poniedziałek, 22 lutego 2016

Rececenzje, recenzyjki, czyli bardzo krótko o trzech filmach ("Mad Max: Na drodze gniewu", "Trumbo", "Planeta singli")




"Mad Max: Na drodze gniewu", reż. George Miller, 2015
Prześladowany przez demony przeszłości Mad Max (Tom Hardy) uważa, że najlepszym sposobem na przeżycie jest samotna wędrówka po świecie. Zostaje jednak wciągnięty do grupy uciekinierów przemierzających tereny spustoszone przez wojnę nuklearną (Wasteland) w pojeździe zwanym War Rig, prowadzonym przez Imperatorkę Furiosę (Charlize Theron). Uciekają z Cytadeli sterroryzowanej przez Immortana Joe’ego, któremu odebrano coś wyjątkowego. Rozwścieczony watażka zwołuje wszystkie swoje bandy i wytrwale ściga buntowników, podczas gdy na drogach toczy się wysokooktanowa wojna.



Obejrzałem ten film już jakiś czas temu, ale wciąż nie mogłem znaleźć w sobie chęci, aby coś więcej o nim napisać. Dlaczego? Bo mam z nim ogromny problem! Z jednej strony to genialne kino akcji, przepełnione świetnymi efektami specjalnymi i po prostu dające oglądającemu mnóstwo frajdy. Konia z rzędem temu, kto znajdzie faceta nielubiącego tego typu wysokooktanowych pościgów! Problem pojawia się w momencie, kiedy film taki jak "Mad Max" zestawia się z tytułami takimi jak "Zjawa", "Pokój" czy "Spotlight". Kurczę, no nie pasuje mi to totalnie... Wiecie, pomimo że kocham tego typu nawalanki, to jednak szukam w kinie czegoś więcej, ludzkich historii, emocji, przesłania, drugiego dna. Miller osiągnął w tym roku ogromny sukces - udało mu się stworzyć film akcji, który walczy o najważniejszą nagrodę w tej branży. Jestem przekonany, że "Mad Max" zgarnie kilka Oscarów w kat. technicznych (chociaż ja i tak bardziej kibicuję "Zjawie" i "Marsjaninowi"), ale nigdy nie zgodzę się z określaniem go mianem najlepszego filmu minionego roku. Ode mnie 6/10.

"Trumbo", reż. Jay Roach, 2015
Biografia Daltona Trumbo - odnoszącego sukcesy hollywoodzkiego scenarzysty, który w latach 40. zostaje wpisany na czarną listę przez rząd Stanów Zjednoczonych z powodu swoich komunistycznych poglądów. Wraz z innymi, w ten sam sposób potraktowanymi osobistościami z Hollywood, zaczyna walczyć o sprawiedliwość oraz dobre imię.






Tak mało powstaje filmów opowiadających o branży filmowej. Paradoks? W swym najnowszym filmie Jay Roach poszedł o krok dalej, tzn. nie tylko zaprezentował widzom postać słynnego hollywoodzkiego scenarzysty, ale też ukazał, jak wyglądała branża filmowa w latach 40, czyli w czasach, kiedy od nazwiska i talentu bardziej liczyły się przekonania polityczne. "Trumbo" nie jest filmem wybitnym, momentami bardzo się dłuży i niektórych może znudzić. Fani dobrego kina z pewnością wytrwają jednak do końca. A wszystko to dzięki fenomenalnej roli Bryana Cranstona, który wchodzi w postać Trumbo całym sobą i właściwie dźwiga na swych barkach cały film. Urzekła mnie też drugoplanowa rola Helen Mirren, która jak zawsze wyróżnia się swą klasą. 7/10.

"Planeta singli", reż. Mitja Okorn, 2015
Ania (Agnieszka Więdłocha) jest uroczą, romantyczną, ale niezbyt pewną siebie nauczycielką, poszukującą idealnego mężczyzny na internetowych portalach randkowych. Przypadkiem, w walentynkowy wieczór, spotyka showmana Tomka (Maciej Stuhr), który prowadzi najpopularniejszy i najbardziej kontrowersyjny program telewizyjny w kraju. Zachwycony niepoprawnym romantyzmem Ani, proponuje jej, żeby została bohaterką jego show – ona będzie umawiać się na randki przez internet, a on w swoim programie pokaże prawdziwą twarz facetów flirtujących w sieci i wyśmieje naiwność kobiet szukających tam ideału. Szalone randkowe przygody Ani szybko stają się wielkim przebojem. Jednak pewnego dnia Ania nieoczekiwanie spotyka… idealnego faceta – Antoniego (Michał Czernecki). Naciskany przez bezwzględną szefową stacji (Ewa Błaszczyk) Tomek musi ratować oglądalność programu. A może i własne uczucie do Ani?

Na sam koniec pozostawiłem sobie tytuł, o którym ostatnio niezwykle głośno. Polakom udało się stworzyć film, który w czasie Walentynek jako jedyny na świecie w Polsce miał większą oglądalność niż amerykański blockbuster ("Deadpool"). Widziałem film kilka dni temu i wcale się temu nie dziwię. Jest lekko, przyjemnie, zabawnie oraz poruszająco. "Planeta singli" to ostateczny dowód na to, że w polskim kinie jest naprawdę dobrze - udało się nam w końcu stworzyć komedię, za którą nie musimy się wstydzić. Owszem, nie jest idealnie, czasem za dużo tam "sucharów" lub "inside joke'ów", ale - co najważniejsze - w końcu gatunek ten został pozbawiony beznadziejnych seksistowsko-gastrycznych żarcików, które nie bawiły, a obrażały widza. Szkoda, że Maciej Stuhr i Agnieszka Więdłocha nie mieli więcej wspólnych scen, bo naprawdę ładna z nich para. Z pełnym przekonaniem 7/10.

1 komentarz:

  1. Wszyscy chwalą tą "Planetę Singli" że aż ciekawy jestem i chyba pierwszy raz od... zawsze? wybiorę się na polską komedie romantyczną do kina :D

    OdpowiedzUsuń