Ze względu na ukończone studia i
wykonywany zawód od dawna pasjonuję się osobą Stephena Hawkinga. Zapewne każdy
z Was wie o kim mowa, ale gdyby ktoś jednak zapomniał, przypominam, że to
jeden z najsłynniejszych współczesnych astrofizyków i kosmologów, twórca wielu
książek popularnonaukowych. Kiedy dowiedziałem się, że reżyser mojego
ulubionego filmu dokumentalnego (Projekt
Nim) podjął się pracy nad realizacją filmu o Hawkingu, byłem bardzo
podekscytowany. Moja radość wzrosła jeszcze bardziej, gdy ogłoszono, że w
pierwszoplanowych rolach wystąpią Eddie Redmayne i Felicity Jones, czyli
dwójka piekielnie utalentowanych brytyjskich aktorów. Czy z takiej współpracy
mogło wyniknąć coś słabego? NIE, pewnie, że nie! Teoria wszystkiego zachwyciła mnie w zupełności i po ostatnich
rozczarowujących seansach przywróciła wiarę w dobre kino. A Eddie Redmayne w
roli Hawkinga udowodnił, że zasługuje na Oscara bardziej niż Michael Keaton…
Szczegóły poniżej.
Film jest poruszającą opowieścią
o życiu u boku geniusza, jednego z największych naukowców wszechczasów -
Stephena Hawkinga (Eddie Redmayne), twórcy teorii czarnych dziur, wybitnego
matematyka, sławy akademickiej i pisarza. Hawking poślubił Jane Wilde (Felicity
Jones) w 1965 r. Spędzili ze sobą prawie trzydzieści lat. Coś, co początkowo
zapowiadało się na sielankę, okazało się trudną przeprawą przez wyniszczającą
organizm Hawkinga chorobę (stwardnienie zanikowe boczne). To nie tylko historia
o tym, kiedy geniusz zderza się ze słabością, ale też
wnikliwy, inteligentny obraz postępującego rozpadu małżeństwa (źródło:
Filmweb.pl).
Nie zgadzam
się z tymi, którzy twierdzą, że Teoria
wszystkiego zbytnio skupia się na osobie Jane Hawking. To film, który
opowiada historię dwójki wielkich ludzi, silnych osobowości, a wręcz
prawdziwych gigantów. Choroba, z którą przyszło żyć Hawkingowi jest jedną z
najstraszniejszych – dostał on diagnozę już za czasów studiów, czyli w bardzo
młodym wieku, kiedy dopiero planował całe swoje życie. Stwardnienie zanikowe
boczne z każdym rokiem coraz bardziej go wyniszczało i odbierało siły, ale on
do dzisiejszego dnia walczy i się nie poddaje. Równie silna okazała się być
Jane, która, świadoma tego, na co się pisze (bądź też nie do końca), wyszła za
Stephena i przez 30 lat pełniła rolę nie tylko jego żony, ale też opiekunki. To
wręcz niewyobrażalne, z jak trudnymi życiowymi decyzjami muszą się mierzyć
niektórzy z nas…
Teoria wszystkiego zmusza widza do
zadania sobie wielu pytań. Dlaczego mądrych i utalentowanych ludzi spotykają
takie dramaty?! Czemu nadal, pomimo tak olbrzymiego postępu w nauce, nie
potrafimy poradzić sobie z takimi chorobami jak stwardnienie zanikowe boczne?
Osoba Hawkinga, jego badania dotyczące wszechświata, a także filozofia życia
mogą skłonić także do innych refleksji, np. czy Bóg rzeczywiście istnieje, a
jeśli tak, to jak ma się to do świata nauki? Film w rewelacyjny sposób
(podobnie jak w Still Alice) ukazuje nie
tylko jak wygląda życie osoby chorej, ale też z jakimi problemami muszą się zmagać bliscy żyjący obok chorego.
Jestem pełen podziwu dla gry aktorskiej Eddiego Redmayne’a. Kiedy na Facebooku
napisałem, że zasługuje on na Oscara znacznie bardziej niż Michael Keaton (Birdman), wywiązała się bardzo
interesująca dyskusja. Niektórzy z Was zarzucają aktorowi, że zapomniał o
aktorstwie, a skupił się jedynie na naśladowaniu ruchów i zachowań osoby
chorej. Hm, a czymże jest naśladownictwo na planie, jeśli właśnie nie
aktorstwem? Felicity Jones zagrała również bardzo przekonująco, po tej roli
polubiłem ją jeszcze bardziej. W czasie seansu obowiązkowo zwróćcie uwagę też
na genialną ścieżkę dźwiękową Jóhanna Jóhannssona.
Bardzo mocno
polecam Wam Teorię wszystkiego.
Zgadzam się z wszystkimi nominacjami do Oscarów i już wiem, dlaczego film zdobył
Złotego Globa za Najlepszą muzykę. Ode mnie 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz