Nie da się nie zauważyć, że coraz
większymi krokami zbliża się koniec lata. Powietrze staje się chłodniejsze, na
niebie coraz częściej pojawiają się ciemne chmury, a ludziom zaczyna powoli
brakować energii i zapału z powodu braku słońca. Bo przecież nadchodzi szara i
deszczowa jesień… Hm, a gdyby tak spojrzeć na całą sytuację z innej strony? Otóż
lada dzień liście drzew staną się różnokolorowe, na ulicach będzie można
pokazać się w nowych ubraniach z jesiennych kolekcji, a w domku zawsze będzie
czekał na nas kocyk, ciepła herbatka i przyjemny film, który umili długi
jesienny wieczór. Prawda, że na samą myśl od razu poprawia się nastrój? Póki
jednak lato wciąż o sobie przypomina, postanowiłem zaserwować sobie film typowo
w jego klimatach. Zdecydowałem się na seans Królów
lata także ze względu na bardzo dobre recenzje przyjacielskich blogerów
filmowych. I choć film ostatecznie nieco mnie rozczarował, nie uważam czasu
poświęconego na jego obejrzenie za stracony. Jest to bowiem idealna produkcja
na zakończenie tej pory roku… Szczegóły poniżej.
Joe (Nick Robinson), Patrick (Gabriel Basso) i Biaggio (Moises Arias) skończyli już 15 lat i mają dość słuchania rodziców. Tego lata chcą spróbować wszystkiego, wziąć życie w swoje ręce i stać się mężczyznami. We trzech uciekają do lasu, budują dom i żyją jak królowie. Przynajmniej taki był plan... Wszystko komplikuje się, kiedy w leśnym domu pojawia się piękna Kelly, wspólny obiekt westchnień Joe i Patricka (źródło: Filmweb.pl).
Bez wątpienia najbardziej rozczarowujący
okazał się wstęp filmu. Myślę, że niejeden widz zrezygnował z seansu po nieco
przydługawym i nudnym początku (przyznaję, że mnie również przeszło to przez
myśl…). Oto bowiem poznajemy dwójkę nastoletnich przyjaciół i ich zdziwaczałych
rodziców. Dialogi wydają się nieco sztuczne i wymuszone, natomiast główni
bohaterowie raczej nie intrygują. Wszystko zmienia się wraz z momentem ich
ucieczki z domu i podjęciem próby wybudowania własnego domu w środku lasu. Aby
móc żyć po swojemu! Aby żyć zgodnie z naturą, sprawdzić swe męstwo, być po
prostu wolnym! Oczywiście stosunkowo szybko okazuje się, że życie w leśnej
dziczy (z dala od miejskich wygód i gotowych artykułów prosto ze sklepu) wcale
nie jest takie łatwe… Na dodatek Joe sprowadza do lasu dziewczynę, w której
jest bardzo zakochany, a ona, jak na złość, zdaje się wykazywać większe
zainteresowanie Patrickem… To nie może zwiastować niczego dobrego.
O czym właściwie jest ten film?
Na pewno o problemach w komunikacji między dwoma pokoleniami, między rodzicami
i ich dziećmi. O braku zrozumienia, o nieumiejętności słuchania, o egoizmie. Joe
i Patrick nie mają już pomysłów, jak uświadomić swym rodzicom, że są z nimi
nieszczęśliwi, więc postanawiają im to pokazać w najbardziej dosadny sposób,
poprzez ucieczkę z domu. Swoją drogą, mając takich rodziców jak oni, chyba
również zdecydowałbym się na taki krok. Film Królowie lata mówi też o potrzebie wolności oraz posiadania
własnego miejsca na ziemi, o potrzebie spełnienia i samorealizacji. I wreszcie,
o kulcie męskiej przyjaźni, która (oczywiście!) za sprawą kobiety zostaje
wystawiona na ciężką próbę. Joe i Patrick marzą o normalnym domu, zarówno w
świecie rzeczywistym, jak i w przenośni. Jest jeszcze Biaggio (genialna
postać!), który poza tym, że ma swój świat, ma również swoje potrzeby i
marzenia i który bardziej niż ktokolwiek inny pragnie zrozumienia…
Film oceniłem na 6/10, gdyż
pomimo, iż wydawał mi się nieco nużący, na swój sposób mnie zauroczył. Nie sposób
nie zwrócić uwagi na genialną ścieżkę zdjęciową i obłędne zdjęcia ukazujące
przyrodę w jej prawdziwej krasie… Mnóstwo tu przyjemnych dla oka słonecznych przejaśnień
oraz kojących ducha widoków. Jeśli chodzi o sam gatunek komedii, to nie
spodziewajcie się tu żartów i gagów typowych dla tego gatunku. Komizmu należy
się przede wszystkim doszukiwać w bohaterach (Biaggio, rodzice Joe’a i
Patricka) oraz w inteligentnych dialogach. Pod względem aktorskim film nie
prezentuje niczego nadzwyczajnego, jest tylko dobrze, nic więcej.
Film Królowie lata nie jest nadzwyczajny. To po prostu przyzwoite kino
niezależne, w którym przy poświęceniu odrobiny uwagi można doszukać się kilku naprawdę
ważnych życiowo prawd. Pomimo, że film nieco mnie znudził, polecam.
Mnie też nie zachwycił,aż musiałam go podzielić na dwa dni ;) i ostatecznie oceniłam 5/10. Zgadzam się jednak, że muzyka świetna,a postać Biaggio genialna :D
OdpowiedzUsuńTo prawda, film nie jest nadzwyczajny.
OdpowiedzUsuńFilm jest dość ciekawy i ma potencjał. Moim zdaniem historia została dość słabo rozłożona jeśli chodzi o konstrukcję dramaturgiczną, przez co całość momentami strasznie nudzi...
OdpowiedzUsuńAle dla tych kolorów i zdjęć wytrwali mogą poświęcić czas :)