Dzisiaj chciałbym dla Was zrecenzować filmy, które, choć
z mniejszą liczbą nominacji, także biorą udział w wyścigu po najbardziej
prestiżowe nagrody filmowe. Spośród nich tylko jeden nie jest biografią, z
czego osobiście bardzo się cieszę, gdyż miło obejrzeć w końcu film, który nie
skupia się wyłącznie na jednej postaci. Trzeba przyznać, że Oscary 2015 są na
swój sposób ewenementem – nie dość, że lwią część wszystkich nominowanych
filmów stanowią filmy biograficzne, to w przeważającej ilości biografie te dotyczą
mężczyzn. Podsumowując, Oscar jest w 2015 roku mężczyzną, czy mu się to podoba
czy też nie. Przyznam Wam się, że oglądanie recenzowanych dziś filmów sprawiło
mi dużą przyjemność. Po przepełnionych zbędnym patosem filmach
takich jak Snajper, Selma czy Gra tajemnic miło móc zmierzyć się z
filmami o zgoła odmiennej tematyce. Już teraz bardzo gorąco polecam wszystkie
trzy tytuły, a o szczegółach możecie przeczytać poniżej.
Tajemnice lasu
(Into the woods), reż. Rob Marshall, 2014
Tajemnice lasu to humorystyczny i chwytający za serce musical,
który w zabawny i brawurowy sposób łączy klasyczne motywy znane z baśni braci
Grimm, by w jednej opowieści spleść losy Kopciuszka, Czerwonego Kapturka i
Wilka czy Roszpunki. W filmowej historii piekarz i jego żona, chcąc odmienić
swój los, zgadzają się spełnić 4 życzenia wiedźmy. Aby tego dokonać muszą wejść
do tajemniczego lasu… Wkrótce przekonają się, czy to o czym marzą, jest tym,
czego naprawdę chcą (źródło: opis dystrybutora).
Wielu twierdziło, że Tajemnice lasu okażą się czarnym koniem
Oscarów 2015 i powtórzą ogromny sukces Les
Miserables. Nędzników sprzed
dwóch lat. W końcu w obsadzie znalazły się najgorętsze nazwiska Hollywoodu
(Meryl Streep, Johnny Depp, Emily Blunt, Chris Pine), a reżyserii podjął się
Rob Marshall, czyli twórca takich hitów jak Chicago,
Wyznania gejszy czy Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach.
Skończyło się jedynie na trzech nominacjach, z których raczej żadna nie zamieni
się w nagrodę. Sądząc po Waszych komentarzach i ocenach na Filmwebie wnioskuję,
że jesteście filmem rozczarowani, czego do końca nie rozumiem. Film jest
szalenie zabawny, dobrze zagrany (Meryl, och Meryl, co my byśmy bez Ciebie
zrobili), klimatyczny i świetnie zrealizowany pod względem technicznym. Jest
baśniowo, musicalowo i stosunkowo ciekawie. Przyznaję, że fabuła nieco rozmywa
się w drugiej części filmu (po spotkaniu z Lady Giant), film traci wówczas tempo i
momentami można odnieść wrażenie, że Marshall na siłę wydłuża kolejne sceny.
Oglądanie utalentowanych (wokalnie i aktorsko) Streep czy Blunt jest jednak tak
pyszne, że nie potrafię się znęcać. Wielkim pójściem na łatwiznę ze strony
Marshalla było obsadzenie Deppa w roli Wilka z baśni o Czerwonym Kapturku – czy
naprawdę reżyser musiał dokonać tak oczywistego wyboru? Inna sprawa, że Depp
zagrał tę postać naprawdę dobrze, w końcu tego typu postaci są jego domeną.
Polecam, 8/10.
Dzika droga (Wild), reż. Jean
Marc-Vallee, 2014
Film jest ekranizacją bestsellerowej,
autobiograficznej książki Cheryl Strayed. Nagrodzona Oscarem Reese Witherspoon
(Spacer po linie) w roli kobiety,
która uświadamia sobie, że jej życie legło w gruzach i wyrusza na samotną
wyprawę przez całe Stany Zjednoczone, by odnaleźć siebie i poczucie sensu życia
(źródło: Filmweb.pl).
O Dzikiej drodze zostało napisane już tak wiele złego, że
właściwie nie wiem, jaką powinienem przyjąć strategię chcąc bronić tego obrazu.
Owszem, to nie jest film doskonały, podobnie jak doskonałe nie są też Reese
Witherspoon i Laura Dern, które według mnie kompletnie nie zasłużyły na
oscarowe nominacje dla Najlepszej pierwszo- i drugoplanowej aktorki.
Problematyczne jest też tak ogromne podobieństwo do kultowego już Into the wild Seana Penna, natomiast
montaż obfitujący w kilkusekundowe reminiscencje najzwyczajniej w świecie
męczy. Tak, macie rację, to wszystko się zgadza. W Dzikiej drodze jest jednak kilka scen, które ocierają się o
prawdziwy geniusz. W połączeniu z pięknymi zdjęciami i cudowną ścieżką
dźwiękową film robi naprawdę dobre wrażenie. To wyjątkowo subiektywna recenzja
i ocena, ja po prostu lubuję się w tego typu historiach o samooczyszczeniu
poprzez kontakt z naturą. I właśnie dlatego w ogólnym rozrachunku Dzika droga
podobała mi się bardziej od zeszłorocznego Witaj
w klubie (również w reżyserii Marca-Vallee), który – jak pewnie pamiętacie – mocno skrytykowałem za fakt
bycia stworzonym wyłącznie pod Oscary. I dlatego, mimo braku zrozumienia
nominacji dla Dern i Witherspoon, polecam obejrzeć ten film. 7/10.
Mr. Turner,
reż. Mike Leigh, 2014
Film jest biografią J.M.W.
Turnera, brytyjskiego malarza żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku, który
przez nowatorskie stosowanie kolorów i światła spotkał się z falą krytyki.
Mr. Turner to film, który dostał aż 4 oscarowe
nominacje, wszystkie w kategoriach technicznych (Najlepsza scenografia,
Najlepsza muzyka oryginalna, Najlepsze kostiumy, Najlepsze zdjęcia). Każda z
nich jest w pełni zasłużona, ale nie mogę pojąć, jak można było pominąć
genialną pierwszoplanową rolę Timothy’ego Spalla. To zakrawa o skandal, gdyż
nawet tak znakomici aktorzy jak Eddie Redmayne czy Michael Keaton okazali się w
tym roku gorsi niż Spall. Pisząc o tym od razu przypomina mi się sytuacja z
zeszłego roku, kiedy tak okrutnie pominięto rolę Emmy Thompson (Ratując Pana Banksa). Ech, to są właśnie
Oscary… Turner wykonaniu Spalla to postać żyjąca własnym życiem. To bohater
całkowicie odpychający, obrzydliwy, a jednak intrygujący. Film przedstawia nam
nie tylko jego twórczość, ale też bardzo osobliwe życie osobiste. Mike Leigh to
najwyższa półka wśród brytyjskich reżyserów, więc obejrzenie każdego z jego
filmów zdaje się być koniecznością. Mr.
Turner został stworzony z taką samą precyzją, z jaką główny bohater malował
swe przepiękne obrazy. Gdyby tylko film trwał nieco krócej i gdybym tylko nie
czuł już tak ogromnego znużenia oglądaniem kolejnych filmów biograficznych…
Tylko dlatego na ten moment daję 6/10.
A już w piątek ostatnia przedoscarowa notka, którą
poświęcę nominowanym filmom zagranicznym.
Dlaczego to Mr. Turner ma byc kozłem ofiarnym wszystkich tegorocznych biografii?:(
OdpowiedzUsuńTo nie do końca tak. Pomimo świetnej roli Spalla film trochę zmęczył mnie swoimi dłużyznami. Stąd na ten moment 6/10, być może z czasem ocena wzrośnie.
Usuń