Są takie filmy, które zostają w
pamięci jeszcze na długo po seansie. Wśród nich zdarzają się takie, które
zostają z widzem już na zawsze. Bardzo trudno wyjaśnić, co przyczynia się do
tego, iż właśnie dany obraz robi na nas niesamowite wrażenie, podczas gdy inni
nie widzą w nim nic szczególnego. A może zależy to po prostu od naszego
nastroju? Od chwili, skupienia i poświęcenia pełnej uwagi danej produkcji?
Jedno jest pewne – recenzowany dziś przeze mnie film musi posiadać w sobie
jakąś magię, bo kupił nie tylko mnie, ale również wiele innych widzów (oceny
7,8 na Filmwebie.pl oraz 7,5 na Imdb.com mówią same za siebie). Co ciekawe,
większość widzów trafia na niego zupełnie przypadkowo lub wyłącznie ze względu
na obejrzenie swych ulubionych aktorów: Penelope Cruz i Emile Hirscha. Wielka
szkoda, że polska premiera Powtórnie
narodzonego została przemilczana, bo ten film naprawdę zasługuje na
określenie mianem rewelacyjnego.
Mało znany (mi kompletnie
nieznany) włoski reżyser Sergio Castellitto przedstawia w swym filmie historię
pewnej znajomości. Dwójka nieznanych sobie wcześniej osób poznaje się w
Sarajewie w romantycznych okolicznościach. On (Diego – Emile Hirsch) jest
amerykańskim fotografem, ona (Gemma –
Penelope Cruz) studentką. Już podczas pierwszego spotkania daje znać o sobie
„chemia” i stosunkowo szybko ich znajomość przeradza się w płomienny romans.
Gemma zachodzi w ciążę, jednak ostatecznie traci dziecko. Na dodatek z powodu
wybuchu wojny domowej para zakochanych musi opuścić Sarajewo i przeprowadzić się
do Włoch. Kolejne nieudane próby poczęcia dziecka mocno komplikują i tak już
napiętą sytuację w związku Gemmy i Diega. Zdesperowani w swej obsesji
posiadania dziecka zakochani decydują się znaleźć surogatkę. W tym celu powracają
do Sarajewa nie wiedząc, jak bardzo decyzja o powrocie wpłynie na ich dalsze
losy…
Chociaż film fizycznie nie jest
podzielony na żadne rozdziały, uważny widz natychmiast wyróżni w nim trzy
części, z których każda okazuje się być bardziej emocjonująca od poprzedniej. W
pierwszej części widzowie mają szansę poznać głównych bohaterów: uroczą,
spontaniczną i pełną życia Gemmę oraz niepoprawnego optymistę i kosmopolitę
Diega. Obydwoje są idealistami, mają wielkie plany i wydaje im się, że mogą w
życiu zrobić wszystko. Jestem pełen podziwu dla ekranowej chemii pomiędzy Cruz
i Hirschem – spisali się oni w swych rolach na tyle dobrze, że przepełniony
romantyzmem wstęp filmu okazuje się być wyjątkowo przyjemnym do przyswojenia.
Poronienie Gemmy jest momentem, w którym czar pryska i właśnie wówczas
zostajemy przeniesieni do drugiej części filmu, w której poziom dramatyzmu
diametralnie wzrasta. I chociaż coraz trudniejsza sytuacja życiowa głównych
bohaterów wzrusza i wywołuje smutek, widz wciąż zdaje się być oczarowany
niesamowitą siłą uczucia tej pary.
Ostatnia część filmu, mająca
miejsce ponownie w Sarajewie, okazuje się być wyjątkowo emocjonująca i
poruszająca. Twórcy filmowi bardzo umiejętnie stopniują napięcie i kiedy wydaje
się, że wszystko jest już jasne, „z szafy zostają wyciągnięte kolejne trupy”.
Rozwiązanie całej historii jest zupełnie
nieprzewidywalne i kontrowersyjne. By nie zepsuć Wam seansu nie zamierzam
niczego spoilerować – mogę jedynie napisać, iż ci, którzy po romantycznym (i
dla niektórych nieco nudnym) wstępie filmu będą rozczarowani, ostatecznie na
pewno nie poczują się zawiedzeni. Castellitto zmusza widzów do zadania
sobie wielu trudnych pytań związanych z pojęciem miłości. Czy obsesja posiadania dziecka
może zniszczyć tak silne uczucie? Gdzie jest granica takiej obsesji i czy warto
ryzykować i ją przekraczać? I wreszcie, co najważniejsze, jak ogromna może być
miłość rodziców do dziecka i jak wiele jest się w stanie dla tej miłości
zrobić?
Wszystkie wydarzenia poznajemy z
perspektywy retrospekcji. W czasie teraźniejszym obserwujemy natomiast losy
Gemmy i jej syna, Pietra (Pietro Castellitto). Gemma wraca do Sarajewa, by
spotkać się ze swym starym przyjacielem Gojco (Adnan Haskovic) i by pokazać
synowi miejsca, w których kiedyś żyła. Ostatecznie przeszłość splata się z
teraźniejszością i okazuje się, że to, co zaczęło się w Sarajewie, również w Sarajewie musi mieć swój koniec… Pod
względem audiowizualnym Powtórnie
narodzony to produkcja z bardzo dobrymi zdjęciami i świetnie dobraną
ścieżką dźwiękową. Castellitto stworzył dramat z prawdziwego zdarzenia, w
którym właściwie każdy z bohaterów okazuje się być postacią tragiczną. Na
wielkie słowa uznania zasługują wszyscy aktorzy, począwszy od Cruz i Hirscha, a
na Castellitto i Haskovicu kończąc. Nie bez powodu rola Penelope Cruz została
doceniona przez czytelników FILMplanety (aktorka została uznana za Najlepszą
aktorkę w filmie europejskim w roku 2013).
Czy takie historie zdarzają się
naprawdę? Nie wiem. Wiem natomiast, że Sergio Castellitto stworzył dzieło
totalne, pod względem siły oddziaływania i tematu bardzo zbliżone do
fenomenalnego Pogorzeliska Denisa
Villeneuve’a. Bardzo gorąco polecam! Ode mnie 9/10.
Bardzo się cieszę, że napisałeś o tym filmie! Między innymi dlatego, że (jak sam zauważyłeś) w Polsce został smutno przemilczany.
OdpowiedzUsuńMam podobnie do Ciebie - tzn. film widziałam już dosyć dawno (kilka miesięcy temu), a fabuła wyryła się w mojej głowie na tyle mocno, że bez żadnego problemu przywracam w pamięci większość scen (SPOJLER: np. ten taniec Gemmy i poronienie, to w moim odczuciu bardzo nietypowa, mocna, zaskakująca i poruszająca scena).
Pozdrawiam :)
Szutki Plochi z In Love With Movie
Zgadza się, scena tańca Gemmy zostaje w pamięci na długo po seansie. Mnie jeszcze bardzo poruszyła ostatnia scena z Diego, nie chcę spoilerować, ale osoby, które widziały film, na pewno wiedzą, o którą scenę mi chodzi.
UsuńNapisałem o tym filmie, gdyż chciałbym, aby obejrzało go jak najwięcej osób :)