W sobotę 18. kwietnia miałem
przyjemność uczestniczenia w kolejnym Ogólnopolskim Spotkaniu Blogerów
Filmowych. Blogerzy filmowi z całej Polski spotkali się już po raz piąty, tym
razem w Warszawie. Dziewczyny (Okiem Kinomaniaka, Po napisach końcowych)
zaplanowały dla nas szereg atrakcji. Po wypiciu kawki i wstępnym omówieniu
ostatnich doniesień ze świata filmu, dzięki uprzejmości Gutek Film udaliśmy się
do kina Muranów na przedpremierowy seans filmu Party girl. Ten francuski dramat został uhonorowany Złotą Kamerą w
Cannes i w Polsce będzie możliwy do obejrzenia już od 15. maja. Po seansie
naładowaliśmy akumulatory w Pizza Hut, po czym rozpoczęliśmy grę miejską, która
wymagała od nas nie tylko wiedzy filmowej, ale i blogersko-dziennikarskich
umiejętności. Mimo małych trudności z jednym z zadań (ach, pamiętna ulica
Wspólna) i przygód pogodowych (słońce, deszcz i śnieg w jednym) mojej grupie
udało się dotrzeć do mety. Spotkanie zakończyło się integracyjnym piwkiem, w
czasie którego zostały wręczone nagrody i dyplomy dla wszystkich uczestników
zlotu. Z tego miejsca jeszcze raz gratuluję dziewczętom tak wspaniałej
organizacji i już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania. Tak się złożyło,
że w sobotę świętowałem akurat swoje urodziny – zaśpiewane przez blogerów 100 lat było rozczulające, jeszcze raz
dzięki! A teraz zachęcam do zapoznania się z moją recenzją filmu Party girl.
Angelique (świetna Angélique
Litzenburger) daleko do stereotypowego wizerunku pani w średnim wieku. Jest
najstarsza z grupy pracujących w nocnym barze kobiet. Nie zwalnia tempa życia,
wciąż lubi się bawić i świetnie czuje się w towarzystwie mężczyzn. Choć czasy
się zmieniają i w lokalu zaczyna ubywać gości, uczucia stałego klienta
Angelique, Michaela, są niezmienne. Od lat bez pamięci w niej zakochany,
któregoś dnia nieoczekiwanie prosi ją o rękę. Przed Angelique pojawia się
szansa na ustatkowanie się. Czy z niej skorzysta? (źródło: Filmweb.pl).
Uwielbiam dramaty, w których
głównymi bohaterami są postaci ze złożoną osobowością. Właśnie taka jest bohaterka
filmu Party girl – Angelique trochę już
przeszła, popełniła mnóstwo błędów (których jest świadoma), można rzec, że
zrobiła ze swego życia jedną wielką imprezę. Przez pracę w nocnym klubie,
alkoholizm i ciągłe imprezowanie opieka społeczna odebrała jej nawet prawa
rodzicielskie do jednego z dzieci. Widzowie poznają bohaterkę w momencie, kiedy
los chce jej dać drugą szansę. Jeden z dawnych klientów klubu nocnego, Michael,
okazuje się być całkiem porządnym facetem, oświadcza się jej i prosi, aby przy
nim zmieniła swe życie, ustatkowała się, była szczęśliwa. Wszyscy, w tym dzieci
Anqelique, widzą w Michaelu nadzieję dla matki. Wszyscy poza nią samą.
Niestety.
Film ukazuje, że wbrew pozorom
wcale nie tak łatwo być w życiu szczęśliwym. Bo co, jeśli my sami nie chcemy
tego, czego chcą dla nas inni? Nie tak łatwo zerwać z przeszłością, w tym ze
wszystkimi swymi przyzwyczajeniami, również tymi niezbyt godnymi pochwały. Finał
filmu jest szalenie przewidywalny – ja już w momencie rozpoczęcia seansu czułem
podskórnie, jak to się skończy. Nie oznacza to jednak, iż film mi się nie
podobał, wbrew przeciwnie. Angelique Litzenburger świetnie zbudowała postać
swej bohaterki, która nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca u boku Michaela.
Na duży plus należy również zaliczyć świetną ścieżkę dźwiękową, na czele z genialnym
utworem Chinawoman pt. Party girl.
Polecam wszystkim film. Dobry, pełnokrwisty
francuski dramat, 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz