Wow, cóż to jest za film…
Przyznaję się otwarcie, że nie cierpię kina science-fiction. Nie potrafię tego
logicznie wytłumaczyć, ale wszelkie istoty pozaziemskie, statki kosmiczne i
podróże międzyplanetarne ani trochę mnie nie interesują. Nie widziałem nigdy
słynnej sagi Star Wars i nie czuję z
tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Co prawda, w najbliższym czasie planuję
zmierzyć się z tą klasyką (choćby z ciekawości dla aktorów, np. Ewana McGregora),
ale raczej nie ekscytuję się na samą myśl o seansie. Właśnie ze względu na
bycie anty-fanem filmów o kosmosie bardzo sceptycznie podchodziłem do Grawitacji. Dlaczego zatem zdecydowałem
się na seans? Bez wątpienia wpływ miały na to wyjątkowo pochlebne recenzje
moich kolegów blogerów, ale też nazwisko reżysera, który przecież stworzył tak
wybitne i popularne filmy jak Sierociniec, Labirynt Fauna czy Biutiful. Wielka szkoda, że zwlekałem z obejrzeniem tego filmu cały
tydzień. Bo wyszedłem z kina naprawdę porażony! Wow, wow, wow!
Fabułę filmu można streścić w
jednym zdaniu, ale wcale nie oznacza to, że film jest prosto skonstruowany.
Bardzo spodobał mi się komentarz jednego z widzów, który opisał na Filmwebie.pl
Grawitację jako „Cast away w kosmosie”. No bo czyż są inne słowa, które lepiej
oddają charakter tego filmu? Bohaterami filmu jest para astronautów – Ryan (Sandra
Bullock) i Matt (George Clooney). Kiedy szczątki satelity uderzają w stację
kosmiczną na orbicie ziemskiej niszcząc i zabijając wszystkich poza nimi,
zostaną zmuszeni przez los do prawdziwej walki o przetrwanie.
Jeśli na kogoś hasło „science-fiction”
działa tak jak na mnie, uspokajam - w Grawitacji
nie zobaczycie żadnych ufoludków, a jedyne co może okazać się dla Was
drażniące, to czysto astronomiczno-techniczna terminologia, którą bohaterowie
operują przez pierwsze piętnaście minut filmu. Poza tym tematyka filmu jest
bardzo przyswajalna. Chyba w żadnym innym filmie nie będziecie mogli zobaczyć
na własne oczy aż tak zapierających dech w piersiach pejzaży! I to prosto z
kosmosu! Przyznaję, że na mnie zrobiły one bardzo duże wrażenie! Cuaron w
bardzo przejrzysty sposób przedstawia wszystkie prawa rządzące w kosmosie i
trzeba przyznać, że nawet dla najbardziej opornych na fizykę ukazanie warunków
życia w takich warunkach może okazać się wyjątkowo ciekawe. Największe wrażenie
bez wątpienia wzbudza sposób poruszania się postaci, którzy po prostu lewitują
w przestrzeni kosmicznej i są zupełnie bezwładni. Nic dziwnego, że produkcja
filmu pochłonęła aż 80 milionów dolarów…
Właściwie od pierwszej sceny
można odczuwać niepokój. Ciemność, pustka i martwa cisza tylko potęgują to
uczucie. Nim się obejrzymy, w przestrzeni kosmicznej rozpęta się prawdziwe
piekło. Na skutek zderzenia ze szczątkami satelity stacja kosmiczna naszych
bohaterów ulegnie zniszczeniu, a oni staną się zdani jedynie na samych siebie.
Cuaron z każdą minutą odkrywa kolejne karty i stawia Ryan i Matta w sytuacjach –
wydawałoby się – bez wyjścia. Tym samym buduje niesamowity klimat i tworzy
dreszczowiec z prawdziwego zdarzenia! Przyznaję, że dawno żaden film nie trzymał
mnie w takim napięciu i to przez tak długi czas (czyli niemal przez cały czas
trwania filmu tj. 90 minut). Momentami miałem wrażenie, że brakuje mi tlenu -
tak samo, jak głównej bohaterce filmu. Bardzo dużą zaletą filmu jest to, że
jego bohaterowie w żaden sposób nie przypominają znanych z serii Marvela superbohaterów,
a wręcz przeciwnie, są zwykłymi ludźmi, ze swoimi marzeniami i słabościami.
Jedno jest pewne – przygoda, z jaką przyjdzie im się zmierzyć, zmieni ich życia
na zawsze…
Miałem przyjemność obejrzenia
filmu w 3D i zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Grawitacja jest filmem, który musicie obejrzeć w cichym i ciemnym kinie,
na dużym ekranie. W przeciwnym razie sami pozbawicie się niesamowitej
atmosfery. Bardzo ważnym elementem jest tutaj panująca cisza, która w scenach
ukazujących klaustrofobiczne przestrzenie sterylnych stacji kosmicznych zdaje się
naprawdę oddziaływać na wszystkie zmysły. Cuaron lubi prezentować w swych
filmach motyw samotności i w tym przypadku także na niego stawia. Grawitacja to film dwójki znakomitych
aktorów – Sandry Bullock i George’a Clooney’a. Obydwoje spisują się na medal,
ale bez wątpienia to Bullock należą się największe słowa uznania. W zjawiskowy
sposób zbudowała postać ciężko doświadczonej życiem Ryan, dla której katastrofa
stacji kosmicznej stanie się przełomowym momentem życia. Rola Sandry w Grawitacji powinna raz na zawsze
udowodnić wszystkim, że to znakomita aktorka dramatyczna.
Gorąco polecam Grawitację, nawet tym, którzy mają
uczulenie na tematykę s-f. Oryginalny temat, zapierające dech w piersiach
efekty specjalne i bardzo dobre aktorstwo. Czego chcieć więcej? Bardzo
zasłużone 9/10.
Z tego to w sumie żadne s-f. Generalnie to zgadzam się z każdym akapitem, też prawda, że to można obejrzeć jedynie w kinie, jak pisałem u siebie - tylko wtedy można by to poczuć w pełni. Uwielbiam te emocje, które widać na ekranie, bo to niezwykle prosta historia, ale pozwalająca odczuć cały przekrój doznań. Świetna rzecz.
OdpowiedzUsuńBędę wyjątkiem - obejrzałam film w 2D, nie dałam rady w 3D, skomplikowana historia:)
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie film mnie powalił, technicznie, fabularnie, aktorsko, muzycznie. Ja s-f bardzo lubię, "Ludzkie dzieci", czy "Sunshine" to dzieła gatunku i "Gravity" to wg mnie też s-f, co mnie niezmiernie cieszy:). Film kompletny, wszystko się zgadza, wszystko pasuje. Nawet wycisnął mi łzę (wszystko przez muzykę...jak zwykle;) ). Myślę, że ten film to taka lektura obowiązkowa.