Hardkor Disko Krzysztofa Skoniecznego obejrzałem już kilka dobrych
tygodni temu, ale z powodu natłoku zaległych i bieżących recenzji (jesień 2014
stoi pod znakiem wyjątkowo dobrych filmów) jakoś nie mogłem znaleźć czasu, aby
o nim napisać. A ponieważ uwielbiam polecać Wam dobre filmy (zwłaszcza
polskie), nie mogę odmówić sobie przyjemności napisania o debiucie
Skoniecznego. Otóż czegoś tak dobrego technicznie w naszym kraju chyba jeszcze
nie było… I o dziwo nie chodzi wcale o żadne efekty specjalne (pod tym względem
zdecydowanie wygrywa Miasto 44), a o FE-NO-ME-NAL-NY
wręcz montaż. Recenzując wspomniany film Komasy pisałem, że idzie nowe. Oj tak,
wciąż idzie nowe, gdyż od jakichś
dwóch lat w Polsce powstają niemal wyłącznie dobre filmy, a oglądanie takich
debiutów jak Hardkor Disko to ogromna
przyjemność. Już teraz przebieram nóżkami na kolejny film Skoniecznego, a
tymczasem teraz zachęcam Was do przeczytania poniższej recenzji, w której
dokładnie wyjaśnię, co tak bardzo mnie zachwyciło.
Współczesna, pełna kontrastów
metropolia. Nowobogaccy rodzice i ich pochłonięte hedonizmem, żyjące chwilą
dzieci, a wokół nich rzeczywistość, w której wzbiera gniew i napięcie bliskie
eksplozji. W takiej scenerii poznajemy Marcina (Marcin Kowalczyk), młodego
chłopaka, który zaraz po przyjeździe do miasta spotyka trochę młodszą od siebie
Olę (Jaśmina Polak). Zafascynowana nim dziewczyna zaprasza go do swojego
świata, w którym królują mocne używki, niekończące się imprezy artystycznej
bohemy i nielegalne wyścigi samochodów. Marcin przyjechał jednak z głęboko
skrywaną tajemnicą i dokładnym planem zemsty, o którym ani dziewczyna, ani jej
najbliżsi nie mają pojęcia... (źródło: Filmweb.pl).
To nie jest Polska nastolatków,
jaką znacie z przerysowanych i, nazywajmy rzeczy po imieniu, głupkowatych
filmów Rosłaniec. Sam skończyłem studia rok temu i rzeczywistość jest
zdecydowanie bliższa obrazowi przedstawionemu przez Skoniecznego. Co prawda
nigdy nie obracałem się w towarzystwie osób biorących narkotyki, ale „znam
osoby, które znały osoby”, więc wiem z pierwszej ręki, jak to wygląda naprawdę.
Hardkor Disko to tak naprawdę
wycinek, obrazek z życia pochodzącej z artystycznej rodziny Oli, w świat której
wkracza zupełnie znienacka Marcin – typowy outsider, milczący, tajemniczy,
prawdopodobnie niebezpieczny. To także wyjątkowo udane spojrzenie na nowoczesny
model rodziny, która tak naprawdę jest na swój własny sposób patologiczna.
Dzięki zastosowanym zabiegom technicznym Skonieczny zdołał osiągnąć efekt
kompletnej psychodelii. Rany, jak ja uwielbiam takie klimaty!
W tym roku nie widziałem jeszcze
filmu, który równie mocno oddziaływałby na moje zmysły. Bijące z ekranu burość
i szarość, przebłyski świateł, wreszcie balansowanie na granicy wyraźności
wprowadzają widza w niesamowity stan. W czasie seansu można mieć wrażenie,
jakby samemu było się naocznym świadkiem tych wszystkich wydarzeń, czuć wręcz
ten duszny klimat, a panująca aura tajemniczości mimowolnie przenosi się na
widza pozostawiając go w stanie dziwnego przygnębienia. Do tego wszystkiego dochodzi
fenomenalna ścieżka dźwiękowa i oszczędne aktorstwo Marcina Kowalczyka (drugoplanowi Agnieszka Wosińska i Janusz Chabior też
są obłędni). Na skutek tego audiowizualnego mistrzostwa można samemu poczuć się
naćpanym i coś mi się wydaje, że właśnie taki miał być końcowy efekt. Jestem
też pełen zachwytu dla prostego i mogłoby się wydawać, że prozaicznego,
aczkolwiek dla mnie niezwykle oryginalnego podziału filmu na trzy rozdziały.
Takie techniczne perełki chcę
oglądać. Chcę je chłonąć całym sobą. Mocne 8/10, bardzo polecam.
ps: prawda, że to jeden z najlepszych zwiastunów tego roku? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz