Wydawać by się mogło, że temat wampiryzmu
został już wyczerpany. Po bijącej rekordy popularności i zarazem okrzykniętej
jako kicz sadze Zmierzch wielu
twórców filmowych zrezygnowało ze swych planów nakręcenia filmów poruszających
motyw krwiopijców. Zwłaszcza, że na fali popularności sagi Meyer skorzystali
też twórcy seriali. Bo czy jest ktoś, kto chociaż nie słyszał o takich hitach
jak Czysta krew czy Pamiętniki wampirów? Przyznaję się, że
sam również oglądam oba seriale (mam ogromną słabość do Czystej krwi!), choć nie sposób nie zauważyć, że obecne odcinki są o
wiele słabsze od tych początkowych. Kiedy w zeszłym roku obejrzałem Byzantium Neila Jordana, byłem naprawdę
zachwycony sposobem, w jaki przedstawił te krwiożercze stwory. Uzmysłowiłem
sobie wówczas, jak wiele zależy od kreatywności reżysera – to właśnie on może
udowodnić, że dany temat wcale nie został wyczerpany. I oglądając najnowszy
film Jarmuscha uśmiechałem się w duchu do samego siebie, gdyż przypomniały mi
się moje odczucia po Byzantium. Panie
i Panowie, Tylko kochankowie przeżyją
to najlepszy film o wampirach, jaki dotychczas powstał. Bezsprzecznie.
Adam (Tom Hiddleston) jest
unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem,
skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej
części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną
muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany
przyjazd jego ukochanej, Ewy (Tilda Swinton). Razem jeżdżą nocami po
wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną
razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary
zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich
nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy - Ava (Wasikowska)… (źródło:
Filmweb.pl).
Twórca
takich hitów jak Broken Flowers czy Truposz serwuje widzom wyjątkową ucztę. Wampiry z filmu Jarmuscha są tak bardzo inne
od tych ze Zmierzchu czy wymienionych
wyżej seriali, że można mieć wrażenie, jakby żyły w zupełnie innym świecie, w
innej rzeczywistości. Adam i Ewa nie wykorzystują w żaden sposób swej
nadzwyczajnej siły, a wręcz przeciwnie – cierpią, są zmęczeni, odczuwają ból
istnienia. Jarmusch ukazuje nam kilka dni z życia swoich krwiopijców i robi to
w fenomenalny sposób. Wampiry Jarmuscha w swym zachowaniu przypominają nieco
egzaltowanych intelektualistów: sączą krew z kieliszków, które idealnie
nadawałyby się jako eksponaty w muzeum sztuki użytkowej. Ponadto oddają się
artystycznym zajęciom (czytanie, pisanie, komponowanie) i co najważniejsze, w
swym życiu kierują się etyką i moralnością (wyjątek stanowi Ava). I choć
akcja filmu posuwa się do przodu bardzo mozolnie, wciąga, hipnotyzuje i
szalenie intryguje…
Jestem już
co prawda ponad tydzień po seansie, ale muszę Wam się przyznać, że wciąż żyję
tym filmem. Bo od czasu Tylko Bóg wybacza
chyba żaden obraz nie zachwycił mnie tak bardzo swoją niesamowitą
klimatycznością! W filmie dominują ciemne barwy, wciąż panuje mrok, czuć
posępny klimat. Scenografia mrocznego mieszkania Adama w połączeniu z gotycko-rockowym
brzmieniem (soundtrack z tego filmu jest absolutnie rewelacyjny!) daje niesamowite
efekty audiowizualne. W cały ten klimat idealnie wpisują się odtwórcy głównych
ról – połączenie charyzmatycznego Hiddlestona i magnetycznie Swinton okazało
się strzałem w dziesiątkę! Śmiem nawet zaryzykować stwierdzeniem, że to jeden z
najlepszych duetów ostatniego dziesięciolecia w świecie filmu. Jestem pełen
podziwu dla charakteryzatorów, którzy wykonali kawał porządnej roboty – Tom
Hiddleston i Tilda Swinton wyglądają właśnie tak, jak powinny wyglądać wampiry.
Nie sposób nie wspomnieć też o roli Wasikowskiej, która gra tutaj zupełnie
odmienną rolę od dotychczasowych i którą w momencie pojawienia się na ekranie
ciężko rozpoznać!
Jeśli
lubicie filmy, w których mocno czuć artyzm i kreatywną duszę reżysera,
obowiązkowo obejrzyjcie najnowszy film Jarmuscha. Nowe doznania gwarantowane!
Mocne 8/10 ode mnie.
Dla mnie wampiry są metaforą człowieczeństwa (snobizm to zbyt pejoratywne okreslenie). Stoja w opozycji do konsumpcjonizmu zombiakow jak nazywaja umarłych za życia ludzi - o tym pisałem w swojej recenzji ;) Z kolei mnie "byzantium" nie zachwyciło, a seriali szczerze nie kojarzę :P
OdpowiedzUsuńHm, rzeczywiście coś jest w tym pomyśle z metaforą. Ten film jest tak świetny, że aż chce się go poznawać głębiej i głębiej... :)
UsuńNo nie gadaj, że nie słyszałeś o Czystej krwi! :P
Do seriali mnie nie ciągnie, a wampirów tym bardziej;)
UsuńJa jeszcze tego filmu nie widziałam...bo ciągle mi umyka,w Lublinie grali go zbyt późno bym poszła,a w Warszawie chyba juz nie grają...szkoda,bo chciałam go zobaczyć na dużym ekranie podobnie jak "Byzantium",które szalenie mi sie podobało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam