środa, 15 lipca 2015

Ot co, życie - Dzikie historie (Relatos salvajes), To właśnie seks (The Little Death), Turysta (Force Majeure)



W dzisiejszej notce chciałbym pokrótce zrecenzować dla Was trzy filmy, które zachwyciły mnie pod względem swego realizmu. W czasie ich oglądania z pewnością uśmiechniecie się pod nosem, zamyślicie i wspomnicie wydarzenia, które zdarzyły się naprawdę i miały związek z życiem Was samych lub Waszych bliskich. Ot co, życie. Dwa z opisywanych poniżej filmów śmiało można zaliczyć do gatunku czarnej komedii i jestem przekonany, że każdy z widzów znajdzie w nich coś dla siebie. Argentyńskie Dzikie historie nie bez powodu były nominowane do Oscara w kat. Najlepszy film nieanglojęzyczny, z kolei To właśnie seks okazał się jedną z najbardziej oryginalnych komedii minionej wiosny. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku nominowanego do Złotego Globu 2015 Turysty, który jest dramatem i jednak wymaga od widza odrobiny skupienia. Nie ulega wątpliwości, że każdy z tych trzech filmów zasługuje na uwagę, a czasu poświęconego na ich obejrzenie z pewnością nie uznacie za stracony.


Dzikie historie (Relatos salvajes), reż. Damian Szifron, 2014
Fabuła. Dzikie historie to opowieść przedstawiająca losy sześciu na co dzień spokojnych ludzi, którym nagle puszczają nerwy. Większość z nas żyje w stresie i napięciu. Tylko niektórzy wybuchają. Niedoceniany muzyk, biznesmen, panna młoda, znany milioner, kelnerka oraz specjalista od materiałów wybuchowych powiedzą "dość!" i pokażą wszystkim swoje dzikie oblicze. W świecie, w którym liczy się tylko wydajność i sukces, przechytrzą system i będą walczyć o siebie, nawet jeśli będzie to wymagało przekroczenia cienkiej granicy między normalnością a szaleństwem (źródło: Filmweb.pl).
 


Komentarz. Oto film, który próbuje odpowiedzieć na pytanie, czym są granice wytrzymałości i jakie jest ich faktyczne znaczenie? Widzowie otrzymują na tacy sześć kompletnie różnych i niepowiązanych ze sobą historii, z których jedne okazują się być bardziej, a drugiej mniej zabawne. Film momentami jest bardzo brutalny i pewnie części z Was nie spodoba się to przerysowanie. Szifron celowo przekoloryzował ten obraz chcąc dać nam wszystkim do myślenia i jednocześnie sprawić, aby film pozostał nam w pamięci jeszcze na długo po seansie. Mówcie co chcecie, według mnie udało mu się. Oglądając kolejne sceny na zmianę śmiałem się jak szalony i otwierałem buzię ze zdziwienia. Począłem też zastanawiać się, jak sam zachowałbym się w przedstawionych sytuacjach. Jakie można wysnuć wnioski po seansie? Cóż, zdaje się, że nasz świat jest w miarę poukładany wyłącznie dzięki sztucznym uśmieszkom, konwenansom i zdolności do kompromisów. Która z historii podobała Wam się najbardziej? Jak dla mnie bezapelacyjnie wygrywa sekwencja z kierowcą. 8/10. 

 Bo wszystkim nam czasem brakuje cierpliwości...

To właśnie seks (The Little Death), reż. Josh Lawson, 2014
Fabuła. Podobno najlepszym lekarstwem na nudę w związku jest odrobina pikanterii w sypialni. Jednak dzielenie się erotycznymi pomysłami może przynieść wyjątkowo zabawne skutki. Bo co zrobić, gdy on za bardzo wciągnie się w zabawę w przebieranki? Albo gdy ona osiąga rozkosz, tylko wtedy, kiedy doprowadzi go do płaczu? I co się stało ze starym, dobrym seksem? To właśnie seks to opowieść o zwyczajnych parach i ich niezwykłych łóżkowych perypetiach (źródło: Filmweb.pl).




Komentarz. Kolejny świadomie przerysowany film, który jasno pokazuje, że swymi największymi wrogami jesteśmy my sami. Okazuje się, że każdy z nas ma własne perwersje i zboczenia, o których nie wiedzą nawet nasi najbliżsi. Wszystkie te fantazje są na tyle wstydliwe, że najzwyczajniej w świecie się ich wstydzimy. Wstydzimy się również rozmawiać o nich ze swymi partnerami. I tym oto sposobem dochodzimy do momentu, w którym wolimy kłamać i nawet doprowadzić do zniszczenia związku niż zmusić się do szczerej rozmowy. To właśnie seks to film słodko-gorzki. Lawson opowiada historie swych bohaterów w zabawny sposób, ale zależy mu na tym, aby dotknąć tematów, które dla wielu twórców filmowych nadal pozostają tematami tabu. I choć przez większość czasu trwania filmu będziecie się śmiać z szalonych pomysłów bohaterów filmu, to czekają Was również chwile refleksji, zadumy. Stosunkowo dużo tu ironii i elementów satyry, ale ja kupuję tego typu filmowe prowokacje w 100%. I mimo, że mamy dopiero lipiec, śmiem przypuszczać, iż To właśnie seks może utrzymać miano najbardziej zaskakującego filmu 2015 roku. Sekwencja pary prowadzącej seks-rozmowę przez skype zniszczyła mi system! Genialny film, ogromnie polecam! 8/10.

 W tym filmie seks nie może być nudny. I nie jest.

Turysta (Force Majeure), reż. Ruben Ostlund, 2014
Fabuła. Tomas i Ebba, zamożne szwedzkie małżeństwo, jadą z dwójką dzieci w Alpy Francuskie na kilka dni na narty. Chcą spędzić sielankowe krótkie zimowe wakacje w jednym z luksusowych hoteli. Pogoda dopisuje, świeci słońce, a ośnieżone stoki narciarskie wyglądają imponująco. Gdy wszyscy jedzą lunch na tarasie restauracji, nagle prosto z gór schodzi na nich lawina. Ebba instynktownie chroni swoje dzieci, Tomas natomiast zabiera telefon i ucieka. Nikomu nic się nie stało, ale po czymś takim trudno żyć tak, jak kiedyś. Tomas i Ebba starają się ocalić związek, ale najpierw muszą przemyśleć, kim są i jakie role pełnią. Sytuacja się komplikuje, gdy na jaw wychodzą skrywane dotąd tajemnice. Czy Tomas i Ebba będą na tyle odważni, aby pokonać własne słabości i uratować ich małżeństwo? (źródło: Filmweb.pl).

Komentarz. Oglądając Turystę od razu przypomniał mi się film o podobnej, a niemal wręcz identycznej tematyce. Amerykańsko-niemiecka koprodukcja Najsamotniejsza z planet (z Gaelem Garcia Bernalem w roli głównej) poruszała ten sam motyw, a reżyserująca obraz Julia Loktev przy realizacji filmu posłużyła się najprostszym i jednocześnie najbardziej sugestywnym środkiem filmowego wyrazu – głuchą ciszą. W przypadku Turysty sytuacja wygląda nieco inaczej. Chociaż bohaterowie długo tłumią w sobie swe emocje, w końcu nadchodzi moment kulminacyjny, w którym nie wytrzymują i wybuchają. To nie jest żaden skomplikowany dramat i w czasie seansu z pewnością nie doświadczycie skoków napięcia, ale właśnie przez to obraz okazuje się nam być tak bardzo bliski. Ostlund ukazuje nam historię szczęśliwej rodziny w pryzmacie jednego tragicznego wydarzenia. Niektórzy twierdzą, iż jest to przysłowiowe rozkładanie g***a na atomy, kolejni doszukują się w tej historii jakiegoś feministycznego przesłania (really?!), a jeszcze inni, tak jak ja, wraz z bohaterami przeżywają ich małe wielkie dylematy i wciąż zadają sobie pytanie „a jak Ty byś się zachował w tej sytuacji?”. Gęstą atmosferę i ciężki klimat wzmacnia ścieżka dźwiękowa, na którą składają się  utwory muzyki klasycznej. Mocne kino, 8/10.  

 Niektórzy twierdzą, że Turysta to ta jedna scena. Ależ oni się mylą...

Widzieliście recenzowane filmy? Jakie są Wasze opinie? :)

3 komentarze:

  1. "kolejni doszukują się w tej historii jakiegoś feministycznego przesłania (really?!)"

    YYYY? EEEE? Że jak?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam ostatnio To właśnie seks , bardzo fajna komedia, lekki filmik na leniwy wieczór:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z opisywanych przez Ciebie filmów widziałam "Dzikie historie" - zauroczyły mnie, chociaż nie jest lekkie kino

    OdpowiedzUsuń