Dzisiaj
chciałbym zaprezentować Wam swoje refleksje na temat tegorocznych nominacji do Złotych Globów w kat. „Najlepszy
serial musicalowy lub komediowy”. Kto by pomyślał, iż to właśnie w tych kategoriach zostaną przyznane najbardziej zaskakujące
nominacje? W tym roku, o dziwo, zupełnie pominięto takie hity jak Współczesna rodzina, Teoria Wielkiego Podrywu czy Parks and Recreation. Wśród nominacji
nie znalazło się też miejsce dla zeszłorocznego zwycięzcy, czyli Brooklyn 9-9, z czego akurat bardzo się
cieszę, bo prezentowane w nim poczucie humoru zupełnie do mnie nie trafia.
Żałuję natomiast, że po raz kolejny zupełnie pominięto 2 spłukane dziewczyny – osobiście uwielbiam ten serial i śmieję się
na nim do łez. Nominacje przyniosły dużo niespodzianek, ale coś mi się wydaje,
że wyniki okażą się jeszcze bardziej zaskakujące.
Najbardziej
szokująca dla wszystkich okazała się być nominacja dla Jane the Virgin, który jest amerykańską wersją wenezuelskiej
telenoweli i tematycznie odpowiada naszej polskiej Majce. Postanowiłem się zmusić do obejrzenia chociaż jednego
odcinka i, cholera, podobało mi się. Nie oszukujmy się, fabuła jest idiotyczna,
ale niektóre z tekstów wszechwiedzącego narratora są naprawdę zabawne. Nie chce
mi się jednak wierzyć, aby to Jane the
Virgin okazał się tegorocznym czarnym koniem. Zdecydowanie bardziej
stawiałbym na Dolinę krzemową lub Transparent, które zebrały bardzo dobre
recenzje i przez niektórych krytyków są wręcz wychwalane pod niebiosa. Dla
niezaznajomionych z tematem, Dolina
krzemowa to kolejny serial o grupie jajogłowych. Za produkcję odpowiada
HBO, a zatem wiadomo, że jest bardzo dobrze. Transparent z kolei to tegoroczny debiutant próbujący zmierzyć się
z motywem transseksualizmu. Pod względem formy serial bardzo przypomina mi Dziewczyny, jest niezależnie i
zdecydowanie bardziej dramatycznie niż komediowo. Co do Dziewczyn, zupełnie nie zgadzam się z nominacją, moim zdaniem
serial się wypalił i z każdym kolejnym sezonem jest coraz gorzej.
Na koniec
zostawiłem sobie Orange is the New Black,
czyli kolejny serial dramatyczny, który nie wiadomo z jakich względów jest
klasyfikowany jako komediowy. Mam ogromną słabość do wszystkich bohaterek, 2.
sezon podobał mi się chyba jeszcze bardziej od 1. i właśnie z tego względu
bardzo mocno kibicuję produkcji Netflixa. Mam nadzieję, że w tym roku Złoty
Glob trafi do produkcji, która naprawdę na to zasługuje.
Przyznaję się
bez bicia, zupełnie nie wiem, kto zgarnie nagrodę w tej kategorii. Próbowałem
zmusić się do polubienia serialu Louie,
ale perypetie głównego bohatera i jego stand-upowe występy zupełnie do mnie nie
trafiają. Podobnie sytuacja miała się w przypadku Dereka. Jako, że jest to jednak kategoria aktorska, kto wie, być
może Ricky Gervais zostanie doceniony za swą nieprzeciętną rolę. Na nagrodę, choćby z
przyzwoitości, zasługuje na pewno Don Cheadle, który po 3. sezonach Kłamstw na sprzedaż powinien w
końcu zostać doceniony.
Jeśli jednak
musiałbym typować, postawiłbym na nominowanych seniorów. O tym, że William H.
Macy jest znakomitym aktorem wiedzą wszyscy. Dlaczego zatem nie dać mu nagrody
za serial, w którym gra bardzo poprawnie? W przypadku Jeffreya Tambora sprawy
mają się nieco inaczej. Po pierwsze, pod względem aktorskim nie jest on tak
dobry jak Macy. Po drugie, znamy Transparent
dopiero od 1. sezonu, a nie, jak w przypadku Shameless, od 4. (za 4 dni swoją premierę będzie miał już 5. sezon Shameless). Inna sprawa, że Tamborowi
przyszło zmierzyć się z wyjątkowo trudną rolą – nie każdy zgodziłby się zagrać
transseksualistę, a jeśli nawet już, to nie każdy wypadłby w tej roli
wiarygodnie. Kto zatem ostatecznie wygra? No idea.
W kat. „Najlepsza aktorka w serialu musicalowym lub komediowym” spotkały się weteranki, tzn. Lena Dunham, Eddie Falco, Taylor Schilling oraz Julia Louis-Dreyfuss. Do tego zacnego grona dołączyła debiutująca w tym roku w Jane the Virgin Gina Rodriguez. Jestem przekonany, że w przypadku tej ostatniej przygoda z Globami skończy się właśnie na tej jednej nominacji.
Myślę, że
nagroda trafi w ręce Louis-Dreyfuss. Amerykanie kochają Figurantkę, śmieją się na niej do rozpuku i z pewnością po raz
kolejny będą chcieli uhonorować jedną ze swych ulubionych aktorek. Osobiście
nie miałbym zresztą nic przeciwko temu. Nie da się ukryć, że Dunham i Falco już
wypaliły się w swych rolach, a Schilling jest jedną z najsłabszych aktorek w Orange is the New Black. Całe szczęście,
że w kat. „Najlepsza aktorka drugoplanowa” nominowano Uzo Adubę, która w roli
Szalonookiej jest po prostu nie do podrobienia. Ze swych konkurentek może się ona
jedynie obawiać Kathy Bates. Bo przecież
Allison Janney (Mamuśka) raczej nie powinna
robić sobie żadnych nadziei, prawda? A kto wygra, dowiemy się już w najbliższą
niedzielę ;)
A już w piątek kilka słów na temat nominowanych w tym roku miniseriali :)
A już w piątek kilka słów na temat nominowanych w tym roku miniseriali :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz