wtorek, 25 lutego 2014

O uroczej starszej pani - Tajemnica Filomeny (reż. Stephen Frears, 2013)



Przez kilka ostatnich tygodni recenzowałem dla Was wyłącznie filmy nominowane do Oscara. Dziś nadszedł czas na ostatnią z recenzji z tego cyklu. Jakiś czas temu trafiła mi się okazja obejrzenia Tajemnicy Filomeny na jednym z pokazów przedpremierowych, ale na skutek różnych okoliczności nie udało mi się na niego dotrzeć. W związku z tym musiałem poczekać, aż film trafi do polskich kin i bardzo się cieszę, że stało się to na tydzień przed oscarową galą. Przyznaję, że miałem w stosunku do tego obrazu bardzo wiele obaw. Podobnie jak Nebraska Payne’a, film Tajemnica Filomeny pod względem poruszanej tematyki kompletnie nie pasował mi do pozostałych nominowanych w kategorii „Najlepszy film”. Stephen Frears ma na swoim koncie kilka hitów (Królowa, Pani Henderson, Niewidoczni), ale w jego twórczości można też znaleźć kilka mniej chlubnych tytułów, jak choćby ostatni kit – Żądze i pieniądze. Seans okazał się zaskakująco przyjemny i na dobrą sprawę zgadzam się z wszystkimi nominacjami dla filmu, choć należy uczciwie przyznać, iż spośród filmów wyprodukowanych w minionym roku znajdowało się kilka takich, które znacznie bardziej zasługiwały na oscarową nominację w tej najważniejszej kategorii.

piątek, 21 lutego 2014

Moje nominacje do nagród OBF 2014

Dzisiejszy dzień jest dla mnie wyjątkowy. Otóż równo rok temu założyłem tego bloga i napisałem dla Was pierwszą recenzję filmową. Tylko rok czy aż rok? Niby mówi się, że czas szybko płynie, ale przecież w ciągu minionych 12 miesięcy tak wiele się wydarzyło, nie tylko w świecie filmu, ale również w moim życiu osobistym. Przy okazji tej pierwszej rocznicy chciałbym wszystkim bardzo podziękować za okazywane wsparcie, miłe komentarze i ciekawe dyskusje. Łatwo dostrzec, że ekipa blogerów filmowych tworzy na facebooku bardzo zwartą grupę. Szalenie cieszę się, że właśnie dzięki temu blogowi udało mi się poznać tak dużo interesujących osób. Dzisiejsza notka jest szczególna także z innego względu - otóż przypada jej numerek 100. W związku z tym chciałbym życzyć sobie siły i samozaparcia do napisania kolejnych 100 notek. A Was bardzo zachęcam do zaglądania i komentowania, bo tylko dzięki Wam to wszystko ma jakikolwiek sens. Poniżej przedstawiam swoje nominacje do nagród Organizacji Blogów Filmowych 2014.

poniedziałek, 17 lutego 2014

O wyprawie po milion dolarów – Nebraska (reż. Alexander Payne, 2013)



Przyznaję, że najnowszy obraz Payne’a od samego początku nie pasował mi do pozostałych filmów nominowanych w tym roku do Oscara. I choć nie spodziewam się, że którakolwiek z sześciu oscarowych nominacji zamieni się w nagrodę, ani trochę nie żałuję prawie dwóch godzin poświęconych na ten film. Dotychczas widziałem jedynie trzy filmy Alexandra Payne’a i każdy z nich okazał się być całkiem poprawny. Najbardziej podobały mi się chyba niezależne Bezdroża, które zostały uhonorowane Oscarem za „Najlepszy scenariusz adaptowany”. Kto wie, może historia się powtórzy i to właśnie czarno-biały film Payne’a okaże się być czarnym koniem w tegorocznym wyścigu po najbardziej prestiżowe nagrody branży filmowej? Pożyjemy, zobaczymy… A póki co zachęcam do zapoznania się z moją recenzją Nebraski.

piątek, 14 lutego 2014

Serialowe rankingi, część 2 - Najbardziej intrygujące trójkąty miłosne

Mój pierwszy post z cyklu "Serialowe rankingi" spotkał się z Waszym ogromnym zainteresowaniem. Bardzo się z tego cieszę i dlatego zamierzam kontynuować zabawę. A jako, że dzisiaj Święto Zakochanych, chciałbym się wpisać w tematykę dnia i dlatego tym razem biorę pod lupę "Najbardziej intrygujące trójkąty miłosne". Większość miejsc w rankingu została obsadzona postaciami z seriali młodzieżowych. W wieku dojrzewania oglądałem ich całe mnóstwo - bardzo fascynował mnie świat postaci zza oceanu, gdyż ogromnie różnił się on od świata, w którym żyłem ja i moi rówieśnicy. To były jednak inne czasy, obecnie tych różnic jest coraz mniej i chyba też właśnie dlatego gatunek obyczajowych seriali młodzieżowych powoli zamiera (w ich miejsce pojawiły się np. seriale o wampirach). Ok, poniżej przedstawiam mój subiektywny ranking "Najbardziej intrygujących trójkątów miłosnych". Proszę o podanie własnych typów w komentarzach :)


wtorek, 11 lutego 2014

AIDS, transseksualizm i społecznictwo "pełną gębą" - Witaj w klubie (reż. Jean-Marc Vallee, 2013)



Wśród filmów nominowanych do Oscarów rokrocznie znajduje się przynajmniej jeden, który powstał właśnie ze względu na istnienie tych nagród. Wytrawni kinomani od razu potrafią rozpoznać takie obrazy. Niejednokrotnie są to filmy odnoszące się do amerykańskiego patriotyzmu czy takich globalnych problemów jak rasizm, nietolerancja czy uzależnienia. W tym roku o tego typu cynizm posądza się dwóch reżyserów: Steve’a McQueena oraz Jean-Marca Vallee. I o ile tego pierwszego można wytłumaczyć na wiele sposobów (kolejny film utrzymany w stylu pozostałych, tudzież próba rozliczenia się z bolesnymi dla swej rasy czasami), o tyle twórcę filmu Witaj w klubie ciężko bronić. Podczas seansu filmu McQueena (Zniewolony. 12 Years a Slave) nawet przez chwilę nie miałem wrażenia, że oglądam film powstały na potrzeby poruszenia Akademii i zgarnięcia jak największej liczby Oscarów. Zupełnie odwrotnie sytuacja ma się w przypadku filmu Vallee – jestem właśnie po seansie filmu Witaj w klubie i wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że reżyser na siłę chciał mnie poruszyć… I choć film jest całkiem dobry, to naprawdę nie lubię czuć się oszukiwany/wykorzystywany. Szczegóły poniżej. 

sobota, 8 lutego 2014

Samotność w sieci po amerykańsku – Ona (reż. Spike Jonze, 2013)



Jak zapewne zauważyliście, ostatnio recenzuję dla Was wyłącznie filmy nominowane do tegorocznych Oscarów. Dzielnie nadrabiam zaległości i jestem przekonany, że do 2 marca zdążę zapoznać Was z wszystkimi nominowanymi filmami. Dzisiaj chciałbym napisać kilka słów na temat najnowszego filmu Spike’a Jonze’a – Ona. Doskonale wiem, że wcielający się w główną rolę Joaquin Phoenix ma wśród odwiedzających tego bloga liczne grono wiernych fanów. W końcu to bardzo dobry aktor, zdobywca Złotego Globu za rolę w filmie Spacer po linie. Doceniam kunszt aktorski Phoenixa, choć szczerze przyznaję, że nie czekam z wypiekami na twarzy na wszystkie nowe filmy z jego udziałem. Może to dlatego, że nie widziałem jeszcze kilku bardzo istotnych dla jego kariery filmów? Mniejsza z tym, notka ma w końcu dotyczyć filmu, a nie Phoenixa. Póki co Ona jest dla mnie najbardziej zaskakującym filmem z wszystkich nominowanych, w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. W Polsce premiera tego filmu przypada na wyjątkowy dzień – Walentynki. Jeśli jeszcze nie macie pomysłu na spędzenie tego wieczoru, to obowiązkowo udajcie się z drugą połówką do kina. Najnowszy film Jonze’a na pewno Was usatysfakcjonuje. 

środa, 5 lutego 2014

Jaka matka, taka córka... - Sierpień w hrabstwie Osage (reż. John Wells, 2013)



Bardzo długo oczekiwałem na dzień, w którym Sierpień w hrabstwie Osage zagości w końcu w polskich kinach. Doskonale pamiętam, jak jeszcze przed wakacjami przeglądałem tytuły amerykańskich premier. Wówczas natknąłem się po raz pierwszy na tytuł nowego filmu Wellsa i po przeczytaniu jego krótkiego opisu stwierdziłem, że to może być dobre kino. Moją uwagę szczególnie zwróciły nazwiska odtwórczyń głównych ról, uwielbianych przeze mnie Streep i Roberts. Poza tym w filmie pojawiają się też Ewan McGregor, Julianne Nicholson, Chris Cooper, Abigail Breslin. No bomba, dream team. Dopiero z czasem zacząłem się obawiać, że być może z Sierpniem w hrabstwie Osage będzie tak jak z Adwokatem, w którym poza gwiazdorską obsadą nie było nic wartego uwagi. John Wells, który ma na swoim koncie dopiero jeden film (W firmie), wykazał się jednak wyjątkowym rzemiosłem. W końcu nie każdy umiałby poprowadzić aktorów na planie właśnie w taki sposób. Udało się, jest bardzo dobrze, a wręcz zachwycająco. I powtórzę po wszystkich: ten film to naprawdę najlepszy przykład na to, że z rodziną wychodzi się dobrze jedynie na zdjęciach :-)

sobota, 1 lutego 2014

Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa… – Wilk z Wall Street (reż. Martin Scorsese, 2013)



Zdradzić Wam sekret? Jeśli chcecie zobaczyć mnie w transie, zapytajcie mnie, co sądzę o kinie takich reżyserów jak Christopher Nolan i Martin Scorsese. Ostrzegam, że będę nawijał jak kataryna przez co najmniej kilkanaście minut. Bo naprawdę jest o czym! To właśnie dla takich twórców warto chodzić do kina, ekscytować się nim, poświęcać mu swój cenny czas. Wilka z Wall Street można oglądać w polskich kinach już od kilku tygodni, ale ja chyba celowo odkładałem seans na później. Zaobserwowałem u siebie pewną prawidłowość – im bardziej czekam na film, tym większy problem mam z udaniem się na niego do kina, kiedy już jest taka możliwość. Odkładam przyjemność w czasie? A może piekielnie boję się rozczarowania? Sam nie wiem. Jedno jest pewne: jeśli reżyserem filmu jest jeden z dwóch wymienionych wyżej panów, naprawdę nie ma się czego obawiać. W związku z tym w poniższej recenzji nie przeczytacie raczej niczego nowego na temat Wilka z Wall Street – to naprawdę fenomenalne kino. I cieszę się, że pierwszy raz od dawna będę mógł skupić się wyłącznie na plusach filmu. Minusów bowiem nie ma.