Pamiętacie jeszcze film Nietykalni? Z pewnością pamiętacie. To
absolutnie wyjątkowe dzieło, które bawi, wzrusza i skłania do refleksji. Nie
znam osoby, której ten film by się nie podobał lub która powiedziałaby, że jest
słaby lub średni. Polacy zakochali się w tym francuskim filmie i nic w tym
dziwnego, bo jest naprawdę jedyny w swoim rodzaju (kto jeszcze nie widział,
niech w te pędy nadrobi!). Rok 2013 jest dla polskiej kinematografii
szczególny. Ostatnie zdanie powinno być właściwie rozwinięte na całą notkę
(czego pewnie w najbliższym czasie dokonam), gdyż w czasie kilku ostatnich
miesięcy naprawdę coś pękło. Najlepszym tego przykładem jest recenzowany dziś
przeze mnie film pt. Chce się żyć. Oto
okazało się, że Polacy stworzyli film równie dobry co wspomniani Nietykalni. A może nawet lepszy? O Chce się żyć mógłbym rozprawiać bez
końca, bo to kino najwyższej klasy. Kino, które bawi i wzrusza zarazem oraz
które – co najważniejsze – zmusza do wielu refleksji. Kino z poruszającą
ścieżką dźwiękową i aktorstwem na najwyższym możliwym poziomie. Kino kompletne,
totalne. Kino, jakie chcę oglądać. Dzisiejsza notka jest szczególna, ponieważ dwa
ostatnie akapity zostały napisane przez mojego kolegę, który poprzez pryzmat własnych
doświadczeń pragnie podzielić się swoimi wrażeniami po filmie, z punktu
widzenia osoby mającej kontakt z niepełnosprawnymi. Jest mi szalenie miło, że
Michał zechciał się podzielić ze mną i z Wami swoją opinią.
Kiedy Mateusz (Dawid Ogrodnik)
przyszedł na świat, lekarze wydali na niego wyrok, uznając go za
"roślinę". Jednak rodzice chłopca (Arkadiusz Jakubik i Dorota Kolak)
nigdy nie pogodzili się z diagnozą, wierząc, że mimo problemów z komunikacją,
ich syn jest w pełni sprawny intelektualnie. Mateusz dorasta otoczony troską i
miłością, zyskując wiernego przyjaciela - mieszkającą w sąsiedztwie Ankę (Anna
Karczmarczyk). Jednak los sprawia, że musi rozłączyć się z rodziną i trafia do specjalistycznego ośrodka. Z dala od bliskich podejmuje trudną
walkę o godność i prawo do normalnego życia. Sytuacja Mateusza zmieni się,
kiedy do placówki trafi młoda wolontariuszka (Katarzyna Zawadzka), a on sam
przyciągnie uwagę lekarki (Anna Nehrebecka), która pracuje nad
eksperymentalnymi metodami leczenia (źródło: Filmweb.pl).
Chce się żyć opowiada o historii, która zdarzyła się naprawdę.
Pieprzyca opowiada tę historię za pomocą dwutorowej narracji. Pierwszym
narratorem jest on sam jako reżyser/scenarzysta, drugi natomiast to uwięziony w
swym ciele Mateusz. To niewyobrażalne, co musi przechodzić osoba, którą wszyscy
traktują jak bezrozumną rzecz/roślinę. Podczas seansu, w czasie niektórych scen
wręcz chce się krzyczeć. Jak możemy zobaczyć, sam Mateusz wielokrotnie próbował
krzyczeć lub dać upust swym emocjom. Niestety, na niewiele się to zdawało, gdyż
wciąż był traktowany jako ten upośledzony, nierozumny, gorszy. Pieprzyca w
genialny sposób ukazuje w filmie znieczulicę, zarówno w osobach personelu
medycznego, jak i zwykłych ludzi (sąsiadów, rodziny). Zwraca też uwagę na to,
jak wiele pomocy potrzebuje ktoś taki jak Mateusz i jak duże jest to obciążenie
dla opiekujących się nim osób (słowo obciążenie chyba nie jest tu najlepsze…). Fascynujące
jest to, że widz ma również szansę poznać świat i ludzi widzianych oczami Mateusza,
który okazuje się być takim samym człowiekiem jak inni.
Pieprzyca stworzył niezwykle
mocny i wyrazisty film, ale nie popadł w masochizm. I choć większość scen
naprawdę porusza i wyciska łzy, to niejednokrotnie w czasie filmu można się
uśmiechnąć. Dla mnie najzabawniejsze okazały się sceny, w których Mateusz
ocenia kobiece piersi lub jest świadkiem miłosnego uniesienia swego brata i
jego dziewczyny. Niezwykle wzruszające są też sceny ukazujące życie rodzinne w
domu Mateusza, w domu pełnym ciepła, miłości i opiekuńczości. Uważam, że film Chce się żyć powinien obejrzeć każdy
Polak. Dlaczego? Bo nie uczy on niczego złego i choć pokazuje świat, który
momentami jest bardo brutalny, to pokazuje świat prawdziwy. Sam niejednokrotnie
byłem świadkiem tego, jak podli lub nieczuli potrafią być ludzie na czyjeś
kalectwo. To w żadnym wypadku nie jest kino rozrywkowe, ale czy filmy ogląda
się tylko po to, aby się zabawić? Nie sądzę. Chce się żyć wgniata w ziemię, wbija w fotel, poraża. To jeden z
tych filmów, po których seansie wychodzi się z kina w kompletnym milczeniu. Ja
też płakałem. Podobnie jak inni, którzy nie wstydzili się swych szlochów i
którzy tak jak ja momentami chcieli wykrzyczeć z siebie całą złość i smutek.
Pieprzyca w swym filmie nikogo nie moralizuje, ale stawia jeden prosty wniosek:
człowiek pozostaje człowiekiem, niezależnie od swego wyglądu czy kalectwa.
Człowiek czuje.
Bez wątpienia ogromną rolę
odgrywa w filmie znakomita ścieżka dźwiękowa. Osobiście nie wyobrażam sobie
żadnej innej. Na największe pochwały zasługuje jednak pierwszoplanowa rola
Dawida Ogrodnika, który przechodzi w filmie samego siebie. Panie i Panowie, na
naszych oczach rodzi się prawdziwa polska gwiazda. Genialny aktor z prawdziwego
zdarzenia, a nie jakiś tani celebryta. Dawidzie, obyś wybierał role w samych
dobrych filmach i oby twój wielki talent nie został zmarnowany, gdyż Twoją rolę
w Chce się żyć można porównywać tylko
z tymi najwybitniejszymi (np. Marion Cotillard w Rust and bone). Nie sposób nie docenić też Kamila Tkacza
wcielającego się w młodego Mateusza czy innych aktorów pojawiających się w
filmie: Doroty Kolak, Arkadiusza Jakubika czy Anny Nehrebeckiej. To naprawdę
znakomity film i czuję żal, że to nie on będzie nas reprezentował w walce po
Oscara. Wałęsa. Człowiek z nadziei to
bardzo dobry film, ale może nadszedł najwyższy czas, abyśmy przestali wreszcie
w wyścigu po Oscara stawiać wyłącznie na filmy ukazujące naszą historię? Moim
zdaniem znacznie większą szansę mielibyśmy z kinem społecznym, takim jak Chce się żyć.
Gorąco polecam Wam ten film. Dla
mnie to dzieło ponadczasowe, absolutnie wyjątkowe i wyróżniające się na tle
innych polskich produkcji filmowych. I cóż, nie boję się tego napisać, równie
dobry co chwaleni przez cały świat Nietykalni.
Ode mnie 10/10.
Na koniec kilka słów od Michała:
Na samym wstępie chciałbym podziękować Piotrowi, za możliwość
podzielenia się swoją opinią na temat 'Chce się żyć' na łamach jego bloga
filmowego.
O ile Piotr omówił sam film i zapewne przeanalizował go w
najdrobniejszych szczególikach, o tyle ja chciałbym skupić się na ostatecznym
odczuciu po tym filmie, jakie zostaje po opuszczeniu sali kinowej. Tak życie
się potoczyło, że sam jestem w pewien sposób niepełnosprawny i częściej mam
kontakt z osobami, mającymi problemy czy to z poruszaniem się, czy to z wyrażaniem
swoich myśli, bądź też mającymi inne niedobory, przez co klasyfikujemy te osoby
w określony sposób i wrzucamy do worka podpisanego 'Niepełnosprawni'. A prawda
jest taka, co pięknie pokazuje nam film Macieja Pieprzycy, że to tacy sami
ludzie jak my; żyjący w takich samych rodzinach, co nasze; mający te same
potrzeby i niemal te same problemy, jak my. Pojawia się tylko jedna delikatna
kwestia, poniekąd ich wyróżniająca - ogromna siła. Nawet nie fizyczna (choć i
ona bardzo często jest potrzebna), lecz psychiczna. Mentalna. Siła w dążeniu do
celu, dla nas banalnego, dla nich stanowiącego niekiedy ekwiwalent wspinaczki
na Mt. Everest. Choćby samo poruszanie. Nie mogę wyjść z podziwu dla kunsztu
Dawida Ogrodnika oraz, w szczególności, Kamila Tkacza, dla tego jak wiernie
ukazali ten aspekt. Jeden z wielu. Jak zapewne każdy widz, obserwowałem rozwój
wydarzeń i kibicowałem Mateuszowi, aby przemówił, aby jego wysyłki, próby
nawiązania kontaktu, przyniosły efekt. Bo sukces dla takich osób jest czymś
niezmiernie ważnym. Pokazuje, że damy radę i teraz i w przyszłości.
Osoba niepełnosprawna to jedno, równie istotna co ona, jest jej
rodzina, przyjaciele, najbliżsi. Również i tu widzimy z jednej strony wielość
problemów, ale i tak potrzebne do egzystencji ciepło rozgrzewające od wewnątrz.
Ciepło, dające siłę do walki z przeciwnościami losu i dniem powszednim. Widzimy
życie, które nie jest usłane różami, ale uczy jednego - trzeba być optymistą,
wierzyć i walczyć o lepsze jutro. O to, żeby można było powiedzieć: 'Będzie dobrze'.
Piękny film o pięknych ludziach. I równie piękna notka :))
OdpowiedzUsuńObejrzę koniecznie ale nie w kinie:) ostatni dobry polski film jaki widziałam to Testosteron. Od tamtego czasu kapa. Nic się nie dzieje, jak w filmie padnie pięć zdań to jest sukces, scenarzyści wyginęli niczym dinozaury. Niech ktoś wreszcie obejrzy trylogię z Julie Delpy i Ethanem Hawkiem i zrozumie, że film przegadany to jest to. Że film z fabułą to jest to. Polskie kino...zróbmy film o księdzu geju...ii?? co w związku z tym? co z tym księdzem? nic. Po prostu jest księdzem gejem. Aj low polisz muwis:)
OdpowiedzUsuńod kiedy testosteron to dobry film?
OdpowiedzUsuńObejrzałam ten film dopiero wczoraj,trochę nastawiona że,jest przereklamowany.Wydawało mi się,że wszystko już o nim wiem.Szczerze to,zostałam powalona.Było kilka momentów,których szloch powodował ból w piersiach.Dosłownie!Film piękny,oglądałam to na festiwalu Kino na granicy,gdzie tłumaczony był na język czeski,dlatego wszyscy się śmiali,kiedy piktogram chłopak przetłumaczony był jako frajer:)Polecam!!!
OdpowiedzUsuń