środa, 20 stycznia 2016

Wszystkie filmy Patryka Vegi

Już w najbliższy piątek swą premierę będzie mieć najnowszy film Patryka Vegi, "Pitbull. Nowe porządki". To kontynuacja "Pitbulla" z 2005 roku, filmu sensacyjnego przedstawiającego codzienne trudy pracy policjantów z Wydziału Zabójstw. Właśnie dzięki temu filmowi polscy widzowie poznali bliżej osobę Patryka Vegi i pozwolili mu zadomowić się w polskim kinie na dłużej. Jak pokazały jego kolejne filmy, sympatia dawana na kredyt nie zawsze się opłaca. Dziś, na dwa dni przed premierą drugiej części "Pitbulla", chciałbym Wam przypomnieć wszystkie dotychczasowe filmy reżysera.


"Pitbull", 2005
Pierwszy i zdecydowanie najlepszy ze wszystkich filmów Vegi. "Pitbull" to kolejny film po "Psach" i "Krollu", który zerwał z wizerunkiem ciepłego, dobrego i grzecznego pana policjanta. Jest brudno, wulgarnie, brutalnie, ale dzięki temu szalenie autentycznie. "Pitbull" to nie tylko gwiazdorska obsada (Dorociński, Grabowski, Gajos, Stroiński, Rosati), ale przede wszystkim świetna fabuła. Poszukiwania groźnego ormiańskiego przestępcy stały się pretekstem do ukazania codziennego życia policjantów z Wydziału Zabójstw. Jak można się domyślać, nie jest ono łatwe, a wręcz przeciwnie: dominują uzależnienia (od narkotyków i alkoholu) oraz problemy rodzinne. "Pitbull" to nie tylko najlepszy film 2005 roku, ale również jeden z najciekawszych debiutów fabularnych w polskim kinie.

"Ciacho", 2010
Na kolejny film Patryk Vega kazał nam długo czekać. Do dziś pamiętam nachalną reklamę "Ciacha", które miało być szaloną komedią, jakiej Polska jeszcze nie widziała. Cóż, z jednym trzeba się zgodzić - tak głupi film jeszcze nie powstał (przypominam, że było to przed premierą "Wyjazdu integracyjnego" i "Kac Wawa"). Żaden z gagów nie sprawił, aby na twarzach widzów pojawił się chociaż zalążek uśmiechu. A robiący z siebie idiotów Karolak, Małaszyński, Kot i Bosak wprawili nas wszystkich w ogromne zażenowanie. "Ciacho" rozpoczęło w polskim kinie niechlubny cykl niezwykle głupich polskich komedii, zupełnie niezabawnych, często bazujących na gastryczno-seksistowskim humorze sytuacji. A czujący pismo nosem producenci nie zorganizowali nawet jednego pokazu prasowego w obawie, że kiepskie recenzje krytyków sprawią, iż nikt nie uda się do kina. Cóż, w efekcie nie pomogły nawet cycki Żmudy-Trzebiatowskiej. Kupa śmierdzi i dlatego nikt jej nie tyka, ot co (to tak w nawiązaniu do sceny, w której wcielający się w rolę Dawida Karolak ukrywa pierścionek zaręczynowy w ... no właśnie - TAM).

"Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć", 2012
Ech, z kinem sensacyjno-wojennym też było Vedze nie po drodze. O tym, jak zły jest to film można było już przekonać się spoglądając na plakat z wyretuszowanymi i kompletnie niepodobnymi do siebie Kotem i Żmudą-Trzebiatowską. Zestawienie tej dwójki aktorów było bardzo kiepskim posunięciem (Żmuda-Trzebiatowska, choć jest piękną kobietą, to niestety nie potrafi grać; jej sceny płaczu wzbudzają śmiech). Kuleją też efekty specjalne - i chociaż jest lepiej niż np. w "Bitwie pod Wiedniem", to waląca się latarnia morska woła o pomstę do nieba. Podsumowując, wielkiej tragedii nie ma, ale z racji na tytuł i symbolikę postaci Hansa Klossa, mogło być o niebo lepiej!

"Last minute", 2013
Tym razem Vega zaserwował nam filmowe wakacje, o których długo nie zapomnimy. Dlaczego? Bo okrasił je przesadnie polskim sosem, próbując w ten sposób wyśmiać wszystkie nasze wady i przywary. Zrobił to jednak bardzo nieudolnie, bo podczas seansu nawet ciężko zmusić się do uśmiechu. Polacy w filmie Vegi to kompletna ciemnota, głupota i brak jakiejkolwiek inteligencji. Co prawda reżyser próbuje między kolejnymi scenami przemycać elementy typowe dla kina familijnego, ale naprawdę ciężko przekonać do siebie widzów nazwiskiem Klaudii Halejcio. Co najbardziej boli? Nazwisko Wojciecha Mecwaldowskiego w obsadzie. Aż dziwne, że w 2013 roku to "Pokłosiezyskało miano filmu antypolskiego, podczas gdy właśnie tego typu produkcje powinny być krytykowane za tworzenie wizerunku Polaka-idioty. Ogromna krytyka "Last minute" na pewno odbiła się Vedze czkawką - miejmy nadzieję, że nie będzie próbował reżyserować kolejnych komedii.

"Służby specjalne", 2014
"Służby specjalne" dowiodły, że Patryk Vega nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Zmiażdżony falą krytyki po kompletnie nieudanych i krótko opisanych powyżej trzech filmach powrócił z filmem o tematyce podobnej do "Pitbulla". Trzeba uczciwie przyznać, że "Służby specjalne" nie są tak dobre jak pierwszy film reżysera (niektóre z postaci epizodycznych i wygłaszane przez nie dialogi najzwyczajniej w świecie irytują), ale cały film ogląda się z dużym zainteresowaniem. Nie obyło się co prawda bez nominacji do Węży, ale większość z nich trafiła na konto Kamilli Baar.




Czy "Pitbull. Nowe porządki" powtórzy sukces pierwszej części? Czy reżyserowi uda się znowu wrócić na szczyt? Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba udać się do kina. Myślę, że warto dać reżyserowi jeszcze jedną szansę. Premiera już w piątek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz