sobota, 8 czerwca 2013

O bezkarnym mordowaniu – Noc Oczyszczenia (reż. James DeMonaco, 2013)


Wybierając się do kina na Noc Oczyszczenia stwierdziłem, że właściwie nie wiem nic na temat reżysera tego filmu. Bardzo szybko postanowiłem uzupełnić braki w swojej wiedzy i korzystając z dobroci Google.pl sprawdziłem twórczość Jamesa DeMonaco. Niestety, jedyny stworzony przez niego film pod tytułem Mały Nowy Jork nie wiele mi powiedział, przez co stałem się jeszcze bardziej sceptyczny. Jako, że trailer Nocy Oczyszczenia w umiarkowany sposób mnie zainteresował, zdecydowałem się jednak zmierzyć z tym filmem. Przyznaję, że miło się zaskoczyłem. Oczywiście nie można wpadać w hurra-optymizm, bo Noc Oczyszczenia nie jest żadnym arcydziełem, ale z drugiej strony, czy tego typu film ma w ogóle prawo aspirować do bycia określanym w ten sposób? Moim zdaniem nie i jeśli w ten sposób podejdzie się do seansu, można być bardzo usatysfakcjonowanym.

Rok 2022, Stany Zjednoczone. Bezrobocie spadło do niemal 1%, a przestępczość nie istnieje.  Wszystko to za sprawą nowego ustroju politycznego „The New Founding Fathers of America”, który raz w roku pozwala na tak zwaną „Czystkę”, czyli 12 godzin, w czasie których obywatele mogą się wyzbyć całej swej złości i bezkarnie mordować („oczyszczać miasto”). Głównymi bohaterami filmu jest rodzina Sandinów (Ethan Hawke, Lena Headey), która właśnie przygotowuje się do zabezpieczenia swego domu przed obcymi z powodu nadejścia Nocy Oczyszczenia. Niespodziewanie do domu wdziera się intruz…

Przyznaję, że czuję się uwiedziony przez sam pomysł na film. Czyż nie jest oryginalny? Oczywiście po obejrzeniu trailera można pomyśleć, że to taka kalka Igrzysk śmierci, ale zapewniam Was, że to coś zupełnie innego. Przez termin „oczyszczenie” można wiele rozumieć. Dla większości bohaterów filmu jest to jedno z niezwykle ważnych praw osobistych, które pozwala wyzbyć się całej złości i nienawiści. Przez tę jedną noc można się wyżyć i bezkarnie zamordować swych największych wrogów lub pierwszych lepszych, których napotka się na swej drodze. Ot co, normalka. Oczywiście zdecydowana większość obywateli woli się zabarykadować w swych zabezpieczonych domach i oglądać w tv relację z wydarzeń na zewnątrz. Mimo, że sami nie mordują, rozumieją ideę, a co więcej, nawet ją popierają wystawiając na tę jedną noc przed dom bukiet niebieskich kwiatów symbolizujących pochwałę dla panującej polityki. Tak właśnie jest z rodziną Sandinów – Jamesem i Mary, dla których idea „oczyszczania” stała się okazją do zrobienia biznesu. James jest bowiem najlepszym w okolicy sprzedawcą systemów zabezpieczających przed włamaniem. Jak można się spodziewać, ze względu na bogactwo, on i jego żona nie cieszą się zbyt wielką sympatią ze strony sąsiadów. Tej nocy przyjdzie im się dowiedzieć, do czego naprawdę są zdolni zazdrośni i zdesperowani ludzie…

To, co w Nocy Oczyszczenia podobało mi się najbardziej, to właśnie wspomniany ustrój polityczny. W filmie wielokrotnie jest powtarzane, że w czasie tej jednej nocy giną przede wszystkim ci, którzy nie mają się gdzie schronić (bezdomni) oraz ci, którzy na to zasłużyli (przestępcy). Właśnie to gwarantuje tak godziwe życie, spadek bezrobocia do 1% i całkowite wyeliminowanie przestępczości. Film w znakomity sposób ukazuje, ile fałszu, agresji i nienawiści kryje się w ludziach, których na co dzień możemy określać nawet mianem swych przyjaciół. Mając na uwadze kompletną bezkarność zamieniają się oni w bestie zdolne do największych zbrodni. Życie w zamkniętych społecznościach na pewno nie jest zdrowe. Sztucznie wytworzona otoczka doskonałości skutkuje nagromadzeniem w sobie wielu sprzecznych emocji, którym w końcu trzeba będzie dać upust. Przedstawieni w filmie psychopaci (bo chyba tak należy określić intruzów napadających na dom Sandinów) zdają się być naprawdę bezduszni i bezwzględni. Mnie bardzo przypominali bohaterów Funny games Michaela Haneke – byli równie przerażający i okrutni. Prawda, że straszne? Obyśmy czegoś takiego nie doczekali za 9 lat… 

Warto pochwalić pierwszoplanowych aktorów, w tym przede wszystkim znaną z roli Cersei w Grze o tron Lenę Headey. Co do Ethana Hawke’a, wciąż nie rozumiem, dlaczego tak znakomity aktor zaczął grać w filmach takich jak Noc Oczyszczenia lub Sinister – moim zdaniem to nie jego poziom. Na plus można też zaliczyć muzykę oraz sam fakt, że film naprawdę wciąga i trzyma w napięciu. Niestety, jest też kilka minusów. Tak dobry pomysł można było zrealizować na nieco innej płaszczyźnie niż pełen zakamarków teren domu bogaczy. Przecież z tym widzowie mieli już do czynienia wielokrotnie, ostatnio choćby w Kolekcjonerze. Trochę śmieszy też nierealistyczna ciapowatość przestępców, którzy potrafią trafić pistoletem we wszystko, byle nie w ciała głównych bohaterów. Oczywiście sporo tu przekombinowanych scen, jak np. jedna z końcowych, w której napastnicy tworzą „kółko różańcowe” i zmawiają modlitwę do swej ojczyzny. Zastanawiało mnie też, dlaczego niektórzy biegają z siekierami, skoro znacznie łatwiej można kogoś zabić pistoletem, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że być może chodziło o sam fakt mordowania siekierą. No ok, jeśli ktoś ma taką potrzebę, niech morduje siekierą. Trzeba też wyraźnie podkreślić, że film nie jest horrorem, a thrillerem, zatem niektórzy (ci, którzy lubią się bać) mogą się niemiło zaskoczyć. 

Podsumowując, Noc Oczyszczenia jest bez wątpienia filmem wartym uwagi. Bardzo dobry pomysł, wciągająca i trzymająca w napięciu fabuła, całkiem przyzwoite aktorstwo. To kino oryginalne, co w dzisiejszych czasach jest naprawdę warte docenienia. Za seans dziękuję portalowi Gildia.pl (Gildia Filmu) oraz kinu Cinema City.


1 komentarz:

  1. Trailer mnie zaciekawił, a po twojej recenzji wnioskuję, że nie zmarnuję półtorej godziny, więc na pewno już wkrótce go obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń