Oryginalna, bezkompromisowa i
jedyna w swoim rodzaju – tak krótko można opisać galę przyznania antynagród
filmowych Węże 2013. Odbyła się ona wczoraj wieczorem w Warszawie, w należącym
do Tomasza Karolaka Teatrze Imka. Jako jeden z członków Akademii Węży miałem przyjemność
wzięcia udziału w tym niebagatelnym wydarzeniu i muszę przyznać, że znakomicie
się bawiłem. Bo choć spośród nominowanych zjawili się tylko nieliczni,
atmosfera była absolutnie wyjątkowa. Potwierdzają to zgodnie wszyscy goście, co
jest wielkim sukcesem Akademii. Od wczoraj informacje o Wężach zaczęły bowiem oblegać
wszystkie portale internetowe. Zatem drżyjcie polscy filmowcy! Zacznijcie
wreszcie przykładać większą uwagę do swoich „dzieł”, szanujcie polskich widzów
i nie dajcie Akademii pretekstów do nominacji na kolejne lata. Bo teraz, dzięki
Wężom, w Polsce zaczną powstawać jedynie dobre filmy!
Gala rozpoczęła się kilka minut po
godzinie 20.00. Teatr Tomasza Karolaka okazał się być niezwykle dobrze dobranym
miejscem na to wydarzenie, a sam aktor pokazał, że ma do siebie ogromny dystans
i znakomicie spisał się w roli prowadzącego. Jak sam wyraźnie podkreślił, koszt
zorganizowania całej uroczystości wyniósł jedynie 800 zł. W żadnym wypadku nie
zmniejszyło to jednak rangi wydarzenia. Poza stałymi elementami obecnymi na
tego typu imprezach (błyskotliwe zapowiedzi, wzorowo zmontowane fragmenty scen
i trailerów) panowała iście koleżeńska i wyjątkowo luźna atmosfera. Znakomitym
pomysłem było wymowne lustro pełniące funkcję scenografii. W końcu, jak
powiedzieli prowadzący, mamy takie filmy, jacy sami jesteśmy. Nie zabrakło też
darmowego alkoholu dla wszystkich obecnych na gali ;) Chyba największą zaletą był jednak
interaktywny udział zaproszonych gości, którzy w każdej chwili mogli wyrazić
swoje zdanie. Oczywiście najczęściej były to wybuchy śmiechu na widok kolejnych
żenujących scen z nominowanych filmów, chociaż muszę przyznać, że mnie najbardziej
podobała się sytuacja, w której na komentarz Tomka Karolaka „(…) a teraz
przypomnijmy trailery nominowanych filmów”, z niemal całej widowni dał się
słyszeć pomruk i szepty „(…) o nie, znowuuu””. Tak, te filmy naprawdę były tak
straszne, że przypominanie ich fragmentów najwyraźniej w świecie męczyło. Ale
jak powszechnie wiadomo, na takiej gali jest to element obowiązkowy.
Ponieważ w zeszłym roku gala nie
miała miejsca, na samym początku Tomasz Karolak odebrał zaległe nagrody za
poprzedni rok. A były to aż 4 Węże za beznadziejny Wyjazd integracyjny.
Prowadzący z rozbrajającym uśmiechem przyjął nagrody na swoją klatę, podobnie
zresztą jak ironiczną zapowiedź swej osoby („trzykrotnie w ostatnich latach
wybierany najmniej seksownym polskim aktorem”). W następnej kolejności rozpoczęto
przyznawanie nagród za 2013 rok. Za najgorszy plakat Akademia uznała ten, który
reklamował film Sztos 2. Tutaj możecie zobaczyć efekt grafików, którzy chyba
naprawdę musieli się bardzo napracować, aby plakat był do złudzenia podobny do
plakatu Ocean’s Twelve. Za najgorszego aktora został uznany Borys Szyc (Kac
Wawa), który nie zjawił się na gali, bo właśnie grał… Hamleta. Najgorszą
aktorką została Marta Żmuda-Trzebiatowska (Hans Kloss. Stawka większa niż
śmierć). Muszę przyznać, że to Wąż, z którego osobiście najbardziej się cieszę.
Naprawdę nie ma chyba w Polsce drugiej tak samo drewnianej aktorki. Jednak uroda
to nie wszystko… Sam Tomasz Karolak zauważył, że grał ze Żmudą-Trzebiatowską
wielokrotnie i nigdy nie mógł dojść z nią do porozumienia. Oczywiście zabrakło
jej na gali – jak sama stwierdził, jest to rodzaj czarnego PR'u. W kategorii „Najgorszy duet”
zwyciężyli Sonia Bohosiewicz & Borys Szyc (Kac Wawa). Ja akurat głosowałem
za duetem Żmuda Trzebiatowska & Kot, ale w tej kategorii wszyscy nominowani
zasługiwali na wygraną. Pomruk niezadowolenia przemknął po sali, kiedy
ogłoszono, że Węża za "Występ poniżej godności" zdobywa Marian Dziędziel
(Komisarz Blond i Oko Sprawiedliwości). Trzeba przyznać, aktor znakomity,
ikona. Właśnie z tego względu powinien on staranniej dobierać role, bo jego
udział w Komisarzu Blondzie był jedną wielką pomyłką. Bardzo lubię Dziędziela i
liczę, że w przyszłości będę mógł go oglądać tylko w dobrych produkcjach.
Na scenę wkroczył w końcu Mariusz
Pujszo, aby odebrać Węża za „Najbardziej żenującą scenę”. Nie tłumaczył się,
był nawet zabawny i z entuzjazmem odebrał antynagrodę za scenę kopulacji z poduszką
(Kac Wawa). Karolak wykorzystał ten moment i wręczył mu drugiego Węża, tym
razem za „Całokształt twórczości”. Za najgorszy efekt specjalny uznano
rozpaczliwego wilka z Bitwy pod Wiedniem – był on tak tragiczny, że wszystkie
sceny z „jego udziałem” zostały usunięte przed dystrybucją filmu na dvd. Węża w
tej kategorii odebrał Włoch reprezentujący ekipę filmową - Alessandro Leone.
Mimo, że dobrze nie znał języka polskiego, wypadł świetnie i nawet zdobył się na
żart, że to Karolak miał zagrać w Bitwie pod Wiedniem, ale przeważająca
większość ekipy go nie chciała. No i cóż, końcówka wieczoru należała do filmu
Kac Wawa. Zdobył on łącznie 7 Węży, w tym 4 najważniejsze: za scenariusz,
reżyserię, najgorszy film i komedię, która nie śmieszy. Na scenie kilka razy
pojawiał się Jacek Samojłowicz (w towarzystwie swego pieska Tropka),
współscenarzysta i koproducent filmu. Próbował silić się na jakieś żarty o „wężach
w kieszeni”, ale naprawdę mu one nie wychodziły. Były tak samo marne jak Kac
Wawa. Niemniej jednak szacun, że pojawił się na gali osobiście.
Pomiędzy kolejnym wręczaniem
Węży, na scenie odbywały się też występy sceniczne. Gości zabawiali
Cybermarian, Marek Grabie i stand-uper Bartek Walos. To ten ostatni rozbawił
wszystkich na całego. Szczery do bólu, bezkompromisowy, konkretny i dosadnie
mówiący, co myśli. Genialny występ. Pojawiło się też kilkanaście osób znanych z
radia i telewizji, m.in. Łukasz Nowicki, Anna Wendzikowska, Bartosz Węglarczyk,
Piotr „Kędzior” Kędzierski, Robert Leszczyński czy Filip Chajzer. Ta noc bez
wątpienia należała jednak do Akademii Węży – w porównaniu do zeszłorocznego
filmiku na youtube z przedstawieniem wygranych w danych kategoriach, ta gala
była czymś absolutnie wyjątkowym. Bawiłem się przednio i szalenie podobał mi
się ten panujący luz, brak „nabzdyczenia” znanego z gal, które czasami możemy
oglądać w tv. Znakomitość tego wydarzenia tylko utwierdziła mnie w przekonaniu,
że Węże naprawdę mogą uzdrowić polskie kino. Kamil Śmiałkowski, Krzysztof Spór
i Konrad Wągrowski – genialna robota!
ps: tuż po opuszczeniu Teatru
Imka natknąłem się na Mariusza Pujszo, który bardzo entuzjastycznie pozował do
zdjęć i poprosił, abym obiecał mu, że zdjęcie dotrze na jego tablicę na
facebooku ;) Panie Mariuszu, jeśli Pan tu kiedykolwiek zajrzy, pozdrawiam ;) i
życzę tylko dobrych filmów!
Ufff...jak to dobrze,że nie widziałam ani Kac Wawa ani Bitwy pod Wiedniem,bo byłoby mi autentycznie wstyd :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam