Po zmiażdżonej przy krytyków Krainie miodu i krwi można było
pomyśleć, iż Angelina Jolie zrezygnuje z dalszych planów jako reżyserka. Jej oszczędność
w doborze kolejnych aktorskich ról (Jolie zagrała w 2010 roku w Salt i Turyście, a jej kolejną rolą była dopiero rola Maleficent w filmie Czarownica) sugerowała z drugiej strony,
iż aktorka nadal woli próbować swych sił po drugiej stronie kamery. Jej
najnowszy film, Niezłomny, był przez
wielu typowany na czarnego konia Oscarów 2015. Przyznaję się bez bicia, że ja
sam również bardzo mocno na niego stawiałem… Do kina udałem się zaraz na drugi
dzień po polskiej premierze i wyszedłem z niego oszołomiony. Ostatnim filmem,
który wywołał u mnie tak ogromne emocje był chyba polski Chce się żyć. Pamiętam, jak oceniając film na Filmwebie na 10/10 dodałem
komentarz, iż z pewnością posypią się Oscary… Cóż, skończyło się jedynie na 3
nominacjach (Najlepsze zdjęcia, Najlepszy dźwięk, Najlepszy montaż dźwięku), z
których żadna nie zamieniła się w statuetkę. Wciąż nie ogarniam, jak Akademia
mogła uznać, iż Snajper czy Gra tajemnic bardziej zasługują na
nominacje niż Niezłomny. I chociaż
doskonale wiem, iż Oscary wcale nie trafiają do najlepszych filmów, wciąż czuję
ogromny niedosyt. I właśnie dlatego piszę tę notkę. Aby uświadomić Wam, że
powstał taki film jak Niezłomny.
Film, który uważam za arcydzieło, oceniam na 10/10 i szalenie polecam.
Szczegóły poniżej.
niedziela, 22 marca 2015
czwartek, 19 marca 2015
O komediach 2014/2015, część 2 – Dzień z życia blondynki (Walk of Shame, reż Steven Brill, 2014), Udając gliniarzy (Let’s be cops, reż. Luke Greenfield, 2014), Alexander – okropny, straszny, niezbyt dobry, bardzo zły dzień (Alexander and the Terrible, Horrible, No Good, Very Bad Day, reż. Miguel Arteta, 2014)
Dzisiaj chcę Wam zaprezentować
drugą część mojego cyklu poświęconego komediom. Poniżej znajdziecie krótkie
recenzje kolejnych trzech komedii, które swe polskie premiery miały w ciągu
ostatnich kilku miesięcy. Dwie z nich są bardzo średnie i raczej nie mogę ich
Wam polecić, ostatnia natomiast może sprawdzić się idealnie nie tylko jako
komedia, ale także jako kino familijne. Co tu dużo pisać – jeśli ktoś jest
zainteresowany, zachęcam do zapoznania się z całą notką.
niedziela, 15 marca 2015
O komediach 2014/2015, część 1 – Sekstaśma (Sex Tape, reż. Jake Kasdan, 2014), 22 Jump Street (reż. Phil Lord, Christopher Miller, 2014), Sąsiedzi (Neighbors, reż. Nicholas Stoller, 2014)
Moja wina, moja wina, moja bardzo
wielka wina. Tak, wiem, obiecywałem, że będę więcej dla Was pisał. Planowałem,
że do końca marca uporam się z zaległościami i będę mógł dla Was recenzować
bieżące kinowe premiery. Los jest jednak przewrotny i stało się zupełnie
inaczej, tzn. zrecenzowałem Wam kilka nowości, a zaległości nie zostały nawet
przeze mnie ruszone… Wybaczcie mi, ale nie potrafię obiecać poprawy. Żyję
ostatnio w ogromnym tempie, praca i zajęcia dodatkowe nie dają wytchnienia, a w
moim życiu na dobre zagościł już zdrowy styl życia (tak, zgodnie z
postanowieniami noworocznymi, regularnie ćwiczę i zdrowo się odżywiam).
Wszystko to składa się na to, że ostatnio mam na filmy znacznie mniej czasu.
Nie wiem, może to kwestia organizacji czasu i w końcu uda mi się nad tym
wszystkim zapanować. Póki co proszę jednak o cierpliwość i nie gniewajcie się,
jeśli w najbliższym czasie nowe recenzje będą pojawiać się rzadziej. Jedno jest
pewne – pisać na pewno nie przestanę. Dziś chciałbym Wam przedstawić 1 część
mojego cyklu poświęconego komediom wyprodukowanym w czasie kilku ostatnich miesięcy.
Już teraz mogę Wam zdradzić, że każdy z poniższych filmów okazał się naprawdę
zabawny. A szczegóły, tradycyjnie już, poniżej.
czwartek, 12 marca 2015
O cielesności… - Body/Ciało, reż. Małgorzata Szumowska, 2015
Nie da się ukryć, że Małgorzata
Szumowska należy do grupy najbardziej kontrowersyjnych polskich reżyserów. Nie
chodzi tu tylko o jej życiowe wybory oraz prywatność, ale przede wszystkim o tematykę
jej filmów. Szumowska nigdy nie należała jednak do osób, które miałyby się
przejmować jakąkolwiek krytyką, ona konsekwentnie realizuje wszystkie swe
reżyserskie plany, podbija kolejne festiwale filmowe i wciąż doskonali swój
warsztat. Jej filmy już od wielu lat dzielą Polaków i zmuszają nas do wyrażania
własnego zdania na tematy, które powszechnie są uznawane za tabu. Tak było
choćby w przypadku jej trzech ostatnich filmów, w których poruszała motywy
śmierci (33 sceny z życia),
prostytucji nieletnich (Sponsoring)
czy homoseksualizmu wśród księży (W imię…).
W swej najnowszej produkcji reżyserka wcale nie spuszcza z tonu i znowu nas
prowokuje. Nie dość, że w tak zwanym „międzyczasie” inteligentnie komentuje
polską rzeczywistość (odwołuje się między innymi do słynnej sprawy Madzi z
Sosnowca), to w dodatku po raz kolejny powraca do tematyki śmierci, wzbogacając
ją tym razem o szeroko-rozumiane pojęcia cielesności, duchowości, spirytystyki.
W efekcie otrzymujemy film, który jest naprawdę bardzo dobry. Tak, nie wstydzę
się tego powiedzieć, to kolejny polski film w tym roku, który zasługuje niemal
na same komplementy. Szczegóły poniżej.
niedziela, 8 marca 2015
Warszawa jest kobietą - Warsaw by night, reż. Natalia Koryncka-Gruz, 2015
Recenzowany dziś film widziałem
kilka dni po premierze, a tak się jakoś zdarzyło, że nie miałem czasu, aby o
nim napisać. Kiedy dzisiaj, w Dniu Kobiet, zastanawiałem się, jaki film dla Was
zrecenzować, od razu przypomniał mi się seans Warsaw by night. Uświadomiłem sobie również, że producent mógł
spokojnie poczekać z premierą filmu do szóstego marca. Jestem przekonany, że do
kin ruszyłyby wówczas całe tłumy – nie od dziś wiadomo, że takie święta jak
Walentynki czy Dzień Kobiet miło spędza się właśnie w kinie. Wielka szkoda, że
tak się nie stało, bo film przeszedł przez Polskę właściwie bez większego echa,
a jest naprawdę warty uwagi! Natalia Koryncka-Gruz stworzyła świetne
współczesne kino obyczajowe i zrobiła to w stylu iście amerykańskim – tak, Warsaw by night to kolejny (po
znakomitych Bogach) polski film
wzorowany na amerykańskich schematach, ale jednak mimo wszystko mieszczący się
w naszych „polskich standardach”. Jest słodko-gorzko, neonowo, momentami
sentymentalnie, ale co najważniejsze, jest bardzo kobieco. Już teraz bardzo
zachęcam wszystkich do obejrzenia filmu, a tych chcących wiedzieć więcej,
zachęcam do przeczytania całej notki.
środa, 4 marca 2015
7 powodów, dla których warto obejrzeć Disco Polo (reż. Maciej Bochniak, 2015)
2 dni temu rozdano „polskie
oscary” – Orły. Najwięcej statuetek powędrowało na konto filmu Bogowie, co raczej nie powinno stanowić
zaskoczenia, gdyż film o Relidze jest bardzo dobry. Same nominacje wzbudziły w
tym roku ogromne kontrowersje. Otóż na ich podstawie można by stwierdzić, że w
zeszłym roku powstały w Polsce jedynie trzy dobre filmy: wspomniani Bogowie, Miasto 44 i Pod Mocnym Aniołem. Ogłoszone w dniu
dzisiejszym nominacje do Węży (polskie antynagrody filmowe, odpowiednik
amerykańskich Złotych Malin) są dużo bardziej różnorodne i wskazują na to, że
filmowy 2014 był nieco słabszy od filmowego 2013. Tutaj możecie zapoznać
się z nominacjami do Węży, ja natomiast chciałbym dziś skupić się na ostatniej piątkowej
premierze, polskim filmie Disco Polo.
Otóż po wielu latach okazało się, że Polacy potrafią jednak nakręcić dobrą i
zabawną komedię. Film Bochniaka jest nie tylko świetną rozrywką, ale też
ogromnym ukłonem w stronę kinomaniaków. A zatem, Szanowny Widzu, jeśli nie
rozumiesz fenomenu Disco Polo i część
scen okazała się dla Ciebie nieporozumieniem, musisz odrobić lekcje z kina i
nadrobić filmowego zaległości. Wówczas zobaczysz to, co zobaczyłem ja. Pełna
recenzja poniżej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)