Jestem właśnie w trakcie
przygotowywania notki #MOVIE_SHORT poświęconej trzem filmom, które powinien obejrzeć
każdy mężczyzna. Po obejrzeniu Ocalonego
nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że ten film również należy
zaliczyć do tej grupy. Film zupełnie nieznanego mi Petera Berga wzbudził we
mnie tak dużo emocji, że zdecydowałem się poświęcić mu oddzielną notkę. Poza
tym po Ocalonego powinni sięgnąć
wszyscy, nie tylko mężczyźni i nie tylko ci, którzy lubują się w klimatach
strzelanek i naparzanek w najlepszym tego słowa znaczeniu. To wielkie kino,
zaplanowane od A do Z, ze znakomitym aktorstwem i fenomenalnym montażem dźwięku
(niech więc nikogo nie dziwi nominacja do Oscara dla tego filmu w tej
kategorii!). Jeśli jeszcze nie widzieliście tej produkcji, obowiązkowo po nią
sięgnijcie. Poniżej możecie przeczytać, dlaczego warto to zrobić.
Czerwiec 2005. Zrzuceni na
afgańsko-pakistańskim pograniczu w ramach operacji "Red Wings"
czterej amerykańscy komandosi z elitarnej jednostki Navy SEALs trafiają w
pułapkę i muszą odeprzeć atak kilkadziesiąt razy liczniejszej grupy talibów.
Żołnierze staczają pełną poświęcenia, niebezpieczną walkę z wrogiem, czasem i
wycieńczeniem. Gdy koledzy Marcusa Luttrella (Mark Wahlberg) giną podczas
akcji, ten, choć wyczerpany i ranny, zrobi wszystko, by ujść napastnikom
(źródło: Filmweb.pl).
Już od pierwszych minut film elektryzuje
i wzbudza ogromne emocje – czołówkę stanowią bowiem fragmenty nagrań video
ukazujące ekstremalnie ciężkie treningi amerykańskich żołnierzy. Ćwiczenia te
doprowadzają do łez i dreszczy nawet największych twardzieli. Dopiero wówczas
na ekranie pojawiają się główni bohaterowie, którzy w swej jednostce
przygotowują się do operacji „Red Wings”. W ekipie dowodzonej przez Erika
Kristensena (Eric Bana) znajduje się m.in. czterech śmiałków: Marcus (Mark
Wahlberg), Michael (Taylor Kitsch), Danny (Emile Hirsch) i Axe (Ben Foster). W
każdej wolnej chwili mężczyźni starają się prowadzić normalne rozmowy na temat
życia poza armią, w tym przede wszystkim na temat planów na przyszłość i kobiet
swego życia. Dyskusje te przepełnione są ciętymi ripostami i dowcipami, które
jasno pokazują, jak wielka przyjaźń i wzajemne przywiązanie łączy tych czterech
mężczyzn. Niestety, czasu na rozmowy jest niewiele. Trzeba przecież ciężko
trenować i walczyć z przeciwnikiem… Na śmierć i życie.
Jak na złość, akcja „Red Wings”
od samego początku nie przebiega zgodnie z planem. Mężczyźni zostają postawieni
w dramatycznie trudnej sytuacji i we czterech muszą odeprzeć atak wielokrotnie
liczniejszej grupy talibów. Na porośniętym lasem wzgórzu rozpoczyna się
prawdziwa walka. I choć jest to prawdziwa nawalanka, film ten ogląda się zupełnie
inaczej niż rasowe filmy akcji. Tak, Ocalony
jest pod tym względem absolutnie wyjątkowy. Słysząc dźwięki kolejnych wystrzelanych
kul, oglądając sceny oczyszczania ran przy pomocy własnych palców i odliczając
kolejnych zabitych widz zastanawia się: dlaczego?! Dlaczego ludzie zabijają
innych ludzi?! Skąd w nas wszystkich tyle złości, agresji, bezduszności? Po co?
Czemu? Przecież nie żyjemy w średniowieczu, a w czasach, gdzie tak dużo mówi
się o pokoju i dyplomacji! Czy Wy również oglądając ten film mieliście takie
refleksje? Ocalony dosłownie mną
zatrząsł, wzruszył mnie, wkurzył i poruszył. Dawno nie widziałem równie mocnego
obrazu.
Produkcja Berga bez wątpienia
zachwyci Was też pod względem technicznym. Niepokojąca i jakby stłamszona przez
wydarzenia z filmu muzyka (montaż dźwięku jest tu obłędny!) stanowi idealne tło
do kolejnych scen przedstawiających wybuchy, ucieczki, upadki czy postrzały. Ocalony przez cały czas utrzymuje widzów
w ogromnym napięciu i momentami można wręcz odnieść wrażenie, że samemu
uczestniczy się w tej bitwie. Doskonale oddana na ekranie przyjaźń pomiędzy
czterema komandosami sprawia, że przeżywamy każdą kolejną śmierć z niemal takim
samym bólem i cierpieniem jak bohaterowie filmu. Oni do końca walczą, nie tracą
nadziei i wierzą, że uda im się wyjść z tego potrzasku cało. W końcu, jak mówi
Marcus, będąc komandosem Navy SEALs „(…) nigdy nie przestajesz walczyć!”.
Jestem pełen podziwu dla każdego z czterech aktorów wcielających się w główne
role. Coraz bardziej przekonuję się do Wahlberga, a Kitsch i Hirsche po raz
kolejny pokazują, jak wiele mają do zaoferowania. Warto też zwrócić uwagę na
drugoplanowego Alexandra Ludwiga (Bjorn z Wikingów),
w którym dostrzegam wielki potencjał.
Oczywiście można się przyczepić
co do liczby postrzałów lub do sposobu przedstawienia pewnych aspektów
społeczno-politycznych, ale tak naprawdę to wszystko nie ma żadnego znaczenia.
Ten film to wielki hołd oddany tym, którzy zginęli dla swej ojczyzny. I ja się
pod tym podpisuję. Mocne 8/10 ode mnie, obowiązkowo obejrzyjcie ten film!
Kiedy zaczęłam czytać pierwszy akapit pomyślałam sobie "eeee, dobra... odpuszczam, nie moje klimaty i nie jestem facetem", ale przeczytałam recenzję do końca i muszę przyznać, że mnie przekonałeś :) Wcześniej omijałam ten film szerokim łukiem (jak na razie mam dość komandosów i amerykańskich żołnierzy), a teraz dodaję go do gigantycznie długiej listy do obejrzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Naprawdę warto skusić się na ten seans :)
UsuńLubię tych gości - obsada, to nie może być zły film.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kiedy usiądę wygodnie w fotelu żeby obejrzeć pełną wersję.
Dzięki za podjęcie tematu Ocalonego. POZDR.
Cała przyjemność po mojej stronie :)
Usuń