31 grudnia to taki dzień roku, w którym każdy człowiek nie tylko zastanawia się, jak spędzić sylwestrowy wieczór, ale przede wszystkim dokonuje własnego podsumowania minionego roku. Czy był on szczęśliwy? Czy dałem z siebie wszystko? Czy mogłem podjąć inne decyzje lub lepiej wykorzystać ten czas? A może jestem z siebie dumny i niczego nie chciałbym zmieniać? Dlatego też nie spodziewajcie się poniżej żadnego filmowego podsumowania 2013 roku, a raczej moich subiektywnych (również nieco prywatnych) refleksji, mojego własnego podsumowania.
wtorek, 31 grudnia 2013
Moje filmowe 2013
31 grudnia to taki dzień roku, w którym każdy człowiek nie tylko zastanawia się, jak spędzić sylwestrowy wieczór, ale przede wszystkim dokonuje własnego podsumowania minionego roku. Czy był on szczęśliwy? Czy dałem z siebie wszystko? Czy mogłem podjąć inne decyzje lub lepiej wykorzystać ten czas? A może jestem z siebie dumny i niczego nie chciałbym zmieniać? Dlatego też nie spodziewajcie się poniżej żadnego filmowego podsumowania 2013 roku, a raczej moich subiektywnych (również nieco prywatnych) refleksji, mojego własnego podsumowania.
piątek, 27 grudnia 2013
O miłości (do sztuki?) – Koneser (reż. Giuseppe Tornatore, 2013)
Aż chce się rzec - święta, święta
i po świętach… Tak, wiem, że wszystkim Wam pękają brzuchy z przejedzenia i już
planujecie na najbliższe tygodnie ostre treningi oraz diety oczyszczające. Wiem
też, że zapewne większość z Was jest po świętach bardziej zmęczona niż wypoczęta.
Tak to już jednak jest, że dni, na które tak długo się oczekuje, przemijają nam
wyjątkowo szybko. Nie wiem jak Wy, ale ja przez ostatnie trzy dni zupełnie
odpuściłem sobie kino i telewizję. Nie widziałem żadnego filmu, nie obejrzałem
ani jednego odcinka serialu, nie nadrabiałem zaległości i nawet nie znalazłem w
sobie chęci do udania się do kina na drugą część Hobbita. Ale koniec laby! Obwieszczam wszem i wobec, że w pełni
wracam do mojego filmowego świata i wraz z Nowym Rokiem planuję pisać dla Was jeszcze
częściej. Jako, że świąteczny duch jeszcze mnie nie opuścił, nie zamierzam dziś
krytykować i narzekać. Dlatego też zrecenzuję dla Was wyjątkowo dobry film.
Film, którego premiera przeszła przez nasze kina właściwie bez większego echa i
gdyby nie pochlebne recenzje moich znajomych blogerów filmowych, sam zapewne
również bym sobie go darował. Panie i Panowie, przed Wami Koneser.
poniedziałek, 23 grudnia 2013
O trzech intrygujących kobietach - Blue Jasmine, Frances Ha, Dziewczyna z szafy
Długo zastanawiałem się, któremu
filmowi lub motywowi filmowemu poświęcić ostatnią przedświąteczną notkę. Jako,
że w ostatnim czasie obejrzałem naprawdę dużo filmów i chciałbym napisać Wam o
nich wszystkich, zdecydowałem się na kolejną notkę typu SHORT. A tematem będą…
kobiety! Wszystkie piękne, intrygujące, tajemnicze, nieco zagubione i na swój
sposób nieporadne. Poniżej krótkie recenzje trzech filmów, które zdecydowanie
warto obejrzeć!
czwartek, 19 grudnia 2013
Białas czarnuchowi wilkiem - Kamerdyner (reż. Lee Daniels, 2013)
Motyw rasizmu w kinie to temat
rzeka. Co roku powstają filmy o tej tematyce, jednak trzeba przyznać, że
największe oddziaływanie mają właśnie te wyprodukowane w Ameryce, jak np. Django czy Służące. Wśród największych oscarowych faworytów tego roku znajduje
się film Steve’a McQueena pt. Zniewolony.
12 years a slave. Film ten skupia się bardziej na samym niewolnictwie niż
na rasizmie, ale jego głównym bohaterem jest czarnoskóry mężczyzna (Chiwetel
Ejiofor). Zniewolonego będziemy mogli
obejrzeć w polskich kinach dopiero pod koniec stycznia, ale czuję, że będzie to
naprawdę znakomity film. Jestem zaskoczony, że wśród nominacji do Złotych
Globów zupełnie pominięto film, który chcę dla Was dzisiaj zrecenzować. Jest
nim najnowsze dzieło Lee Danielsa – Kamerdyner.
Na dobrą sprawę film ten posiada wszystkie cechy, które powinien posiadać film
godny Oscara: traktuje o ważnych sprawach, ukazuje bardzo istotny element
naszych dziejów, wskazuje na różnice i zmiany obyczajowe, jakie dokonały się w
przeciągu kilku ostatnich lat. I co najważniejsze, bardzo porusza.
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Na śmierć i życie – Wyścig (reż. Ron Howard, 2013)
To, że ostatnio zdecydowanie
mniej piszę, wcale nie oznacza, że mniej oglądam. Wręcz przeciwnie – wciąż nadrabiam
filmowe zaległości i z dumą mogę stwierdzić, że jestem już niemal na finiszu. A
to oznacza, że teraz będę miał znacznie więcej czasu na to, aby móc się z Wami
podzielić moimi filmowymi przemyśleniami. Planuję również zrobić małe
podsumowanie filmowego roku 2013 i mam nadzieję, że zechcecie mi w tym pomóc
(ale o tym jeszcze za jakiś czas…). Jako, że wczoraj na całym świecie obchodzono
Międzynarodowy Dzień Kina, musiałem udać się na jakiś seans. Ze względu na
bardzo pozytywne recenzje moich kolegów-blogerów oraz nominacje do Złotych Globów,
zdecydowałem się na Wyścig. Film jest
już grany w kinach od kilku tygodni, ale jako że nigdy nie byłem fanem Formuły
1, nie planowałem poświęcać mu czasu i ewentualnie obejrzeć w przyszłości na
dvd. Przyznaję, że popełniłbym duży błąd, bo Wyścig to jeden z tych filmów, które TRZEBA obejrzeć właśnie w
kinie, na dużym ekranie. A jako, że film okazał się być rewelacyjnym, już nie
mogę się doczekać powtórki z seansu, właśnie dzięki wydaniu dvd. Poniżej pełna
recenzja filmu.
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Miał być hit, wyszedł kit… - Jeździec znikąd, Przelotni kochankowie, Dziewczyna z lilią
W ostatnim czasie bardzo
sumiennie nadrabiam filmowe zaległości. Nie dość, że wielkimi krokami zbliża
się koniec roku i w związku z tym wypada być zapoznanym z wyprodukowanymi w tym
roku hitami, to w dodatku już wkrótce zostaną ogłoszone nominacje do dwóch
najbardziej prestiżowych nagród w świecie filmu – Złotych Globów i Oscarów. Mam
kilka swoich typów, ale znając życie Akademia po raz kolejny mnie zaskoczy. Poza
tym najprawdopodobniej najwięcej nominacji dostaną te filmy, które my Polacy
będziemy mieli okazję zobaczyć dopiero na przełomie stycznia i lutego. Wracając
jednak do tematu notki… Cóż, wśród zaległości znalazło się kilka filmów wartych
uwagi (mam zamiar poświęcić im osobną notkę), ale niestety większość okazała
się być bardzo rozczarowująca. Poniżej moje krótkie subiektywne
recenzje-ostrzeżenia.
środa, 4 grudnia 2013
Po tym filmie nie będziecie mieli kaca - Last Vegas (reż. Jon Turteltaub, 2013)
Wydawać by się mogło, że po
kultowej trylogii Kac Vegas, komediowy
motyw wieczoru kawalerskiego jest już „ograny”. Na sukcesie filmów o przygodach
imprezującej watahy chcieli zarobić inni – w tym Paul Feig (twórca bardzo
słabego filmu Druhny) oraz Łukasz
Karwowski, który w Kac Wawa chciał za
wszelką cenę pokazać światu, że Polacy również mogą bawić się tak dobrze, żeby na
drugi dzień mieć porządnego kaca (smutne, że większość widzów ma kaca po jego
filmie aż do dzisiejszego dnia…). I oto do naszych kin zawitał Last Vegas – kolejna komedia z motywem wieczoru
kawalerskiego w tle, z gwiazdami Hollywoodu w rolach pierwszoplanowych. Jak
pokazał ostatni film Ridleya Scotta (Adwokat),
sam udział znakomitych aktorów na niewiele się jednak zdaje przy tragicznie
słabym scenariuszu. I właśnie dlatego tak bardzo obawiałem się seansu Last Vegas – spodziewałem się kolejnej
wydmuszki. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, gdyż najnowszy film
Turteltauba okazał się być przezabawny.
czwartek, 28 listopada 2013
W pułapce miłości… - Płynące wieżowce (reż. Tomasz Wasilewski, 2013)
Panie i Panowie, doczekaliśmy się
– tematyka LGBT w końcu zawitała do polskiego kina. Tomasz Wasilewski jako
pierwszy w naszym kraju odważył się na stworzenie filmu o gejach. I co
najważniejsze, od początku do końca potraktował temat niezwykle poważnie. O Płynących wieżowcach można było usłyszeć
bardzo wiele już od jakiegoś czasu – film zrobił prawdziwą furorę na
ogólnoświatowych festiwalach filmowych. Obraz Wasilewskiego ma już na swoim
koncie 6 nagród filmowych (w tym 3 Złote Lwy!). Co zadecydowało o tak wielkim
sukcesie Płynących wieżowców? Hm, to
banalne co napiszę, ale to po prostu dobry film jest. W ostatnim czasie w kinie
nastąpił prawdziwy wysyp filmów o tematyce LGBT, ale film Wasilewskiego wydaje się
być na ich tle naprawdę szczególny. Dlaczego? Bo zostaje z widzem jeszcze na
długo po seansie…
niedziela, 24 listopada 2013
O chciwości – Adwokat (reż. Ridley Scott, 2013)
Ridley Scott i Cormac McCarthy –
z tej współpracy naprawdę miało wyniknąć coś wspaniałego! Ten pierwszy to jeden
z najbardziej znanych światowych reżyserów, twórca takich hitów jak Gladiator, Hannibal, American Gangster
czy Prometeusz. Drugi natomiast to
fenomenalny pisarz amerykański, autor powieści, której ekranizacja (To nie jest kraj dla starych ludzi)
otrzymała w 2007 roku aż 4 Oscary. Jak można się domyślać, Scott postawił sobie
za zadanie wyreżyserowanie filmu do scenariusza autorstwa McCarthy’ego.
Zaprosił do udziału w filmie same gwiazdy. Naprawdę dawno nikt tak bardzo nie
emocjonował się możliwością zobaczenia na jednym ekranie aż tak wielu świetnych
aktorów (Michael Fassbender, Cameron Diaz, Brad Pitt, Penelope Cruz, Javier
Bardem). Tak, dobrze czytacie. Oni naprawdę wystąpili w jednym filmie, w
dodatku zagrali naprawdę dobrze. Tylko co z tego? Niestety, Adwokat okazał się być kolejnym z tych
filmów, którym nawet udział największych gwiazd Hollywoodu niewiele może pomóc.
Bo słaby scenariusz na zawsze pozostanie tylko słabym scenariuszem.
czwartek, 21 listopada 2013
O ofierze własnego talentu - Papusza (reż. Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krazue, 2013)
Mimo, że Papuszę miałem okazję widzieć już w niedzielę, w ciągu tych kilku
minionych dni wciąż odkładałem w czasie moment napisania recenzji. Śmiało muszę
się przyznać, że to dlatego, iż dawno nie miałem wobec żadnego filmu aż tak
mieszanych uczuć. Zaraz po wyjściu z kina wraz z koleżanką przez dłuższą chwilę
zastanawialiśmy się, jak właściwie ocenić ten film. Bo przecież nie był zły i
oglądało się go całkiem dobrze. Inna sprawa, że momentami czuć było ogromne
znużenie i właściwie nie za bardzo interesowało nas, co wydarzy się dalej. Po
tylu wspaniałych słowach o Papuszy w
mediach (i docenieniu filmu na arenie międzynarodowej) spodziewałem się, że
dostanę film równie dobry jak zrecenzowane Chce się żyć czy Ida. Niestety, pod
względem fabularnym film okazał się być zdecydowanie słabszy od tych wspomnianych
powyżej, ale o dziwo zachwycił mnie czymś innym. Formą. Tego od państwa Krauzów
mogą się uczyć całe pokolenia. Zdjęcia, muzyka i montaż to główne punkty, dla
których naprawdę warto obejrzeć Papuszę.
poniedziałek, 18 listopada 2013
O piratach na poważnie - Kapitan Phillips (reż. Paul Greengrass, 2013)
Rok rocznie listopad, grudzień i
styczeń okazują się być najbardziej filmowymi miesiącami. Jest to okres, kiedy
w polskich kinach pojawiają się filmy, z których duża część zostanie nominowana
do Złotych Globów i Oscarów. I choć większość listopadowych premier zasługuje
na obejrzenie w kinie, należy pamiętać także o swym portfelu. Aby całkiem nie
zbankrutować, warto wybrać się na te najbardziej wyjątkowe filmy. W tym roku na
to miano zasługuje właśnie Kapitan
Phillips – najnowszy film Paula Greengrassa, twórcy Lotu 93 oraz dwóch części o przygodach Bourne’a (Krucjata Bourne’a, Ultimatum Bourne’a).
To kino przez duże K, emocjonujące, poruszające i takie, do którego będzie się
chciało wracać. O tym, dlaczego warto udać się do kina na Kapitana Phillipsa, możecie przeczytać poniżej.
piątek, 15 listopada 2013
O porno-uzależnieniu – Don Jon (reż. Joseph Gordon-Levitt, 2013)
Przyznaję się bez bicia, że
czekałem na ten film z ogromną niecierpliwością. Dlaczego? Odpowiedź nie jest
prosta. Po pierwsze, tematyka wydała mi się być bardzo interesująca i
oryginalna. W końcu w dzisiejszych czasach powstaje mnóstwo filmów o nałogach,
ale naprawdę niewiele z nich odnosi się do uzależnienia od pornografii. Wstyd Steve’a McQueena widziałem wiele
razy i z każdym kolejnym seansem podobał mi się coraz bardziej. Poza tym bardzo
lubię Josepha Gordon-Levitta jako aktora i z racji, że Don Jon jest jego pełnometrażowym debiutem, byłem bardzo ciekawy,
czy sprosta zadaniu jako reżyser. Udział takich aktorów jak Scarlett Johansson,
Julianne Moore czy Tony Danza zwiastował, że szykuje się kawał porządnego kina.
Kiedy więc nadarzyła mi się okazja wzięcia udziału w przedpremierowym seansie
Don Jona w krakowskim Kinie Pod Baranami, nie mogłem jej zmarnować. I wiecie
co? Bawiłem się naprawdę wyśmienicie. Już w tym momencie bardzo gorąco zachęcam
do wizyty w kinie, a pełną recenzję filmu możecie przeczytać poniżej.
wtorek, 12 listopada 2013
Czas dorosnąć… - Bilet na księżyc (reż. Jacek Bromski, 2013)
Zdarza mi się, że idę do kina
kompletnie „w ciemno”. Nie czytam, kto jest reżyserem filmu, jacy grają w nim
aktorzy oraz jakie są opinie pierwszych widzów. Krótko mówiąc, idę na żywioł.
Tak było właśnie w przypadku Biletu na
księżyc. Ostatnie krajowe premiery (Wałęsa.
Człowiek z nadziei, Chce się żyć, Ida) tak pozytywnie nastroiły mnie do
polskiego kina, że postanowiłem zaryzykować. Czy się opłaciło? Chyba nie do
końca. Bo choć czasu poświęconego na seans nie mogę uznać za stracony, to
jednak mam poczucie, że film mógł być o niebo lepszy i że nieco zmarnowano jego
potencjał. Pełniący rolę reżysera i scenarzysty Jacek Bromski ma w swoim
dorobku kilka naprawdę niezłych filmów, np. U
Pana Boga w ogródku czy Uwikłanie.
Czy Bilet na księżyc można do nich
porównać? Zdecydowanie nie, gdyż film jest bardzo nierówny i nie można oprzeć
się wrażeniu, że z każdą minutą poziom słabnie. Pełna recenzja poniżej.
niedziela, 10 listopada 2013
Bo życie nie jest usłane różami… - Broken, Pragnienie miłości, W kręgu miłości
Wielokrotnie podkreślam, że rola
kina nie polega wyłącznie na zabawianiu i zapewnianiu rozrywki. Osobiście
uwielbiam komedie i regularnie śledzę ich najnowsze premiery, ale nie jest to
gatunek, który sprawił, iż kino stało się moją pasją. Dla mnie najważniejsze są
te filmy, które pozostają w głowie jeszcze na długo po seansie. Tak się składa,
że najczęściej są to dramaty, które poruszają i zmuszają do wielu refleksji.
Według mnie w dzisiejszych czasach nie ma lepszego środka przekazu niż kino i
teatr. Te dwie instytucje potrafią pokazać wszystkie możliwe emocje, zabrać w
inny świat, ukazać nową rzeczywistość. W ostatnim czasie zdarzyło mi się
sięgnąć po trzy produkcje, które w wyjątkowo brutalny sposób pokazują, że nasze
życie wcale nie jest usłane różami. To filmy ciężkie, duszne, przygnębiające i
przytłaczające. Bez wątpienia są jednak bardzo ważne dla osób, które muszą
zmagać się z takimi samymi problemami jak ich bohaterowie. Poniżej krótkie
recenzje trzech bardzo niehollywoodzkich filmów.
poniedziałek, 4 listopada 2013
O starości – Kwartet, Zamieszkajmy razem
Filmowcy stosunkowo często sięgają
po motyw starości. W największej liczbie przypadków chodzi o jej wyśmianie – w końcu
przygłuchy dziadek (lub babcia) pojawia się w niemal każdej komedii. Istnieje
też grupa twórców filmowych, którzy traktują starość śmiertelnie poważnie, jak np.
Michael Haneke, reżyser znakomitej i nagrodzonej w zeszłym roku Oscarem Miłości. To dwie skrajne formy
wykorzystania motywu starości. A czy nie można ich połączyć? Przecież starość
to okres życia jak każdy inny, z charakterystycznymi dla siebie elementami,
zarówno zabawnymi jak i dramatycznymi. Dwa recenzowane poniżej filmy próbują połączyć
komedię z dramatem, co szalenie mi się podoba. Owszem, poruszają (i to
momentami bardzo dogłębnie) i wzruszają, ale również bawią. Co najważniejsze,
jest to humor w najwyższej formie, podany z klasą, stylem i elegancją. I niech
nikt nie próbuje mi wmówić, że Kwartet
lub Zamieszkajmy razem to filmy dla
emerytów, bo to nieprawda. Wręcz przeciwnie, należy po nie sięgnąć przed osiągnięciem
wieku wspomnianego emeryta, aby nabrać szacunku do ludzi i życia.
czwartek, 31 października 2013
O filmie, który zupełnie nie nadaje się do obejrzenia w Halloween – Istnienie (reż. Vincenzo Natali, 2013)
Jak powszechnie wiadomo, istnieje
bardzo wiele sposobów na spędzenie halloweenowej nocy. Jedni przebierają się za
najstraszniejsze stwory i udają się na imprezy, inni wystawiają przed dom dynie
i bawią się w wywoływanie duchów, a jeszcze inni decydują się na filmowe
maratony horrorów. Osobiście nie zaliczam się do żadnej z tych grup i nie
świętuję Halloween, aczkolwiek gdybym miał to robić, bez wątpienia zdecydowałbym
się na ostatnią z wyliczonych wyżej form. Stacje filmowe prześcigają się w
repertuarze horrorów na dzisiejszy wieczór i jestem przekonany, że każdy
znajdzie coś dla siebie. W żadnym wypadku nie radzę natomiast udawać się do
kina, gdyż grane obecnie horrory są naprawdę słabe. Planowałem wybrać się na Carrie, jednak recenzje moich znajomych
filmowych blogerów okazały się tak zniechęcające, że porzuciłem ten pomysł
(film pewnie w końcu obejrzę, ale poczekam na wersję dvd). Zdecydowałem się na
seans Istnienia. Cóż, bardzo tego
żałuję. I owa notka ma za zadanie ostrzec Was przed tym marnym filmem. Bo czas
i pieniądze warto w tym przypadku zaoszczędzić!
niedziela, 27 października 2013
Bóg, hedonistyczna ciotka i antysemityzm - Ida (reż. Paweł Pawlikowski, 2013)
Przyznaję się bez bicia, że o
filmie Ida po raz pierwszy usłyszałem
po ogłoszeniu wyników Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Film Pawła
Pawlikowskiego zdobył aż 9 Złotych Lwów, w tym za Najlepszy film i Najlepszą
pierwszoplanową rolę kobiecą. Zeszły tydzień przyniósł kolejne dobre nowiny,
gdyż Ida została uznana za najlepszy
film na festiwalu w Londynie. Już wtedy wiedziałem, że będę musiał ten film
obejrzeć. Po wyjątkowo dobrych Wałęsie.
Człowieku z nadziei oraz Chce się żyć
seanse polskich filmów okazują się być prawdziwą przyjemnością. W przypadku Idy też wszystko się zgadza i ani trochę
nie dziwię się, że film spotkał się z tak dobrym odbiorem. Bo to kolejny polski
film na bardzo dobrym poziomie! W swojej prywatnej klasyfikacji stawiam go nawet
wyżej niż Wałęsę Wajdy i już teraz
gorąco zachęcam Was do wizyty w kinie.
środa, 23 października 2013
O niepełnosprawności po polsku – Chce się żyć (reż. Maciej Pieprzyca, 2013)
Pamiętacie jeszcze film Nietykalni? Z pewnością pamiętacie. To
absolutnie wyjątkowe dzieło, które bawi, wzrusza i skłania do refleksji. Nie
znam osoby, której ten film by się nie podobał lub która powiedziałaby, że jest
słaby lub średni. Polacy zakochali się w tym francuskim filmie i nic w tym
dziwnego, bo jest naprawdę jedyny w swoim rodzaju (kto jeszcze nie widział,
niech w te pędy nadrobi!). Rok 2013 jest dla polskiej kinematografii
szczególny. Ostatnie zdanie powinno być właściwie rozwinięte na całą notkę
(czego pewnie w najbliższym czasie dokonam), gdyż w czasie kilku ostatnich
miesięcy naprawdę coś pękło. Najlepszym tego przykładem jest recenzowany dziś
przeze mnie film pt. Chce się żyć. Oto
okazało się, że Polacy stworzyli film równie dobry co wspomniani Nietykalni. A może nawet lepszy? O Chce się żyć mógłbym rozprawiać bez
końca, bo to kino najwyższej klasy. Kino, które bawi i wzrusza zarazem oraz
które – co najważniejsze – zmusza do wielu refleksji. Kino z poruszającą
ścieżką dźwiękową i aktorstwem na najwyższym możliwym poziomie. Kino kompletne,
totalne. Kino, jakie chcę oglądać. Dzisiejsza notka jest szczególna, ponieważ dwa
ostatnie akapity zostały napisane przez mojego kolegę, który poprzez pryzmat własnych
doświadczeń pragnie podzielić się swoimi wrażeniami po filmie, z punktu
widzenia osoby mającej kontakt z niepełnosprawnymi. Jest mi szalenie miło, że
Michał zechciał się podzielić ze mną i z Wami swoją opinią.
niedziela, 20 października 2013
O nieważkości – Grawitacja (reż. Alfonso Cuaron, 2013)
Wow, cóż to jest za film…
Przyznaję się otwarcie, że nie cierpię kina science-fiction. Nie potrafię tego
logicznie wytłumaczyć, ale wszelkie istoty pozaziemskie, statki kosmiczne i
podróże międzyplanetarne ani trochę mnie nie interesują. Nie widziałem nigdy
słynnej sagi Star Wars i nie czuję z
tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Co prawda, w najbliższym czasie planuję
zmierzyć się z tą klasyką (choćby z ciekawości dla aktorów, np. Ewana McGregora),
ale raczej nie ekscytuję się na samą myśl o seansie. Właśnie ze względu na
bycie anty-fanem filmów o kosmosie bardzo sceptycznie podchodziłem do Grawitacji. Dlaczego zatem zdecydowałem
się na seans? Bez wątpienia wpływ miały na to wyjątkowo pochlebne recenzje
moich kolegów blogerów, ale też nazwisko reżysera, który przecież stworzył tak
wybitne i popularne filmy jak Sierociniec, Labirynt Fauna czy Biutiful. Wielka szkoda, że zwlekałem z obejrzeniem tego filmu cały
tydzień. Bo wyszedłem z kina naprawdę porażony! Wow, wow, wow!
czwartek, 17 października 2013
O poszukiwaniu wzorca – Najlepsze najgorsze wakacje (reż. Nat Faxon, Jim Rash, 2013)
Mimo, że za oknami już prawdziwa
jesień, w kinie wciąż możemy poczuć, jak byśmy byli na wakacjach. Jeszcze nie
tak dawno recenzowałem dla Was Królów
lata, a tutaj kolejny film w letnim klimacie - Najlepsze najgorsze wakacje. Nie sposób porównywać ze sobą tych
dwóch filmów, gdyż są kompletnie różne, zarówno pod względem treści jak i
klimatu. Jedynym łączącym je elementem jest właśnie letnia pora roku. Cóż, film
Królowie lata pozytywnie mnie
zaskoczył, ale raczej nie porwał. Spodziewałem się, że podobnie będzie z Najlepszymi najgorszymi wakacjami. Nic
bardziej mylnego, gdyż seans okazał się niebywale przyjemny. To kolejny film,
od którego nie oczekiwałem zbyt wiele, a który bardzo mnie zaskoczył! Już na
wstępie gorąco polecam, a o szczegółach możecie przeczytać poniżej.
niedziela, 13 października 2013
O niepełnosprawności – Imagine, Rust and bone, Hasta la vista!
W miniony piątek do kin wszedł polskim
film pt. Chce się żyć, który zrobił
prawdziwą furorę na festiwalu w Montrealu. Już teraz muszę napisać, że dla mnie
to absolutne arcydzieło. Z tego też względu film zasługuje na osobną notkę i
obiecuję, że już wkrótce ją dostaniecie. Dziś chciałbym skupić się na filmach,
które poruszają ten sam motyw, co wspomniane Chce się żyć. Powszechnie wiadomo, że niepełnosprawność wciąż
pozostaje tematem tabu. Ludzie wciąż mają problem z poruszaniem tego tematu, a
na prośbę niepełnosprawnego o pomoc najczęściej reagują odwróceniem twarzy. W otaczającym
nas świecie i w mediach panuje kult piękna, gdzie prezentowani są nam ludzie
idealni. Zupełnie zapomina się natomiast o niepełnosprawnych, którzy przecież
także są ludźmi i którzy mają takie same marzenia, pragnienia i potrzeby co
inni. Tym większy szacun dla twórców filmowych recenzowanych poniżej filmów. Bo
oni nie tylko nie boją się rozprawiać o niepełnosprawności w sposób naturalny i
momentami wręcz zabawny, ale przede wszystkim prezentują nam niepełnosprawnych
jako normalnych, jednych z nas. Wszystkie poniższe filmy musicie zobaczyć,
obowiązkowo!
środa, 9 października 2013
Gdyby nie ten gwizdek… - Labirynt (reż. Denis Villeneuve, 2013)
Jak donoszą nagłówki niemal
wszystkich portali filmowych i pierwszych stron gazet, Andrzej Wajda zdołał
osiągnąć sukces, gdyż na jego najnowszy film o Wałęsie do kin wyruszyły
prawdziwe tłumy. Osobiście bardzo się z tego cieszę, bo to naprawdę dobry film
(recenzja w poprzedniej notce). Inna sprawa, że na sukcesie Wajdy stracą inni
reżyserzy, których filmy miały swą premierę w tym samym czasie co Wałęsa. Człowiek z nadziei. Tak może być
właśnie w przypadku Labiryntu,
najnowszego filmu bardzo zdolnego Denisa Villeneuve’a, twórcy słynnego Pogorzeliska (bardzo polecam ten film!).
Jak donoszą badania rynkowe, przeciętny Polak bywa w kinie raz do roku, a więc
skoro wybrał się na film Wajdy, raczej nie zwróci większej uwagi na Labirynt. Wielka, naprawdę, wielka
szkoda. Bo już dawno nie widziałem w kinie filmu, który równie dobrze łączyłby
elementy trzymającego w napięciu thrillera i mrocznego kryminału.
sobota, 5 października 2013
O wolności – Wałęsa. Człowiek z nadziei (reż. Andrzej Wajda, 2013)
O tym filmie wszyscy Polacy
dyskutują już od ponad roku. Nic dziwnego, w końcu Wajda postanowił nakręcić
film o człowieku, którego każdy Polak doskonale zna. O Wałęsie – człowieku,
który jeszcze za życia stał się legendą. Jest mi niezmiernie miło, że wreszcie (po
recenzjach Diany i Lovelace) mogę przygotować dla Was notkę
o filmie niemal w pełni poświęconemu jednemu mężczyźnie. Kilkanaście dni temu
nasz kraj obiegła informacja, iż to właśnie najnowszy film Wajdy będzie
reprezentował Polskę w walce po Oscara w tym roku. Czy słusznie? Chyba nie do
końca, bo choć Wałęsa. Człowiek z nadziei
doskonale sprawdza się jako film dla Polaków i obejrzenie go na dużym ekranie wydaje
się być wręcz narodowym obowiązkiem, to na międzynarodowej arenie
prawdopodobnie zostanie nawet niezauważony…
środa, 2 października 2013
O horrorze z prawdziwego zdarzenia – Obecność (reż. James Wan, 2013)
Zapewne pamiętacie, jak jeszcze
całkiem nie tak dawno żaliłem się na współczesne horrory. Właściwie większość z
nich zupełnie nie przeraża, a co gorsza, nawet bawi. Pamiętam jeszcze czasy, w
których przed seansem horroru długo zastanawiałem się, czy aby na pewno chcę
spędzić dwie kolejne godziny na „baniu się”. Oglądając takie filmy jak Mama lub Martwe zło czułem się jednak bardziej zażenowany niż przestraszony.
I oto kilka tygodni temu w kinach pojawiła się Obecność. Przyznaję, że już sam trailer okazał się interesujący,
ale zrażony po ostatnich kiepskich horrorach jakoś sobie ten film odpuściłem.
Kiedy ostatnio nadarzyła mi się okazja nadrobienia tej zaległości, postanowiłem
zaryzykować. I ani trochę nie żałuję, bo wreszcie poczułem się podobnie jak
wtedy, kiedy oglądałem Egzorcyzmy Emily
Rose…
sobota, 28 września 2013
O ikonie porno – Lovelace (reż. Jeffrey Friedman, Rob Epstein, 2013)
Dopiero kilka dni temu
recenzowałem dla Was Dianę, a dziś
znowu przygotowałem notkę poświęconą kobiecie. Mowa o Lindzie Lovelace, ikonie
rewolucji seksualnej w Stanach Zjednoczonych lat 70. To aktorka, która
zasłynęła udziałem w słynnym filmie pornograficznym pt. Głębokie gardło, który przyczynił się do prawdziwego rozkwitu
branży filmów dla dorosłych. O Lindzie i jej głośnej historii bez wątpienia
słyszeli nawet ci, którzy uznają temat porno za tabu. Ja bardzo sceptycznie
podchodziłem do tego tytułu i właściwie skusiłem się dopiero na jego obejrzenie
po przeczytaniu krótkiej recenzji u Dziś oglądam – w kinie i o kinie. Uwielbiam
takie zaskoczenia! Bo Lovelace duetu
Friedman&Epstein zawiera w sobie elementy z tak kultowych filmów jak Boogie nights czy Monster. W dodatku jest wciągający i bardzo dobry pod względem
aktorskim. Więcej o filmie przeczytacie poniżej.
środa, 25 września 2013
O gwiazdorskich komediach wakacji 2013 – Wielkie wesele, Millerowie, To już jest koniec
Stosunkowo długo zastanawiałem
się, czy pisać tę notkę, bo – umówmy się – znacznie przyjemniej pisze się na
temat dobrych filmów. Wiadomo, że łatwo jest krytykować, wytykać błędy czy
pisać, że samemu zrobiłoby się ten film o wiele lepiej. Inna sprawa, że w
przypadku kina krytyka jest niezbędna. W dzisiejszych czasach powstaje tak
wiele filmów, że naprawdę ciężko jest wyselekcjonować tylko te najlepsze.
Prowadząc bloga filmowego czuję się w obowiązku nie tylko polecać Wam dobre
filmy, ale również ostrzegać przed tymi złymi. W końcu każdy ceni sobie swój
czas i pieniądze. Nie dajcie się zatem nabrać na głośne hasła z kolorowych plakatów
albo, co gorsza, na gwiazdorską obsadę. Bo miernemu scenariuszowi nawet
najbardziej utalentowane aktorsko gwiazdy nie pomogą. Poniżej prezentuję trzy
krótkie recenzje bardzo popularnych komedii okresu wakacji 2013. Już na wstępie
chcę zaznaczyć, że żadnej z nich Wam nie polecam. I z wielkim smutkiem przyznaję,
że każdy z tych filmów okazał się dla mnie ogromnym rozczarowaniem.
sobota, 21 września 2013
O Królowej Ludzkich Serc – Diana (reż. Oliver Hirschbiegel, 2013)
Miniony piątek wniósł do polskich
kin wiele świeżości – niemal wszystkie portale filmowe rozwodzą się bowiem na
temat premier tak głośnych tytułów jak W
imię Małgorzaty Szumowskiej, Czas na
miłość Richarda Curtisa czy właśnie Diana
Olivera Hirschbiegela. Na najnowszy film twórcy kultowego Upadku czekałem z wyjątkową
niecierpliwością. Dlaczego? Nie tylko ze względu na obiecujące znakomitą
rozrywkę nazwisko reżysera, ale głównie z powodu wcielającej się w tytułową
postać Naomi Watts. Poza tym byłem szalenie ciekawy, w jaki sposób zostaną
przedstawione losy tej niesamowitej kobiety. Kiedy po ogólnoświatowej premierze
na film spadła burza piorunów, poczułem wielki zawód. Postanowiłem jednak nie
czytać tych wszystkich krytycznych recenzji i sam zmierzyć się z filmem. I
wiecie co? Moim zdaniem Hirschbiegel podołał swemu zadaniu. A o szczegółach
przeczytacie poniżej.
środa, 18 września 2013
O egzystencjalizmie – W drodze (reż. Walter Salles, 2012)
Po tym filmie pojechali chyba
wszyscy… Bardzo regularnie staram się odwiedzać wszystkie moje ulubione blogi
filmowe (ich listę możecie znaleźć po prawej stronie) i przyznam, że recenzje
filmu W drodze skutecznie odradzały
mi seans. Nie jestem żadnym fanem filmów Sallesa (właściwie wielu z jego filmów
jeszcze nie miałem okazji zobaczyć), ale akurat ten zainteresował mnie już po
przeczytaniu samego opisu. Bardzo miło wspominam Marzycieli Bertulocciego i jakoś pod skórą czułem, że W drodze okaże się równie przyjemne. I
wiecie co? Nie pomyliłem się. Bo jakby na przekór wszystkim, ten film naprawdę
mi się spodobał.
niedziela, 15 września 2013
O domku w środku lasu - Królowie lata (reż. Jordan Vogt-Roberts, 2013)
Nie da się nie zauważyć, że coraz
większymi krokami zbliża się koniec lata. Powietrze staje się chłodniejsze, na
niebie coraz częściej pojawiają się ciemne chmury, a ludziom zaczyna powoli
brakować energii i zapału z powodu braku słońca. Bo przecież nadchodzi szara i
deszczowa jesień… Hm, a gdyby tak spojrzeć na całą sytuację z innej strony? Otóż
lada dzień liście drzew staną się różnokolorowe, na ulicach będzie można
pokazać się w nowych ubraniach z jesiennych kolekcji, a w domku zawsze będzie
czekał na nas kocyk, ciepła herbatka i przyjemny film, który umili długi
jesienny wieczór. Prawda, że na samą myśl od razu poprawia się nastrój? Póki
jednak lato wciąż o sobie przypomina, postanowiłem zaserwować sobie film typowo
w jego klimatach. Zdecydowałem się na seans Królów
lata także ze względu na bardzo dobre recenzje przyjacielskich blogerów
filmowych. I choć film ostatecznie nieco mnie rozczarował, nie uważam czasu
poświęconego na jego obejrzenie za stracony. Jest to bowiem idealna produkcja
na zakończenie tej pory roku… Szczegóły poniżej.
wtorek, 10 września 2013
O Polakach innych niż ci, których znamy... - Last minute, Podejrzani zakochani, Bejbi blues
Dziś na FILMplanecie chciałbym
zaprezentować ostatnią część moich rozważań na temat polskich premier 2013. W
ostatniej notce z tej serii chciałbym opisać trzy bardzo słabe filmy, których
oglądania raczej nikomu nie polecam. Wśród nich znajduje się kontrowersyjny Bejbi blues, który nomen-omen został
nagrodzony Kryształowym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. O tym, co nie
podobało mi się w Bejbi blues i
dlaczego takie filmy jak Last minute
czy Podejrzani zakochani uważam za
pomyłki, możecie przeczytać poniżej.
piątek, 6 września 2013
O Polakach walczących – Syberiada polska, Tajemnica Westerplatte, Dzień kobiet
Dziś na FILMplanecie 2 część
moich rozważań na temat, „czy polskie filmy to naprawdę zło konieczne?”. Tym
razem wybrałem te premiery minionego roku, które dotyczą Polaków walczących.
Dwa z recenzowanych niżej filmów odnoszą się do naszej ciężkiej historii i tradycyjnie
już można się spierać, na ile twórcom filmowym udało się odwzorować tamte
czasy. Rzeczywiście, te dwie produkcje okazują się być dosyć problematyczne w
odbiorze i przyznaję, że sam również mam wielki problem z ich jednoznaczną
oceną. Na ich tle zupełnie wyjątkowo prezentuje się najnowszy film Marii
Sadowskiej – Dzień kobiet jest bowiem
jedną z tych produkcji, które każdy Polak powinien obejrzeć! Szczegóły poniżej.
poniedziałek, 2 września 2013
Czy polskie kino to naprawdę zło konieczne? – część 1 (Nieulotne, Baczyński, Miłość. Film Sławomira Fabickiego)
Ostatnie tygodnie sierpnia
przyniosły bardzo dobre wiadomości. Otóż okazało się, że Polacy jednak potrafią
robić dobre filmy, co zostało w końcu docenione na międzynarodowej arenie. Trzy
polskie filmy (Papusza, Płynące wieżowce,
Chce się żyć) szturmują kolejne festiwale filmowe i zdobywają kolejne
nagrody. Jestem szalenie ciekawy wszystkich trzech filmów i nie mogę się doczekać,
aż zobaczę je na dużym ekranie. Ostatnimi czasy w Polsce niestety dużo więcej
mówiło i pisało się o filmach złych, gdyż – cóż – było ich zdecydowanie więcej
niż tych dobrych. I choć w tym roku część twórców filmowych po raz kolejny serwuje
nam rozrywkę na naprawdę najniższym poziomie (jak choćby wyświetlana właśnie w
kinach Ostra randka 3D), za co
zapewne zostanie nagrodzona licznymi Wężami, to wśród polskich premier 2013 da
się też odnaleźć produkcje warte uwagi. Dzień
kobiet czy Miłość. Film Sławomira
Fabickiego to naprawdę bardzo dobre dramaty, które poruszają niezwykle
ważne społecznie problemy. Wraz z początkiem września chciałbym przybliżyć Wam
kilka polskich filmów 2013 roku. Wśród nich znajdą się zarówno te tragicznie
słabe (Last minute, Podejrzani zakochani),
jak i warte większej uwagi (wspomniane już Dzień
kobiet czy Miłość Fabickiego).
Jako, że na naszej planecie nic nie jest tylko czarne i białe, chciałbym
zwrócić też uwagę na te tytuły, które znajdują się pomiędzy tymi dobrymi i
złymi. Można je nazywać średnimi, byle jakimi, przeintelektualizowanymi albo po
prostu niedopracowanymi. Zachęcam do zapoznania się z poniższymi recenzjami.
środa, 28 sierpnia 2013
Poradnik negatywnego myślenia - Przyjaciel do końca świata (reż. Lorene Scafaria, 2012)
Ostatnie dni wakacji okazują się
być tak zajmujące, że naprawdę ciężko znaleźć mi czas, żeby przysiąść do
komputera i napisać coś sensownego. Co nie znaczy, że niczego nie oglądam –
wręcz przeciwnie! Co prawda ze względu na obecne położenie i brak kina w
promieniu 20 km. jestem trochę do tyłu z premierami kinowymi, ale za to mam możliwość
nadrobienia choć część zaległości filmowych. Tym razem na mój ruszt trafił Przyjaciel do końca świata. To bez
wątpienia film niebanalny i oryginalny, ale podczas seansu miałem identyczne
wrażenie, jak w przypadku recenzowanej jakiś czas temu Nocy oczyszczenia. O co się rozchodzi? A no o zmarnowany potencjał!
Bo mogło być super fajnie, a wyszło jedynie tak sobie…
sobota, 24 sierpnia 2013
5 filmów z dzieciństwa na FILMplanecie!
To już 50. notka! Czas pędzi jak
szalony i aż wierzyć mi się nie chce, że udało mi się napisać już dla Was 50.
postów. Bardzo się cieszę, że wciąż chcecie mnie czytać, a codzienny wzrost
liczby odwiedzających bloga i fanpage’a jest naprawdę bardzo motywujący. Bardzo
fajnie się złożyło, że akurat w ten mały jubileusz zostałem wytypowany do
zabawy, w której blogerzy filmowi dzielą się swymi wspomnieniami z dzieciństwa,
a właściwie opisują 5 filmów z tamtych czasów. Zabawę zapoczątkowała Filmowy Kot, a ja zostałem do niej wytypowany przez Filmowe Abecadło, za co jestem
bardzo wdzięczny.
Zapewne mój ranking nie będzie
odkrywczy ani oryginalny, ale chyba nie o to w tej zabawie chodzi. Skoro
dzieciństwo, to dzieciństwo. Pochodzę z rocznika ’89 (zaliczanego już do
pokolenia Y), a jak powszechnie wiadomo, przełom tamtych lat obfitował w naprawdę
wyjątkowo udane produkcje filmowe. Poniżej filmy, które szczególnie zwróciły moją uwagę
w czasach szkoły podstawowej i gimnazjum.
środa, 21 sierpnia 2013
Strachy na lachy, czyli o tym, jak znów się nie przestraszyłem... (Dom na końcu ulicy, Martwe zło, Maniac)
Jeszcze nie tak dawno żaliłem się
tutaj na ostatnie horrory. Wtórne, głupie, przereklamowane – te trzy
przymiotniki najlepiej oddają ich charakter. Właściwie żaden z nich nie
zaspokoił do końca mojej potrzeby poczucia strachu - niby Sinister nie był najgorszy, no ale… Stosunkowo szybko w kinie i na
dvd pojawiły się kolejne z założenia straszne filmy, więc postanowiłem
sprawdzić, czy i jeśli, to jak wiele zmieniło się w temacie. Niestety, jest
jeszcze gorzej niż ostatnio. Co prawda w zestawieniu nie ma głośnej i chwalonej
ostatnio przez wszystkich Obecności,
ale to dlatego, że film ten pozostawiam sobie na osobny seans, który – bardzo
na to liczę – wreszcie da mi to, czego wymagam od porządnego horroru. Póki co
jednak kilka słów na temat dwóch „horrorów”, których nie powinniście oglądać. A
na sam koniec trochę o Maniacu, który
na dobrą sprawę zasługuje na osobną notkę, gdyż na swój charakterystyczny sposób
zachwyca i zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych opisywanych produkcji.
sobota, 17 sierpnia 2013
Krwawa ekstaza - Tylko Bóg wybacza (Nicolas Winding Refn, 2013)
Tak, przyznaję się. Recenzję
najnowszego filmu Refna odkładałem w czasie od naprawdę dawna. Zanim jednak wyjaśnię,
dlaczego, muszę Was zapoznać z samym początkiem tej historii. Otóż kiedy po raz
pierwszy zobaczyłem trailer Tylko Bóg
wybacza, zakochałem się w nim. Potrafiłem go oglądać całymi dniami, nawet
kilka razy pod rząd i tak aż do dnia polskiej premiery. Doskonale pamiętam, że
szedłem do kina z wypiekami na twarzy. No bo przecież jeden z moich ulubionych
aktorów, Ryan Gosling! No bo Refn, który stworzył genialną trylogię Pusher i fanatycznie wręcz przeze mnie ukochanego
Drive! No i TA muzyka, która przenosiła
mnie w inne miejsce niż mój niewielki pokój. Po 90 minutach okazało się, że
jest jeszcze gorzej niż było. Bo po seansie miałem w głowie jedną wielką
pustkę, a stan ten utrzymuje się do dnia dzisiejszego i w jego rozwiązaniu nie
pomogły nawet setki przeczytanych recenzji, zarówno tych bardziej jak i mniej
ambitnych. Skoro jednak domagacie się mojego komentarza w sprawie tego głośnego
filmu, otrzymacie go. Aczkolwiek już na wstępie zaznaczam, że to będzie
wyjątkowo subiektywna recenzja.
wtorek, 13 sierpnia 2013
Thrillery 2012/2013 - Połączenie, Alex Cross, Władza
W ostatnim czasie obejrzałem
całkiem sporo filmów i stosunkowo długo zastanawiałem się, o których z nich
powinienem dziś napisać. Jako, że na FILMplanecie nie było jeszcze zbiorowej
notki o thrillerach, zdecydowałem się postawić właśnie na nie. To właściwie
jeden z moich ulubionych gatunków filmowych. Dlaczego? Bo lubię nieprzewidziane
akcje, to uczucie „bycia utrzymywanym w napięciu” i wreszcie zaskakujące
zakończenia. Niestety, poniżej zrecenzowane filmy tylko poniekąd okazały się
być interesujące. Mimo to zachęcam do zapoznania się z notką.
piątek, 9 sierpnia 2013
Śnieżka w świecie corridy – Śnieżka (reż. Pablo Berger, 2012)
Wydawać by się mogło, że w kinie
trwa w najlepsze sezon ogórkowy. Co prawda niektóre filmy miło zaskakują, ale
zdecydowana większość to osadzone w letnim klimacie głupkowate komedie lub
bajki skierowane do najmłodszych widzów. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o
kolejnej wersji Śnieżki, westchnąłem
i począłem się zastanawiać, ileż razy jeszcze twórcy filmowi będą serwować ten
sam odgrzewany kotlet. W końcu rok temu w kinach mogliśmy oglądać Królewnę Śnieżkę w reżyserii Singha (z
Julią Roberts i Lily Collins w rolach głównych) oraz alternatywną Królewnę Śnieżkę i Łowcę, gdzie w
waleczną królewnę wcieliła się Kristen Stewart. Ze względu na wyczerpanie
tematu, wielu widzów być może postanowi sobie darować najnowszy obraz Bergera.
Och, ależ byłby to błąd… Bo hiszpańska Śnieżka
nie jest wcale odgrzewanym kotletem, a hitem, który zasługuje na miano
prawdziwego arcydzieła.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
O filmach kostiumowych 2012/2013 - Wielkie nadzieje, Kochanek królowej, Uwodziciel
Tym razem FILMplaneta bierze pod
lupę filmy kostiumowe. W przypadku tego gatunku niemal zawsze można liczyć na
doskonałą scenografię oraz interesującą ścieżkę muzyczną. Cechą wspólną
zaprezentowanych niżej filmów jest również gwiazdorska obsada. Czy czuję się
oczarowany? Hm, poniekąd. Wszystkim trzem tytułom dałem na Filmwebie oceny od 6
do 7 na 10, co oznacza, że każdy z nich okazał się przyzwoity i stosunkowo
przyjemny w odbiorze. A szczegóły poniżej.
piątek, 2 sierpnia 2013
O wampirach inaczej – Byzantium (reż. Neil Jordan, 2012)
Neil Jordan już kiedyś zmierzył
się z motywem wampiryzmu. W słynnym Wywiadzie
z wampirem zaprezentował widzom przywileje wynikające z bycia krwiopijcą. Główni
bohaterowie, w których wcielali się Tom Cruise i Brad Pitt, wiedli życie pełne
przygód i ciągłych emocji. Wierni fani Wywiadu
z wampirem na pewno dopatrzą się elementów wspólnych pomiędzy tym filmem a Byzantium. Tym razem na pierwszym
planie możemy oglądać dwie szalenie różne i bez wątpienia bardzo charyzmatyczne
wampirzyce. Aż chce się rzec, „znowu wampiry”?. Tak, znowu, chociaż trzeba przyznać,
że Jordan rzucił nowe światło na motyw wampiryzmu. Czy Byzantium wyszło to na dobre? O tym poniżej.
wtorek, 30 lipca 2013
O kulcie sportu - Będziesz legendą człowieku, Trener bardzo osobisty, Wysoka fala
Wakacje naprawdę nie sprzyjają
wenie. Ten upał za oknem całkiem zniechęca do ślęczenia przy komputerze, co
oznacza, że w zastraszającym tempie rośnie liczba zaległości. No ale ok, dziś
się spiąłem i postanowiłem opisać dla Was trzy filmy sportowe minionego roku. Co
ciekawe, choć każdy z recenzowanych niżej filmów jest zupełnie inny, wszystkie
poza sportem poruszają również temat ojcostwa, a właściwie roli ojca w
rodzinie. Wszystkie odnoszą się też do emocji, co w jasny sposób pokazuje, jak
wielkie oddziaływanie ma sport i jak duża tkwi w nim siła. Zachęcam do
zapoznania się z poniższymi recenzjami.
czwartek, 25 lipca 2013
O dwóch nie całkiem normalnych policjantkach – Gorący towar (reż. Paul Feig, 2013)
Jakiś czas temu postanowiłem
zmierzyć się z ostatnio wyprodukowanymi komediami i w związku z tym stworzyłem
cykl, w którym krótko zrecenzowałem rzekomo najśmieszniejsze filmy ostatnich
miesięcy. Zapewne pamiętacie, jak to się skończyło. Na dziewięć obejrzanych
komedii może ze dwie były warte uwagi. Jako, że należę do większości ludzi i
kocham się śmiać, byłem potwornie zawiedziony. Począłem też zastanawiać się, co
właściwie stało się z kinem komediowym. Przez chwilę pomyślałem, że być może to
ze mną jest już coś nie tak, skoro absolutnie nic mnie nie bawi… I właśnie
teraz, kilkanaście dni po zakończonym cyklu komediowym, z nieba spadł mi Gorący towar. Tytuł znakomicie
odzwierciedla zawartość filmu. I mimo, że temat zdaje się być odgrzewany (w
końcu ile to już powstało filmów opartych na motywie współpracy dwóch bardzo
różnych charakterologicznie gliniarzy), ani trochę się nie zawiedziecie.
poniedziałek, 22 lipca 2013
Zabawa w motywy filmowe - motyw samotności
W ostatnim czasie surfowałem po
Internecie w celu znalezienia strony, na której w jednym miejscu będą zebrane
motywy filmowe wraz z tytułami filmów, w których są one poruszane. Niestety,
nie udało mi się znaleźć żadnej takiej. Wielka szkoda, bo wiadomo, że każdy z
widzów ma swoje ulubione tematy i motywy filmowe i dużym ułatwieniem dla niego
byłoby znalezienie takich informacji w jednym miejscu. I oto nagle mnie
olśniło… W końcu kto zna się na filmach najlepiej i kto uwielbia o nich pisać?
Oczywiście, że filmowa blogosfera. W związku z tym wpadłem na pewien pomysł…
sobota, 20 lipca 2013
O trzech blockbusterach 2013 – World War Z, Iluzja, Człowiek ze stali
W końcu udało mi się nadrobić
trzy najgłośniejsze filmy ostatniego miesiąca. Każdy z nich był reklamowany na
setki różnych sposobów, a ich plakaty wisiały dosłownie wszędzie, przez co
czasem mogły się komuś śnić po nocach. Niestety, jak to na ogół bywa, to
nachalnie reklamowane wcale nie musi być tym najlepszym. Spośród trzech
recenzowanych poniżej filmów, moim zdaniem tylko jeden zasługuje na większą
uwagę. A Wy już widzieliście? Jestem bardzo ciekaw Waszych opinii, zatem
zachęcam do komentowania i dyskutowania.
czwartek, 18 lipca 2013
O kiczowatym perwersie – Wielki Liberace (reż. Steven Soderbergh, 2013)
Ogłaszam wszem i wobec – WRACAM!
Jako, że obrona pracy magisterskiej (i inne formalności związane z moimi
przyszłymi losami) jest już za mną, mogę oddać się w pełni wakacyjnemu
relaksowi i nadrabianiu filmowych zaległości. Obiecuję, że przez najbliższe dwa
miesiące będę pisał więcej i częściej :) Na pierwszy rzut idzie dziś najnowszy
film Stevena Soderbergha. Jeszcze całkiem nie tak dawno pisałem o jego ostatnim
filmie kinowym (Panaceum), a
tymczasem już możemy oglądać jego pierwszy film stworzony na potrzeby
telewizji. Behind the candelabra to
film, obok którego nie można przejść obojętnie. I to nie tylko dlatego, że
opowiada on o homoseksualizmie w jego najczystszej postaci (co, notabene,
ostatnio zaczyna stawać się już przereklamowane). Szczegóły poniżej.
wtorek, 2 lipca 2013
Hey, bitch! - Bling ring (reż. Sofia Coppola, 2013)
Zdecydowana większość widzów nie
zdążyła jeszcze odetchnąć po głośnym Spring
Breakers, a tu znowu w kinie możemy oglądać hedonistyczny świat skupionych
na sobie nastolatków Pokolenia Milenium (pieszczotliwie Milenialsów). Co
ciekawe, realizacji filmu związanego z tym tematem podjęła się laureatka Oscara
– Sofia Coppola, twórczyni takich hitów jak
Między słowami, Maria Antonina czy Somewhere.
Między miejscami. Jako, że ostatni film wyprodukowała w 2010 roku, byłem
bardzo ciekawy jej nowego projektu. Uczciwie muszę jednak przyznać, iż bardziej
od nazwiska Coppoli intrygowało mnie inne – Emmy Watson. Znana z roli
przemądrzałej Hermiony w serii o Harrym
Potterze aktorka ma ogromny potencjał i niespotykaną wręcz klasę w stosunku
do innych aktorów/aktorek swojego pokolenia. Nie mogłem się zatem doczekać, aby
zobaczyć ją w nowej odsłonie. Niestety, całość okazała się być jedynie
przyzwoita. Właściwie dawno nie widziałem już filmu, który wzbudziłby we mnie
taką obojętność…
piątek, 28 czerwca 2013
O miłości nie z tego świata - Wiecznie żywy, Piękne istoty, Odwróceni zakochani
Ostatnimi czasy coraz więcej w
kinie historii ukazujących ponadczasową i absolutnie niepodrabialną siłę
miłości. A że zakochanych nigdy nie zabraknie, twórcy filmowi wciąż prześcigają
się w ukazywaniu coraz bardziej oryginalnych historii, które przyciągną do kina
zakochane pary. I muszę się zgodzić, że część z nich jest naprawdę warta uwagi.
Dziś na FILMplanecie pod lupę biorę filmy stanowiące połączenie melodramatu z
filmem fantasy/sf. Jak można się spodziewać, przedstawiona w nich teza jest
dosyć prosta i oczywista - miłość jest lekarstwem na wszystko. Aż chce się rzec - all you need is love! Zachęcam do
zapoznania się z poniższą notką.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
O kontrowersyjnych związkach - Idealne matki (reż. Anne Fontaine, 2013)
Kontrowersyjne związki zawsze
dobrze się sprzedają. To dlatego twórcy filmowi tak często sięgają po wielokroć
niezrozumiałe dla normalnych ludzi historie i na ich podstawie tworzą głośne
dramaty i melodramaty. Ostatnimi czasy powstało bardzo dużo filmów
opowiadających o trudnych uczuciach homo- (Żniwa,
Zupełnie inny weekend), bi- (Trzy,
Wyśnione miłości) i transseksualistów (Na
zawsze Laurence). Niezwykle kontrowersyjne okazują się być też filmy dotyczące
relacji kazirodczych, jak choćby związek matki z synem (Uwikłani), homoseksualna więź łącząca dwóch braci (Nić) czy nie do końca zidentyfikowane
uczucie brata do siostry (Bez wstydu).
Przy tak nieprzeciętnych historiach nieco blado wypadają głośne niegdyś hity opowiadające
o romansach ludzi w różnym wieku (American
Beauty, Lektor). Najnowszy film Anne Fontaine należy do grupy tych
ostatnich, ale jednocześnie zawiera cząstki wszystkich wymienionych motywów
filmowych, przez co momentami przypomina tragikomedię. I chyba tylko genialne
aktorstwo Watts i Wright sprawia, że ten okręt nie tonie.
środa, 19 czerwca 2013
O komediach 2012/2013 - Raj na ziemi, Jak urodzić i nie zwariować, Mama i ja, Spadaj tato, część 3/3
To już ostatnia część mojego
cyklu poświęconego komediom przełomu 2012/2013. Muszę Wam się przyznać, że
bardzo się z tego cieszę, bo nadrabianie komediowych zaległości wcale nie
okazało się być tak zabawne, jak przypuszczałem. Humor jest pojęciem względnym
i każdego śmieszy co innego, ale z ostatnimi komediami naprawdę nie jest
najlepiej. A może po prostu to ja jestem sztywniakiem i już prawie nic mnie nie
śmieszy? Jakie macie doświadczenia z ostatnimi komediami, może możecie mi coś
polecić? :)
sobota, 15 czerwca 2013
O tym, że czasem lepiej zapomnieć… - Trans (reż. Danny Boyle, 2013)
Motyw sztuki pojawia się w kinie od
lat. Najczęściej fabuła dotyczy kradzieży jakiegoś obrazu lub rzeźby, a sam
film zostaje utrzymany w konwencji komedii, jak choćby w polskim Vincim czy amerykańskim Gambit, czyli jak ograć króla.
Oczywiście jest to doskonała okazja do ukazania setek zabawnych gagów, co w obu
wspomnianych filmach zostało zrealizowane. Już w lipcu z kolei do polskich kin
wejdzie Koneser – następny film o
sztuce, tym razem z gatunku melodramatu. Udając się do kina na Trans byłem przekonany, że to kolejny
film o poszukiwaniu zaginionego obrazu. Nic bardziej mylnego. Bo chociaż akcja
rzeczywiście kręci się wokół ukrytego dzieła sztuki, jest to film o ludzkiej
psychice. O hipnozie, uczuciach i tajnikach naszego umysłu. I co najlepsze,
prędzej lub później, każdy widz w jakiś sposób daje się zwieść i pozwala
twórcom na wprowadzenie w prawdziwy trans…
środa, 12 czerwca 2013
O komediach 2012/2013 – komedie kryminalne (Gambit, czyli jak ograć króla; 7 psychopatów; Złodziej tożsamości), część 2/3
Tym razem pod lupę idą komedie
kryminalne. Przyznaję, że sam do końca nie pojmuję znaczenia tego gatunku
filmowego, gdyż póki co nie udało mi się jeszcze trafić na dobre połączenie
komedii i filmu kryminalnego (no, może poza polskim Vinci). Poniżej zrecenzowanym filmom dużo brakuje do bycia
kryminalnymi, ale co ja mogę na to poradzić… Jedno jest pewne – tej trójce
nawet do pięt nie dorastają opisywane ostatnio komedie romantyczne. Zachęcam do
zapoznania się z notką i z każdym z filmów z osobna.
sobota, 8 czerwca 2013
O bezkarnym mordowaniu – Noc Oczyszczenia (reż. James DeMonaco, 2013)
Wybierając się do kina na Noc Oczyszczenia stwierdziłem, że
właściwie nie wiem nic na temat reżysera tego filmu. Bardzo szybko postanowiłem
uzupełnić braki w swojej wiedzy i korzystając z dobroci Google.pl sprawdziłem
twórczość Jamesa DeMonaco. Niestety, jedyny stworzony przez niego film pod
tytułem Mały Nowy Jork nie wiele mi
powiedział, przez co stałem się jeszcze bardziej sceptyczny. Jako, że trailer Nocy Oczyszczenia w umiarkowany sposób
mnie zainteresował, zdecydowałem się jednak zmierzyć z tym filmem. Przyznaję,
że miło się zaskoczyłem. Oczywiście nie można wpadać w hurra-optymizm, bo Noc Oczyszczenia nie jest żadnym
arcydziełem, ale z drugiej strony, czy tego typu film ma w ogóle prawo
aspirować do bycia określanym w ten sposób? Moim zdaniem nie i jeśli w ten
sposób podejdzie się do seansu, można być bardzo usatysfakcjonowanym.
środa, 5 czerwca 2013
O komediach 2012/2013 – komedie romantyczne (Daję nam rok; Wyszłam za mąż, zaraz wracam; Wesele w Sorrento), część 1/3
Nie zaliczam się do największych
fanów komedii, w związku z czym od jakiegoś czasu mam duże (ogromne!) zaległości
w tym gatunku. To właśnie dlatego postanowiłem się zmobilizować i zmusić do nadrobienia
kilku komedii z okresu ostatnich miesięcy. Na pierwszy rzut idą komedie
romantyczne, w kolejnych notkach (o ile po drodze nie zaśmieję się na śmierć,
ale to mi chyba raczej nie grozi) pod lupę pójdą komedie kryminalne i filmy
prezentowane po prostu jako „komedie”. No to zaczynamy…
niedziela, 2 czerwca 2013
O budowaniu tożsamości – Uciekinier (reż. Jeff Nichols, 2012)
Jak już wielokrotnie wspominałem,
maj 2013 jest miesiącem wybitnie filmowym. Jeszcze nie tak dawno wszyscy
zachwycali się Iron Manem 3 oraz Wielkim Gatsbym, a już teraz szalone
tłumy pędzą do kin na Szybkich i
wściekłych 6 i W ciemność. Star Trek.
Pośród tych odbijającym się ogromnym echem tytułów wiele filmów zostaje
pominiętych lub nawet niezauważonych, jak np. Stoker czy 28 pokoi
hotelowych. Bardzo się boję, że podobnie będzie z Uciekinierem. A wręcz boję się podwójnie, bo to film absolutnie
wyjątkowy, zachwycający, poruszający i oddziałujący na szalenie wielu
płaszczyznach. Jeff Nichols po raz kolejny udowadnia, że ma w kinie sporo do
powiedzenia. W bardzo dobrych, choć w Polsce raczej mało znanych Take Shelter i Shotgun Stories w profesjonalny sposób mierzy się z motywami
schizofrenii i rodzinnych konfliktów. Uciekinier
z kolei to swoistego-rodzaju miszmasz filmowy prowadzony na zasadach dramatu, z
wzorowo przedstawionymi portretami psychologicznymi poszczególnych bohaterów.
Jak dla mnie, perełka…
czwartek, 30 maja 2013
O hotelowej miłości - 28 pokoi hotelowych (reż. Matt Ross, 2012)
Zwykle mam bardzo wiele
zastrzeżeń do filmowych trailerów. Często bowiem są źle skonstruowane –
zdradzają zbyt wiele, zbyt mało albo przyczyniają się do powstawania mylnych
teorii na temat filmu. Tak jest właśnie w przypadku zwiastuna do
pełnometrażowego debiutu reżyserskiego Matta Rossa. 28 pokoi hotelowych, wbrew pierwszemu wrażeniu, wcale nie jest
filmem erotycznym. Co więcej, poza kilkoma pojedynczymi scenami, wcale nie epatuje
nagością. To bardzo specyficzny dramat złożony z 28 krótkich scen. Intymny,
przemilczany, intrygujący. Znakomicie zagrany przez dwójkę zdolnych aktorów,
poza którymi na ekranie nie pojawia się nikt inny. I pomyśleć, że planowałem
sobie ten film odpuścić…
sobota, 25 maja 2013
O jednym dniu i jednej nocy - Pewnego razu w Anatolii (reż. Nuri Bilge Ceylan, 2011)
W ramach projektu
„Watch&review challenge” przyszło mi się tym razem zmierzyć z okrzykniętym arcydziełem filmem tureckiego reżysera Ceylana. Wcześniej widziałem tylko jedno dzieło
tego pana – były to Trzy małpy
opowiadające o tym, jak ciężko zmierzyć się z bolesną prawdą. Obraz co prawda
nie szczególnie mnie zachwycił, ale był całkiem przyzwoicie zrealizowany. O Pewnego razu w Anatolii usłyszałem
pierwszy raz w 2011 roku, kiedy to film ten został wyróżniony Grand Prix na
festiwalu w Cannes. Niemal pod niebiosa wychwalono aktorstwo, klimat i przede
wszystkim sposób przedstawienia/zobrazowania tureckiej codzienności. Nie
rozumiem. Najzwyczajniej w świecie tego nie pojmuję, ponieważ nie mogę się
zgodzić z żadnym z powyższych stwierdzeń. O ile analizowane wcześniej w ramach
wyżej wymienionego projektu Holy motors
było ciekawe, niejednoznaczne i intrygujące, o tyle Pewnego razu w Anatolii okazało się dla mnie przeraźliwie nudnym i
pseudo-inteligentnym filmem bez wyrazu. Taki wiersz biały, raz przeczytany i
kompletnie nie warty zapamiętania. I pomyśleć, że sam głosowałem za zmierzeniem
się z właśnie tym obrazem. Cóż, katusze na własne życzenie.
środa, 22 maja 2013
O wspólnym dramacie dwóch ojców – Drugie oblicze (reż. Derek Cianfrance, 2012)
Derek Cianfrance nie ma jeszcze
na swoim koncie zbyt wielu filmów, ale i tak wszyscy znają go ze znakomitego Blue Valentine. Tym niezwykłym i
stosunkowo skromnym dramatem poruszył serca widzów na całym świecie. Do dziś na
forach internetowych toczą się damsko-męskie dyskusje dotyczące próby
określenia, kto tak naprawdę zawinił i kto odpowiada za rozpad związku Cindy i Deana.
To tylko dowodzi, jak wielką siłę rażenia ma Blue Valentine i jak znakomite kreacje aktorskie stworzyli Michelle
Williams i Ryan Gosling. Lubuję się w dramatach, to zdecydowanie mój ulubiony
gatunek filmowy. Kiedy zatem dowiedziałem się, że reżyser Blue Valentine pracuje nad
nowym projektem, w dodatku z Goslingiem i Cooperem w rolach głównych, byłem
bardzo zaintrygowany. Kilka dni temu, na jednym ze specjalnych pokazów
przedpremierowych, miałem okazję na własne oczy zobaczyć Drugie oblicze. Cianfrance stworzył kolejny dobry dramat, choć
muszę szczerze przyznać, że od absolutnie genialnego Blue Valentine dzielą go lata świetlne…
niedziela, 19 maja 2013
O nieskalanym marzeniu – Wielki Gatsby (reż. Baz Luhrmann, 2013)
Czekałem na ten film od roku.
W tym czasie wielokrotnie przesłuchałem cały soundtrack i zapoznałem się z wersją Francisa Forda Coppoli z 1974 roku. Kiedy tylko została ujawniona data polskiej premiery, zakreśliłem ją w
kalendarzu czarnym markerem i drukowanymi literami dokonałem krótkiego zapisu o
treści „GATSBY!”. Dlaczego tak bardzo czekałem właśnie na ten film? Bo kocham
kino przez duże K. Uwielbiam wszystkie role Leonardo DiCaprio, podobnie zresztą
jak Carey Mulligan. Co jednak najważniejsze, jestem wielkim fanem stylu
Luhrmanna. W ciągu minionego roku jeszcze raz wróciłem do powalających Moulin Rouge! oraz Romeo i Julia, co pozwoliło mi przypomnieć, jak wielkim estetą jest
Baz Luhrmann. A mamy tu do czynienia z naprawdę nietypowym estetyzmem, Luhrmann
z jednakową uwagą traktuje treść i formę. I właśnie dzięki temu na ekranach
mamy szansę zobaczyć prawdziwe audiowizualne mistrzostwo, nie raz ociekające
kiczem i tandetą, ale za to szalenie wciągające, pochłaniające i porażające. Kupuję
Luhrmanna z jego kiczem w ciemno. I to główny powód, dla którego tak bardzo
czekałem na Wielkiego Gatsby’ego.
Mimo, że film miałem okazję obejrzeć wczoraj po południu, wciąż jestem
oczarowany. Bo Baz Luhrmann po raz kolejny mnie nie zawiódł, on naprawdę umie
czarować…
wtorek, 14 maja 2013
Are we human or are we dancer? – Holy motors (reż. Leos Carax, 2012)
Tego jeszcze nie było. O Holy motors naczytałem i nasłuchałem się
już tyle, że właściwie na ekranie nic nie powinno mnie zaskoczyć. Być może też
z tego względu wciąż odwlekałem seans. Moi Szanowni Koledzy Blogerzy postanowili
jednak stanąć nade mną z przysłowiowym batem i w ramach projektu
Watch&Review Challenge wyznaczyli mi termin obejrzenia tego dzieła (który,
zdaje się, upływa właśnie dziś). Cóż mogę rzec, bardzo żałuję, że tak długo
zwlekałem z nowym filmem Caraxa. Bo Holy
motors to prawdziwy majstersztyk, w pełni tego słowa znaczeniu. Symbolizm
wylewa się tu z niemal każdej sceny, irracjonalne działania głównego bohatera
fascynują i irytują jednocześnie, kompletny miszmasz! Obraz pochłonął mnie
całkowicie, oczarował i pobudził szare komórki do myślenia. A przecież ci,
którzy dobrze mnie znają, dobrze wiedzą, że nie ma dla mnie niczego
przyjemniejszego od snucia refleksji po przejmującym seansie. Panie i Panowie,
oto moja wersja Holy motors!
niedziela, 12 maja 2013
O tajemniczym wujku i jego pasku – Stoker (reż. Chan-wook Park, 2013)
Maj 2013 prezentuje się naprawdę
znakomicie pod względem premier filmowych. Niemal wszystkie trailery zachęcają,
pod względem tematycznym jest naprawdę ciekawie, o gwiazdorskich obsadach już nawet
nie wspominając. Mając dziś do wyboru Przelotnych
kochanków Almodovara i Stokera
Chan-wook Parka, zdecydowałem się na ten drugi obraz. Bardzo dobrze znam styl
Almodovara i mniej więcej mogę się domyślać, co tym razem chce widzom zaprezentować.
O Parku nie mogę natomiast powiedzieć ani słowa, gdyż jego twórczość do
dzisiejszego dnia była mi kompletnie obca. Skusiła mnie też znakomita obsada:
Mia Wasikowska, Nicole Kidman i Matthew Goode. Zmierzając do kina nie wiedziałem,
czego mam się spodziewać, zatem nie miałem wielkich oczekiwań. I całe
szczęście, bo Stoker nie ugasił mojego dzisiejszego filmowego pragnienia.
Aczkolwiek muszę przyznać, że w całkiem przyjemny sposób połechtał niektóre
moje zmysły.
sobota, 11 maja 2013
O nim, czyli o niej - Na zawsze Laurence (reż. Xavier Dolan, 2012)
Dotychczas miałem okazję widzieć
wszystkie filmy Xaviera Dolana. Ten utalentowany 24-letni Kanadyjczyk kupił
mnie całkowicie Wyśnionymi miłościami,
historią o skomplikowanej przyjaźni i niebezpiecznej w skutkach fascynacji.
Dopiero wówczas sięgnąłem po jego reżyserski debiut (Zabiłem moją matkę) i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że
Dolan to naprawdę wielka osobowość. W swych filmach prezentuje on wszystko to,
co zagorzały kinoman pragnie zobaczyć. Oprócz ciekawej fabuły i interesujących bohaterów,
Xavier bawi się filmowymi środkami wyrazu, przez co należy mu się miano
prawdziwego artysty. Po dwóch wspomnianych filmach z wielką niecierpliwością
oczekiwałem na jego najnowszy film pt. Na
zawsze Laurence. Po seansie mam jednak trochę ambiwalentne uczucia. Niby
wszystko jest ok, ale podczas oglądania filmu miałem wrażenie, że to już było…
sobota, 4 maja 2013
Jaś i Małgosia, duchy, trolle i czarownice, czyli o ostatnich "horrorach" słów kilka...
Jak mówi staropolskie przysłowie,
każdy kij ma dwa końce. W tych słowach kryje się naprawdę dużo prawdy. Planów
na majówkę miałem bowiem od groma. Niestety, większości z nich nie zdołałem
zrealizować z powodów pogodowych. Z drugiej strony padający z nieba deszcz
skłonił mnie do nadrobienia serialowo-filmowych zaległości. Przez ostatnie
kilka dni rzeczywiście miałem okazję zobaczyć kilka filmów. W dzisiejszej notce
chciałbym skupić się na trzech najsłabszych pozycjach z mojego majówkowego
seansu. Wszystkie je łączy to, że z założenia miały być horrorami. Jak jednak
powszechnie wiadomo, końcowy efekt wielokrotnie bardzo różni się od pierwotnych
założeń. Nie jestem fanem horrorów, ale klimat ostatnich dni zachęcił mnie do
prześledzenia trzech głośnych horrorów z ostatnich miesięcy. Słysząc uderzające
w dach mojego domu krople deszczu i widząc za oknem kompletną ciemność naprawdę
chciałem się przestraszyć. Niestety, tylko jeden z tych filmów zdołał zaspokoić
moją potrzebę strachu. Ale o tym poniżej…
środa, 1 maja 2013
O przyjaźni nie do podrobienia – Przyjaciele (Friends)
Czy jest ktoś, kto nie zna
słynnego sitcomu Przyjaciele? Jeśli
tak, to niech się lepiej nie przyznaje, tylko jak najszybciej nadrobi
zaległości. Bo ten serial to obowiązkowa pozycja, i to nie tylko dla
serialomaniaków! Losy szóstki przyjaciół przez 10 lat bawiły i fascynowały
ludzi na całym świecie. Powstało 239 odcinków, średnio po 24-25 na 1 sezon.
Zdaniem wielu to stanowczo za mało. Najwierniejsi fani serialu twierdzili, że
nie wolno zabijać kury znoszącej złote jaja. Z drugiej strony odzywali się ci,
którzy uważali, że decyzja o zakończeniu serialu jest trafna – lepiej zakończyć
serial na równie wysokim poziomie jak na początku i nie ciągnąć go w
nieskończoność. Osobiście przychylam się do zdania tej drugiej grupy. Bo choć
pokochałem Przyjaciół całym sercem i
mógłbym śledzić ich losy w nieskończoność, istniało ryzyko, że robiłbym to już
tylko z sentymentu lub uzależnienia. Ostatni odcinek serialu obejrzało ponad 50
mln. widzów. To znakomity dowód na to, że przyjaźń uzależnia równie mocno jak
narkotyk…
niedziela, 28 kwietnia 2013
O efektach ubocznych – Panaceum (reż. Steven Soderbergh, 2013)
Steven Soderbergh, jeden z
najbardziej utalentowanych amerykańskich reżyserów, od wielu lat trafia w moje
filmowe gusta. Seks, kłamstwa i kasety video, Erin Brockovich, Traffic, Magic
Mike – to bez wątpienia cztery jego najbardziej znane dzieła, moim zdaniem
wszystkie absolutnie znakomite. Soderbergh w swych obrazach oprócz intrygującej
fabuły przemyca zawsze coś jeszcze – kilka życiowych, często bardzo brutalnych
prawd. Tak też jest w przypadku Panaceum, które łączy elementy thrillera i
dramatu społecznego. To dwa moje ukochane gatunki filmowe, więc z wielką niecierpliwością
oczekiwałem na ostatni – jak twierdzi sam zainteresowany – film tego wielkiego
reżysera. Z powodu licznych obowiązków było mi go dane zobaczyć dopiero wczoraj,
tydzień po polskiej premierze. Cóż mogę rzec, to była ogromna przyjemność.
Soderbergh zszedł ze sceny w naprawdę wielkim stylu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)