poniedziałek, 20 października 2014

Naćpany polskim filmem - Hardkor Disko, reż. Krzysztof Skonieczny, 2014



Hardkor Disko Krzysztofa Skoniecznego obejrzałem już kilka dobrych tygodni temu, ale z powodu natłoku zaległych i bieżących recenzji (jesień 2014 stoi pod znakiem wyjątkowo dobrych filmów) jakoś nie mogłem znaleźć czasu, aby o nim napisać. A ponieważ uwielbiam polecać Wam dobre filmy (zwłaszcza polskie), nie mogę odmówić sobie przyjemności napisania o debiucie Skoniecznego. Otóż czegoś tak dobrego technicznie w naszym kraju chyba jeszcze nie było… I o dziwo nie chodzi wcale o żadne efekty specjalne (pod tym względem zdecydowanie wygrywa Miasto 44), a o FE-NO-ME-NAL-NY wręcz montaż. Recenzując wspomniany film Komasy pisałem, że idzie nowe. Oj tak, wciąż idzie nowe, gdyż od jakichś dwóch lat w Polsce powstają niemal wyłącznie dobre filmy, a oglądanie takich debiutów jak Hardkor Disko to ogromna przyjemność. Już teraz przebieram nóżkami na kolejny film Skoniecznego, a tymczasem teraz zachęcam Was do przeczytania poniższej recenzji, w której dokładnie wyjaśnię, co tak bardzo mnie zachwyciło.


Współczesna, pełna kontrastów metropolia. Nowobogaccy rodzice i ich pochłonięte hedonizmem, żyjące chwilą dzieci, a wokół nich rzeczywistość, w której wzbiera gniew i napięcie bliskie eksplozji. W takiej scenerii poznajemy Marcina (Marcin Kowalczyk), młodego chłopaka, który zaraz po przyjeździe do miasta spotyka trochę młodszą od siebie Olę (Jaśmina Polak). Zafascynowana nim dziewczyna zaprasza go do swojego świata, w którym królują mocne używki, niekończące się imprezy artystycznej bohemy i nielegalne wyścigi samochodów. Marcin przyjechał jednak z głęboko skrywaną tajemnicą i dokładnym planem zemsty, o którym ani dziewczyna, ani jej najbliżsi nie mają pojęcia... (źródło: Filmweb.pl).

To nie jest Polska nastolatków, jaką znacie z przerysowanych i, nazywajmy rzeczy po imieniu, głupkowatych filmów Rosłaniec. Sam skończyłem studia rok temu i rzeczywistość jest zdecydowanie bliższa obrazowi przedstawionemu przez Skoniecznego. Co prawda nigdy nie obracałem się w towarzystwie osób biorących narkotyki, ale „znam osoby, które znały osoby”, więc wiem z pierwszej ręki, jak to wygląda naprawdę. Hardkor Disko to tak naprawdę wycinek, obrazek z życia pochodzącej z artystycznej rodziny Oli, w świat której wkracza zupełnie znienacka Marcin – typowy outsider, milczący, tajemniczy, prawdopodobnie niebezpieczny. To także wyjątkowo udane spojrzenie na nowoczesny model rodziny, która tak naprawdę jest na swój własny sposób patologiczna. Dzięki zastosowanym zabiegom technicznym Skonieczny zdołał osiągnąć efekt kompletnej psychodelii. Rany, jak ja uwielbiam takie klimaty!

W tym roku nie widziałem jeszcze filmu, który równie mocno oddziaływałby na moje zmysły. Bijące z ekranu burość i szarość, przebłyski świateł, wreszcie balansowanie na granicy wyraźności wprowadzają widza w niesamowity stan. W czasie seansu można mieć wrażenie, jakby samemu było się naocznym świadkiem tych wszystkich wydarzeń, czuć wręcz ten duszny klimat, a panująca aura tajemniczości mimowolnie przenosi się na widza pozostawiając go w stanie dziwnego przygnębienia. Do tego wszystkiego dochodzi fenomenalna ścieżka dźwiękowa i oszczędne aktorstwo Marcina Kowalczyka (drugoplanowi Agnieszka Wosińska i Janusz Chabior też są obłędni). Na skutek tego audiowizualnego mistrzostwa można samemu poczuć się naćpanym i coś mi się wydaje, że właśnie taki miał być końcowy efekt. Jestem też pełen zachwytu dla prostego i mogłoby się wydawać, że prozaicznego, aczkolwiek dla mnie niezwykle oryginalnego podziału filmu na trzy rozdziały.

Takie techniczne perełki chcę oglądać. Chcę je chłonąć całym sobą. Mocne 8/10, bardzo polecam.

ps: prawda, że to jeden z najlepszych zwiastunów tego roku? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz