niedziela, 4 stycznia 2015

W oczekiwaniu na Złote Globy 2015, część 1 – Serial dramatyczny



Dokładnie za tydzień, 11 stycznia, w nocy z niedzieli na poniedziałek, Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej rozda po raz 69. Złote Globy. Ceremonia odbędzie się w Hotelu Beverly Hilton w Los Angeles i tradycyjnie przyciągnie przed ekrany telewizorów miliony kino- i serialomaniaków. Nie ukrywam, że to właśnie Złote Globy są moimi ulubionymi nagrodami filmowymi. Po pierwsze, są pozbawione oscarowego nabzdyczenia, panuje luz, jest dużo bardziej zabawnie. W tym roku, już 3. raz z rzędu, gala zostanie poprowadzona przez niezastąpiony duet aktorski Amy Poehler&Tina Fey, a zatem z pewnością będzie się z czego pośmiać. Po drugie, uwielbiam Złote Globy za rodzaje kategorii – nagrody skupiają się przede wszystkim na aktorstwie, brak tu kategorii ściśle technicznych, na których wielu, w tym także ja, po prostu się nie zna. I wreszcie, po trzecie, Złote Globy w zupełnie wyjątkowy sposób łączą światy filmów i seriali – to właśnie na tej gali można zobaczyć ulubionych aktorów serialowych w towarzystwie gwiazd dużego ekranu. Widziałem wszystkie z nominowanych seriali, więc z przyjemnością pobawię się w typowanie (wróżenie?), a przy okazji wskażę Wam, na które tytuły warto zwrócić uwagę. Nieco gorzej sytuacja wygląda w przypadku filmów – większość nominowanych do nagród filmów będzie mieć swą polską premierę dopiero pod koniec stycznia, wiec prawdopodobnie nie uda mi się ich obejrzeć przed samą Galą. Póki co, bardzo serdecznie zapraszam do czytania mojego cyklu notek poświęconych tegorocznym Złotym Globom. A w noc rozdania nagród, tradycyjnie już, na gorąco będę Was informował na Facebooku o kolejnych zwycięzcach.




     Nominacja dla The Affair z pewnością wprawiła wszystkich w osłupienie. Doskonale pamiętam prognozy krytyków, którzy dawali serialowi jakieś 30-40% szans na utrzymanie się w ramówce. Ja jednak wierzyłem w ten serial od samego początku, pokładałem w nim ogromne nadzieje ze względu na drugoplanową rolę Joshua Jacksona (Pacey z Jeziora Marzeń), którego bardzo lubię i którego chciałem obejrzeć w jakimś dobrym dramacie. Jackson rzeczywiście daje radę, ale nie dorasta do pięt pierwszoplanowym aktorom (Ruth Wilson i Dominic West), którzy po prostu elektryzują. The Affair to jednak nie tylko dobre aktorstwo, to przede wszystkim świetnie napisany scenariusz, który pozwala widzom poznać tę samą historię z dwóch różnych punktów widzenia: kobiety i mężczyzny. To wręcz niebywałe, jak różnie w zależności od płci odbieramy sygnały. Serial powróci z 2. sezonem, z czego bardzo się cieszę - kto jeszcze nie widział, niech obowiązkowo obejrzy przynajmniej 2, 3 odcinki. Ja jestem bardzo na tak i ogromnie cieszę się z wszystkich nominacji dla tego debiutującego hitu.
     Bardzo cieszę się z nominacji dla Żony Idealnej i Gry o Tron - obydwa te seriale miały w minionym roku swe najlepsze sezony. Co ciekawe, w obu przypadkach każdy sezon okazuje się być lepszym od poprzedniego (tak, to jest możliwe). Kto wie, może w tym roku to właśnie Żona Idealna zdeklasuje rywali? Bardzo doceniam wszystkie nominowane seriale, ale sercem wciąż pozostaję przy House of Cards. To dla mnie niezmiennie najlepszy serial wyprodukowany w ciągu ostatnich lat i bardzo wierzę, że Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej uważa tak samo jak ja.
     Kompletnym nieporozumieniem jest natomiast dla mnie nominacja dla Downton Abbey, które stało się wtórne, przeterminowane i które ogląda się już wyłącznie z przyzwyczajenia. Moim zdaniem na nominację zdecydowanie bardziej zasługiwały inne seriale, jak choćby Homeland (4. sezon był absolutnie rewelacyjny, o niebo lepszy od słabego 3.), Masters of Sex (wielka szkoda, że ten debiutant z zeszłego roku nie został doceniony także w tym), Mad Men (ej, to w końcu ostatni sezon Mad Menów, warto ich w końcu nagrodzić!), Ray Donovan (niewyobrażalne, jak bardzo ten serial jest niedoceniany) czy The Knick lub Wikingowie. Poza tym ja wciąż uważam, że Orange is the New Black powinien być nominowany w kategoriach serialu dramatycznego, a nie komediowego!


     Kto mi wytłumaczy, za co został nominowany James Spader? Przyznaję, że sam ekscytowałem się Czarną listą przez pierwsze dziesięć odcinków. Potem zdałem sobie sprawę, że oglądam kiepską kalkę innych podobnych produkcji. Nie mogę pojąć, dlaczego Spader dostał nominację, a tymczasem np. taki Mikkelsen (Hannibal) został pominięty. Nie wspomnę już nawet o innych hańbiących pominięciach: Michaela Sheena (Masters of Sex), Petera Dinklage'a (Gra o Tron) czy Jona Hamma (Mad Men). Tak, ja wiem, że nie wszyscy mogą zostać nominowani, ale nie mogę przeboleć, że Spader zajął miejsce, które o wiele bardziej należało się komuś innemu. Pffff...
     Ok, koniec plucia jadem. Pomijając niezrozumiałą nominację dla Spadera jest bardzo ciekawie. Liev Schreiber jako Ray Donovan to współczesny Tony Soprano. W 2. sezonie serialu przechodzi samego siebie, obejrzyjcie choćby tę jedną scenę. Bardzo ucieszyłbym się z jego wygranej, choć oczywiście sercem pozostaję przy fenomenalnym Kevinie Spacey. Po House of Cards Spacey to dla wielu Frank Underwood. Wierzcie mi na słowo, to nie udaje się wielu aktorom. Spacey wchodzi w swą rolę w wyjątkowy sposób i jak dla mnie pozostaje w tej kwestii niepokonany. Rok temu musiał ustąpić miejsca Bryanowi Cranstonowi (Breaking Bad), ale w tym roku Złoty Glob musi trafić w jego ręce.
     O Dominicu Wescie pisałem już wyżej. Aktor zasługuje na nominację za świetną rolę Noaha w The Affair, ale żeby dostać Złotego Globa, musi się jeszcze trochę bardziej postarać. Bardzo cieszę się również z nominacji dla Clive'a Owena za The Knick. Ten utalentowany aktor ma w końcu okazję pokazać się widzom w wyjątkowo ciekawej roli uzależnionego od kokainy dr Johna Thackery'ego. The Knick to drugi (oprócz The Affair) serial, któremu warto poświęcić trochę czasu, na pewno nie będziecie zawiedzeni. Wielu spekuluje, że być może to właśnie Owen zgarnie Złotego Globa. Na pewno ucieszyłbym się z takiego rozwiązania, ale serce nakazuje mi pozostać przy Kevinie Spacey.


     Tutaj mamy prawdziwy pojedynek tytanów... Rany, ja naprawdę nie wiem, komu kibicować, bo każda z pań w 100% zasługuje na nominację, ba, zasługuje na wygraną! Claire Danes ma już na swoim koncie 2 Złote Globy za Homeland, więc może tym razem powinna odstąpić nagrodę komuś innemu... Z drugiej strony, kiedy ogląda się ją w roli Carrie, czasami aż ma się gęsią skórką. To świetnie napisana i jeszcze lepiej zagrana postać! Podobnie sytuacja ma się w przypadku Julianny Margulies - tak, udało mi się w końcu nadrobić Żonę Idealną i już wiem, skąd tyle pochwał w kierunku tej pani. Julianne zdobyła Globa za rolę Alicii w 2010 roku, ciekawe, czy tym razem szczęście również się do niej uśmiechnie. Wśród nominowanych aktorek jest również zwyciężczyni z zeszłego roku, fenomenalna Robin Wright. I to właśnie jej zamierzam kibicować najbardziej. Pisałem to już wielokrotnie, ale się powtórzę - w historii telewizji nie było według mnie drugiej tak dobrze zagranej postaci jak Claire Underwood.
     Nominacje dostały też: Ruth Wilson (The Affair) oraz Viola Davis (Sposób na morderstwo). Obie panie bez wątpienia świetnie wcielają się w grane przez siebie postaci, ale według mnie jest to jednak nieco niższa liga niż w przypadku Danes, Margulies i Wright. Bardzo ubolewam, że w tym zacnym gronie zabrakło miejsca dla Lizzy Caplan (Masters of Sex), Katheryn Winnick (Wikingowie) i, przede wszystkim, Tatiany Maslany (Orphan Black).

Nominacje za drugoplanowe role dostali również: Alan Cumming (Żona Idealna), Joanne Froggatt (Downton Abbey) i John Voight (Ray Donovan), ale zamieszania może narobić jedynie ten ostatni (pod warunkiem, że uda mu się pokonać Colina Hanksa za Fargo). Podsumowując, ja zamierzam przede wszystkim kibicować całej ekipie House of Cards, w tym roku musi się udać :) A już za dwa dni zapraszam do czytania 2 części cyklu, tym razem poświęconego serialom komediowym.

1 komentarz:

  1. Ja jestem całym sercem za Żoną Idealną :) Nowy sezon udowodnił tylko, że jest to serial z klasą i naprawdę można przez wszystkie odcinki trzymać wysoki poziom, a nawet być z sezonu na sezon coraz lepszym! No i Margulies - uwielbiam ją :)
    Też nie rozumiem klasyfikowania "Orange is The New Black" jako komedii - wszak elementów komediowych tam niewiele...

    OdpowiedzUsuń