W minioną sobotę w Krakowie odbył
się II Zjazd Blogerów i Vlogerów Filmowych. Miałem przyjemność uczestniczyć w
tym zacnym wydarzeniu i przyznaję, że bawiłem się znakomicie. Wreszcie miałem
okazję poznać w realnym świecie osoby, które tak jak ja kochają filmy i które
dotychczas znałem wyłącznie z Internetu. Jedną z atrakcji zaplanowanych na ten
dzień był oczywiście seans filmowy. Dzięki gościnności krakowskiego Kina PodBaranami oraz uprzejmości dystrybutora Best Film blogerzy filmowi mieli okazję
obejrzeć przedpremierowo Klub Jimmy’ego.
Przyznaję się bez bicia, że to pierwszy oglądany przeze mnie film Kena Loacha. Klub Jimmy’ego to film, który dotychczas był wyświetlany dopiero
2 razy: na festiwalu filmowym w Cannes oraz w Kazimierzu, podczas festiwalu Dwa
Brzegi. Spotkał nas więc niewątpliwy zaszczyt. Film okazał się bardzo poprawny,
na swój sposób słodko-gorzki, bawił i poruszał. Poniżej
możecie przeczytać szczegółową recenzję.
Film ukazuje nam losy mieszkańców
jednej z irlandzkich prowincji w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Wśród
nich największą popularnością cieszy się niejaki Jimmy Gralton (Barry Ward),
który po kilku latach wrócił do miejsca swego urodzenia. Przed laty stworzył on
tu bardzo osobliwy ośrodek kultury i teraz, zachęcony przez młodzież, planuje
na nowo wcielić w życie swą ideę. Jimmy pragnie wybudować budynek, w którym
można się uczyć, wymieniać poglądy, otwarcie mówić o tym, co się myśli, bawić
się, tańczyć. Niestety, nie wszystkim podoba się ta wizja…
Klub Jimmy’ego to dramat społeczno-polityczny z prawdziwego
zdarzenia. Głównym bohaterem jest mężczyzna, który podejmuje się roli
społecznego reformatora. Po 10-letnim pobycie w USA chce on zaszczepić w mieszkańcach
irlandzkiej wsi amerykańskie idee. Jimmy to typ charyzmatycznego, ale nie
nachalnego przywódcy, doskonale rozumie problemy swoich sąsiadów i tworząc Klub
chce ich choć na chwilę oderwać od codziennych trosk. Niezbyt podoba się to
jednak miejscowemu klerowi i konserwatystom, którzy w działaniach Jimmy’ego
doszukują się zamachu na tradycyjne wartości. Jak można się domyślać, szykuje
się prawdziwa bitwa między liberałami a konserwatystami, czyli coś, co możemy
oglądać na co dzień na ekranach naszych telewizorów. Pewne aspekty się nie zmieniają –
paradoksalne, że wydarzenia z filmu Loacha są tak bardzo aktualne nawet 100 lat
później, prawda?
W Klubie Jimmy’ego dużo dzieje się też na drugim planie. Mnie bardzo
urzekła historia młodej Marie (Aisling Franciosi), która decyduje się
uczęszczać do Klubu nawet pomimo braku zgody ojca, który za karę wymierza jej
siarczyste lanie. Ładna (choć potraktowana nieco po macoszemu) jest też
historia miłosna pomiędzy Jimmym a Oonagh (Simone Kirby). Cieszę się, że Loach
zdołał uniknąć stronniczości w ukazywaniu głównego wątku, dzięki czemu filmu
nie można określić mianem propagandowego. Wydarzenia mają miejsce w pięknych
irlandzkich sceneriach, warto zwrócić też uwagę na kostiumy i nastrojową
muzykę. Wszystkie te elementy składają się na bardzo poprawny i dobry film,
nieco stonowany, ale poruszający i wciąż bardzo aktualny społecznie.
Ze swojej strony bardzo polecam
Wam Klub Jimmy’ego. Film będzie miał
w Polsce swą premierę 17 października, już teraz zachęcam Was do odwiedzenia
kina, ode mnie 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz