Jak już wielokrotnie wspominałem,
maj 2013 jest miesiącem wybitnie filmowym. Jeszcze nie tak dawno wszyscy
zachwycali się Iron Manem 3 oraz Wielkim Gatsbym, a już teraz szalone
tłumy pędzą do kin na Szybkich i
wściekłych 6 i W ciemność. Star Trek.
Pośród tych odbijającym się ogromnym echem tytułów wiele filmów zostaje
pominiętych lub nawet niezauważonych, jak np. Stoker czy 28 pokoi
hotelowych. Bardzo się boję, że podobnie będzie z Uciekinierem. A wręcz boję się podwójnie, bo to film absolutnie
wyjątkowy, zachwycający, poruszający i oddziałujący na szalenie wielu
płaszczyznach. Jeff Nichols po raz kolejny udowadnia, że ma w kinie sporo do
powiedzenia. W bardzo dobrych, choć w Polsce raczej mało znanych Take Shelter i Shotgun Stories w profesjonalny sposób mierzy się z motywami
schizofrenii i rodzinnych konfliktów. Uciekinier
z kolei to swoistego-rodzaju miszmasz filmowy prowadzony na zasadach dramatu, z
wzorowo przedstawionymi portretami psychologicznymi poszczególnych bohaterów.
Jak dla mnie, perełka…
Ellis (Tye Sheridan) i Neckbone
(Jacob Lofland) to dwaj nastoletni chłopcy, którzy zamieszkują wybrzeże rzeki
Missisipi. Doskonale znają całą okolicę, stąd jako pierwsi dostrzegają na
jednej z wysp obecność obcego człowieka. Intruzem okazuje się być niejaki Mud
(Matthew McConaughey). Opowiada on im swoją historię i prosi o pomoc w
skontaktowaniu go z ukochaną dziewczyną Juniper (Reese Witherspoon), która
powinna przebywać w jednym z moteli w mieście. W zamian za nagrodę, jaką ma być
pistolet, chłopcy zgadzają się mu pomóc. Wkrótce w miasteczku zjawiają się
łowcy głów poszukujący Muda i Juniper…
Uciekinier zachwyca na wielu poziomach. Głównym bohaterem całego
filmu jest Ellis – nastolatek, który pomimo życia w dosyć ciężkich warunkach,
wierzy w ludzi i dobro świata. Na co dzień pomaga swemu niespełnionemu ojcu w
sprzedaży ryb, w wolnych chwilach podobnie jak rówieśnicy ogląda się za
dziewczynami i krąży po okolicy w poszukiwaniu przygód. W obliczu kryzysu w
małżeństwie rodziców i związanego z tym ryzyka przeprowadzki z wybrzeża do
miasta, postać obieżyświata Muda okazuje się być dla niego oderwaniem od
codziennych problemów. W przeciwieństwie do swego kolegi Neckbone’a, od razu
zgadza się pomóc obcemu mężczyźnie. Z dnia na dzień pomiędzy tymi dwoma
bohaterami rodzi się niezależna od ich różnicy wieku przyjaźń. Mud staje się
dla Ellisa kimś w rodzaju idola, to jemu zaczyna on podporządkowywać całe swoje
życie, a nawet zaniedbywać codzienne obowiązki. Pełniące ostrzegającą funkcje
słowa ojca „(…) nie ufaj miłości, udawaj, żeby nie dała ci w kość!” zdają się w
tym momencie niewiele znaczyć. Szybko okazuje się jednak, jak dużo kryje się w
nich prawdy. Bo oto Eliisowi przyjdzie się przekonać, że świat wcale nie jest
idealny – ludzie kłamią, oszukują i wykorzystują innych. Zmierzenie się z tak
brutalną prawdą okaże się dla niego wyjątkowo bolesne…
Uciekinier to nie tylko historia budowania tożsamości Ellisa. To
także skan społeczeństwa zamieszkującego wybrzeże Missisipi. To ludzie hardzi,
ciężko pracujący i doświadczeni przez los. Żyją w przeróżny sposób, najczęściej
zarabiając pieniądze poprzez rybołówstwo. Znajdujące się niedaleko miasto jest
dla nich synonimem odcięcia, innego życia. To dlatego Ellisowi i jego ojcu tak
ciężko pogodzić się z myślą przeprowadzki do miasta. Poza obrazkiem
przedstawiającym ludzi znad Misssisipi, Nichols rozprawia się też z takimi
tematami jak samotność, porzucenie przez rodziców czy poczucie niespełnienia i
ulatującego czasu. Wszystkie te motywy są przecież wciąż aktualne i obecne w
życiu wielu ludzi. I mimo, że bohaterowie Uciekiniera
nie mówią o nich wprost, nie chodzą na terapie i nie zażywają leków
uspokajających, w czytelny sposób objawiają widzom swoje racje.
Pod względem technicznym film
również prezentuje się bardzo dobrze. Każdy z widzów może w nim znaleźć coś dla
siebie. Przede wszystkim to znakomity dramat, ale pojawia się też oryginalna
historia nie do końca zdefiniowanego uczucia. Jest też wciągająca fabuła i
kilka scen rodem z westernów lub filmów akcji. Wszystkie te sceny są idealnie
dopełnione minimalistyczną muzyką Davida Wingo. W rolę Muda wciela się Matthew
McConaughey, jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorów Hollywoodu. Cóż mogę
rzec, w Uciekinierze naprawdę
przekonuje. Po kiepskich i niewyrazistych rolach w Pokusie, Magic Mike’u czy Duchach
moich byłych wreszcie może pokazać swój aktorski warsztat. Pojawia się też
Reese Witherspoon, która wreszcie nie wciela się w rolę słodziutkiej i
głupiutkiej blondynki, co bez wątpienia wychodzi na jej korzyść. Warto też
zwrócić uwagę na drugoplanowych: Michaela Shannona (dotychczas pojawił się w
każdym filmie Nicholsa), Raya McKinnona czy znaną szerszej publiczności z obu
odsłon Amerian Horror Story Sarah
Paulson. Moją największą uwagę zwrócił jednak odtwórca roli Ellisa – wróżę mu
wielką karierę…
Bardzo polecam Wam Uciekiniera. Ten film to taka odskocznia
od kasowych hollywoodzkich hitów. W dodatku ciekawie zagrana i z przesłaniem.
Piękny hołd dla męskiej przyjaźni. Za seans dziękuję portalowi Gildia.pl
(Gildia Filmu) oraz kinu Cinema City. A recenzję można przeczytać także tutaj.
"Wszystkie te motywy są przecież wciąż aktualne i obecne w życiu wielu ludzi." - dokładnie, opowieść ma w sobie coś ponadczasowego :)
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się co do Magic Mike.. Film filmem, ale McConaughey nie był tak wyrazisty?? Moim zdaniem stworzył niesamowicie charakterystyczną postać. Najmocniej zarysowany i specyficzny bohater w tej produkcji, a oprócz tego, że charakterystyczny to wymienia się tą rolę jako dobrze zagraną z czym oczywiście się zgadzam.
No i standardowo nie zgodzę się z opinią o Reese, ale to piszę pod każdą tego typu opinią o niej. Przez ponad 20 lat na dużym ekranie wystąpiła w większej ilości filmów niż w tych 3-4 komediach romantycznych, z których się ją pamięta. Jest to aktorka wszechstronna, ma na koncie świetne role w thrillerach, fimie kostiumowym, muzycznym i wieeeelu innych. Sam jej (świetny!) debiut był rolą w bardzo dobrym dramacie. Pozdrawiam! :)
Nic nie poradzę na to, że Reese zawsze kojarzyć mi się będzie z Legalną blondynką. Aczkolwiek mam w planach nadrobić zaległości i w wakacje sięgnąć po inne filmy z nią.
UsuńA co do Matthew, to niestety w Magic Mike'u mnie do siebie nie przekonał, chociaż cały film - wbrew opiniom innych - uważam za całkiem udany.
Pozdrawiam.
Gdyby nie blogerzy to bym nawet o tym filmie nie usłyszał:) Ale jakoś nie interesowałem się ostatnio filmografią McConaughey'a, który zdążył mi się przejeść. Ostatni oglądany z nim film to Lincoln Lawyer, który zupełnie mi nie podszedł. Twoja recenzja bardzo zachęcająca, więc gdzieś ten film spróbuję sobie zapisać, ale raczej do kina się nie wybiorę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo polecam :)
Usuń"Nichols rozprawia się też z takimi tematami jak samotność, porzucenie przez rodziców czy poczucie niespełnienia i ulatującego czasu. Wszystkie te motywy są przecież wciąż aktualne i obecne w życiu wielu ludzi. I mimo, że bohaterowie Uciekiniera nie mówią o nich wprost, nie chodzą na terapie i nie zażywają leków uspokajających, w czytelny sposób objawiają widzom swoje racje."
OdpowiedzUsuńhah "rozprawia się"? może chodziło Ci po prostu o bohaterów "z krwi kości"? Moim zdaniem forma, której użyłeś sugeruje, że film w jakiś sposób komentuje wymienione tematy.
Polemizowałabym również z podsumowaniem filmu jako "hołdu dla męskiej przyjaźni". Nie przeczę, że jest ważnym elementem, ale obok niego pojawia się wiele wiele wiele ważniejszych.
Nie napisałem przecież, że film jest jedynie "hołdem dla męskiej przyjaźni". Gdybyś uważnie przeczytała całą notkę, zwróciłabyś uwagę, że odniosłem się do innych tematów poruszonych w filmie, w tym przede wszystkim do budowania tożsamości niedoświadczonego życiem Elisa. Poza tym przyjaźń, chociaż nie jest tu najważniejsza, jest jednym z głównych wątków, na których został oparty film.
UsuńUważam, że Nichols rzeczywiście komentuje życie społeczności wybrzeża Missisipi. Przynajmniej ja tak to odczytałem i z przeczytanych innych recenzji wnioskuję, że nie tylko ja :)
Pozdrawiam.