piątek, 7 marca 2014

Sensacyjnie, szpiegowsko, po polsku - Jack Strong (reż. Władysław Pasikowski, 2014)

Po obsypanym nagrodami Krollu i bardzo dobrze przyjętej przez polskich widzów pierwszej części filmu Psy, Władysław Pasikowski utknął w miejscu. Żadna z jego kolejnych produkcji nie osiągnęła już tak wielkiego sukcesu jak dwie wspomniane. Reżyser powrócił w wielkim stylu w 2012 roku przy okazji Pokłosia. Obraz ten spotkał się z ogromnym zainteresowaniem (nie tylko wśród Polaków), a z racji podjęcia trudnej tematyki, nie obyło się bez kontrowersji. Po raz pierwszy od dawna w naszym kraju kinematografia została wciągnięta w polityczną sieć, a wszyscy widzowie podzielili się na dwa wrogie obozy (zgodnie ze swymi politycznymi przekonaniami). Kiedy tylko pojawiły się informacje o nowym filmie Pasikowskiego, w sieci znowu zawrzało. Reżyser po raz kolejny podejmuje kontrowersyjną tematykę, a tym samym znowu prowokuje. Czy jednak Jack Strong rzeczywiście powinien prowokować? I czy tworzenie takich filmów ma w Polsce jakikolwiek sens? 


Najnowsze dzieło Pasikowskiego przedstawia historię Ryszarda Kuklińskiego (Marcin Dorociński), pułkownika Ludowego Wojska Polskiego, który zdecydował się na współpracę z CIA. Przekazał on amerykańskiemu wywiadowi niezliczoną ilość ściśle tajnych informacji na temat Układu Warszawskiego, przez co został przez wielu uznany za zdrajcę narodu. Pasikowski jasno pokazuje, że Kukliński zasługuje tak naprawdę na miano bohatera. Wszystkie jego działania były bowiem podyktowane wyższą koniecznością i nigdy nie wiadomo, jak potoczyłaby się nasza historia, gdyby nie jego działania.

Kukliński z filmu Jack Strong to prawdziwy bohater. Jest w pełni świadomy swych czynów i wierzy, że ostatecznie przyczynią się one dobrej sprawie. Trudne położenie wielokrotnie sprawia, iż jego pragmatyzm ustępuje miejsca paranoi. Widzowie mają okazję na własne oczy zobaczyć, jak wyglądały szpiegowskie działania prawdziwego Kuklińskiego oraz jak ciężko było mu nieść takie brzemię. Współpraca z CIA odbijała się bowiem na całym jego życiu, nie tylko zawodowym, ale też rodzinnym. Wielu krytyków zarzuca reżyserowi, że zbyt mało scen poświęcił na bliższe przedstawienie rodziny pułkownika. Mnie natomiast najbardziej razi sztampowość w ukazaniu postaci żony Kuklińskiego, która okazała się tak mało ciekawa, jak i inne kobiety w filmach Pasikowskiego. Wielka szkoda, bo akurat postać żony tak interesującego człowieka jak tytułowy Jack Strong zasługiwała na rozwinięcie.

Jak na polskie warunki, Jack Strong okazuje się obrazem wyjątkowym. Na naszym rynku wciąż brakuje dobrych thrillerów, a gatunek filmów szpiegowskich wręcz nie istnieje. Pasikowski bardzo umiejętnie łączy ze sobą elementy tych dwóch gatunków, a dzięki temu otrzymujemy produkcję, za którą nie musimy się wstydzić - możemy ją nawet potraktować jako wyjątkowo interesujący towar eksportowy. O ile w czasie pierwszej połowy filmu widzowie mają szansę poznać postać pułkownika Kuklińskiego oraz dowiedzieć się, w jaki sposób rozpoczęła się jego współpraca z CIA, to w drugiej części napięcie znacznie wzrasta i utrzymuje się właściwie do samego końca. Bez wątpienia najbardziej emocjonująca okazuje się dobrze zrealizowana scena pościgu samochodowego. Na uwagę zasługuje również znakomita ścieżka dźwiękowa i charakteryzacja. Na ekranie pojawia się przecież cała plejada polskich gwiazd z Marcinem Dorocińskim w roli pułkownika Kuklińskiego na czele. Aktor ten po raz kolejny udowadnia, że na polskim rynku nie ma sobie równych i potrafi wcielić się w każdą postać. Bardzo miło w polskim filmie zobaczyć też Patricka Wilsona - mówiącego zresztą w naszym języku.

Wyprawa do kina na Jacka Stronga jest obowiązkowa. Właśnie takie produkcje chcemy w Polsce oglądać! Miejmy nadzieję, że Pasikowski utrzyma dobrą formę, a jego kolejne obrazy okażą się równie interesujące co Pokłosie oraz Jack Strong. Za zaproszenie na seans dziękuję portalowi Gildia.pl oraz sieci kin Cinema City.

http://www.cinema-city.pl/http://www.film.gildia.pl/


1 komentarz:

  1. A nawet na jego żonę nie zwróciłem uwagi (czyli masz rację), ale z drugiej strony może nie było czego pokazywać, może była ona zwyczajną kobietą i podkolorowywanie jej na siłę nie miałoby sensu.

    OdpowiedzUsuń