Pamiętacie moją zeszłoroczną
notkę podsumowującą 2013 rok? Przyznaję, że była ona bardzo osobista,
podzieliłem się z Wami swoimi refleksjami na temat bloga oraz zdradziłem kilka
sekretów ze swego życia osobistego. Co tu dużo pisać, rok temu znajdowałem się
w zupełnie innym położeniu, zmagałem się z wieloma dylematami moralnymi i
czułem, że muszę zmienić swe życie, bo w przeciwnym razie po prostu zwariuję. I
choć moje decyzje dla wielu okazywały się być kontrowersyjne, nie żałuję żadnej
z nich. Dziś mogę powiedzieć z przekonaniem, że nie należy bać się zmian w
swoim życiu, czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę i sprawdzić, co
przyniesie życie. Na dobrą sprawą sam nie wiem, co przyniesie mi 2015 rok, ale
patrzę w przyszłość z wielkim optymizmem. Tak to już jest w przyrodzie, że po
burzy zza chmur zawsze wychodzi słońce, po mroźnej zimie przychodzi słoneczna
wiosna, a po wyjściu z doliny można wejść na sam szczyt. Tegoroczna notka
będzie utrzymana w podobnej stylistyce co zeszłoroczna, tzn. nie znajdziecie tu
żadnych rankingów, a jedynie mocno subiektywne filmowo-serialowe (i również
nieco prywatne) podsumowanie minionego roku.
środa, 31 grudnia 2014
sobota, 27 grudnia 2014
Był sobie chłopiec… - Boyhood, reż. Richard Linklater, 2014
Są takie filmy, które na jednych
oddziałują bardziej niż na innych. Często słychać to po wyjściu z kina, kiedy
rozemocjonowane tłumy ludzi dzielą się swymi wrażeniami po seansie.
Statystycznie rzecz biorąc, w grupie 10 osób na pewno znajdzie się jedna, która
z chęcią wyszłaby z filmu już po pierwszych kilku minutach. Wśród tych 10
osób z pewnością jest też ktoś, kto czuje ból serca i smutek z powodu
przewijających się po ekranie napisów. Ja czułem się tak właśnie po seansie
najnowszego filmu Richarda Linklatera. Nie wiedzieć czemu, ten zwykły niezwykły obraz wprowadził mnie w stan jakiejś niezidentyfikowanej nostalgiczności,
sentymentalności, poruszenia. I mimo, że film trwał prawie trzy godziny
(2:45!), ja z wielką przyjemnością pozostałbym w kinie na drugie tyle.
Oglądając kolejne sceny sam wspominałem swoje momenty z dzieciństwa,
dorastania, wreszcie stanięcia u progu dorosłości. I, wierzcie mi na słowo,
chyba jeszcze nigdy nie identyfikowałem się tak bardzo z żadnym filmowym
bohaterem jak z Masonem. Panie Linklater, znowu udało się mnie Panu kupić. I od
dnia seansu wciąż kibicuję Panu w drodze do Oscara. A meta jest już naprawdę
blisko…
wtorek, 23 grudnia 2014
Komedia obyczajowa - Mów mi Vincent (St. Vincent), reż. Theodore Melfi, 2014
Czy pamiętacie jeszcze Walta
Kowalskiego (obłędna rola Clinta Eastwooda) z popularnego filmu Gran Torino? Pewnie, że pamiętacie, tak
charakterystycznych bohaterów się nie zapomina. Bardzo podobnie może być z
Vincentem, głównym bohaterem nominowanego do Złotych Globów filmu Mów mi Vincent. Debiutujący w roli
reżysera filmów pełnometrażowych Theodore Melfi może być z siebie bardzo dumny
– udało mu się stworzyć obraz, który jest utrzymany w bardzo przyjemnym tonie,
jest na swój sposób ciepły, porusza i zostawia po sobie miłe wrażenie. Jestem
szalenie ciekawy, w jakim stopniu Melfi inspirował się Gran Torino, bo choć Vincent nie jest idealną kalką Walta
Kowalskiego, to trudno nie dostrzec podobieństw między nimi. Sam film, choć
utrzymany jest w zupełnie innym klimacie i opowiada o innych problemach, ma
bardzo podobny wydźwięk do tego z filmu Eastwooda. A może po prostu na siłę się
czepiam i próbuję podważyć duży sukces Melfiego? Mniejsza z tym, film na pewno
warto obejrzeć, a jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, zachęcam do przeczytania
całej recenzji.
sobota, 20 grudnia 2014
Gdzie leży prawda? - Zaginiona dziewczyna (Gone Girl), reż. David Fincher, 2014
David Fincher to reżyser, którego
zaliczam do piątki moich ulubionych kreatorów filmowego świata. Widziałem
wszystkie jego filmy, niektóre z nich oglądałem wielokrotnie, do części z nich
z pewnością jeszcze wrócę. Fincher stosunkowo długo każe czekać widzom na swe
kolejne filmy: po Dziewczynie z tatuażem
(2011) musieliśmy czekać aż 3 lata na nowy film. Czy było warto? Już teraz
zdradzę, że zdecydowanie tak. Fincher nie zadowala się byle czym, on wciąż
próbuje prześcignąć samego siebie, nieustannie dąży do perfekcji. Już przed
seansem Zaginionej dziewczyny byłem
przekonany, że i tym razem nie zawiedzie. Niech nikogo nie dziwią zatem 4
nominacje do Złotych Globów, w tym te dwie najważniejsze: dla najlepszego
reżysera i najlepszego scenariusza. Mistrz thrilleru jest tylko jeden, chcąc
nie chcąc, trzeba się z tym faktem pogodzić. Bo choć Zaginiona dziewczyna nie jest TAK DOBRA jak Siedem czy Podziemny krąg,
to nadal perfekcyjnie skrojone połączenie thrilleru i dramatu, które na długo
pozostanie w Waszej pamięci. Poniżej możecie przeczytać, dlaczego warto sięgnąć
po najnowszy film Finchera.
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Szloch i histeria - Obietnica, reż. Anna Kazejak, 2014
Ostatnie dni to bezapelacyjnie
ogromny triumf polskiego kina. Ida
Pawła Pawlikowskiego ma już na swoim koncie 29 nagród, w tym te najważniejsze,
tj. Europejskie Nagrody Filmowe (Najlepszy europejski film roku, Najlepszy
reżyser, Najlepszy scenarzysta, Najlepsze zdjęcia), Złote Lwy, nagrodę
Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów Filmowych oraz nagrodę Stowarzyszenia
Krytyków Filmowych z Los Angeles. Ponadto, film został nominowany do Złotego
Globu w kat. Najlepszy film nieanglojęzyczny (już wkrótce na blogu seria notek
dotyczących tegorocznych Złotych Globów) i wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazują na to, że Ida zostanie
również nominowana do Oscara. Wielki międzynarodowy sukces filmu Pawlikowskiego
jasno dowodzi, że zła passa polskiego kina naprawdę została przełamana. Dziś
chciałbym zrecenzować dla Was Obietnicę,
czyli film, który spotkał się z bardzo różnorodnymi opiniami krytyków
filmowych. Poniżej możecie przeczytać, dlaczego film Anny Kazejak niezbyt
przypadł mi do gustu.
niedziela, 7 grudnia 2014
Serialowe rankingi, część 12 - Najciekawsi seryjni mordercy
Ciężko w to uwierzyć, ale to już ostatni w tym roku serialowy ranking. Ze statystyk wynika, że bardzo lubicie czytać notki tego typu, więc niewykluczone, że w nowym roku na blogu pojawią się kolejne serialowe rankingi. Długo zastanawiałem się, jakie postaci tym razem wziąć pod lupę i zdecydowałem się na... seryjnych morderców. W ciągu ostatnich dwóch lat, na fali sukcesu Dextera, kolejne seriale z mordercami w rolach głównych zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu. Swoją drogą, to bardzo ciekawe, że właśnie te postaci przyciągają przed telewizory tak wielu widzów. Czyżby w każdym z nas tkwił instynkt mordercy? A może chodzi bardziej o wrodzoną ciekawość? Jedno jest pewne, z prezentowanymi poniżej postaciami na pewno nie można się nudzić. I chociaż w głębi serca wiemy, że są przesiąknięte złem do szpiku kości, niejednokrotnie to właśnie im kibicujemy. Oto mój subiektywny ranking Najciekawszych seryjnych morderców.
wtorek, 2 grudnia 2014
Komedie romantyczne 2014: Inna kobieta (The Other Woman), Riwiera dla dwojga (Love Punch), Rodzinne rewolucje (Blended)
Moje notki o komediach
romantycznych niezmiennie cieszą się ogromną popularnością, a zatem
postanowiłem napisać kilka słów o filmach reprezentujących ten gatunek w
minionym roku. Wciąż uważam, że to jeden z najbardziej przereklamowanych
gatunków filmowych ever, ale trzeba przyznać, że są w naszym życiu sytuacje,
kiedy komedie romantyczne mogą okazać się bardzo przydatne. Bo czy zna ktoś
choć jedną parę, która nigdy nie była w kinie w czasie walentynek? Dobrze
wyprodukowane i zagrane komedie romantyczne mogą wyzwolić w widzach wiele
pozytywnych emocji. Większość filmów z tego gatunku jest co prawda przeraźliwie
głupich, ale właściwie w każdej produkcji tego typu udaje się znaleźć jakiś
morał czy przesłanie (o ile nie mamy do czynienia z polską komedią romantyczną…).
Spośród recenzowanych dziś przeze mnie filmów dwa mogę Wam śmiało polecić. O
które filmy chodzi? Zajrzyjcie do notki :)
sobota, 29 listopada 2014
Po trupach do sławy – Wolny strzelec (Nightcrawler), reż. Dan Gilroy, 2014
Jake Gyllenhaal to jeden z tych
aktorów, których wszyscy znają i nad talentem których wszyscy się rozwodzą, a
którzy z jakichś względów nie do końca zostają za swój warsztat docenieni. Do
grupy tej można zaliczyć między innymi tak popularnych aktorów jak Ryan Gosling
czy Ewan McGregor, którzy wciąż czekają na swojego Oscara (albo chociaż Złotego
Globa). Gyllenhaal ma co prawda na swoim koncie nominacje do tych
najważniejszych nagród (nominacja do Oscara za rolę w Tajemnicy Brokeback Mountain i do Złotego Globu za Miłość i inne używki), ale – nie
oszukujmy się – powinien mieć ich kilka razy więcej. Jestem szalenie ciekawy,
czy w tym roku w końcu uda ma się dosięgnąć szczytu. Jego rola w recenzowanym
dziś przeze mnie Wolnym strzelcu jest
absolutnie rewelacyjna i tylko dowodzi, jak duże aktorskie umiejętności posiada
Gyllenhaal. Rola życia? Być może. W kontekście Wolnego strzelca bardziej zastanawiające jest jednak to, czy
debiutujący w roli reżysera Dan Gilroy utrzyma tak wysoki poziom w swych
kolejnych filmach. Bo Nightcrawler
bez wątpienia zasługuje na same zachwyty! Pełna recenzja poniżej.
wtorek, 25 listopada 2014
Satyra na gwiazdorstwo - Mapy Gwiazd (Maps to the Stars), reż. David Cronenberg, 2014
Julianne Moore to jedna z
najbardziej znanych rudowłosych aktorek na świecie. Jej filmografia jest
imponująca, zagrała ona w wyjątkowo wielu produkcjach i właściwie w każdym roku
do kin trafia co najmniej 5 nowych filmów z jej udziałem. Ma ona na swoim
koncie 4 nominacje do Oscarów oraz aż 8 nominacji do Złotych Globów, spośród
których 2 zamieniły się w nagrody (Na
skróty, Zmiana w grze). Krytycy
spekulują, że ten rok może przynieść jej kolejną oscarową nominację, tym razem
za rolę cierpiącej na Alzheimera Dr Alice Howland. Polska data premiery Still Alice jest jeszcze nieznana, ale z
pewnością będzie to prawdziwy popis aktorstwa w wykonaniu Julianne. Dziś
chciałbym napisać Wam kilka słów o filmie, w którym Moore nie gra co prawda
głównej roli (mamy aż trójkę bohaterów pierwszoplanowych), jednak dzięki swemu
warsztatowi zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych. Panie i Panowie, oto
recenzja nominowanego do Złotej Palmy w Cannes nowego filmu Cronenberga, Mapy Gwiazd.
piątek, 21 listopada 2014
O religijnym fanatyzmie - Noe: Wybrany przez Boga (Noah), reż. Darren Aronofsky, 2014
Nieustannie nadrabiam swoje
filmowo-serialowe zaległości (czy ja kiedykolwiek będę na bieżąco?) i obiecuję,
że już wkrótce zostaniecie zasypani toną
nowych notek. Póki co jednak chciałbym przedstawić Wam swoją opinię na temat filmu,
który miał być hitem minionej wiosny. O Noe:
Wybrany przez Boga pisali już chyba wszyscy znajomi blogerzy i zapewne
większość z Was, Drodzy Czytelnicy, już widziała ten film. Nie byłbym jednak
sobą, gdybym nie napisał przynajmniej kilku słów na temat Noah. Dlaczego? Bo to film Aronofsky’ego, który przez wielu jest
uważany za mistrza współczesnej reżyserii. Bo to film, w którym występuje
uwielbiana przeze mnie Emma Watson. I, wreszcie, bo szalenie uwielbiam
nowatorskie adaptacje powszechnie znanych historii. Film został właściwie
zmiażdżony przez krytyków i okrzyknięto go nawet mianem „najbardziej
rozczarowującego filmu początku roku 2014”. A ja się pytam, skąd tyle jadu?
poniedziałek, 17 listopada 2014
Sci-fi 2014 - Transcendencja (Transcendence), Godzilla, Niezgodna (Divergent)
Wybaczcie, że ostatnio piszę
mniej niż zwykle, ale jesień 2014 okazała się być niezwykle absorbująca i przez
ostatnie dni mam naprawdę duże problemy ze znalezieniem chwili na obejrzenie
jakiegokolwiek filmu, o recenzowaniu już nawet nie wspominając. Dziś chciałbym
więc zaprezentować Wam jedną z notek napisanych już wcześniej, przy okazji
nadrabiania moich filmowych zaległości. Notki o kinie sci-fi cieszą się na moim
blogu wyjątkowo dużą popularnością, co, nie ukrywam, nie jest dla mnie do końca
zrozumiałe. W końcu nie raz podkreślałem, że gatunek science-fiction nie należy
do mojego ulubionego i chociaż ostatnio coraz więcej filmów o tej tematyce mi
się podoba, wciąż nie uważam się za znawcę i przy każdej recenzji filmu sci-fi mam
dużo dylematów. W związku z tym bardzo dziękuję za okazane zaufanie i obiecuję,
że wciąż będę recenzował najgłośniejsze tytuły z tego gatunku. Żeby nie być
gołosłownym, na dziś notka o Transcendencji,
Godzilli i Niezgodnej.
czwartek, 13 listopada 2014
O bezkarnym mordowaniu 2 - Noc oczyszczenia: Anarchia (The Purge: Anarchy), reż. James DeMonaco, 2014
Pamiętacie jeszcze moją recenzję Nocy Oczyszczenia? Pierwsza część filmu
naprawdę mi się podobała, nie przez przypadek wystawiłem jej wysoką ocenę 7/10.
I chociaż do kilku elementów miałem poważne zastrzeżenia, doszedłem do wniosku,
że takie filmy jak Noc Oczyszczenia
nie aspirują do tego, aby określać je mianem arcydzieł. To filmy, które mają
nam dać w kinie dużo frajdy i pozwolić na chwilowe odmóżdżenie, przeniesienie się do innego świata i
zapomnienie o własnych troskach. Swoją drogą, powinniśmy się naprawdę cieszyć,
że w naszym kalendarzu nie został zaplanowany dzień na bezkarne mordowanie,
czyli tzw. „czystkę”. Kiedy w mediach pojawiła się informacja o drugiej części
filmu, bardzo się ucieszyłem. Miałem nadzieję, że reżyserujący obraz James
DeMonaco naprawi błędy z części pierwszej i ukaże widzom nową jakość. Cóż rzec, nie
wyszło. A poniżej możecie przeczytać, dlaczego.
wtorek, 11 listopada 2014
Między gwiazdami - Interstellar, reż. Christopher Nolan, 2014
Wydawać by się mogło, że z Interstellarem będzie mi zupełnie nie po
drodze. Po pierwsze, od samego początku wiadomo było, że to film w gatunku
sci-fi. I nawet kiedy science wygrywa z fiction, dla mnie to nadal jeden z
najmniej pasjonujących gatunków filmowych. Po drugie, w przeciwieństwie do
ogółu, nie potrafiłem cieszyć się z powodu obsady. Bo choć bardzo lubię
McConaugheya i Damona, to nie potrafię nic poradzić na swą antypatię w stosunku
do Anne Hathaway i Jessici Chastain. Wiecie, tak czasem już jest, że niektórzy
aktorzy, choćby się dwoili i troili, nie zachwycą Was. Wreszcie doszedł trzeci
argument, czyli długość filmu. Lubię spędzać całe dni w kinie, ale myśl o
straceniu 3 h na sci-fi od samego początku wydawała mi się przerażająca. Czy to
mocne argumenty? Dla mnie tak, ale wszystkie one tracą na ważności, kiedy
słyszę jedno imię i nazwisko: Christopher Nolan. Bo to nie tylko
najinteligentniejszy reżyser wszechczasów, to kreator zupełnie niepowtarzalnych
rzeczywistości, prawdziwy artysta, który jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Czy Interstellar utrzymał wysoki poziom jego
poprzednich filmów? O tym poniżej.
sobota, 8 listopada 2014
Serialowe rankingi, część 11 - Najlepsze serialowe osobliwości
Nadszedł listopad, za oknem plucha, w związku z czym coraz rzadziej myślimy o spacerach, a coraz częściej o kocyku i kubku ciepłej herbaty, przy którym można obejrzeć ulubiony film/serial lub poczytać książkę. Aura jest dzisiaj wyjątkowo niesprzyjająca, zatem postanowiłem stworzyć ranking postaci, które wywołają na Waszych twarzach uśmiech nawet w najbardziej zachmurzone dni. Każda z nich jest niezłym freak'em, ale nie w znaczeniu "dziwadła", co "osobliwości". Kto wie, może właśnie któraś z poniższych postaci na tyle Was zainteresuje, że postanowicie poznać jej losy bliżej i rozpoczniecie przygodę z nowym serialem? Tradycyjnie już miałem ogromny problem z obsadzaniem kolejnych miejsc, bardzo żałuję, że rozpoczynając cykl notek rankingowych ograniczyłem się jedynie do 7 pozycji, gdyż to naprawdę niewiele. Oczywiście zachęcam do komentowania i przedstawiania rankingów swoich własnych ulubionych serialowych osobliwości.
czwartek, 6 listopada 2014
Trzy filmy o niczym: Casanova po przejściach (Fading Gigolo), Nauka spadania (A Long Way Down), Nie ma tego złego (The Right Kind of Wrong)
Wybaczcie, że od tygodnia nie
napisałem dla Was żadnej recenzji, ale pierwsze dni listopada przyniosły w moim
życiu prawdziwą rewolucję. Przeprowadzka i wszystkie związane z nią sprawy
okazały się na tyle absorbujące, że na kilka dni zupełnie wypadłem z obiegu. Na
całe szczęście większość formalności już za mną – udało mi się z wszystkim
uporać przed weekendem, dzięki czemu w piątek lub sobotę będę mógł w spokoju
ducha udać się na najbardziej oczekiwany przeze mnie film tego roku, Interstellar Christophera Nolana.
Uwielbiam tego reżysera, gdyż w każdym ze swych filmów opowiada on widzom
wyjątkowo ciekawe historie. Dziś, dla odmiany, chcę dla Was zrecenzować filmy,
które tak naprawdę są… o niczym. Nienawidzę, kiedy po obejrzeniu filmu w mojej
głowie pojawia się poczucie straconego czasu. I właśnie dlatego, chcąc Was
przed tym ustrzec, przedstawiam mini-recenzje trzech filmów, które
kompletnie nic nie wniosą do Waszego życia.
czwartek, 30 października 2014
Satyra na krwawą jatkę – Gość (The Guest), reż. Adam Wingard, 2014
Pamiętacie jeszcze moją
mini-recenzję poprzedniego filmu Adama Wingarda? Po seansie Następny jesteś Ty do samego końca nie
wiedziałem, co właściwie obejrzałem: nieudany horror czy piekielnie
inteligentną czarną komedię. Teraz już wiem, że to rzeczywiście była komedia.
Wchodzący jutro do kin Gość z
pewnością przysporzy widzom podobnych dylematów. Po pierwszych minutach filmu
można bowiem pomyśleć, że ma się do czynienia z nieoryginalną fabułą, że to
klisze i powielanie schematów. Stosunkowo szybko okaże się jednak, że sposób
przedstawienia tej historii wcale nie jest schematyczny i że Wingard po raz
kolejny bawi się z widzami w kotka i myszkę. Do tego wszystkiego dochodzi
jeszcze forma. Może to śmieszne i banalne, ale ja naprawdę daję się kupić
oślepiającym światłom kolorowycg neonów i magnetycznym brzmieniom. I nawet jeśli ktoś nie
przepada za przepełnionymi brutalnością czarnymi komediami, warto udać się do
kina choćby dla wrażeń estetyczno-wizualnych. Pod tym względem seans dla
każdego widza okaże się bardzo atrakcyjny.
wtorek, 28 października 2014
O moralnych dylematach - Więzy krwi (Blood Ties), reż. Guillaume Canet, 2013
Ok, cofam wszystko, co
powiedziałem na temat roku 2014. Październikowe premiery zrekompensowały mi
zupełnie nie filmową pierwszą połowę roku, mój apetyt w końcu został
zaspokojony, a liczba filmów koniecznych do obejrzenia w kinie okazała
się w tym miesiącu wręcz przytłaczająca (skąd znaleźć na to wszystko czas?!). Zanim
jednak rozpiszę się na temat kolejnych fascynujących premier tej jesieni, chcę
wrócić do tytułu, który miał swą polską premierę trzy miesiące temu. Więzy krwi wyróżniały się na tle innych
premier tego lata, głównie ze względu na nietuzinkową obsadę. Bardzo lubię
oglądać na ekranie Clive’a Owena i Matthiasa Schoenaertsa, ale do wizyty w
kinie znacznie bardziej zachęciła mnie damska część obsady, tj. Marion
Cotillard, Mila Kunis i Zoe Saldana. Wszyscy dali radę, szalenie miło oglądało
się kolejne aktorskie wcielenia tej utalentowanej piątki. Więzy krwi to dla mnie jedna z najlepszych premier pierwszej połowy
tego roku i kolejny, po świetnym Zrodzonym w ogniu, bardzo mocny film o braciach. Szczegóły poniżej.
piątek, 24 października 2014
Kino nieanglojęzyczne 2014 - Omar, Pozycja dziecka, Wilgotne miejsca
Kino oferuje widzom coraz więcej
możliwości – żyjemy w czasach, kiedy właściwie każdy może wybrać coś dla
siebie z co piątkowej listy filmowych premier. Przy wyborze filmu często
sugerujemy się znanymi nazwiskami odtwórców głównych
ról oraz reżysera. Jak donoszą statystyki, najczęściej decydujemy się na
hollywoodzkie hity wierząc, że to zagwarantuje nam dobrą zabawę. Powszechnie
jednak wiadomo, że z tą zabawą bywa bardzo różnie, nawet największe gwiazdy nie
uratują bowiem filmu z kiepskim scenariuszem. Może więc warto dać
szansę kinu spoza Hollywoodu? Może warto postawić na coś niszowego,
niezależnego, niekoniecznie z USA? Dziś chciałbym Wam przedstawić trzy filmy
nieanglojęzyczne, o których nie bez powodu było w tym roku głośno. I choć nie
są one skierowane do szerokiego grona widzów, bez wątpienia warto przyjrzeć im
się bliżej.
środa, 22 października 2014
Polska Pijana - Pod Mocnym Aniołem, reż. Wojciech Smarzowski, 2014
Tak mnie jakoś ostatnio wzięło na
recenzowanie polskiego kina… Nazwijcie mnie monotematycznym, ale ja naprawdę
wolę chwalić niż krytykować. Nie jestem żadnym krytykiem filmowym i nie zamierzam go udawać, po prostu kocham kino, ekscytuję się nim, a ponieważ TROCHĘ
w swym życiu już obejrzałem, roszczę sobie prawa do komentowania filmowego
świata. I dlatego kiedy piszę, że 2014 rok (podobnie jak 2013) stoi pod znakiem bardzo dobrych polskich filmów, musicie mi uwierzyć na słowo. Filmowy rok 2014 rozpoczął się dla wielu już na samym początku stycznia, wraz z
momentem wejścia do kin najnowszego filmu Smarzowskiego. Po rozprawieniu się z
Polską Brzydką, Zakłamaną i Skorumpowaną przyszedł czas na ukazanie Polski
Pijanej. Oczywiście alkohol przelewał się hektolitrami już we wszystkich poprzednich
filmach reżysera, ale nigdy nie stanowił motywu przewodniego. I choć wielu
bohaterów polskich filmów piło na umór, nikt głośno nie mówił o alkoholizmie. Dzięki Bogu, że mamy w Polsce Smarzola, który bez skrępowania (i bez cenzury) ukazuje na ekranie wszystko to, co w nas najgorsze. Oby robił to jak najdłużej,
nawet jeśli widzowie po seansie jego filmu czują się jakoś źle sami ze sobą. I nawet, jeśli moralny kac-gigant będzie im towarzyszył przez kolejnych kilkanaście miesięcy…
poniedziałek, 20 października 2014
Naćpany polskim filmem - Hardkor Disko, reż. Krzysztof Skonieczny, 2014
Hardkor Disko Krzysztofa Skoniecznego obejrzałem już kilka dobrych
tygodni temu, ale z powodu natłoku zaległych i bieżących recenzji (jesień 2014
stoi pod znakiem wyjątkowo dobrych filmów) jakoś nie mogłem znaleźć czasu, aby
o nim napisać. A ponieważ uwielbiam polecać Wam dobre filmy (zwłaszcza
polskie), nie mogę odmówić sobie przyjemności napisania o debiucie
Skoniecznego. Otóż czegoś tak dobrego technicznie w naszym kraju chyba jeszcze
nie było… I o dziwo nie chodzi wcale o żadne efekty specjalne (pod tym względem
zdecydowanie wygrywa Miasto 44), a o FE-NO-ME-NAL-NY
wręcz montaż. Recenzując wspomniany film Komasy pisałem, że idzie nowe. Oj tak,
wciąż idzie nowe, gdyż od jakichś
dwóch lat w Polsce powstają niemal wyłącznie dobre filmy, a oglądanie takich
debiutów jak Hardkor Disko to ogromna
przyjemność. Już teraz przebieram nóżkami na kolejny film Skoniecznego, a
tymczasem teraz zachęcam Was do przeczytania poniższej recenzji, w której
dokładnie wyjaśnię, co tak bardzo mnie zachwyciło.
piątek, 17 października 2014
Miej serce i patrzaj w serce – Bogowie, reż. Łukasz Palkowski, 2014
Kiedy tylko dowiedziałem się, że
twórca świetnego Rezerwatu i
tragicznej Wojny żeńsko-męskiej, Łukasz
Palkowski, podjął się zadania sfilmowania biografii najsłynniejszego polskiego
kardiochirurga, byłem mocno zaintrygowany. Oliwy do ognia dolało zaangażowanie
w głównej roli Tomasza Kota, który, pomimo bycia jednym z najbardziej
utalentowanych polskich aktorów swego pokolenia, kilka razy w karierze poważnie
zbłądził (Randka w ciemno, Wyjazd integracyjny). Cóż można rzec,
obaj panowie się zrehabilitowali i w Bogach
pokazali prawdziwą klasę. Zupełnie nie dziwi mnie zatem 5 Złotych Lwów dla
filmu otrzymanych podczas ostatniego Festiwalu Filmowego w Gdyni - Bogowie to kawał dobrego kina i naprawdę
ciężko przejść koło tej historii obojętnie. Powszechnie wiadomo, że Polacy
udają się do kina średnio 1 lub 2 razy w roku. Uwierzcie mi na słowo, na TEN
film naprawdę warto wydać te kilkanaście złotych, jestem przekonany, że nie
będziecie zawiedzeni.
poniedziałek, 13 października 2014
STOP dla polskich komedii - Facet (nie)potrzebny od zaraz, Wkręceni, Dżej Dżej
Ci, którzy stale mnie czytają,
doskonale wiedzą, że bronię polskich filmów przy każdej możliwej okazji.
Niezmiennie twierdzę, że mamy grono bardzo zdolnych aktorów (zwłaszcza tych
reprezentujących młode pokolenie) i że 2013 był dla polskiego kina rokiem przełomowym,
o czym świadczy chociażby ogromny międzynarodowy sukces Idy Pawlikowskiego. Niestety, pierwsza połowa 2014 roku nie
przyniosła zbyt wielu ciekawych tytułów. Dzisiejszą notkę chciałbym poświęcić
trzem komediom, które niestety zupełnie nie spełniły moich oczekiwań. Po raz
kolejny nie było zabawnie, a żenująco. I znowu począłem się zastanawiać, czy
Polacy powinni w ogóle próbować swoich sił w gatunku komediowym.
piątek, 10 października 2014
Serialowe rankingi, część 10 - Ulubione amerykańskie seriale młodzieżowe
Czy Wy też macie wrażenie, że czas jakby ostatnio przyspieszył? Dopiero przygotowywałem dla Was wrześniowy ranking serialowy, a tymczasem już mamy październik. No nic, czas na kolejną odsłonę moich subiektywnych rankingów serialowych. Według statystyk bloga, największą grupę odwiedzających stanowią Ci między 16. a 25. rokiem życia. Krótko mówiąc, młodzież! I właśnie dlatego październikowy ranking zostanie poświęcony serialom młodzieżowym. Skupię się wyłącznie na serialach amerykańskich (na próżno szukać tu zatem np. genialnego brytyjskiego Skins), gdyż to one cieszą się największą popularnością wśród młodych Polaków. Przez ostatnie 10. lat seriale młodzieżowe przeszły ogromną metamorfozę (pisałem o tym tutaj) i może się wydawać, że współcześni nastolatkowie szukają w TV czegoś zupełnie innego niż ci z czasów mojego pokolenia. Ostatnio dużą furorę robią seriale młodzieżowe serwowane przez stację MTV (Awkward, Teen Wolf, Faking it), ale ponieważ jeszcze nie zdążyłem się dobrze z nimi zapoznać, zmuszony jestem je pominąć. Bez zbędnego przedłużania, oto mój subiektywny ranking Ulubionych amerykańskich seriali młodzieżowych.
poniedziałek, 6 października 2014
Człowiek człowiekowi wilkiem – Joe, reż. David Gordon Green, 2013
Jako bloger filmowy staram się
być na bieżąco z wszystkimi nowościami i zawsze wcześniej planuję, które z
filmów obejrzę w najbliższej przyszłości. O filmie Joe słyszałem już w zeszłym roku, jednak ze względu na niewiele
mówiące nazwisko reżysera i osobistą antypatię do Nicolasa Cage’a (nie bijcie!)
postanowiłem sobie ten film darować. Kiedy kilka dni temu nadarzyła się okazja premierowego
obejrzenia Joe’ego (obraz ten miał
swoją polską premierę w miniony piątek) stwierdziłem, że może warto spróbować
zapoznać się bliżej z reżyserującym film Davidem Gordonem Greenem. Ależ to była
dobra decyzja! Joe to jeden z
niewielu filmów minionego roku, które okazały się być dla mnie pozytywnym
zaskoczeniem. A Nicolas Cage zagrał na tyle dobrze, że chyba nie będę go
całkiem przekreślał…
piątek, 3 października 2014
Na zawsze mama – Mama (Mommy), reż. Xavier Dolan, 2014
Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o
Xavierze Dolanie, to tej jesieni usłyszy już o nim na pewno. Ten 25-letni
Kanadyjczyk od samego początku podąża swą własną drogą i nawet nie myśli o
jakimkolwiek zakręcie – on najzwyczajniej w świecie wie, czego chce i
skrupulatnie to realizuje. Dotychczas wyreżyserowane przez niego filmy (Zabiłem moją matkę, Wyśnione miłości, Na
zawsze Laurence) zachwyciły widzów na całym świecie, w tym także mnie. Od
czasu obejrzenia Wyśnionych miłości wiedziałem,
że będę musiał zobaczyć wszystkie kolejne filmy mojego kanadyjskiego
rówieśnika. Dolan jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a wręcz przeciwnie,
każdy kolejny jego film wprawiał mnie w coraz większe osłupienie i utwierdzał w
przekonaniu, że mam do czynienia z prawdziwym mistrzem. Mistrzem, który łączy w
sobie cechy prawdziwego artysty, poety, malarza, projektanta, wreszcie aktora,
reżysera i producenta. Przyznaję, że przez chwilę miałem obawy, czy Xavier nie
podąża w nieco złym kierunku (ciągłe kręcenie się przez niego wokół tematyki
LGBT zaczynało stawać się niepokojące), ale na szczęście okazały się one
bezzasadne. Jego najnowszy obraz, Mama,
to jeden z najbardziej intymnych portretów psychologicznych matki, jakie miałem
okazję obejrzeć przez całe swe życie. To nie tylko jego najlepszy film, ale być
może również najlepszy film tego roku. Szczegóły poniżej.
wtorek, 30 września 2014
Idzie nowe… - Miasto 44, reż. Jan Komasa, 2014
Doskonale pamiętam reakcje
większości krytyków i znawców kina, kiedy w mediach ukazała się informacja o
tym, iż to Jan Komasa ma wyreżyserować obraz o Powstaniu Warszawskim. Nikt nie
brał tego na poważnie. No bo jak to? Przecież to ten 32-latek bez większego
dorobku, znany przede wszystkim z głośnej i uwielbianej przez młode pokolenie Sali samobójców. Przyznam Wam się, że
sam również podchodziłem do tematu ostrożnie i do końca nie ufałem Komasie. W
przeciwieństwie jednak do wielu dziennikarzy filmowych wstrzymywałem się z
jakimikolwiek komentarzami i osądami. Podskórnie czułem, że bez względu na to,
jakie będą pierwsze recenzje, po prostu muszę obejrzeć ten film. Od seansu minęło już
kilka dni, a ja wciąż nie do końca potrafię ułożyć swoje myśli i obiektywnie
ocenić ten obraz. Mam nadzieję, że w poniższej recenzji uda mi się choć
częściowo przedstawić, na czym dokładnie polega mój problem. Już teraz gorąco
zachęcam Was jednak do wizyty w kinie. Naprawdę warto.
sobota, 27 września 2014
Odrobina fantasy - Czarownica (Maleficent), Zimowa opowieść (Winter's Tale), Legenda Herkulesa (The Legend of Hercules)
Każdy z nas od czasu do czasu
pragnie przenieść się w świat fantasy. Taką podróż możemy zafundować sobie w
każdej chwili poprzez sięgnięcie po dobrą książkę lub wizytę w kinie. W
przeciwieństwie do poprzednich pokoleń, mamy to szczęście, że zarówno książki
jak i filmy mogą zaoferować nam wyjątkowe doznania. I choć sam jestem bardzo
sceptycznie nastawiony do kina 3D, to w przypadku filmów fantasy zawsze wolę
dorzucić te kilka złotych więcej i zafundować sobie kilka dodatkowych wrażeń.
Dziś chciałbym Wam przedstawić kolejną notkę z cyklu #MOVIE_SHORT, w której
pokrótce zrecenzowałem trzy filmy osadzone właśnie w tematyce fantasy.
Niestety, z czystym sercem mogę Wam polecić tylko jeden z nich i zapewne
jeszcze nie rozpoczynając czytania notki, możecie łatwo się domyślić, o który
mi chodzi. Z chęcią poznam jednak Wasze opinie, zatem tradycyjnie już namawiam
wszystkich czytających do komentowania.
sobota, 20 września 2014
O kobietach i dla kobiet – Spódnice w górę (Sous les jupes des filles), reż. Audrey Dana, 2014
Chyba jeszcze o tym nie pisałem,
ale nie przepadam za francuskimi komediami. Owszem, w trakcie ich oglądania nie
czuję zażenowania, ale większość żartów jest mi raczej obojętnych. Właśnie z tego
względu z dużym dystansem podszedłem do najnowszego filmu Audrey Dany. Teraz,
kiedy jestem już po seansie, wiem, że moja ocena nie będzie obiektywna. Dlaczego?
Otóż Spódnice w górę to film
skierowany przede wszystkim do płci pięknej i mężczyznom może wydawać się on
nieco… nudny, tudzież dziwny. Z tego też względu postaram się być bardzo
ostrożny w swej recenzji, gdyż śmiem podejrzewać, iż panie mogą się na tym
filmie naprawdę nieźle uśmiać. Premiera w polskich kinach już za kilka dni, a
ja już dziś zachęcam Was do zapoznania się z moją przedpremierową recenzją tego
filmu.
środa, 17 września 2014
Spowiedź blogera filmowego, czyli o filmach, które mnie nie zachwyciły (a powinny?)
Wszystko zaczęło się od Klapserki (przy okazji bardzo polecam tego bloga filmowego, czytam go chyba od samego początku i jestem pełen podziwu dla lekkiego pióra autorki) - sporządziła ona na swym blogu listę filmów, które jej nie zachwyciły. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że odwołała się ona wyłącznie do tytułów uznawanych powszechnie za arcydzieła (m.in. Ojciec chrzestny, Pulp Fiction). Pomysł ten bardzo spodobał się innym blogerom filmowym i dlatego też, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kolejne notki utrzymane w tym klimacie. Ja również zostałem wywołany do tablicy i oczywiście przyjmuję wyzwanie, choć mój spis filmów, które mnie nie zachwyciły (a chyba powinny?) będzie nieco różnić się od spisów na innych blogach. Poniżej znajdziecie listę filmów, które oceniłem całkiem nieźle, tzn. na 6-7/10 (w skali Filmwebu.pl 6/10 - niezły; 7/10 - dobry). W skali stopni szkolnych 6/10 oznacza jednak tróję, a wierzcie mi, trójki nigdy mnie nie satysfakcjonowały. O co więc chodzi? Na swojej liście zdecydowałem się umieścić wyłącznie tytuły tych filmów, które choć zostały zrealizowane całkiem poprawnie, to według mnie nie zasługują na powszechny zachwyt i określanie ich mianem arcydzieł. Nie są to zatem filmy złe (śmiem twierdzić, iż duża część z nich jest nawet dobra), ale kompletnie nie rozumiem ich fenomenu.
sobota, 13 września 2014
Serialowe rankingi, część 9 - Ulubieni serialowi błaźni
Wrześniowy ranking serialowy odwołuje się do podstawowej zasady tworzenia filmów i seriali komediowych - aby było zabawnie, do życia należy powołać błazna. Jak należy rozumieć w tym przypadku pojęcie "błazna"? Nie wiedzieć czemu, słowo to zdaje się być odgórnie nacechowane jakąś negatywną energią, tymczasem serialowi błaźni to postaci, który swym zachowaniem/wyglądem najbardziej nas bawią. To bohaterowie specyficzni, ze swoimi dziwactwami, często niezaradni życiowo i oczywiście szalenie oryginalni. Błaźni nie pojawiają się jedynie w serialach komediowych (np. taki Runkle z Californicaton), ale w tej notce chciałbym skupić się właśnie na sitcomach. Przyznaję, że w przypadku niektórych seriali miałem niemały problem i nie wiedziałem, którą z postaci wybrać do rankingu (np. w przypadku Przyjaciół do definicji pasowały mi aż 3 postaci i ostatecznie nie zdecydowałem się na nikogo - no bo jak w ogóle w szóstce tak wspaniałych bohaterów można wskazywać lepszych i gorszych?). Nie ma co przeciągać, oto mój subiektywny ranking Ulubionych serialowych błaznów.
wtorek, 9 września 2014
Artystyczna wizja czy „lekka” przesada? - Zabić bobra, reż. Jan Jakub Kolski, 2012
Jan Jakub Kolski ma w naszym
kraju takie samo grono zwolenników co przeciwników. Ja sam nie zaliczam się do
żadnej z tych dwóch grup i zawsze patrzę na jego obrazy z dużą obojętnością.
Najnowszy film Kolskiego, recenzowany dziś przeze mnie Zabić bobra, wyzwolił we mnie sporo mieszanych uczuć. Obraz jest
bez wątpienia bardzo intrygujący i oryginalny, choć momentami można mieć
wrażenie, że Kolski nakręcił film tylko po to, aby zamieścić w nim wszystkie
swe perwersyjne wizje. Mimo, że od seansu upłynęło już kilka dobrych dni, ja
nadal nie wiem, jak powinienem ocenić tę produkcję. Czy to coś w rodzaju
eksperymentu? Gdzie kończy się granica pomiędzy artyzmem a zwykłym ukazywaniem
patologii, odartej z emocji, naturalistycznej i po prostu brzydkiej? Nie wiem i
jestem przekonany, że wielu z Was także nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Poniżej moja subiektywna recenzja Zabić
bobra.
środa, 3 września 2014
Jednak o seksie – Nimfomanka, cz. 2 (The Nymphomaniac Part 2), reż. Lars von Trier, 2013
Pamiętacie jeszcze moją
recenzję pierwszej części Nimfomanki
sprzed pół roku? Jej tytuł to: Niekoniecznie
o seksie. Pierwszą część najnowszego filmu Triera oceniłem bardzo wysoko
(8/10), zaprosiłem wszystkich do kina i zapewniłem, że z pewnością sięgnę po
drugą część. Na skutek różnych okoliczności tak się zdarzyło, że musiałem poczekać z seansem dobre kilka miesięcy. Tak jak obiecałem, wróciłem do Nimfomanki, choć skłamałbym, gdybym
napisał, że był to powrót szczęśliwy. Naprawdę dawno nie przeżyłem równie
wielkiego rozczarowania filmem. Bo o ile 1 część produkcji wyostrzała apetyt i
porażała swą kompleksowością i odniesieniami do symboliki i metafizyki, o tyle
2 część zdaje się być zaprzeczeniem tego wszystkiego, co widzowie
zobaczyli we wstępie. Trier po raz
pierwszy od dawna stawia na pierwszym planie na niespójną fabułę i zdaje się
kompletnie zapominać o tym, co tak bardzo zachwyciło widzów w części pierwszej, czyli o formie, która tym razem przegrywa z treścią. I to z kretesem. O tym,
dlaczego Nimfomankę, cz. II oceniłem
o dwa oczka niżej niż cz. I możecie przeczytać poniżej.
czwartek, 28 sierpnia 2014
Ciężka dola reformatora - Klub Jimmy'ego (Jimmy's Hall), reż. Ken Loach, 2014
W minioną sobotę w Krakowie odbył
się II Zjazd Blogerów i Vlogerów Filmowych. Miałem przyjemność uczestniczyć w
tym zacnym wydarzeniu i przyznaję, że bawiłem się znakomicie. Wreszcie miałem
okazję poznać w realnym świecie osoby, które tak jak ja kochają filmy i które
dotychczas znałem wyłącznie z Internetu. Jedną z atrakcji zaplanowanych na ten
dzień był oczywiście seans filmowy. Dzięki gościnności krakowskiego Kina PodBaranami oraz uprzejmości dystrybutora Best Film blogerzy filmowi mieli okazję
obejrzeć przedpremierowo Klub Jimmy’ego.
Przyznaję się bez bicia, że to pierwszy oglądany przeze mnie film Kena Loacha. Klub Jimmy’ego to film, który dotychczas był wyświetlany dopiero
2 razy: na festiwalu filmowym w Cannes oraz w Kazimierzu, podczas festiwalu Dwa
Brzegi. Spotkał nas więc niewątpliwy zaszczyt. Film okazał się bardzo poprawny,
na swój sposób słodko-gorzki, bawił i poruszał. Poniżej
możecie przeczytać szczegółową recenzję.
niedziela, 24 sierpnia 2014
Emmy 2014 - moje przewidywania
Nagrody Emmy to amerykańskie
nagrody przyznawane za produkcję telewizyjną, przez wielu określane mianem „telewizyjnych
Oscarów”. Rokrocznie gala przyznawania nagród Emmy przyciąga przed ekrany
telewizorów miliony widzów, w tym przede wszystkim fanów seriali. Tegoroczna
gala odbędzie się 25 sierpnia i poprowadzi ją Seth Meyers. Jestem szalenie
ciekawy, kto okaże się w tym roku największym zwycięzcą. Trzeba przyznać, że
wiele seriali miało naprawdę dobre sezony i właściwie bardzo ciężko
przewidzieć, w czyje ręce trafią te tak bardzo pożądane statuetki. Jak wiecie,
lubuję się w tego typu przewidywaniach i właśnie z tego powodu postanowiłem
stworzyć tę notkę. Kilka dni temu przyznano już część nagród w kategoriach
technicznych (tutaj możecie sprawdzić, kto wygrał w jakiej kategorii) i
jak na razie wśród zwycięzców 1. miejsce ex aequo zajmują trzy znakomite
produkcje: Gra o tron, Sherlock oraz Detektyw. A teraz już zachęcam do zapoznania się z moimi
przewidywaniami w kilku najważniejszych kategoriach.
wtorek, 19 sierpnia 2014
Człowiek w samochodzie – Locke, reż. Steven Knight, 2013
Nie będę ukrywał – nie zaliczam
się do grona fanów Toma Hardy’ego, a do momentu obejrzenia Gangstera zastanawiałem się wręcz, czy posiada on jakiekolwiek
cechy dobrego aktora. We wspomnianym Gangsterze
bardzo spodobał mi się w roli Forresta Bonduranta i dopiero wówczas
postanowiłem dać mu szansę. Nie żałuję, bo w recenzowanym dziś przeze mnie
filmie daje on popis prawdziwego aktorstwa. Locke
to najlepszy przykład na to, że do stworzenia dobrego filmu wcale nie potrzeba
dużych pieniędzy, wyjątkowych efektów specjalnych czy zapierających dech w
piersiach scenografii. Najnowszy film Knighta broni się minimalizmem w
najczystszej postaci. I choć nie jest to film skierowany do wszystkich, na
pewno warto zwrócić na niego uwagę.
sobota, 16 sierpnia 2014
Za dużo kloaki w kloace - Milion sposobów jak zginąć na Zachodzie (A Million Ways to Die in the West), reż. Seth MacFarlane, 2014
Przyznaję się bez bicia, moja
wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. No bo powiedzcie mi, jak można mieć
duże oczekiwania wobec filmu, który z założenia ma być sprośny, świński i
odwoływać się do wszystkiego, co niesmaczne? Nie wiedzieć czemu, ubzdurałem
sobie, że przy najnowszym filmie MacFarlane’a nie tylko się odmóżdżę, ale też
świetnie ubawię. Wyszło zupełnie na odwrót, film mnie umęczył, MacFarlane
wkurzył, a wcielająca się w jedną z głównych ról Charlize Theron skłoniła do
refleksji, dlaczego tak wspaniałe gwiazdy jak ona godzą się na udział w takim
shicie? Krótko mówiąc, ani się nie zresetowałem, ani nie pośmiałem. Smuteczek
na całego. I choć zdaję sobie sprawę, że duża część odbiorców (czasem nawet
ja?) lubi takie kloaczne komedie (Ted
był przecież wyśmienity!), to jednak nie będę miał litości dla najnowszego
obrazu twórcy Family Guy’a. Jest źle,
jest bardzo źle.
piątek, 8 sierpnia 2014
Drugie dno - Piąta władza (The Fifth Estate), reż. Bill Condon, 2013
Doskonale pamiętam, jak kilka
miesięcy temu dostałem zaproszenie na pokaz prasowy Piątej władzy. Dystrybutor filmu był niezwykle ciekawy opinii
środowiska blogerskiego i bardzo zachęcał do seansu i rzetelnej recenzji. Z
zaproszenia nie skorzystałem. Po pierwsze, byłem wtedy jeszcze przed Sherlockem i Benedict Cumberbatch był
dla mnie bardziej irytujący niż interesujący. Po drugie, trailer filmu ani
trochę mnie nie zaintrygował, a jedynie utwierdził w przekonaniu, że to będzie
jedna z tych produkcji, w której nieco zbyt przesadzono z aspektami
politycznymi. Na dobrą sprawę intuicja raczej mnie nie zawiodła, gdyż kiedy już
zdecydowałem się na seans (jestem już po Sherlocku
i Cumberbatch już nie irytuje, a intryguje), film okazał się naprawdę średni.
Wielka szkoda, bo przecież poruszono temat ważny i wciąż aktualny. O
zmarnowanym potencjale i o tym, dlaczego ten film zasługuje jedynie na słabe
6/10 możecie przeczytać poniżej.
wtorek, 5 sierpnia 2014
Czy tylko dla fanów bolidów? - Need for Speed, reż. Scott Waugh, 2014
Pamiętacie jeszcze moją jesienną
recenzję genialnego Wyścigu Rona
Howarda? Ze względu na tematykę Formuły 1 odwlekałem obejrzenie tego filmu w
nieskończoność, a kiedy już zdecydowałem się na seans, nie mogłem sobie
darować, że czekałem tak długo. Od czasu Wyścigu
niewiele się zmieniło, tzn. w dalszym ciągu nie pałam sympatią do rajdów
samochodowych i wciąż uważam, że jest to raczej ryzykowna gra na śmierć i życie
niż prawdziwy sport. Doskonale rozumiem jednak tych, którzy kochają bolidy,
zachwycają się nimi i bez nich nie wyobrażają sobie swojego życia. Właśnie to nazywa
się pasją i właśnie o czymś takim pisałem w poprzedniej notce. Wracając do
mnie, choć wyścigi mnie szczególnie nie obchodzą, to przyznaję, że zawsze z dużą
przyjemnością patrzy mi się na te wszystkie wypucowane i wybłyszczone cacuszka.
I właśnie głównie ze względu na to zdecydowałem się na seans Need for Speed, który – mówiąc bez
zupełnej przesady – zagwarantował mi całkiem niezłą rozrywkę.
niedziela, 3 sierpnia 2014
Serialowe rankingi, część 8 - Serialowi stróże prawa
W sierpniu chciałbym Wam zaprezentować ranking, którego stworzenie przysporzyło mi sporo dylematów. Na dobrą sprawę w niemal każdym serialu występują bohaterowie pełniący rolę stróżów prawa, w związku z czym na wstępnej liście rankingowej wypisałem ponad 20 postaci z różnych seriali. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie podzielić tego rankingu na kilka części (w zależności od płci, tudzież pełnionej w serialu roli, tj. policjant/detektyw/szeryf), ale stwierdziłem, że to jednak byłoby bez sensu. A ponieważ prowadzę niezależnego bloga, mogę pozwolić sobie na ten luksus, żeby kolejne rankingowe miejsca obsadzać według własnego widzi-mi-się. I w ten oto sposób, w bólu i cierpieniu związanym z wykreślaniem kolejnych postaci, powstała poniższa lista. Tym razem postawiłem na bohaterów powszechnie znanych i jestem przekonany, że każdy z odwiedzających bloga widział przynajmniej kilka z poniżej wymienionych seriali. I oczywiście, tradycyjnie już, zachęcam do tworzenia własnych rankingów w komentarzach.
środa, 30 lipca 2014
Polowanie na tygrysa tasmańskiego – Łowca (The Hunter, reż. Daniel Nettheim, 2011)
Ostatnio na swoim prywatnym
profilu na jednym z popularnych portali społecznościowych podzieliłem się z
Wami refleksją, iż wiele bliskich mi osób wciąż dziwi się, że zdecydowałem się
prowadzić bloga filmowego. No bo jak to, po biotechnologii? Tak, jakbym całe
swoje życie miał spędzić wyłącznie w laboratorium. Przyznaję, że takie podejście
jest dla mnie nieco szokujące. Idąc bowiem tym tokiem myślenia niedopuszczalne
zdaje się być to, żeby stolarz poszedł sobie w wolnym czasie pokopać piłkę z
kolegami lub żeby księgowa uprawiała ogród skoro nie skończyła studiów z
ogrodnictwa. Chore. Poznawanie kolejnych filmowych historii i ich opisywanie to
moja wielka pasja. Ostatnio, dziwnym zbiegiem okoliczności, zdarzyło się, że
natrafiłem na film o tematyce biotechnologicznej, dzięki czemu – można rzec –
połączyłem przyjemne z pożytecznym. Łowca
okazał się zresztą całkiem nieźle zrealizowany i już teraz bardzo go polecam.
Wracając jednak do początku mojego przydługawego wstępu, chcę wszystkich
zapewnić, że wcale nie rezygnuję z pisania. Owszem, ostatnio mam na to coraz
mniej czasu i tonę (dosłownie, tonę!) w filmowych zaległościach, ale obiecuję
Wam, że nie zrezygnuję ze swej niewyuczonej pasji. A wszyscy hejterzy lub
próbujący podcinać skrzydła mogą się cmoknąć w 4 litery i wrócić do swego
nudnego życia. Pamiętajcie – z prawdziwych pasji się nie rezygnuje i zawsze
znajdzie się na nie czas! A teraz zachęcam już do zapoznania się z króciutką
recenzją Łowcy.
sobota, 26 lipca 2014
Życiowo pogubieni - Zrodzony w ogniu (Out of the Furnace), reż. Scott Cooper, 2013
Scott Cooper nie ma na swym
koncie zbyt wielu filmów, ale nie zapominajmy, że to ten, który wyreżyserował Szalone serce (2 nominacje do Oscara!).
Najnowszy obraz Coopera, czyli recenzowany dziś przeze mnie Zrodzony w ogniu jest równie dobry,
utrzymany w świetnym klimacie, intrygujący. To świetny dramat, który
szczególnie powinien przypaść do gustu mężczyznom (po recenzji Ocalonego i kobiecych komentarzach na
facebooku powinienem być chyba ostrożniejszy w wydawaniu tego typu opinii,
prawda?). Cooper przedstawia wyjątkowo ciężki i brutalny świat oraz wskazuje,
jak wiele zależy w naszym życiu od przypadku, losu, tudzież innych ludzi. Historia
braci Baze zrobiła na mnie ogromne wrażenie i tylko utwierdziła w przekonaniu,
że to właśnie tego typu dramaty (a nie jacyś tam Niezniszczalni.) powinny być określane mianem „mocnego kina dla
mężczyzn”.
sobota, 12 lipca 2014
Mało ambitne, a jednak cieszą… - W obronie własnej, 13 grzechów, Non-Stop
W ostatniej notce zdefiniowałem
swoje własne pojęcie „ważnego filmu”. I mimo, że większość oglądanych przeze
mnie produkcji aspiruje do znalezienia się w grupie tych „ważnych”, często
zdarza mi się też sięgnąć po coś mniej ambitnego. Powody są różne. Jak każdy
normalny człowiek czasem po prostu chcę się zrelaksować i z puszką zimnego
piwa/kubkiem ciepłej herbaty w ręku pragnę totalnego odmóżdżenia. Czasami
decyduję się też na jakiś seans ze względu na obsadzonych aktorów, zdarza się
również, że chcę dać kolejną szansę reżyserowi lub ulegam Waszym pochlebnym
recenzjom. Dziś chciałbym Wam przedstawić trzy filmy, które nawet nie próbują
być ambitnymi, a mimo to naprawdę nieźle można się przy nich bawić. Tak się
złożyło, że wszystkie to thrillery (mam naprawdę dużą słabość do tego gatunku filmowego!)
i w dwóch z nich grają weterani kina akcji. Zabawa w pełni gwarantowana!
wtorek, 8 lipca 2014
W poszukiwaniu odkupienia - Droga do zapomnienia (The Railway Man), reż. Jonathan Teplitzky, 2013
Jak powszechnie wiadomo, są filmy
ważne i ważniejsze. Oczywiście ile osób, tyle opinii, gdyż dla każdego z nas
termin „ważne” oznacza coś zupełnie innego. Które z filmów są według mnie najważniejsze?
Bez wątpienia wszystkie te oparte na faktach, dotyczące wydarzeń, które miały
miejsce naprawdę i które opowiadają o ludzkich dramatach. Do filmów ważnych
zaliczam również te, których motywem przewodnim są przemiany
społeczno-obyczajowe, w tym liczne filmy przełamujące tabu i traktujące o
naprawdę istotnych i z zupełnie niezrozumiałych powodów dotychczas
przemilczanych tematach. Sięgając po Drogę
do zapomnienia od samego początku wiedziałem, że sięgam po film istotny
historycznie. I choć się nie pomyliłem (obraz jest naprawdę mocny i bez
wątpienia ważny), to jednak po seansie ciężko było mi ukryć rozczarowanie.
Czegoś zabrakło. Czego? O tym poniżej.
sobota, 5 lipca 2014
Serialowe rankingi, część 7 - Serialowe księżniczki
Lipcowy ranking serialowy należy potraktować nieco... metaforycznie i z przymrużeniem oka. Pojęcie "księżniczka" każdemu z nas kojarzy się zapewne z zamkiem, tronem i sukniami balowymi (no, ewentualnie jeszcze z ostatnim hitem Sylwii Grzeszczak). Co prawda w poniższym rankingu znajdzie się miejsce dla kilku prawdziwych księżniczek, ale większość miejsc zostanie obsadzona przez postaci kobiece, które mają tyle wspólnego z zamkiem, co ja z zakonem. Jak powszechnie wiadomo, księżniczki cechują się tym, iż są najpiękniejsze, uwielbiają rządzić i mają podwładnych. Wskazane byłoby jeszcze, aby u boku znajdował się "książę", czyli wypucowany, wysportowany (najlepszy zawodnik szkolnej drużyny sportowej) i najbardziej pożądany przez wszystkie koleżanki przystojniak. We współczesnych czasach wcale nie trzeba mieć słynnego nazwiska lub tronu, żeby manipulować innymi lub sięgać po niemożliwe. Poniżej przedstawiam Wam mój subiektywny ranking Serialowych księżniczek i tradycyjnie już zachęcam do dyskusji.
środa, 2 lipca 2014
W potrzasku – Ocalony (Lone Survivor), reż. Peter Berg, 2013
Jestem właśnie w trakcie
przygotowywania notki #MOVIE_SHORT poświęconej trzem filmom, które powinien obejrzeć
każdy mężczyzna. Po obejrzeniu Ocalonego
nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że ten film również należy
zaliczyć do tej grupy. Film zupełnie nieznanego mi Petera Berga wzbudził we
mnie tak dużo emocji, że zdecydowałem się poświęcić mu oddzielną notkę. Poza
tym po Ocalonego powinni sięgnąć
wszyscy, nie tylko mężczyźni i nie tylko ci, którzy lubują się w klimatach
strzelanek i naparzanek w najlepszym tego słowa znaczeniu. To wielkie kino,
zaplanowane od A do Z, ze znakomitym aktorstwem i fenomenalnym montażem dźwięku
(niech więc nikogo nie dziwi nominacja do Oscara dla tego filmu w tej
kategorii!). Jeśli jeszcze nie widzieliście tej produkcji, obowiązkowo po nią
sięgnijcie. Poniżej możecie przeczytać, dlaczego warto to zrobić.
niedziela, 29 czerwca 2014
O potrzebie bliskości – Długi, wrześniowy weekend (Labor Day), reż. Jason Reitman, 2013
Raz na jakiś czas oddaję głos
czytelnikom i na fanpage’u bloga pytam ich, jaką recenzję chcieliby przeczytać.
Tym razem zestawiłem ze sobą trzy bardzo interesujące tytuły (Długi, wrześniowy weekend, Ocalony, Droga do
zapomnienia) i czytelnicy mieli nie lada problem z podjęciem decyzji.
Ostatecznie padło na Długi, wrześniowy
weekend, chociaż obiecuję, że w następnej kolejności zrecenzuję również dwa
pozostałe filmy (zdecydowanie jest o czym pisać!). O najnowszym filmie Reitmana
usłyszałem po raz pierwszy przy okazji nominacji Kate Winslet do Złotego Globu
w kategorii „Najlepsza aktorka w dramacie”. Co prawda Kate nie udało się zdobyć
tej nagrody (Cate Blanchett była przecież bezbłędna i niepokonana), ale
przecież już sama nominacja świadczy o tym, że bardzo doceniono jej aktorstwo.
I nic w tym dziwnego, bo ta wielka aktorka po raz kolejny pokazuje, że
niestraszna jej żadna rola. A Długi,
wrześniowy weekend bezapelacyjnie zasługuje na to, aby pisać i mówić o nim
jak najwięcej.
sobota, 21 czerwca 2014
Komedia kumpelska – Ten niezręczny moment (reż. Tom Gormican, 2014)
Zawsze z wielką ostrożnością
podchodzę do debiutantów. I przyznam Wam się, że mało brakowało, a nie
sięgnąłbym po Ten niezręczny moment.
Ze względu na kompletnie nieznane nazwisko reżysera i wyjątkowo niezachęcający
opis fabularny filmu planowałem go sobie darować. Ostatecznie skusiłem się na
seans z powodu obsady – od kilku lat z wielkim zainteresowaniem przyglądam się
wyborom aktorskim Zaca Efrona, którego wciąż nie mogę rozgryźć. Z jednej strony
widzę w nim słodkiego chłoptasia ze stajni Disneya, z drugiej natomiast
dostrzegam nieoszlifowany talent (świetna rola w Pokusie Danielsa). W jego filmografii wciąż brakuje mi hitu, w
którym mógłby on jednoznacznie pokazać, że naprawdę potrafi. Niestety, chyba
będę musiał sobie jeszcze trochę poczekać. Bo Efron w Tym niezręcznym momencie ani nie bawi, ani nie zachwyca. A sam film
jednak mogłem sobie darować…
wtorek, 17 czerwca 2014
O stylowym hotelu - Grand Budapest Hotel (reż. Wes Anderson, 2014)
Nie będę ściemniał, z filmów
Andersona widziałem jedynie Moonrise
Kingdom. Kochankowie z księżyca. I w przeciwieństwie do większości z Was,
nie zachłysnąłem się nim. Owszem, film był całkiem poprawny i nieźle zagrany,
ale też nieco nużący i zupełnie niezachwycający pod względem fabularnym.
Właśnie ze względu na małe rozczarowanie nie biegłem do kina jak szalony
na Grand Budapest Hotel. Co prawda
imponująca obsada filmu i Wasze wyjątkowo pochlebne recenzje bardzo pozytywnie mnie nastroiły, ale mimo wszystko postanowiłem poczekać na wydanie DVD. Dziś, kiedy
jestem już po seansie, mogę śmiało napisać, że niepotrzebnie tak długo
zwlekałem. Film jest fantastyczny i tym razem Anderson kupił mnie niemal w
całości. I wiecie co Wam powiem? Coś mi się wydaje, że przy drugim seansie Moonrise Kingdom też nabierze dla mnie zupełnie
nowego znaczenia i z pewnością podniosę swą ocenę. Bo u Andersona wcale nie
chodzi o fabułę…
poniedziałek, 9 czerwca 2014
O dwóch winnych - Uniewinniony (reż. Peter Howitt, 2013)
Peter Howitt, choć reżyseruje
filmy od 16 lat, wciąż nie jest znany szerszej publiczności. Zainteresowani
światem X-muzy znają go zapewne z takich filmów jak Johnny English czy Przypadkowa
dziewczyna. Te dwa tytuły są całkiem poprawne, ale bez wątpienia nie można
ich określić mianem wybitnych czy przełomowych w jego karierze. Howitt wciąż
czeka na swoje małe „pięć minut” i pomimo licznych krytycznych opinii nie
rezygnuje z kręcenia filmów. Jego ostatni obraz, Uniewinniony, to mix trzech gatunków filmowych: thrillera,
kryminału i dramatu sądowego. Niestety, przeciętność tej produkcji sugeruje, iż
Howitt powinien pozostać przy tworzeniu komedii. Uniewinniony to kolejny przewidywalny i kliszowy film, taki, jakich
wiele na rynku. A zupełnie nieatrakcyjne wydanie DVD w żaden sposób nie zachęca
do bliższego zapoznania się z tym tytułem.
sobota, 7 czerwca 2014
Serialowe rankingi, część 6 - Najbardziej denerwujące postaci
Czerwcowy ranking serialowy jest wyjątkowo subiektywny. Tym razem zdecydowałem się zestawić ze sobą bohaterów, którzy najbardziej mnie irytują/irytowali. Oczywiście hejterskie zestawienia tego typu mają zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Nie należy zapominać, że wszystkie te wkurzające postaci pełnią w serialach niezwykle ważne role i bez nich nasze ulubione produkcje wyglądałyby zupełnie inaczej (kto wie, może wówczas wcale nie zaliczałyby się do naszych ulubionych?). Każdy z fanów seriali ma swoją własną listę antybohaterów i mam nadzieję, że w komentarzach podzielicie się ze mną swoimi typami. Jestem szalenie ciekawy, czy zgadzacie się z moim rankingiem i liczę na ciekawą dyskusję. A zatem zaczynamy - oto mój subiektywny ranking Najbardziej denerwujących postaci serialowych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)