wtorek, 8 lipca 2014

W poszukiwaniu odkupienia - Droga do zapomnienia (The Railway Man), reż. Jonathan Teplitzky, 2013



Jak powszechnie wiadomo, są filmy ważne i ważniejsze. Oczywiście ile osób, tyle opinii, gdyż dla każdego z nas termin „ważne” oznacza coś zupełnie innego. Które z filmów są według mnie najważniejsze? Bez wątpienia wszystkie te oparte na faktach, dotyczące wydarzeń, które miały miejsce naprawdę i które opowiadają o ludzkich dramatach. Do filmów ważnych zaliczam również te, których motywem przewodnim są przemiany społeczno-obyczajowe, w tym liczne filmy przełamujące tabu i traktujące o naprawdę istotnych i z zupełnie niezrozumiałych powodów dotychczas przemilczanych tematach. Sięgając po Drogę do zapomnienia od samego początku wiedziałem, że sięgam po film istotny historycznie. I choć się nie pomyliłem (obraz jest naprawdę mocny i bez wątpienia ważny), to jednak po seansie ciężko było mi ukryć rozczarowanie. Czegoś zabrakło. Czego? O tym poniżej.


Eric Lomax (Colin Firth) jest tajemniczym, nieco melancholijnym mężczyzną, który w pociągu poznaje piękną nieznajomą, Patti (Nicole Kidman). Miłość od pierwszego wejrzenia prowadzi parę do szybkiego ślubu. Szczęście Patti zakłóca jednak niepokojąca tajemnica związana z przeszłością Erica. Jako młody brytyjski oficer, Eric został pojmany przez Japończyków podczas II wojny światowej. Osadzony w obozie jenieckim, zmuszany był do wycieńczającej pracy przy budowie osławionej Kolei Śmierci (Kolei Birmańskiej). Podczas długich i brutalnych przesłuchań otarł się o śmierć. Teraz, wspierany przez niezwykle odważną Patti, wyrusza na poszukiwanie swojego japońskiego oprawcy (źródło: Filmweb.pl).

Droga do zapomnienia może wywołać u widzów szereg różnych emocji. Z jednej strony bardzo porusza i utwierdza w przekonaniu, że „pewne rany nigdy się nie zabliźnią”, z drugiej natomiast zmusza do refleksji i przywodzi na myśl inną frazę, tj. „nigdy nie mów nigdy”. Jest tu też kilka scen, które najzwyczajniej w świecie mogą widza zaboleć, zasmucić i przerazić. Doskonale zdaję sobie sprawę, że się powtarzam, ale oglądając kolejny film ze scenami brutalnych tortur wciąż zadaję sobie pytanie: dlaczego ludzie skazują innych ludzi na taki los? Jeśli jesteście wrażliwi, musicie się psychicznie przygotować na to, że seans nie będzie dla Was łatwy w odbiorze. Mnie serducho kilka razy mocniej zabiło.

Co więc zawiodło? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Film jest bez wątpienia poprawnie zrealizowany, jednak nie ma aż tak wielkiej siły oddziaływania jak inne produkcje o tej samej tematyce. Uwielbiam Colina Firtha (zaliczam go do grona swoich ulubionych aktorów), ale według mnie nie do końca sprawdził się w roli pogrążonego w bolesnej przeszłości Erica Lomaxa. Totalnie kupiła mnie natomiast rola Jeremy’ego Irvine’a, który zagrał tutaj chyba najlepszą ze wszystkich swoich dotychczasowych ról. Miło też było zobaczyć Nicole Kidman jako wspierającą żonę głównego bohatera, a nie po raz kolejny jako uwodzicielkę (Stoker) czy seks-bombę z problemami (Pokusa). 

Muzyka i zdjęcia są jak najbardziej poprawne, mogę się przyczepić natomiast do nieco rozwleczonego scenariusza. Myślę, że Drogę do zapomnienia oglądałoby się znacznie lepiej, gdyby całą historię zamknięto w tradycyjnych 90 minutach. Więcej wad nie ma. Dochodzę zatem do momentu, w którym powinienem wyjaśnić, dlaczego poprawnie zrealizowany film „nie zaskoczył”. Niestety, nie znajdziecie tutaj odpowiedzi na to pytanie. Teplitzky bez wątpienia nakręcił mocny i ważny film, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to wszystko gdzieś już było. Że to kino sztampowe, że znowu te same klisze. Zakończenie filmu i świadomość, iż ta historia zdarzyła się naprawdę na pewno Was zaskoczy, ale to nadal nie wystarczy, aby określić go mianem wybitnego. 

Sumienie nie pozwala mi na ocenienie tego filmu na więcej niż 6,5/10. I sam nie wiem, czy powinienem Wam go polecać czy nie. W związku z tym dyplomatycznie napiszę: bez ciśnienia.

1 komentarz:

  1. Byłem trochę bardziej brutalny dla tego filmu:
    http://slesz.blogspot.com/2015/03/filmowy-twitter-cz-14.html#droga_do_zapomnienia
    I chyba wiem, co nie "zaskoczyło". Po prostu całość rozwleczono, a główną atrakcją jest tu użalanie się bohaterów - bez przerwy, oddechu, na bazie klisz i banałów. "Ważność" filmu nie powinna wpływać na jego ocenę końcową, ale w przypadku właśnie tych "ważnych" tematów odpowiedzialność wzrasta.

    OdpowiedzUsuń