Wybierając się do kina na Noc Oczyszczenia stwierdziłem, że
właściwie nie wiem nic na temat reżysera tego filmu. Bardzo szybko postanowiłem
uzupełnić braki w swojej wiedzy i korzystając z dobroci Google.pl sprawdziłem
twórczość Jamesa DeMonaco. Niestety, jedyny stworzony przez niego film pod
tytułem Mały Nowy Jork nie wiele mi
powiedział, przez co stałem się jeszcze bardziej sceptyczny. Jako, że trailer Nocy Oczyszczenia w umiarkowany sposób
mnie zainteresował, zdecydowałem się jednak zmierzyć z tym filmem. Przyznaję,
że miło się zaskoczyłem. Oczywiście nie można wpadać w hurra-optymizm, bo Noc Oczyszczenia nie jest żadnym
arcydziełem, ale z drugiej strony, czy tego typu film ma w ogóle prawo
aspirować do bycia określanym w ten sposób? Moim zdaniem nie i jeśli w ten
sposób podejdzie się do seansu, można być bardzo usatysfakcjonowanym.
Rok 2022, Stany Zjednoczone.
Bezrobocie spadło do niemal 1%, a przestępczość nie istnieje. Wszystko to za sprawą nowego ustroju
politycznego „The New Founding Fathers of America”, który raz w roku pozwala na
tak zwaną „Czystkę”, czyli 12 godzin, w czasie których obywatele mogą się
wyzbyć całej swej złości i bezkarnie mordować („oczyszczać miasto”). Głównymi
bohaterami filmu jest rodzina Sandinów (Ethan Hawke, Lena Headey), która
właśnie przygotowuje się do zabezpieczenia swego domu przed obcymi z powodu
nadejścia Nocy Oczyszczenia. Niespodziewanie do domu wdziera się intruz…
Przyznaję, że czuję się
uwiedziony przez sam pomysł na film. Czyż nie jest oryginalny? Oczywiście po
obejrzeniu trailera można pomyśleć, że to taka kalka Igrzysk śmierci, ale zapewniam Was, że to coś zupełnie innego.
Przez termin „oczyszczenie” można wiele rozumieć. Dla większości bohaterów
filmu jest to jedno z niezwykle ważnych praw osobistych, które pozwala wyzbyć się
całej złości i nienawiści. Przez tę jedną noc można się wyżyć i bezkarnie
zamordować swych największych wrogów lub pierwszych lepszych, których napotka się
na swej drodze. Ot co, normalka. Oczywiście zdecydowana większość obywateli woli
się zabarykadować w swych zabezpieczonych domach i oglądać w tv relację z
wydarzeń na zewnątrz. Mimo, że sami nie mordują, rozumieją ideę, a co więcej,
nawet ją popierają wystawiając na tę jedną noc przed dom bukiet niebieskich
kwiatów symbolizujących pochwałę dla panującej polityki. Tak właśnie jest z
rodziną Sandinów – Jamesem i Mary, dla których idea „oczyszczania” stała się
okazją do zrobienia biznesu. James jest bowiem najlepszym w okolicy sprzedawcą
systemów zabezpieczających przed włamaniem. Jak można się spodziewać, ze względu
na bogactwo, on i jego żona nie cieszą się zbyt wielką sympatią ze strony
sąsiadów. Tej nocy przyjdzie im się dowiedzieć, do czego naprawdę są zdolni
zazdrośni i zdesperowani ludzie…
To, co w Nocy Oczyszczenia podobało mi się najbardziej, to właśnie
wspomniany ustrój polityczny. W filmie wielokrotnie jest powtarzane, że w
czasie tej jednej nocy giną przede wszystkim ci, którzy nie mają się gdzie
schronić (bezdomni) oraz ci, którzy na to zasłużyli (przestępcy). Właśnie to
gwarantuje tak godziwe życie, spadek bezrobocia do 1% i całkowite wyeliminowanie
przestępczości. Film w znakomity sposób ukazuje, ile fałszu, agresji i
nienawiści kryje się w ludziach, których na co dzień możemy określać nawet
mianem swych przyjaciół. Mając na uwadze kompletną bezkarność zamieniają się oni
w bestie zdolne do największych zbrodni. Życie w zamkniętych społecznościach na
pewno nie jest zdrowe. Sztucznie wytworzona otoczka doskonałości skutkuje nagromadzeniem
w sobie wielu sprzecznych emocji, którym w końcu trzeba będzie dać upust. Przedstawieni
w filmie psychopaci (bo chyba tak należy określić intruzów napadających na dom
Sandinów) zdają się być naprawdę bezduszni i bezwzględni. Mnie bardzo
przypominali bohaterów Funny games
Michaela Haneke – byli równie przerażający i okrutni. Prawda, że straszne?
Obyśmy czegoś takiego nie doczekali za 9 lat…
Warto pochwalić pierwszoplanowych
aktorów, w tym przede wszystkim znaną z roli Cersei w Grze o tron Lenę Headey. Co do Ethana Hawke’a, wciąż nie rozumiem, dlaczego
tak znakomity aktor zaczął grać w filmach takich jak Noc Oczyszczenia lub Sinister
– moim zdaniem to nie jego poziom. Na plus można też zaliczyć muzykę oraz sam
fakt, że film naprawdę wciąga i trzyma w napięciu. Niestety, jest też kilka
minusów. Tak dobry pomysł można było zrealizować na nieco innej płaszczyźnie
niż pełen zakamarków teren domu bogaczy. Przecież z tym widzowie mieli już do
czynienia wielokrotnie, ostatnio choćby w Kolekcjonerze.
Trochę śmieszy też nierealistyczna ciapowatość przestępców, którzy potrafią
trafić pistoletem we wszystko, byle nie w ciała głównych bohaterów. Oczywiście
sporo tu przekombinowanych scen, jak np. jedna z końcowych, w której napastnicy
tworzą „kółko różańcowe” i zmawiają modlitwę do swej ojczyzny. Zastanawiało
mnie też, dlaczego niektórzy biegają z siekierami, skoro znacznie łatwiej można
kogoś zabić pistoletem, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że być może
chodziło o sam fakt mordowania siekierą. No ok, jeśli ktoś ma taką potrzebę, niech
morduje siekierą. Trzeba też wyraźnie podkreślić, że film nie jest horrorem, a
thrillerem, zatem niektórzy (ci, którzy lubią się bać) mogą się niemiło
zaskoczyć.
Podsumowując, Noc Oczyszczenia jest bez wątpienia
filmem wartym uwagi. Bardzo dobry pomysł, wciągająca i trzymająca w napięciu
fabuła, całkiem przyzwoite aktorstwo. To kino oryginalne, co w dzisiejszych
czasach jest naprawdę warte docenienia. Za seans dziękuję portalowi Gildia.pl
(Gildia Filmu) oraz kinu Cinema City.
Trailer mnie zaciekawił, a po twojej recenzji wnioskuję, że nie zmarnuję półtorej godziny, więc na pewno już wkrótce go obejrzę ;)
OdpowiedzUsuń