środa, 12 sierpnia 2015

Love is a losing game… - Amy (reż. Asif Kapadia, 2015)

Nie byłem fanem Amy Winehouse. Owszem, tak jak cały świat zachwycałem się takimi hitami jak Rehab czy Back to black, ale postać wokalistki kojarzyła mi się niemal wyłącznie z kolejnymi skandalami. W chwili jej śmierci miałem przed oczami krzykliwe nagłówki gazet i zdjęcia, na których pijana i naćpana wokalistka przypominała wrak człowieka. Do wczorajszego dnia odbierałem ją jako rozpuszczoną gwiazdkę, która nie mogła poradzić sobie ze swym ogromnym sukcesem i w efekcie marnie skończyła. Dziś, kiedy jestem już po seansie najnowszego dokumentu Asifa Kapadii, zupełnie inaczej patrzę na postać piosenkarki, a irytujące mnie dotychczas słowa „wszyscy są winni śmierci Amy poza nią samą” nabrały dla mnie w końcu nowego znaczenia. To wręcz niewyobrażalne, jak bardzo można być samotnym i nieszczęśliwym będąc jednocześnie u szczytu sławy, w tłumie ludzi. Od czasu obejrzenia filmu Kapadii wciąż brzmią mi w uszach słowa kolejnych piosenek Winehouse i ciężko pozbyć mi się uczucia przygnębienia i smutku. Wielka postać, wielka muzyka, wielkie kino. Szczegóły poniżej.