Moja wina, moja wina, moja bardzo
wielka wina. Tak, wiem, obiecywałem, że będę więcej dla Was pisał. Planowałem,
że do końca marca uporam się z zaległościami i będę mógł dla Was recenzować
bieżące kinowe premiery. Los jest jednak przewrotny i stało się zupełnie
inaczej, tzn. zrecenzowałem Wam kilka nowości, a zaległości nie zostały nawet
przeze mnie ruszone… Wybaczcie mi, ale nie potrafię obiecać poprawy. Żyję
ostatnio w ogromnym tempie, praca i zajęcia dodatkowe nie dają wytchnienia, a w
moim życiu na dobre zagościł już zdrowy styl życia (tak, zgodnie z
postanowieniami noworocznymi, regularnie ćwiczę i zdrowo się odżywiam).
Wszystko to składa się na to, że ostatnio mam na filmy znacznie mniej czasu.
Nie wiem, może to kwestia organizacji czasu i w końcu uda mi się nad tym
wszystkim zapanować. Póki co proszę jednak o cierpliwość i nie gniewajcie się,
jeśli w najbliższym czasie nowe recenzje będą pojawiać się rzadziej. Jedno jest
pewne – pisać na pewno nie przestanę. Dziś chciałbym Wam przedstawić 1 część
mojego cyklu poświęconego komediom wyprodukowanym w czasie kilku ostatnich miesięcy.
Już teraz mogę Wam zdradzić, że każdy z poniższych filmów okazał się naprawdę
zabawny. A szczegóły, tradycyjnie już, poniżej.
Sekstaśma (Sex Tape)
Jay (Jason
Segel) i Annie (Cameron Diaz) bardzo się kochają, ale dziesięć lat
małżeństwa i dwoje dzieci nieco osłabiło ich namiętność. Aby ją odzyskać
zdecydowali się - bo czemu nie? - nagrać wideo, na którym wypróbują wszystkie
pozycje z poradnika "Radość z seksu" w czasie 3-godzinnego maratonu.
Wydawało się to dobrym pomysłem, dopóki nie odkryli, że ten bardzo osobisty
filmik stał się ogólnie dostępny. Dla spanikowanej pary zaczyna się noc przygód
- śledzenie tropów, ściganie przyjaciół, zbajerowanie szefa Annie - wszystko,
by odzyskać wideo, reputację, zdrowie psychiczne i, co najważniejsze, ocalić
związek (źródło: Filmweb.pl).
Sekstaśmę widziałem już jakiś czas temu i przyznaję, że całkiem
dobrze się na niej bawiłem. Nie jest to komedia, która bawi do łez, ale jeśli szukacie
lekkiego i wesołego filmu na wieczór w gronie przyjaciół, to tytuł ten sprawdzi
się znakomicie. Nie lubię Cameron Diaz, niezmiennie uważam, że to bardzo
kiepska aktorka i jestem w szoku, że udało jej się zdobyć aż taką sławę w
Hollywood. Nie da się jednak ukryć, iż w filmach pokroju Sekstaśmy Diaz daje radę. Odchudzony i znany szerszej widowni
przede wszystkim z roli w Jak poznałem
waszą matkę Jason Segel nie pozostaje w tyle i wiernie dotrzymuje jej
kroku. Warto zwrócić też uwagę na genialną drugoplanową rolę Roba Lowe’a (jest
jeszcze lepszy niż w Parks and recreation).
Nie wszystko jest tu idealne, niektóre gagi nie śmieszą lub są na siłę
przeciągane (przydługa scena z ucieczką przed psem), ale, co ważne, twórcom
udało się utrzymać zabawny klimat bez sięgania po gastryczno-seksistowskie
żarty. Poza tym osobom z długim stażem związku film może okazać się dziwnie
bliski i – kto wie – może zaowocuje jakąś odnową? Mimo, że daję 6/10, to jak
najbardziej polecam.
22 Jump Street
Oficerowie Schmidt (Jonah Hill) i
Jenko (Channing Tatum) przebrnęli już przez szkołę średnią (dwukrotnie) i
czekają ich duże zmiany. Tym razem będą działać pod przykrywką w szkole
wyższej. Kiedy jednak Jenko spotyka w szkolnej drużynie sportowej bratnią
duszę, a Schmidt przenika do środowiska artystycznej bohemy, ich przyjaźń staje
pod znakiem zapytania. Teraz nie chodzi już tylko o to, aby prowadzić śledztwo.
Partnerzy muszą zdecydować, czy są w stanie wytrwać w dojrzałej relacji. Jeśli ci dwaj przerośnięci młodzi ludzie staną się w
końcu prawdziwymi mężczyznami, uczelnia może okazać się najlepszą rzeczą, jaka
ich spotkała (źródło: Filmweb.pl).
21 Jump Street to według mnie najlepsza komedia 2012 roku. Podobnie sprawa ma się w przypadku duetów, tzn. uważam, iż sparowanie Jonaha Hilla z Channingiem Tatumem było jednym z najlepszych pairingów tamtego roku. Czy kontynuacja okazała się równie zabawna? Nie do końca. Nie zrozumcie mnie źle, to nadal jest świetna komedia i duet Tatum&Hill daje radę, ale zabrakło tego czegoś, co porwało wszystkich w 1. części filmu. Wydaje mi się, że twórcy zbyt przeszarżowali z dramatyzmem (urastającym wręcz do rangi melodramatyzmu) w ukazaniu rozłamu w relacjach Schmidta i Jenko. Niektóre sceny mogłyby wręcz sugerować, iż tych dwoje łączy jakaś homoseksualna relacja. Krótko mówiąc, za dużo zbędnego dramatyzmu. Niech moje słowa Was jednak nie zrażają – zapewniam, że przy 22 Jump Street ubawicie się po pachy i tak jak ja będziecie oczekiwać na kolejną część przygód tych dwóch nierozgarniętych, ale szalenie sympatycznych tajniaków. Ulubione sceny? Występ Jenko w klubie studenckim i śmiech Schmidta na wiadomość o romansie Jenko z córką komendanta. Tak jak w przypadku Sex Tape, daję 6/10 i polecam.
Sąsiedzi (Neighbors)
Wszystko wskazuje na to, że
świeżo upieczeni rodzice, Mac (Seth Rogen) i Kelly Radner (Rose Byrne)
spełniają właśnie swój amerykański sen - mają śliczną córeczkę i dom na
przedmieściu. Kiedy odkrywają, że ich nowi sąsiedzi to kilkunastu studentów z
bractwa Delta Psi Beta, którym przewodzi charyzmatyczny prezes Teddy Sanders
(Zac Efron), usiłują jak najlepiej wykorzystać tę dziwaczną sytuację. Imprezy
organizowane przez bractwo stają się jednak coraz głośniejsze i obie strony zaczynają bronić swojego terytorium. Staje się jasne, że albo
studenci opuszczą dom, albo młode małżeństwo straci resztki zdrowia
psychicznego. Rozpoczyna się sąsiedzka wojna.
To komedia, na którą w minionym roku czekałem najbardziej. Bardzo lubię Setha Rogena, a kolejne aktorskie wcielenia Zaca Efrona niezmiennie mnie intrygują, więc byłem szalenie ciekawy, jak ta dwójka sprawdzi się w duecie. Co tu dużo gadać, według mnie wyszło wybornie! Owszem, jest lekko obleśnie (np. twórcy mogli sobie darować scenę wyciskania mleka z piersi…), ale przede wszystkim jest komediowo i to w najlepszym tego słowa znaczeniu. Mac i Teddy licytujący się, kto był lepszym Batmanem, pojedynek na taniec czy też finałowa bójka – tak, te sceny zniszczyły mój system. Wisienką na torcie okazała się być Lisa Kunis (tak, nasza kochana Phoebe z Przyjaciół) w roli pani dziekan uczelni. Ten film bez wątpienia Was rozbawi i ogromnie cieszę się, że powstanie jego kontynuacja (premiera planowana na maj 2016 roku). Polecam, 7/10.
A już w
następnej części podzielę się z Wami refleksjami na temat komedii, które swe
polskie premiery miały już w 2015 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz