Zwykle mam bardzo wiele
zastrzeżeń do filmowych trailerów. Często bowiem są źle skonstruowane –
zdradzają zbyt wiele, zbyt mało albo przyczyniają się do powstawania mylnych
teorii na temat filmu. Tak jest właśnie w przypadku zwiastuna do
pełnometrażowego debiutu reżyserskiego Matta Rossa. 28 pokoi hotelowych, wbrew pierwszemu wrażeniu, wcale nie jest
filmem erotycznym. Co więcej, poza kilkoma pojedynczymi scenami, wcale nie epatuje
nagością. To bardzo specyficzny dramat złożony z 28 krótkich scen. Intymny,
przemilczany, intrygujący. Znakomicie zagrany przez dwójkę zdolnych aktorów,
poza którymi na ekranie nie pojawia się nikt inny. I pomyśleć, że planowałem
sobie ten film odpuścić…
Film przedstawia historię kobiety
(Marin Ireland) i mężczyzny (Chris Messina), którzy poznają się podczas
służbowej podróży w jednej z hotelowych restauracji. Niewinna rozmowa szybko
przechodzi we flirt, który zaprowadzi ich do hotelowego łóżka. Jak można się
domyśleć, nie będzie to pierwszy i ostatni raz…
Fabuła w filmie Rossa nie powala.
Jest prosta, banalna, ale przez to szalenie oryginalna. Mało który ze współczesnych
reżyserów stawia na minimalizm i kusi się na przedstawienie historii właśnie w
ten sposób. Wspomniany minimalizm przejawia się w 28 pokojach hotelowych w wielu formach: w ograniczonych
przestrzeniach tytułowych hotelowych pokojów, w czasie trwania kolejnych scen,
w oszczędnych w słowa dialogach i przede wszystkim w liczbie pojawiających się
na ekranie postaci. Ross całkowicie zaufał Marin Ireland i Chrisowi Messinie –
to oni są tutaj głównymi bohaterami, to oni muszą przekonać do siebie widzów i
coś im przekazać. Czy im się to udało? Myślę, że tak. W końcu nie jest to
filmowe arcydzieło (i bez wątpienia na takowe nigdy nie aspirowało), a jednak
całkiem przyjemnie się je ogląda. Fani zawrotnego tempa i akcji będą zawiedzeni,
ale z drugiej strony, kto z takimi oczekiwaniami wybiera się do kina na dramat?
Podobnie jak tajemnicza główna bohaterka, pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.
Główni bohaterowie bardzo się od
siebie różnią. Ona jest wycofana, cyniczna, momentami chłodna, on natomiast to
pełen życia pisarz-idealista. Wystarcza jednak jedno przypadkowe spotkanie, aby
zwrócili na siebie uwagę. I choć po wspólnej nocy z ust kobiety pada
deklaracja, że na pewno się to nie powtórzy, wcale nie trzeba długo czekać na
ich kolejne spotkanie w hotelowej ustroni. Początkowo łączy ich tylko namiętny
seks, który z czasem przechodzi w pewnego rodzaju przywiązanie, przyjaźń,
wzajemną fascynację. Mimo, że on chce ją bliżej poznać i wciąż zadręcza pytaniami,
ona nie mówi za wiele na swój temat. Jak można się domyślać, nie udaje
jej się zbyt długo utrzymać tego dystansu. Przy nim czuje się piękna, kochana,
szczęśliwa. Z czasem to już nie tylko seks, ale również rozmowy, zwierzenia i wspólne plany
przedstawiane na razie jako marzenia. Początkowo
niezdefiniowana relacja szybko przechodzi w trudną miłość. Trudną, bo przecież
poza murami hotelów każde z nich ma swoje własne życie. To właśnie dlatego wraz ze śmiechem coraz częściej łączą się łzy i wyrzuty sumienia. Pojawiają się też
problemy i pierwsze awantury – nie dość, że ciężko pogodzić dwa życia, to
hotelowa przestrzeń przestaje powoli wystarczać…
28 pokoi hotelowych porusza tematy wielokrotnie przewijające się w
filmowych światach. Zostaje nam przedstawiona dwójka sympatycznych ludzi,
którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że mimowolnie stworzyli związek. Mamy tu
zdradę, samotność, zazdrość, marzenia, plany, wielką miłość i niewiadomą, jak
to wszystko się potoczy. Ireland i Messina grają bardzo naturalnie, widz
kompletnie im ufa i stopniowo wplątuje się w ich historię. Stosunkowo dużo tu
intymności, melancholijności, refleksyjności. Na pewno bardzo wielu widzów
odbierze ten film jako nudny, ale to dlatego, że on nie opowiada o niczym nadzwyczajnym.
Ot co, dwójka ludzi, którzy co jakiś czas spotykają się w hotelowych pokojach…
I właśnie to co dla niektórych nudne, dla innych czarujące i uwodzące…
Jak już wspomniałem, 28 pokoi hotelowych nie jest żadnym
arcydziełem i zapewne ze względu na głośne majowe premiery zostanie przez wielu
pominięty. Kto jednak lubi takie delikatne i subtelne dramaty, powinien sięgnąć
po film na dvd. Warto.
Też zamierzam skrobnąć kilka słów na temat tego filmu i też miałam go sobie odpuścić. Po opiniach słyszałam "tragedia", ale naprawdę nie jest źle. Choć film w pewnym momencie popada w "rutynę" kolejnych pokoi, to może warto obejrzeć dla dwójki aktorów i zdjęć.
OdpowiedzUsuńNie dotrwałam do końca, mimo chęci. Mimo plakatu i tytułu, który zaintrygował (he he).
OdpowiedzUsuńDlaczego? Znudził Cię?
Usuń