piątek, 2 września 2022

FILMplaneta powraca!

 Jeśli tęsknicie za moimi recenzjami, obowiązkowo zajrzyjcie na https://www.instagram.com/filmplaneta/

Mimo, że zmieniła się formuła blogowania, jedno nie zmieni się na pewno - nadal będzie merytorycznie, niezależnie i o popkulturze! Gorąco zachęcam do obserwowania profilu FILMplanety na Instagramie :)

wtorek, 25 lipca 2017

Tym razem demony wygrały, czyli dlaczego tak bardzo wstrząsnęła mną śmierć wokalisty Linkin Park


Kiedy 20 lipca wieczorem przeczytałem w sieci, że wokalista zespołu Linkin Park popełnił samobójstwo, uznałem to za typowy fake news. Zacząłem scrollować Facebooka dalej i nie dowierzałem, kiedy moim oczom ukazywały się kolejne artykuły prasowe (w tym również te z wiarygodnych źródeł) dotyczące Chestera Benningtona. Szok i niedowierzanie ustąpiły miejsca wielkiej złości. Wciąż zadając sobie w głowie pytanie "Chester, dlaczego?!" zacząłem przekopywać Internet w poszukiwaniu wyjaśnienia. Odpowiedzi na to pytanie nie znalazłem i dziś już wiem, że jej nie otrzymam. Złość zamieniła się w końcu w ogromny smutek, z którym właściwie do dziś nie mogę sobie poradzić. Mimo, iż w czasie ostatnich miesięcy Linkin Park nie gościł na mojej mp3, od piątku nie potrafię słuchać nikogo innego. Nie potrafię i nie chcę. Odkrywam piękno tej muzyki za każdym razem na nowo, a śpiewane/wykrzykiwane przez Chestera zwroty w obliczu tego, co się wydarzyło, nabierają dla mnie zupełnie nowego znaczenia. W tej notce nie chcę podsumowywać twórczości Linkin Park czy skupiać się na postaci Benningtona - ja po prostu pragnę zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad motywem śmierci idola w postrzeganiu zwykłego zjadacza chleba. Ostrzegam, że notka wyjątkowo zawiera nieco więcej prywaty i mniej merytoryki.

sobota, 22 lipca 2017

Czując na karku oddech czasu - recenzja Dunkierki (reż. Christopher Nolan, 2017)


Lipiec i sierpień nie bez powodu są określane mianem "sezonu ogórkowego" w kinie. W tym czasie swe premiery mają bowiem najczęściej mniej ambitne filmy, w tym blockbustery, horrory czy lekkie, wakacyjne komedie kumpelskie. W tym roku kino letnie również raczej niczym by się nie wyróżniało, gdyby nie premiera najnowszego filmu jednego z najbardziej utalentowanych reżyserów współczesnego świata kina. Christopher Nolan, bo o nim mowa, zdołał osiągnąć już ten status, że właściwie nikomu niczego nie musi udowadniać. W recenzowanej dziś przeze mnie "Dunkierce" Nolan mierzy się więc nie tylko z samym sobą, ale również z legendą swego wielkiego autorytetu, Terence'a Malicka, reżysera wybitnej "Cienkiej czerwonej linii", do którego to tytułu nie bez kozery krytycy porównują "Dunkierkę". Czy reżyser nominowanej do Oscara "Incepcji" oraz fenomenalnej serii filmów o Mrocznym Rycerzu podołał trudnemu zadaniu stworzenia wybitnego filmu wojennego? Odpowiedź znajdziecie w notce poniżej (recenzja bez spoilerów).

środa, 19 lipca 2017

Jesteśmy od nich lepsi, czyli dlaczego oglądamy "Warsaw Shore"


Domyślam się, że dzisiejszy wpis może wywołać całkiem sporo kontrowersji, jednakże już od dłuższego czasu przymierzałem się do jego napisania. Kilka dni temu stacja MTV Polska poinformowała widzów na swej stronie internetowej, że właśnie rozpoczęto zdjęcia do kolejnego, ósmego (!) już sezonu flagowej produkcji stacji, czyli "Warsaw Shore: Ekipy z Warszawy". Program cieszy się wciąż ogromną popularnością i gromadzi przed telewizorami ok. 100 tys. widzów, co jak na godz. 23:00 w niedzielę jest w Polsce naprawdę dobrym wynikiem. Ogromna część widzów śledzi losy zwariowanych imprezowiczów dzień później, za pomocą Player.pl, gdzie można obejrzeć odcinek bez opłat aż przez tydzień od dnia premiery telewizyjnej. Jakie jest wytłumaczenie faktu, że program telewizyjny określany mianem "najniższej formy sztuki telewizyjnej" okazał się fenomenem i kurą znoszącą złote jaja? Dlaczego, niejednokrotnie pomimo faktu, że się tego wstydzimy, oglądamy "Warsaw Shore?"? Spróbuję Wam odpowiedzieć na to pytanie. (ps: wpis zawiera ilustracje z treściami uznanymi powszechnie za wulgarne).

poniedziałek, 17 lipca 2017

Nie tacy przyjaciele, czyli recenzja 1. sezonu "Friends from College"




Wszystko zaczęło się od doskonale znanych wszystkim "Przyjaciół", czyli serialu komediowego o grupie osób w tym samym wieku, których historia przyjaźni podbiła serca ludzi na całym świecie. Kiedy historia "Friends" dobiegła końca, w ich miejscu pojawiły się kolejne seriale o podobnej tematyce, z których większość powtórzyła ten sukces. "Jak poznałem waszą matkę", "Teoria Wielkiego Podrywu", "Jess i chłopaki" czy "Cougar Town: Miasto kocic" stały się ulubionymi serialami milionów widzów - serialami idealnymi do oglądania tuż przed snem, dla relaksu, z lampką wina w ręku. Bazując na sukcesie kasowym tych produkcji platforma Netflix postanowiła powołać do życia swoją własną grupę przyjaciół. Tym oto sposobem powstał recenzowany dziś serial, czyli "Friends from College" (spolszczony tytuł to "Przyjaciele z Uniwerku"). Czy ten ośmioodcinkowy serial wniósł coś nowego do gatunku "buddy tv series" i dlaczego po jego obejrzeniu bardzo głośno westchnąłem? O tym możecie przeczytać poniżej (w tekście niewielkie spoilery).

środa, 8 marca 2017

10 filmów z kobiecym imieniem w tytule


Znane i nieznane. Rozważne i romantyczne. Skromne i pewne siebie. Wycofane i wychodzące przed szereg. Nieśmiałe i odważne. Mnie lub bardziej świadome swego piękna, siły, seksualności. Kobiety, czyli piękniejsza połowa ludzkości. Świat bez nich by nie istniał i niech nikt nie waży się nawet tego kwestionować. Z okazji Dnia Kobiet prześledziłem wszystkie obejrzane przeze mnie filmy z kobiecym imieniem w tytule i przygotowałem dla Was zestawienie 10 szalenie różnych filmowych wizerunków kobiet. Jeśli jeszcze ich nie znacie, jak najszybciej nadróbcie zaległości.

czwartek, 2 marca 2017

Moonlight, reż. Barry Jenkins, 2016


Praktycznie każdego roku wśród filmów nominowanych do Oscarów można znaleźć tytuł, który zdaniem widzów i części krytyków trafił na nią ze względu na tzw. "uwarunkowania polityczne". Najczęściej filmy te poruszają kontrowersyjne motywy wojny, problemów rasowych czy orientacji seksualnej. Jak powszechnie wiadomo, to tematy wciąż aktualne, które niezmiennie nas poruszają i zmuszają do dyskusji. I właściwie ile głów, tyle odmiennych zdań. W tym roku Oscara w kategorii "Najlepszy film" zdobył najnowszy film Barry'ego Jenkinsa, Moonlight. Film skupia się na dorastaniu czarnoskórego chłopca, Chirona, który jest wychowywany przez samotną matkę narkomankę. Jakby tego było mało, Chiron z czasem odkrywa, że jest homoseksualistą, co wcale nie ułatwi mu życia. Czytając ten krótki opis filmu można śmiało wywnioskować, dlaczego Oscar trafił właśnie na konto Moonlight, prawda? Hmmmm, nic bardziej mylnego. To naprawdę świetny film i wielka szkoda, że zostanie oceniony przez większość właśnie przez pryzmat "politycznego Oscara". Szczegóły poniżej.