środa, 27 stycznia 2016

Walcząc o przetrwanie... - recenzja "Zjawy" (reż. Alejandro Gonzalez Inarritu, 2015)

Jak zapewne pamiętacie, nie skakałem z radości z powodu zeszłorocznego zwycięstwa "Birdmana" w oscarowym wyścigu. Pomimo świetnych zdjęć, genialnego aktorstwa i bardzo dobrego montażu, obraz nie powalił mnie na kolana, zabrakło mi w nim "tego czegoś". I kiedy w zeszłym roku Alejandro Gonzalez Inarritu odbierał kolejne oscary (za najlepszy film, reżyserię i scenariusz oryginalny), nawet nie przeszło mi przez myśl, że rok później uda mu się stworzyć film, który rozłoży mnie na łopatki. O tym, że ten meksykański reżyser ma w kinie wiele do powiedzenia mogliśmy się wszyscy przekonać już jakiś czas temu, przy okazji głośnych premier takich jego filmów jak choćby "Amores Perros", "21 gramów" czy "Babel".  Dopiero wchodząca do polskich kin w najbliższy piątek "Zjawa" sprawiła, iż zrozumiałem, że Inarritu jest nie tylko mistrzem reżyserii, ale również prawdziwym artystą. W tym ponad 2,5-godzinnym filmie nie udało mi się znaleźć nawet jednego mankamentu, a każdą kolejną scenę chłonąłem z coraz większym zachwytem. Ani trochę nie dziwi mnie te 12 nominacji do tegorocznych Oscarów. I chociaż nie widziałem jeszcze wielu z nominowanych filmów (np. "Spotlight" czy "Pokoju"), nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż Inarritu kolejny rok z rzędu okaże się największym wygranym. W tym roku będę mu w tym szalenie kibicował. Jeśli zastanawiacie się, czym się tak ekscytuję, przeczytajcie całą notkę. A w najbliższy piątek ruszajcie w te pędy do kina!


sobota, 23 stycznia 2016

Najciekawsze serialowe premiery 2016

W dzisiejszym poście chciałbym Wam zaprezentować 10 najciekawszych (moim zdaniem) serialowych premier 2016 roku. Trzeba przyznać, że pod względem seriali najbliższy rok zapowiada się całkiem ciekawie, jest z czego wybierać i bez wątpienia każdy znajdzie coś dla siebie. 






środa, 20 stycznia 2016

Wszystkie filmy Patryka Vegi

Już w najbliższy piątek swą premierę będzie mieć najnowszy film Patryka Vegi, "Pitbull. Nowe porządki". To kontynuacja "Pitbulla" z 2005 roku, filmu sensacyjnego przedstawiającego codzienne trudy pracy policjantów z Wydziału Zabójstw. Właśnie dzięki temu filmowi polscy widzowie poznali bliżej osobę Patryka Vegi i pozwolili mu zadomowić się w polskim kinie na dłużej. Jak pokazały jego kolejne filmy, sympatia dawana na kredyt nie zawsze się opłaca. Dziś, na dwa dni przed premierą drugiej części "Pitbulla", chciałbym Wam przypomnieć wszystkie dotychczasowe filmy reżysera.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach... - "Moje córki krowy" (reż. Kinga Dębska, 2016)

Dawno nie miałem okazji zrecenzować dobrego polskiego filmu. Kiedy w mediach pojawiły się pierwsze pochwalne recenzje najnowszego filmu Kingi Dębskiej, wiedziałem, że muszę go obejrzeć. Nie chodziło tylko o genialną obsadę (Kulesza, Muskała, Dziędziel i Dorociński, czyli najlepsi z najlepszych), ale przede wszystkim o tematykę. Filmy o tematyce rodzinnej pojawiają się w polskiej kinematografii stosunkowo często, ale dawno nie było takiego, który potrafiłby mnie dogłębnie poruszyć. W końcu się doczekałem. "Moje córki krowy" to trochę taki polski "Sierpień w Hrabstwie Osage", czyli komediodramat z prawdziwego zdarzenia. Film ocieka od emocji, naprzemiennie wzrusza i bawi (również do łez!) i - co najważniejsze - jest tak bardzo autentyczny, że to wydaje się wręcz niemożliwe. W polskim kinie pojawia się ostatnio coraz więcej filmów prezentujących zupełnie nową jakość. Są to wzorowane na amerykańskiej kinematografii soczyste komediodramaty, znakomite nie tylko pod względem technicznym (w końcu wyraźnie słychać, kto co mówi), ale również fabularnym. Ogromnie się cieszę, że po "Bogach", "Body/Ciało" i "Warsaw by night" do tej kategorii dołączył właśnie taki film jak "Moje córki krowy". Film króluje w polskim box-office, tysiące zadowolonych widzów nie może się mylić. Pędźcie do kin, póki jeszcze grają. A o tym, co mnie zachwyciło, możecie przeczytać poniżej.

sobota, 16 stycznia 2016

Nieważne, że to wszystko już było... - recenzja "Nienawistnej ósemki" (reż. Quentin Tarantino, 2015)

Mówi się, że nawet najgorszy film Tarantino jest lepszy od każdego innego filmu. I choć można na ten temat dyskutować godzinami (Tarantino ma zagorzałe grono zarówno fanów, jak i przeciwników), nie da się ukryć, że reżyserowi udało się osiągnąć status, o jakim marzy każdy twórca filmowy. Jego dzieła i wykreowane przez niego postaci żyją własnym życiem, a jakakolwiek wzmianka o nowym filmie wzbudza ogromne zainteresowanie. Nawet jeśli filmy Quentina nas irytują, nie rezygnujemy z seansów. Coś sprawia, że musimy je obejrzeć i samodzielnie sprawdzić, czym tym razem chce zaskoczyć nas ten charyzmatyczny reżyser. W swym najnowszym filmie, "Nienawistna ósemka", Tarantino nie jest co prawda szczególnie odkrywczy i nie pokazuje widzom czegoś, czego nie widzieli w jego poprzednich filmach. Z drugiej jednak strony, niczym gąbka chłoniemy tę historię, ekscytujemy się nią i wychodzimy z kina zachwyceni. O co tu chodzi? Widzicie, Quentin najzwyczajniej w świecie odrobił lekcję z kilku ważnych przedmiotów, w tym z marketingu i socjologii. On wie, co lubimy oglądać, co nas kręci, co nas podnieca. Jak powiedział w jednym z wywiadów, "(...) kradnę z każdego pojedynczego filmu, jaki kiedykolwiek powstał. Jeśli ludzie tego nie lubią, niech na nie nie idą i ich nie oglądają, jasne? Kradnę ze wszystkiego. Wielcy artyści kradną, nie składają hołdów". Och, Quentin, kradnij, ile tylko możesz. Byle tylko moglibyśmy oglądać więcej filmów takich jak ten.

środa, 13 stycznia 2016

Dzieci wojny, czyli recenzja "Beasts of No Nation" (reż. Cary Fukunaga, 2015)

Ilekroć postanowię obejrzeć dramat wojenny, później zawsze żałuję, że się na to zdecydowałem. I to, czy film był dobry, średni czy też zły nie ma tu najmniejszego znaczenia. Ja najzwyczajniej w świecie brzydzę się agresją, brutalnością i wszystkim tym, co niesie ze sobą wojna. Podczas oglądania dramatów wojennych w mojej głowie zawsze pojawia się jedno pytanie: kimże jest człowiek, aby krzywdzić drugą osobę czy też decydować o tym, kto ma żyć, a kto powinien umrzeć? Dlaczego robimy sobie nawzajem tyle złego, po co, w imię czego? Wydarzenia przedstawiane w filmach wojennych wprawiają mnie w ogromny smutek i budzą we mnie duży niepokój. A wszystkie te uczucia potęgują się, kiedy na ekranie widzę małe dzieci. Niewinne istoty, przed którymi jest jeszcze całe życie i które nie są jeszcze świadome tego, co je czeka. Recenzowany dziś przeze mnie film Cary'ego Fukunagi skupia się właśnie na dzieciach, które z dnia na dzień dostają do ręki karabiny i zostają zmuszone do zabijania. "Beasts of No Nation" jest w ukazywaniu wszystkich tych scen wyjątkowo brutalny, a zatem jeżeli nie mogliście wytrzymać podczas seansów takich filmów jak "Róża" Smarzowskiego, "Furia" Ayera czy "Niezłomny" Jolie, dobrze przemyślcie, czy chcecie obejrzeć ten film. Ja tego seansu na pewno na długo nie zapomnę. Szczegóły poniżej.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Relacja z gali przyznania Złotych Globów 2016

Wczorajszej nocy (z niedzieli na poniedziałek) czasu polskiego, odbyła się 73. gala przyznania jednych z najważniejszych nagród w przemyśle filmowym, Złotych Globów. Tak jak co roku, zarwałem nockę i z kubkiem ulubionej herbaty w ręku na żywo ekscytowałem się wydarzeniami z Beverly Hilton Hotel. Gala miała swoje lepsze i gorsze momenty, ale muszę przyznać, że w tym roku ceremonia przyznania Globów podobała mi się znacznie bardziej niż rok temu. Było kilka zaskoczeń, ale w większości poprawnie udało mi się wytypować zwycięzców w poszczególnych kategoriach. Triumfowały cztery znakomite produkcje: "Zjawa", "Marsjanin", "Mr. Robot" oraz "Mozart in The Jungle", natomiast na konto takich filmów jak "Carol", "Dziewczyna z portretu" czy "Mad Max: Na drodze gniewu" nie trafiła nawet jedna statuetka. Co dokładnie działo się minionej nocy? Oto moja szczegółowa relacja.

sobota, 9 stycznia 2016

W oczekiwaniu na Złote Globy 2016, część 4 - Film fabularny

Już jutro, w nocy z niedzieli na poniedziałek, Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej przyzna Złote Globy 2016. Po trzech częściach cyklu poświęconego gdybaniom nad tegorocznymi nominacjami do tych prestiżowych nagród, przyszedł czas na ostatnią część poświęconą filmom fabularnym. Ze względu na duże opóźnienie polskich premier w stosunku do amerykańskich, nie zdołałem obejrzeć wszystkich nominowanych filmów i nie zamierzam nikogo co do tego oszukiwać. W poniższych rozważaniach przedstawię Wam zatem typy krytyków filmowych, którzy mieli okazję zapoznać się z tegorocznymi laureatami. Jedno jest pewne - w tym roku niezwykle ciężko wytypować jednomyślnie zwycięzców i zdania są bardzo podzielone. Warto zwrócić też uwagę na fakt, iż nominowane filmy są niezwykle zróżnicowane gatunkowo, tzn. o miano Najlepszego dramatu rywalizują ze sobą m.in. film sensacyjny ("Mad Max: Na drodze gniewu"), western ("Zjawa") oraz thriller ("Spotlight"). Podobnie jest w kategorii Najlepsza komedia lub musical, gdzie zestawiono ze sobą tak kompletnie zróżnicowane zarówno pod względem fabularnym i realizatorskim filmy jak "Marsjanina" i "Agentkę". Oto przewidywane scenariusze tego tak bardzo oczekiwanego wieczoru.

środa, 6 stycznia 2016

Przed premierą „Joy”: za co kocham(y) Jennifer Lawrence?



Już w najbliższy piątek swą polską premierę będzie miał najnowszy film Davida O. Russella, „Joy”, w którym w pierwszoplanowej roli zobaczymy Jennifer Lawrence. W czym tkwi tajemnica sukcesu tej popularnej aktorki? „Joy” to historia samotnej matki, która ledwo wiąże koniec z końcem. Chcąc zmienić swe życie wpada ona na pomysł skonstruowania samowyżymającego się mopa. Opatentowany produkt staje się prawdziwym wynalazkiem, a Joy Mangano z dnia na dzień zostaje milionerką stojącą na czele prawdziwego imperium finansowego. Film zbiera pozytywne recenzje, choć złośliwi twierdzą, iż jest on „jedynie dobry”, a zatem tym razem nominacje do Oscarów mogą przejść Russelowi koło nosa. Elementem wspólnym wszystkich recenzji są niekończące się pochwały niezwykłego talentu aktorskiego wcielającej się rolę Mangano Jennifer Lawrence. Talent, urok osobisty, a może po prostu odrobina szczęścia? Dziś postaram się sprawdzić, jak Lawrence trafiła na sam szczyt Hollywoodu… 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Recenzje, recenzyjki, czyli bardzo krótko o trzech różnych filmach ("Infinitely Polar Bear", "Timbuktu", "Victoria")

Przyznajcie się - Wy również wolicie recenzje typu SHORT od klasycznych, długich recenzji, prawda? Nie dość, że nie musicie tracić czasu na czytanie, to w dodatku bardzo szybko możecie stwierdzić, czy dany film jest w Waszym guście. Nie będę ukrywać, pisanie tego typu krótkich wpisów dla mnie również jest dużo bardziej wygodne - po prostu, zaraz po obejrzeniu filmu siadam do komputera i w kilku zdaniach opisuję swoje pierwsze refleksje po seansie. Dziś na warsztat biorę trzy całkowicie niezwiązane ze sobą filmy, z których każdy mogę Wam śmiało polecić. Zachęcam do zapoznania się z moimi krótkimi recenzjami i proszę, abyście w komentarzach wyrazili swoją opinię, tzn. wolicie dłuższe czy krótsze recenzje?