piątek, 23 maja 2014

Ja, czyli mój wróg – Enemy (reż. Denis Villeneuve, 2013)



Nie do końca wiem, jak to wyjaśnić, ale ostatnio naprawdę ciężko zaspokoić mój filmowy apetyt. Nie chodzi wcale o to, że jestem taki „głodny” – wręcz przeciwnie, apetyt jest niewielki, a i tak nie da się go pokonać. Póki co większość filmów obejrzanych przeze mnie w 2014 roku okazała się bardzo rozczarowująca. Wśród kinowych nowości niewiele pozycji zdaje się być wartych uwagi (maj i tak jest wyjątkowy, choćby ze względu na kolejną część X-menów, Godzillę i Czarownicę), w polskim świecie filmowym kompletnie NIC się nie dzieje, a w dodatku zbliża się „sezon ogórkowy”, czyli wakacje, w czasie których zwykle nie ma na co pójść do kina. Tęsknię za majem 2013, który obfitował w wiele ciekawych tytułów (Uciekinier, Stoker, Drugie oblicze, Wielki Gatsby) i zastanawiam się, kiedy w 2014 w końcu zaiskrzy… W międzyczasie sięgam po filmy reżyserów, którzy jak dotąd mnie nie zawiedli. Tak jest m.in. z Denisem Villeneuve, którego najnowszy film Enemy przywrócił mi wiarę w to, że jednak z tym kinem nie jest jeszcze tak najgorzej…


Adam Bell (Jake Gyllenhaal) jest profesorem historii. Życie, jakie prowadzi, jest nudne i zaniedbane do tego stopnia, że nie poświęca zbyt wiele uwagi nawet swojej dziewczynie, Mary (Mélanie Laurent). Wszystko zmienia się, gdy pewnego razu ogląda film, który polecił mu znajomy. W trakcie seansu Adam dostrzega w jednej z ról własnego sobowtóra. Zaintrygowany tym, co zobaczył, postanawia odszukać mężczyznę z filmu. Nie wie jeszcze, że decyzja, którą właśnie podjął, nieodwracalnie odmieni całe jego życie (źródło: Filmweb.pl).

Kojarzycie Denisa Villeneuve? Ja poznałem tego reżysera przy okazji Pogorzeliska – dramatu, który dogłębnie mnie poruszył, zaszokował i który już po 1 seansie trafił na listę moich ulubionych filmów. Ostatnio zachwycałem się Labiryntem – mrocznym, klimatycznym i wciągającym thrillerem z Jakem Gyllenhaalem i Hugh Jackmanem w rolach głównych. Najwyraźniej współpraca z Gyllenhaalem okazała się być dla Villeneuve’a całkiem przyjemna, gdyż zdecydował się on obsadzić go w swym kolejnym filmie. Enemy nie jest co prawda równie dobre jak Labirynt czy Pogorzelisko, ale utrzymuje świetny klimat, emanuje zagadkowością, tajemniczością, poniekąd nawet mrocznością. W dodatku już po kilkunastu pierwszych minutach wprawieni kinomani dostrzegą, że to film z gatunku mindfuck movie, czyli to, co autor FILMplanety lubi najbardziej…

Ciężko cokolwiek napisać, aby nie popsuć Wam zabawy. Jeśli jednak chcecie w pełni wszystko zrozumieć, a co więcej – odczuć satysfakcję z seansu, polecam być uważnym. Film trwa zaledwie 80 minut, więc nie będziecie musieli wytężać mózgownicy przez długi czas. Mnie w Enemy najbardziej podobał się aspekt psychologiczny – kluczowa okazała się scena spotkania z matką, po której wszystko stało się już jasne. Jestem pełen podziwu dla Villeneuve’a, który nie dość, że stworzył kolejny dobry film, to jeszcze odwołał się do psychologii i filozofii Freuda. Gdybym był prowadzącym zajęcia ze studentami psychologii, z pewnością poświęciłbym jedną lekcję właśnie na ten film. Motyw ucieczki przed problemami jest obecny w wielu produkcjach, ale naprawdę rzadko zdarza się go zarysować na pierwszym planie w równie pomysłowy sposób co tutaj. Brawo!

Enemy jest równie udane pod względem formy. Niepokojąca ścieżka dźwiękowa, repetetywność scen i snujący się po ekranie Jake Gyllenhaal tylko potęgują odbieranie sygnałów przez widza. W pewnym momencie można nawet mieć wrażenie, że to wszystko na ekranie nie ma kompletnie sensu. Ja tradycyjnie starałem się w filmie doszukać jak najwięcej symboli, choć okazało się to nieco daremne. Villeneuve nie przekombinował z symbolizmem i przy uważnym oglądaniu filmu wszystko powinno być bardzo czytelne. Finałowa scena była według mnie zbędna, ale domyśliłem się, że reżyser zdecydował się na nią w celu pełnego wyjaśnienia akcji tym, którzy po 79 minutach wciąż „wiedzieli, że nic nie wiedzą”. Gyllenhaal zagrał tak dobrze, że nabrałem chęci na kolejny seans Donnie Darko (hm, który to już raz?).

Z pełnym przekonaniem polecam Wam Enemy. Ode mnie 8,5/10, no ok, niech będzie, 9/10!

2 komentarze:

  1. Świetny film! Zdecydowanie polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no to ja chyba naleze do grona tepaków bo ja po 79 minutach jarzyłam niewiele a po 80 minucie nie jarze już nic :/ teraz spac nie bede mogła doszukując sie w filmie sensu.... :(

    OdpowiedzUsuń