sobota, 21 czerwca 2014

Komedia kumpelska – Ten niezręczny moment (reż. Tom Gormican, 2014)



Zawsze z wielką ostrożnością podchodzę do debiutantów. I przyznam Wam się, że mało brakowało, a nie sięgnąłbym po Ten niezręczny moment. Ze względu na kompletnie nieznane nazwisko reżysera i wyjątkowo niezachęcający opis fabularny filmu planowałem go sobie darować. Ostatecznie skusiłem się na seans z powodu obsady – od kilku lat z wielkim zainteresowaniem przyglądam się wyborom aktorskim Zaca Efrona, którego wciąż nie mogę rozgryźć. Z jednej strony widzę w nim słodkiego chłoptasia ze stajni Disneya, z drugiej natomiast dostrzegam nieoszlifowany talent (świetna rola w Pokusie Danielsa). W jego filmografii wciąż brakuje mi hitu, w którym mógłby on jednoznacznie pokazać, że naprawdę potrafi. Niestety, chyba będę musiał sobie jeszcze trochę poczekać. Bo Efron w Tym niezręcznym momencie ani nie bawi, ani nie zachwyca. A sam film jednak mogłem sobie darować…


Prędzej czy później każda dziewczyna zada swojemu chłopakowi kłopotliwe pytanie "I co dalej?". Potem jest już tylko gorzej – tak przynajmniej myślą Jason (Zac Efron), Daniel (Miles Teller) i Mikey (Michael B. Jordan) – trzech kumpli, którzy na własnej skórze przekonali się, że związki na dłuższą metę nie są dla nich. Mikeyego rzuca Vera, Jason po raz kolejny słyszy od swojej dziewczyny, że jest niedojrzały, a Daniela przeraża wizja nudnego życia u boku ukochanej. Przyjaciele zawierają pakt: będą imprezować i podrywać laski, ale żaden z nich nie zaangażuje się na poważnie. Czy uda im się wytrwać? (źródło: Filmweb.pl).

Prawda, że opis filmu kompletnie nie zachęca do seansu? Ot co, kolejna komedia kumpelska skrojona pod nastolatków. Pozory nie mylą, na ekranie widać dokładnie to, o czym napisałem przed chwilą. Tyle tylko, że cały ten film jest zupełnie „bez wyrazu”. To coś w rodzaju komediodramatu, na który twórca nie miał do końca pomysłu. Rozpoczynając seans byłem przekonany, że zobaczę męską wersję Seksu w wielkim mieście czy hitu HBO Dziewczyny. Miałem też nadzieję, że Gormican zwróci w swym filmie uwagę na problemy pokolenia Millennialsów. Niestety, przeliczyłem się. Co prawda bohaterowie co chwilę logują się na fejsa i dyskutują o „zmianie statusu związku”, ale brakuje tu poza-kadrowego komentarza wskazującego na to, jak bardzo świat realny i wirtualny współgrają ze sobą w mentalności osób urodzonych po 1990 roku. Wielka szkoda, że reżyser nie poszedł w tym kierunku i skupił się jedynie na rozterkach sercowych swych bohaterów.

Trzech bardzo różnych kumpli składa sobie nieoryginalną przysięgę „(…) nikt nie wchodzi w związek, nikt nie zmienia statusu związku!”. Jak można się domyślić, bardzo ciężko będzie im trzymać się zasad tego paktu. Bo oto tego samego dnia w życiu każdego z nich pojawi się kobieta, dla której być może warto się zmienić… Pewnie domyślacie się, jak to wszystko się skończy. To słodko-pierdzące zakończenie, kompletnie nie pasujące zresztą do całej konwencji tej produkcji, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Gormican od samego początku nie wiedział, jaki film chce nakręcić. Owszem, jest tu kilka zabawnych scen, ale wynikają one wyłącznie z pojedynczych dobrze rozpisanych dialogów i dobrego warsztatu aktorskiego Milesa Tellera (swoją drogą, czy on zawsze musi wcielać się w role tępaków?). Całość jest jednak mocno żenująca, pojawia się kilka niezabawnych gastryczno-seksistowskich żartów, a z pozoru interesująca ścieżka dźwiękowa ani trochę nie pasuje do poszczególnych scen.

A co z tym Efronem? W sumie nic. Tak jak ten film nic nie zmieni w życiu oglądających go osób, tak nie zmieni też nic w filmografii Zaca. A wybaczcie, przecież otrzymał on nagrodę MTV w kategorii „Najlepszy występ bez koszulki!”. Tylko czy aby na pewno chciał tę nagrodę dostać? Efron od bardzo dawna zmaga się z „kompleksem Disneya” i chce zrzucić z siebie otoczkę Troya z High School Musical. Niestety, brak konsekwencji w wyborze ról sprawia, że otoczka ta staje się coraz cięższa. Nie widziałem jeszcze Sąsiadów (mam bardzo duże oczekiwania względem tego filmu!), ale po Tym niezręcznym momencie mój zapał do obejrzenia tego filmu nieco przygasł. Jeśli Efron znowu skupi się wyłącznie na prężeniu klaty, to chyba po prostu daruję sobie śledzenie kolejnych filmów z jego udziałem. Cała nadzieja w Rogenie! A wracając do samej recenzji… Film zupełnie nie zachwyca, nie porusza i tylko trochę bawi. Czy taki miał być efekt? Nie sądzę.

Jestem bardzo na nie. Ode mnie słabe 4/10. Nie polecam, nie oglądajcie tego, strata czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz