od czego zacząć. Film Harlina to
bardzo źle zrealizowana bajeczka, z koszmarną scenografią, tragicznymi efektami
specjalnymi i drewnianym aktorstwem. Wszystko jest tutaj sztuczne, wymuszone i
oglądając można mieć wrażenie, że twórca kręcił sceny na zasadzie „odhaczania”
kolejnych punktów z historii Herkulesa. Kiedy zobaczyłem animację (?!) lwa, to
nie wiedziałem, czy mam się śmiać czy płakać. Podobnie było ze scenami walk,
które uświadomiły mi, jak świetnie pod tym względem zrealizowany jest serial Wikingowie (kto jeszcze nie widział,
gorąco polecam). Nastolatki mogą piszczeć jedynie na widok wyrzeźbionej klaty
Kellana Lutza. Niestety, partnerująca mu Gaia Weiss to prawdziwe aktorskie
beztalencie – między tą dwójką nie ma w ogóle „chemii”. Nie widziałem jeszcze Herculesa z Dwaynem Johnsonem, ale mam
nadzieję, że będzie o niebo lepszy od filmu Harlina. Nie polecam, 2/10.
Mnie też z tych trzech filmów podobała się jedynie Maleficient, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzarownica to kawałek naprawdę przyjemnego kina. Legendy Herculesa nie widziałem więc się nie wypowiem. Za to Zimowa opowieść to takie gówno, że szkoda gadać. Pan Bartoszewski zaprasza do siebie na bloga ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w pełni co do Czarownicy. Super zagrany, świetnie zrobiony z uroczym przesłaniem. Widziałam jedynie ten film z wyżej opisanych, ale jak najbardziej polecam:)
OdpowiedzUsuńMi się film "Legenda Herkulesa" nie podobał. Oglądałem w zeszły weekend ze znajomymi i nieeeeee to nieeee to ;/ Znajomi pobrali jeszcze kilka innych filmów z filefox.pl i tamte były zdecydowanie lepsze xD
OdpowiedzUsuń