niedziela, 2 czerwca 2013

O budowaniu tożsamości – Uciekinier (reż. Jeff Nichols, 2012)



Jak już wielokrotnie wspominałem, maj 2013 jest miesiącem wybitnie filmowym. Jeszcze nie tak dawno wszyscy zachwycali się Iron Manem 3 oraz Wielkim Gatsbym, a już teraz szalone tłumy pędzą do kin na Szybkich i wściekłych 6 i W ciemność. Star Trek. Pośród tych odbijającym się ogromnym echem tytułów wiele filmów zostaje pominiętych lub nawet niezauważonych, jak np. Stoker czy 28 pokoi hotelowych. Bardzo się boję, że podobnie będzie z Uciekinierem. A wręcz boję się podwójnie, bo to film absolutnie wyjątkowy, zachwycający, poruszający i oddziałujący na szalenie wielu płaszczyznach. Jeff Nichols po raz kolejny udowadnia, że ma w kinie sporo do powiedzenia. W bardzo dobrych, choć w Polsce raczej mało znanych Take Shelter i Shotgun Stories w profesjonalny sposób mierzy się z motywami schizofrenii i rodzinnych konfliktów. Uciekinier z kolei to swoistego-rodzaju miszmasz filmowy prowadzony na zasadach dramatu, z wzorowo przedstawionymi portretami psychologicznymi poszczególnych bohaterów. Jak dla mnie, perełka…

Ellis (Tye Sheridan) i Neckbone (Jacob Lofland) to dwaj nastoletni chłopcy, którzy zamieszkują wybrzeże rzeki Missisipi. Doskonale znają całą okolicę, stąd jako pierwsi dostrzegają na jednej z wysp obecność obcego człowieka. Intruzem okazuje się być niejaki Mud (Matthew McConaughey). Opowiada on im swoją historię i prosi o pomoc w skontaktowaniu go z ukochaną dziewczyną Juniper (Reese Witherspoon), która powinna przebywać w jednym z moteli w mieście. W zamian za nagrodę, jaką ma być pistolet, chłopcy zgadzają się mu pomóc. Wkrótce w miasteczku zjawiają się łowcy głów poszukujący Muda i Juniper…

Uciekinier zachwyca na wielu poziomach. Głównym bohaterem całego filmu jest Ellis – nastolatek, który pomimo życia w dosyć ciężkich warunkach, wierzy w ludzi i dobro świata. Na co dzień pomaga swemu niespełnionemu ojcu w sprzedaży ryb, w wolnych chwilach podobnie jak rówieśnicy ogląda się za dziewczynami i krąży po okolicy w poszukiwaniu przygód. W obliczu kryzysu w małżeństwie rodziców i związanego z tym ryzyka przeprowadzki z wybrzeża do miasta, postać obieżyświata Muda okazuje się być dla niego oderwaniem od codziennych problemów. W przeciwieństwie do swego kolegi Neckbone’a, od razu zgadza się pomóc obcemu mężczyźnie. Z dnia na dzień pomiędzy tymi dwoma bohaterami rodzi się niezależna od ich różnicy wieku przyjaźń. Mud staje się dla Ellisa kimś w rodzaju idola, to jemu zaczyna on podporządkowywać całe swoje życie, a nawet zaniedbywać codzienne obowiązki. Pełniące ostrzegającą funkcje słowa ojca „(…) nie ufaj miłości, udawaj, żeby nie dała ci w kość!” zdają się w tym momencie niewiele znaczyć. Szybko okazuje się jednak, jak dużo kryje się w nich prawdy. Bo oto Eliisowi przyjdzie się przekonać, że świat wcale nie jest idealny – ludzie kłamią, oszukują i wykorzystują innych. Zmierzenie się z tak brutalną prawdą okaże się dla niego wyjątkowo bolesne…

Uciekinier to nie tylko historia budowania tożsamości Ellisa. To także skan społeczeństwa zamieszkującego wybrzeże Missisipi. To ludzie hardzi, ciężko pracujący i doświadczeni przez los. Żyją w przeróżny sposób, najczęściej zarabiając pieniądze poprzez rybołówstwo. Znajdujące się niedaleko miasto jest dla nich synonimem odcięcia, innego życia. To dlatego Ellisowi i jego ojcu tak ciężko pogodzić się z myślą przeprowadzki do miasta. Poza obrazkiem przedstawiającym ludzi znad Misssisipi, Nichols rozprawia się też z takimi tematami jak samotność, porzucenie przez rodziców czy poczucie niespełnienia i ulatującego czasu. Wszystkie te motywy są przecież wciąż aktualne i obecne w życiu wielu ludzi. I mimo, że bohaterowie Uciekiniera nie mówią o nich wprost, nie chodzą na terapie i nie zażywają leków uspokajających, w czytelny sposób objawiają widzom swoje racje.

Pod względem technicznym film również prezentuje się bardzo dobrze. Każdy z widzów może w nim znaleźć coś dla siebie. Przede wszystkim to znakomity dramat, ale pojawia się też oryginalna historia nie do końca zdefiniowanego uczucia. Jest też wciągająca fabuła i kilka scen rodem z westernów lub filmów akcji. Wszystkie te sceny są idealnie dopełnione minimalistyczną muzyką Davida Wingo. W rolę Muda wciela się Matthew McConaughey, jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorów Hollywoodu. Cóż mogę rzec, w Uciekinierze naprawdę przekonuje. Po kiepskich i niewyrazistych rolach w Pokusie, Magic Mike’u czy Duchach moich byłych wreszcie może pokazać swój aktorski warsztat. Pojawia się też Reese Witherspoon, która wreszcie nie wciela się w rolę słodziutkiej i głupiutkiej blondynki, co bez wątpienia wychodzi na jej korzyść. Warto też zwrócić uwagę na drugoplanowych: Michaela Shannona (dotychczas pojawił się w każdym filmie Nicholsa), Raya McKinnona czy znaną szerszej publiczności z obu odsłon Amerian Horror Story Sarah Paulson. Moją największą uwagę zwrócił jednak odtwórca roli Ellisa – wróżę mu wielką karierę…

Bardzo polecam Wam Uciekiniera. Ten film to taka odskocznia od kasowych hollywoodzkich hitów. W dodatku ciekawie zagrana i z przesłaniem. Piękny hołd dla męskiej przyjaźni. Za seans dziękuję portalowi Gildia.pl (Gildia Filmu) oraz kinu Cinema City. A recenzję można przeczytać także tutaj.

6 komentarzy:

  1. "Wszystkie te motywy są przecież wciąż aktualne i obecne w życiu wielu ludzi." - dokładnie, opowieść ma w sobie coś ponadczasowego :)
    Nie zgodzę się co do Magic Mike.. Film filmem, ale McConaughey nie był tak wyrazisty?? Moim zdaniem stworzył niesamowicie charakterystyczną postać. Najmocniej zarysowany i specyficzny bohater w tej produkcji, a oprócz tego, że charakterystyczny to wymienia się tą rolę jako dobrze zagraną z czym oczywiście się zgadzam.

    No i standardowo nie zgodzę się z opinią o Reese, ale to piszę pod każdą tego typu opinią o niej. Przez ponad 20 lat na dużym ekranie wystąpiła w większej ilości filmów niż w tych 3-4 komediach romantycznych, z których się ją pamięta. Jest to aktorka wszechstronna, ma na koncie świetne role w thrillerach, fimie kostiumowym, muzycznym i wieeeelu innych. Sam jej (świetny!) debiut był rolą w bardzo dobrym dramacie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie poradzę na to, że Reese zawsze kojarzyć mi się będzie z Legalną blondynką. Aczkolwiek mam w planach nadrobić zaległości i w wakacje sięgnąć po inne filmy z nią.
      A co do Matthew, to niestety w Magic Mike'u mnie do siebie nie przekonał, chociaż cały film - wbrew opiniom innych - uważam za całkiem udany.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Gdyby nie blogerzy to bym nawet o tym filmie nie usłyszał:) Ale jakoś nie interesowałem się ostatnio filmografią McConaughey'a, który zdążył mi się przejeść. Ostatni oglądany z nim film to Lincoln Lawyer, który zupełnie mi nie podszedł. Twoja recenzja bardzo zachęcająca, więc gdzieś ten film spróbuję sobie zapisać, ale raczej do kina się nie wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nichols rozprawia się też z takimi tematami jak samotność, porzucenie przez rodziców czy poczucie niespełnienia i ulatującego czasu. Wszystkie te motywy są przecież wciąż aktualne i obecne w życiu wielu ludzi. I mimo, że bohaterowie Uciekiniera nie mówią o nich wprost, nie chodzą na terapie i nie zażywają leków uspokajających, w czytelny sposób objawiają widzom swoje racje."
    hah "rozprawia się"? może chodziło Ci po prostu o bohaterów "z krwi kości"? Moim zdaniem forma, której użyłeś sugeruje, że film w jakiś sposób komentuje wymienione tematy.
    Polemizowałabym również z podsumowaniem filmu jako "hołdu dla męskiej przyjaźni". Nie przeczę, że jest ważnym elementem, ale obok niego pojawia się wiele wiele wiele ważniejszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałem przecież, że film jest jedynie "hołdem dla męskiej przyjaźni". Gdybyś uważnie przeczytała całą notkę, zwróciłabyś uwagę, że odniosłem się do innych tematów poruszonych w filmie, w tym przede wszystkim do budowania tożsamości niedoświadczonego życiem Elisa. Poza tym przyjaźń, chociaż nie jest tu najważniejsza, jest jednym z głównych wątków, na których został oparty film.
      Uważam, że Nichols rzeczywiście komentuje życie społeczności wybrzeża Missisipi. Przynajmniej ja tak to odczytałem i z przeczytanych innych recenzji wnioskuję, że nie tylko ja :)
      Pozdrawiam.

      Usuń