wtorek, 19 sierpnia 2014

Człowiek w samochodzie – Locke, reż. Steven Knight, 2013



Nie będę ukrywał – nie zaliczam się do grona fanów Toma Hardy’ego, a do momentu obejrzenia Gangstera zastanawiałem się wręcz, czy posiada on jakiekolwiek cechy dobrego aktora. We wspomnianym Gangsterze bardzo spodobał mi się w roli Forresta Bonduranta i dopiero wówczas postanowiłem dać mu szansę. Nie żałuję, bo w recenzowanym dziś przeze mnie filmie daje on popis prawdziwego aktorstwa. Locke to najlepszy przykład na to, że do stworzenia dobrego filmu wcale nie potrzeba dużych pieniędzy, wyjątkowych efektów specjalnych czy zapierających dech w piersiach scenografii. Najnowszy film Knighta broni się minimalizmem w najczystszej postaci. I choć nie jest to film skierowany do wszystkich, na pewno warto zwrócić na niego uwagę.


Ivan Locke (Tom Hardy) jest jednym z najlepszych inżynierów budowlanych w całej Anglii. Bohater ma kochająca żonę i dwóch synów. Następnego dnia ma dopilnować położenia fundamentów pod największy budynek w swojej dotychczasowej pracy. Wieczorem jego idealne życie zmienia się za sprawą jednego telefonu. Ivan opuszcza plac budowy w Birmingham i wyrusza w długą podróż samochodem do Londynu, aby zmierzyć się z konsekwencjami popełnionego w przeszłości błędu. Jednocześnie próbuje uratować swoje życie zawodowe i osobiste (źródło: Filmweb.pl).

Jeśli mieliście ciężki dzień lub sądzicie, że przydarzyło Wam się wszystko co najgorsze, zachęcam do seansu Locke. Z kieliszkiem wina w ręku przez kolejne 80 minut będziecie mogli zapomnieć o swych wszystkich troskach i zobaczyć, jak z własnymi problemami radzi sobie główny bohater filmu. Uwierzcie mi na słowo, ma ich on nie mało. Kilka telefonów od różnych osób porządnie zatrzęsie jego dotychczas poukładanym życiem, mówiąc kolokwialnie: „wszystko zacznie się nagle walić”. To wręcz nieprawdopodobne, ale w ciągu wspomnianych 80 minut Ivan może stracić zupełnie wszystko: dom, rodzinę, pracę. Ten niewygodny moment stanie się też dla niego okazją do zmierzenia się z własnymi demonami przeszłości…

Locke to film jednego aktora i jednego miejsca. Przez cały czas trwania filmu bohater grany przez Hardy’ego siedzi za kierownicą samochodu i odbiera kolejne telefony. Z każdą kolejną minutą na jego twarzy widać coraz większe zmęczenie i bezradność na to, co dzieje się wokół niego. Efekt męki bohatera potęguje niepokojąca muzyka i niesamowita gra świateł. W szybach samochodu Ivana odbijają się reflektory innych pojazdów, neonów i drogowej sygnalizacji świetlnej, dzięki czemu film mieni nam się w różnych kolorach tęczy. Warto zwrócić też uwagę na to, że żaden z samochodów nawet na chwilę się nie zatrzymuje. Wszystko to symbolizuje ogromny pęd życia, ciągłą pogoń, niekończące się tempo. Niesamowite, że za pomocą jednego aktora i tak niewielu środków Knightowi udało się powiedzieć o naszym codziennym życiu tak wiele.

Tak jak napisałem we wstępie, Locke to nie film dla wszystkich. Widzowie spragnieni mocnych wrażeń, intryg czy zakrętów fabularnych najzwyczajniej w świecie mogą się poczuć znużeni. Jeśli jednak lubicie spokojne dramaty z przesłaniem, obowiązkowo sięgnijcie po ten film. Ode mnie 7/10.

1 komentarz:

  1. Ja dałabym mu nawet 8/10,bo ten film to nie tylko dramat trzymający w napięciu,ale wręcz dramat psychologiczny a Tom Hardy zagrał rewelacyjnie,zresztą tak jak ty aż do Gangstera nie wierzyłam w jego zdolności aktorskie,a teraz...nawet jego akcent mnie zachwyca :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń