wtorek, 10 września 2013

O Polakach innych niż ci, których znamy... - Last minute, Podejrzani zakochani, Bejbi blues

Dziś na FILMplanecie chciałbym zaprezentować ostatnią część moich rozważań na temat polskich premier 2013. W ostatniej notce z tej serii chciałbym opisać trzy bardzo słabe filmy, których oglądania raczej nikomu nie polecam. Wśród nich znajduje się kontrowersyjny Bejbi blues, który nomen-omen został nagrodzony Kryształowym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. O tym, co nie podobało mi się w Bejbi blues i dlaczego takie filmy jak Last minute czy Podejrzani zakochani uważam za pomyłki, możecie przeczytać poniżej.

Last minute (reż. Patryk Vega, 2013)
Pełne słońce, wypoczynek, palmy, piramidy, opaska all inclusive. I do tego wszystko za darmo! Wygrana wycieczka do Egiptu miała być dla Tomka (Wojciech Mecwaldowski), jego pełnej energii matki (Aldona Jankowska), nastoletniej córki (Klaudia Halejcio) i sprytnego syna (Olaf Maechwicki) przygodą życia. Tymczasem na lotnisku gubią ich bagaże, w hotelu dają zły pokój, w kuchni nie dają jedzenia, na domiar złego Tomek w hotelowym lobby przypadkowo spotyka licealną miłość (Anna Szarek) z przyrośniętym do jej boku ideałem mężczyzny (Bartłomiej Świderski). Gorzej być nie może? Może! Organizator wycieczki plajtuje, konsulat uparcie milczy, a zawartość portfela topnieje w błyskawicznym tempie. A święta za pasem... Kiedy wakacyjny wyjazd zmienia się w komedię pomyłek, tylko jedno może uratować naszą rodzinę: polska fantazja. Skoro pomoc od organizatora nie przychodzi, rodzina Tomka bierze sprawy w swoje ręce. Cel jest prosty: zamiast koczować na lotnisku, trzeba zarobić na bilety powrotne do Polski (źródło: Filmweb.pl).

Patryk Vega znów się nie popisał… Doskonale pamiętam, jak wszyscy rozpływali się nad jego talentem po debiutanckim (i bardzo dobrym) PitBullu. Niestety, w tym jednym przypadku wszystkie pochwały nie okazały się wystarczająco motywujące, gdyż Vega wciąż stacza się w dół… Jeśli ktoś widział Ciacho lub Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć, doskonale wie, o czym piszę. A wydawać by się mogło, że gorzej być nie może… Nic bardziej mylnego, bo Last minute tylko potwierdza nieudolność i trwającą już zbyt długo złą passę reżysera. Tym razem pan Vega zaserwował nam filmowe wakacje, o których długo nie zapomnimy. Dlaczego? Bo okrasił je przesadnie polskim sosem, próbując w ten sposób wyśmiać wszystkie nasze wady i przywary. Zrobił to jednak bardzo nieudolnie, bo podczas seansu nawet raz nie zdarzyło mi się uśmiechnąć. Od początku do końca byłem tak strasznie zażenowany, jak ostatnio przy Kac Wawie lub Komisarzu Blondzie i Oku Sprawiedliwości. Porażka na całego… Polacy w filmie Vegi to kompletna ciemnota, głupota i brak jakiejkolwiek inteligencji. Co prawda reżyser próbuje między kolejnymi scenami przemycać elementy typowe dla kina familijnego, ale naprawdę ciężko przekonać do siebie widzów nazwiskiem Klaudii Halejcio. Co mnie najbardziej zabolało? Chyba udział w tym gniocie Wojciecha Mecwaldowskiego, który jest przecież bardzo dobrym aktorem (Dziewczyna z szafy!), a tutaj po prostu się marnuje. Aż dziwne, że to właśnie Pokłosie zyskało miano filmu antypolskiego, podczas gdy moim zdaniem właśnie takie produkcje powinny być krytykowane za tworzenie wizerunku Polaka-idioty. Oczywiście już wiecie, że nie powinniście tego oglądać, prawda? :)

Podejrzani zakochani (reż. Sławomir Kryński, 2013)
Nieśmiały Albert (Bartek Kasprzykowski) szuka miłości w internecie. Surfując w sieci, natrafia na równie spragnioną bliskości Barbarę (Sonia Bohosiewicz). Oboje przyjmują podobną strategię – ona podaje się za tajemniczą Simonę, on za przystojnego francuskiego amanta. Gdy wreszcie umawiają się na spotkanie w realu, kontynuują maskaradę, wysyłając na randkę atrakcyjnych zastępców (Weronika Książkiewicz, Rafał Królikowski). W efekcie wszyscy trafiają do hotelu, gdzie grasuje groteskowa szajka przestępców, polująca na bezcenną kolekcję diamentów. W intrydze pełnej omyłek nikt nie wie, kto jest podejrzany, a kto zakochany. Tu nawet zakochanymi zostaje się z przypadku! Wraz z inteligentem i romantyczką w ciąg nieprawdopodobnych zdarzeń miłosno-kryminalnych zostaną wplątani femme fatale, rabuś, oszust i kierownik-służbista (źródło: Filmweb.pl).

Sławomir Kryński po raz kolejny próbuje kupić Polaków komedią, której akcja w większości osadzona jest w hotelu. O ile To nie tak jak myślisz, kotku było jeszcze całkiem strawne, o tyle Pokaż kotku, co masz w środku już nie, za co zresztą został porządnie skrytykowany przez polskich widzów. Tym bardziej dziwne, że reżyser podążył tą ścieżką… Podejrzanych zakochanych oceniłem w swej wielkiej łaskawości na 2/10 (pragnę tu zaznaczyć, że naprawdę niewiele filmów uzyskuje u mnie tę elitarną ocenę!). To kolejna głupkowata komedia pomyłek, przy której nawet raz się nie zaśmiejecie. Nic nie trzyma się tu kupy! Pod względem fabuły film nie jest ani trochę interesujący, a dialogi sprawiają wrażenie, jakby pisał je jakiś idiota. Najmierniej jest jednak pod względem aktorstwa. Kasprzykowski nie nadaje się na aktora komediowego, jeśli w ogóle nadaje się na aktora, bo niestety po tym filmie mam co do tego wiele wątpliwości. Irytuje mnie, że polscy filmowcy wciąż sięgają po Książkiewicz, Bohosiewicz i Królikowskiego, których przecież widzowie mają już serdecznie dosyć. Jeśli chodzi o samą Sonię Bohosiewicz, to bardzo ją lubię, ale chciałbym ją wreszcie zobaczyć w jakiejś ambitniejszej produkcji. Oczywiście pojawia się też Kasia Figura, która mówi w filmie całe dwa niemądre zdania. What the hell?! Po seansie Podejrzanych zakochanych chce się wyć i pytać, DLACZEGO? Nie, nie i jeszcze raz nie!

Bejbi blues (reż. Katarzyna Rosłaniec, 2013)
Film przedstawia historię Natalii (Magdalena Berus) i Kuby (Nikodem Rozbicki) – nastoletnich rodziców. Beztrosko wychowywani 17-latkowie zdecydowali się na dziecko bez większych problemów licząc, że to będzie cool. I o ile dotychczas w wychowaniu małej Antosi uczestniczyła matka Natalii, teraz nadchodzi czas próby. Natalia i Kuba zamieszkują razem i próbują poradzić sobie z codziennością, na którą składają się ich problemy uczuciowe i finansowe, marzenia o wspaniałej przyszłości i wychowywanie małej Antosi…




Po głośnych Galeriankach i wygranym Kryształowym Niedźwiedziu na Berlinale Katarzyna Rosłaniec chyba naprawdę uwierzyła, że zawojowała świat, o czym świadczą jej zdjęcia w koszulce z napisem „I’m a fucking artist!”. Wielka szkoda, iż w swej euforii nie dostrzegła ona, że swym zachowaniem zaczęła nieco przypominać bohaterki swych kontrowersyjnych filmów. Nie do końca podoba mi się ścieżka, jaką obrała. Bo czy na kontrowersji można zbudować karierę? Pewnie tak, o czym świadczą sukcesy beztroskich i zakochanych jedynie w sobie celebrytów. Dlatego też daję sobie uciąć głowę, że w kolejnym filmie Rosłaniec po raz kolejny sięgnie po temat osadzony w świecie młodzieży. Bardzo ciekawe jest to, że w samej Polsce i wśród samej młodzieży Bejbi blues przeszedł właściwie bez większego echa. A kiedy czytam w internecie opinie młodych widzów, serce rośnie. Bo większość (podobnie jak ja!) uważa, że Rosłaniec najzwyczajniej w świecie przegina i koloryzuje rzeczywistość. Owszem, wszędzie zdarzają się patologie i warto o tym robić filmy, ale kurczę, to co widzę w Bejbi blues nijak ma się do Polski, w której żyję. Wszyscy, ale to absolutnie wszyscy bohaterowie najnowszego filmu Rosłaniec to hipsterzy, którzy nie widzą niczego poza czubkiem własnego nosa. Film ma bardzo mocny wydźwięk i pewnie tylko z tego względu otrzymał ode mnie ocenę 4/10. Postanowiłem go bowiem postawić na równi z takimi eksperymentami jak np. Spring breakers czy Bling ring. Co na plus? Podobał mi się ten urywany i dynamiczny montaż, który doskonale pasował do ścieżki dźwiękowej. Na pewno zainteresowała mnie też rola Kościukiewicza, który wzorowo wcielił się w postać ze scenariusza. O pozostałych aktorach nie chce mi się nawet pisać… Jak już pisałem w poprzednich notkach, nie rozumiem fenomenu Berus i mam nadzieję, że nie będzie mi dane oglądać jej w kolejnych polskich filmach. Interesująca jest też rola Frycza, który przez cały film nie wypowiada ani jednego (!) słowa. No cóż, wyszło jak wyszło, bez wątpienia liczyłem na więcej. A Wy? :)

1 komentarz:

  1. Żaden z tych filmów nie zainteresował mnie w odpowiednim momencie i raczej nie planuję do nich podchodzić.

    OdpowiedzUsuń