środa, 4 lutego 2015

Chce się żyć… - Teoria wszystkiego (Theory of Everything), reż. James Marsh, 2014



Ze względu na ukończone studia i wykonywany zawód od dawna pasjonuję się osobą Stephena Hawkinga. Zapewne każdy z Was wie o kim mowa, ale gdyby ktoś jednak zapomniał, przypominam, że to jeden z najsłynniejszych współczesnych astrofizyków i kosmologów, twórca wielu książek popularnonaukowych. Kiedy dowiedziałem się, że reżyser mojego ulubionego filmu dokumentalnego (Projekt Nim) podjął się pracy nad realizacją filmu o Hawkingu, byłem bardzo podekscytowany. Moja radość wzrosła jeszcze bardziej, gdy ogłoszono, że w pierwszoplanowych rolach wystąpią Eddie Redmayne i Felicity Jones, czyli dwójka piekielnie utalentowanych brytyjskich aktorów. Czy z takiej współpracy mogło wyniknąć coś słabego? NIE, pewnie, że nie! Teoria wszystkiego zachwyciła mnie w zupełności i po ostatnich rozczarowujących seansach przywróciła wiarę w dobre kino. A Eddie Redmayne w roli Hawkinga udowodnił, że zasługuje na Oscara bardziej niż Michael Keaton… Szczegóły poniżej.


Film jest poruszającą opowieścią o życiu u boku geniusza, jednego z największych naukowców wszechczasów - Stephena Hawkinga (Eddie Redmayne), twórcy teorii czarnych dziur, wybitnego matematyka, sławy akademickiej i pisarza. Hawking poślubił Jane Wilde (Felicity Jones) w 1965 r. Spędzili ze sobą prawie trzydzieści lat. Coś, co początkowo zapowiadało się na sielankę, okazało się trudną przeprawą przez wyniszczającą organizm Hawkinga chorobę (stwardnienie zanikowe boczne). To nie tylko historia o tym, kiedy geniusz zderza się ze słabością, ale też wnikliwy, inteligentny obraz postępującego rozpadu małżeństwa (źródło: Filmweb.pl).

Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że Teoria wszystkiego zbytnio skupia się na osobie Jane Hawking. To film, który opowiada historię dwójki wielkich ludzi, silnych osobowości, a wręcz prawdziwych gigantów. Choroba, z którą przyszło żyć Hawkingowi jest jedną z najstraszniejszych – dostał on diagnozę już za czasów studiów, czyli w bardzo młodym wieku, kiedy dopiero planował całe swoje życie. Stwardnienie zanikowe boczne z każdym rokiem coraz bardziej go wyniszczało i odbierało siły, ale on do dzisiejszego dnia walczy i się nie poddaje. Równie silna okazała się być Jane, która, świadoma tego, na co się pisze (bądź też nie do końca), wyszła za Stephena i przez 30 lat pełniła rolę nie tylko jego żony, ale też opiekunki. To wręcz niewyobrażalne, z jak trudnymi życiowymi decyzjami muszą się mierzyć niektórzy z nas…

Teoria wszystkiego zmusza widza do zadania sobie wielu pytań. Dlaczego mądrych i utalentowanych ludzi spotykają takie dramaty?! Czemu nadal, pomimo tak olbrzymiego postępu w nauce, nie potrafimy poradzić sobie z takimi chorobami jak stwardnienie zanikowe boczne? Osoba Hawkinga, jego badania dotyczące wszechświata, a także filozofia życia mogą skłonić także do innych refleksji, np. czy Bóg rzeczywiście istnieje, a jeśli tak, to jak ma się to do świata nauki? Film w rewelacyjny sposób (podobnie jak w Still Alice) ukazuje nie tylko jak wygląda życie osoby chorej, ale też z jakimi problemami muszą się zmagać bliscy żyjący obok chorego. Jestem pełen podziwu dla gry aktorskiej Eddiego Redmayne’a. Kiedy na Facebooku napisałem, że zasługuje on na Oscara znacznie bardziej niż Michael Keaton (Birdman), wywiązała się bardzo interesująca dyskusja. Niektórzy z Was zarzucają aktorowi, że zapomniał o aktorstwie, a skupił się jedynie na naśladowaniu ruchów i zachowań osoby chorej. Hm, a czymże jest naśladownictwo na planie, jeśli właśnie nie aktorstwem? Felicity Jones zagrała również bardzo przekonująco, po tej roli polubiłem ją jeszcze bardziej. W czasie seansu obowiązkowo zwróćcie uwagę też na genialną ścieżkę dźwiękową Jóhanna Jóhannssona.

Bardzo mocno polecam Wam Teorię wszystkiego. Zgadzam się z wszystkimi nominacjami do Oscarów i już wiem, dlaczego film zdobył Złotego Globa za Najlepszą muzykę. Ode mnie 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz