środa, 4 marca 2015

7 powodów, dla których warto obejrzeć Disco Polo (reż. Maciej Bochniak, 2015)



2 dni temu rozdano „polskie oscary” – Orły. Najwięcej statuetek powędrowało na konto filmu Bogowie, co raczej nie powinno stanowić zaskoczenia, gdyż film o Relidze jest bardzo dobry. Same nominacje wzbudziły w tym roku ogromne kontrowersje. Otóż na ich podstawie można by stwierdzić, że w zeszłym roku powstały w Polsce jedynie trzy dobre filmy: wspomniani Bogowie, Miasto 44 i Pod Mocnym Aniołem. Ogłoszone w dniu dzisiejszym nominacje do Węży (polskie antynagrody filmowe, odpowiednik amerykańskich Złotych Malin) są dużo bardziej różnorodne i wskazują na to, że filmowy 2014 był nieco słabszy od filmowego 2013. Tutaj możecie zapoznać się z nominacjami do Węży, ja natomiast chciałbym dziś skupić się na ostatniej piątkowej premierze, polskim filmie Disco Polo. Otóż po wielu latach okazało się, że Polacy potrafią jednak nakręcić dobrą i zabawną komedię. Film Bochniaka jest nie tylko świetną rozrywką, ale też ogromnym ukłonem w stronę kinomaniaków. A zatem, Szanowny Widzu, jeśli nie rozumiesz fenomenu Disco Polo i część scen okazała się dla Ciebie nieporozumieniem, musisz odrobić lekcje z kina i nadrobić filmowego zaległości. Wówczas zobaczysz to, co zobaczyłem ja. Pełna recenzja poniżej.


Tomek (Dawid Ogrodnik) i Rudy (Piotr Głowacki) - chłopaki z prowincji napędzani pasją i marzeniami żegnają szarą rzeczywistość i ruszają na podbój discopolowych list przebojów.  Karierę zaczynają od koncertów w remizach i wiejskich dyskotekach, by w końcu jako grupa LASER brawurowo wedrzeć się na muzyczne salony, czyli do wytwórni Alfa, w której króluje jedyny prawdziwy Polak - Daniel Polak (Tomasz Kot). Tam Tomek zakochuje się w pięknej i ekscentrycznej diwie Gensoninie (Joanna Kulig), zdobywa kasę i sławę, a wszystkie dziewczyny tańczą już tylko dla niego. Sukces ma jednak swoją cenę - dolary pozornie dają wolność i swobodę, a z amerykańskiego snu można się szybko i brutalnie przebudzić…

A zatem, dlaczego warto obejrzeć Disco Polo?

Po pierwsze, bo to polski film. Ja wciąż uważam, że powinniśmy mocno wspierać polskich filmowców. Po wielu latach udało nam się odbić od dna, wygrywamy festiwale filmowe na całym świecie, produkujemy naprawdę dobre filmy. Kiedy więc w kinach swą premierę mają filmy takich debiutantów jak Maciej Bochniak, należy spróbować się z nimi zmierzyć. Ja ani trochę nie żałuję wypadu do kina na Disco Polo, film okazał się nie tylko świetną zabawą, ale przede wszystkim uświadomił mi, że taki Bochniak może mieć w polskim kinie całkiem dużo do powiedzenia. I ja z całą pewnością będę chciał obejrzeć kolejne jego obrazy. Jego Disco Polo jest nie tylko pierwszą od wielu lat arcy-zabawną komedią, ale przede wszystkim hitem, który ze względu na swe satyryczne podejście i liczne odniesienia do innych filmów wnosi nasze kino na zupełnie nowy poziom. Brawo!

Po drugie, bo to jednak ważna część naszej historii. Wiecie, ja wcale nie zachwycam się filmem z tego powodu, że jestem fanem muzyki disco polo. Nie ukrywam jednak, że był pewien okres w moim życiu (podobnie jak u Was Wszystkich, Szanowni Czytelnicy), kiedy słuchało się tej muzyki. Disco polo to popkultura lat 90., to nieodłączny element tamtych czasów i nawet jeśli teraz część z nas się tego wstydzi, nie da się ukryć, że każdy z nas znał te kawałki. Co więcej, nawet dziś, na weselach, po kilku kieliszkach, wszyscy najlepiej bawią się przy disco polo. Jak mówi Polak (Tomasz Kot), „(…) chciał stworzyć muzykę, która będzie płynąć z serca każdego Polaka”. Może w tym naprawdę coś jest? Nie wiem, wiem natomiast, że w czasie seansu mimowolnie uśmiechała mi się buźka na dźwięki kolejnych piosenek z tego gatunku. A czasami przyłapywałem się nawet na podrygiwaniu nóżką… (o zgrozo!)

Po trzecie, bo tak kolorowego filmu chyba jeszcze nikt w Polsce nie stworzył. Och, scenografia jest tutaj zachwycająca! Film okazuje się być wielobarwny nie tylko pod względem fabularnym, ale właśnie również pod względem realizacyjnym. Niezwykle ważnym elementem scenograficznym są tutaj kostiumy - te wszystkie cekiny, ten rażący po oczach róż, turkus, neony i inne pióra w tyłku! Bochniak w rewelacyjny sposób odzwierciedlił na ekranie kiczowatą modę lat 90. Oczywiście bardzo mocno ją przerysował, naciągnął do granic możliwości i ukazał nas samych w krzywym zwierciadle. Zrobił to jednak na tyle profesjonalnie, że widz nie do końca zdaje sobie sprawę, iż tak trochę śmieje się z siebie samego sprzed lat… Warto zwrócić też uwagę na pracę kamery, montaż jest naprawdę dobry.

Po czwarte, bo film odwołuje się do światowego kina. W swym najnowszym filmie Bochniak puszcza oczko również w stronę tych, którzy o kinie wiedzą trochę więcej. Widać to już w scenie otwierającej film, która okazuje się być kalką sceny z Aż poleje się krew Paula Thomasa Andersona. Takich intertekstualizmów jest tu znacznie więcej i odkrywanie ich sprawia prawdziwą frajdę. Ja dopatrzyłem się scen z Titanica, Boogie Nights, Funny Games, Grand Budapest Hotel i Kochanków z Księżyca. Moonrise Kingdom. Odniesienia do filmów Wesa Andersona można usłyszeć również w samej ścieżce dźwiękowej.

Po piąte, bo mamy świetnych aktorów. Disco Polo swój ogromny sukces zawdzięcza przede wszystkim fenomenalnym rolom Dawida Ogrodnika i Piotra Głowackiego. Oni nie grają, oni po prostu są. Brakuje mi słów, aby opisać, jak ogromny kawał aktorskiej roboty wykonali obaj panowie. Ogrodnik zdaje się być żywcem wyciągnięty z disco polowego boysbandu, co przejawia się nie tylko w jego ruchach, ale też w mimice twarzy. Głowacki otrzymał w miniony poniedziałek Orła za swą drugoplanową rolę w Bogach i coś mi się wydaje, że w przyszłym roku może otrzymać kolejnego. To genialny aktor komediowy, oby dane było mu grać wyłącznie w dobrych komediach! Od Joanny Kulig (czyli Katarzyny Figury naszych czasów) nie sposób oderwać wzroku i bardzo cieszę się, że w filmie sparowano ją właśnie z Ogrodnikiem (pamiętacie zespół Kulig i Ogrodnika z Idy?). Świetne role zagrali też Tomasz Kot i Mariusz Drężek.

Po szóste, bo satyra jest modna. Tak, to prawda, ostatnio niemal w każdym miesiącu powstaje film, który określa się mianem satyry. Niestety, w większości przypadków chodzi o ratowanie wizerunku i próbę zrobienia z widza idioty. Otóż jeśli film okazuje się być marny i niezrozumiały dla widza, najprościej udać cwaniaka i określić go mianem satyry. W przypadku Disco Polo nie ma jednak takiej potrzeby. Tutaj wszystko od początku do końca się zgadza i widać, że reżyserujący obraz Bochniak wszystko dobrze przemyślał. W pisaniu scenariusza pomagał mu Mateusz Kościukiewicz, który również debiutuje na tej arenie. Disco Polo okazuje się być bardzo dobrze skrojoną satyrą lat 90. i polskiego myślenia o american dream. To dlatego w filmie tak dużo tej całej amerykańskości, która nam wszystkim kojarzyła się z nowym, lepszym światem. 

Po siódme, bo to naprawdę zabawna komedia. Kluczem do zrozumienia filmu jest niebranie go całkiem na serio. Warto uświadomić sobie już na początku, że to pastisz, karykatura i że cały ten kicz nie jest przypadkowy. Już otwierająca film kilkuminutowa sekwencja scen powinna uważnemu widzowi dać do myślenia i zasugerować, że to nie będzie zwykła komedia. Film jest maksymalnie przegięty, ale w tę pozytywną stronę i właśnie dlatego naprawdę jest się z czego śmiać. Bochniak nie skupił się jedynie na komizmie swych bohaterów, ale postawił również na komizm sytuacji i słowa. Nie wszystkie żarty są śmieszne, ale podczas oglądania nie czuć zażenowania. I właśnie dlatego warto spróbować zmierzyć się z tym ekscentrycznym filmem…

Ze swojej strony bardzo polecam, ja bawiłem się przednio i widziałem, że inni wychodzą z kina roześmiani. 8/10.

8 komentarzy:

  1. "Disco Polo" to największe zaskoczenie tego roku. Co więcej, choć jest to jedna z pierwszych tegorocznych polskich premier, śmiem twierdzić, że będzie to jeden z najlepszych polskich filmów tego roku - stawiam na taką czołową piątkę! Uśmiałem się do łez, soundtrack, gdyby go wydali, zakupiłbym na pewno i delektował się nim codziennie, a gra aktorska zwala z nóg ;) Teraz czekam na "Body/Ciało", bo czuję, że to może być coś jeszcze większego! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja również czekam na Body. Seans zaplanowany na najbliższy wtorek :)

      Usuń
  2. Kurczaki, dawno nie widziałem tyle entuzjazmu z powodu polskiego filmu :D Może i się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. można Cię gdzieś złapać na filmwebie? mamy podobny gust i chciałabym zerknąć na Twoją listę filmów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Boogie Nights" przegapiłam. A "Kochanków ..." nie dostrzegłam. Za to przez chwilę był "Powrót do przyszłości" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Nie obejrzałabym "Disco Polo", gdyby nie ta recenzja. Dzięki za polecenie, bo naprawdę było warto! :) I te smaczki dla kinomanów - super sprawa! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń