David Fincher to reżyser, którego
zaliczam do piątki moich ulubionych kreatorów filmowego świata. Widziałem
wszystkie jego filmy, niektóre z nich oglądałem wielokrotnie, do części z nich
z pewnością jeszcze wrócę. Fincher stosunkowo długo każe czekać widzom na swe
kolejne filmy: po Dziewczynie z tatuażem
(2011) musieliśmy czekać aż 3 lata na nowy film. Czy było warto? Już teraz
zdradzę, że zdecydowanie tak. Fincher nie zadowala się byle czym, on wciąż
próbuje prześcignąć samego siebie, nieustannie dąży do perfekcji. Już przed
seansem Zaginionej dziewczyny byłem
przekonany, że i tym razem nie zawiedzie. Niech nikogo nie dziwią zatem 4
nominacje do Złotych Globów, w tym te dwie najważniejsze: dla najlepszego
reżysera i najlepszego scenariusza. Mistrz thrilleru jest tylko jeden, chcąc
nie chcąc, trzeba się z tym faktem pogodzić. Bo choć Zaginiona dziewczyna nie jest TAK DOBRA jak Siedem czy Podziemny krąg,
to nadal perfekcyjnie skrojone połączenie thrilleru i dramatu, które na długo
pozostanie w Waszej pamięci. Poniżej możecie przeczytać, dlaczego warto sięgnąć
po najnowszy film Finchera.
Po utracie pracy Nick Dunne (Ben
Affleck) przeprowadza się wraz z żoną, Amy (Rosamund Pike), z Nowego Jorku do
rodzinnej miejscowości w stanie Missouri. Tam otwiera bar, korzystając z
oszczędności małżonki. Pomimo dobrze prosperującego interesu oboje zaczynają
coraz bardziej się od siebie oddalać. Gdy w rocznicę ślubu Amy przepada bez
śladu, Nick staje się głównym podejrzanym (źródło: Filmweb.pl).
Powiedzmy sobie szczerze, takiego
filmu jeszcze nie było. Fincher po raz kolejny stawia na oryginalność i trzeba
przyznać, że i tym razem okazuje się to być receptą na sukces. Oglądając
pierwsze minuty filmu można mieć wrażenie, że Zaginiona dziewczyna będzie oparta na schemacie znanym choćby z
tegorocznego serialu The Affair (serial
jest naprawdę świetny!), w którym
poznajemy historię miłosną z dwóch różnych punktów widzenia: kobiety i
mężczyzny. Stosunkowo szybko okazuje się jednak, że Fincher miał zupełnie inny
pomysł na swój film. Reżyser zdradza największą tajemnicę mniej więcej w
połowie filmu, a potem już tylko bawi się z widzami w kotka i myszkę, w czym,
jak wiadomo, jest przecież najlepszy. Niestety, nie mogę za dużo zdradzać, bo Zaginiona dziewczyna jest jednym z tych
filmów, przy których próbie streszczenia fabuły najzwyczajniej w świecie psuje
się zabawę innym.
Fincher w fenomenalny sposób
definiuje pojęcie toksyczności związku, pokazuje, że pozory mylą, świat jest
podły, a między kłamstwem a prawdą często znajduje się bardzo cienka granica. Film
mógłby posłużyć za materiał dydaktyczny dla studentów psychologii, gdyż w wyjątkowo
interesujący sposób ukazuje on, jak przez lata zmieniają międzyludzkie relacje
w związku. Jestem pełen podziwu dla gry aktorskiej pierwszoplanowych aktorów.
Nigdy nie zgadzałem się z zarzutami wobec „drewnianej” gry aktorskiej Bena
Afflecka i przyznaję, że nie rozumiem, skąd bierze się ta ciągła krytyka w
stosunku do jego osoby. Lepsza od Afflecka jest tylko wcielająca się w rolę Amy
Rosamund Pike, która dzięki Zaginionej
dziewczynie rozbłyśnie na nowo (kto
wie, może nawet dostanie Oscara?). Duet Pike&Affleck spokojnie można
przyrównać do innych, równie dobrych duetów filmowych znanych z takich dramatów
jak choćby Blue Valentine (Williams&Gosling)
czy Droga do szczęścia (Winslet&DiCaprio).
Zaginiona dziewczyna to jeden z najlepszych filmów minionego roku, pod
względem intrygi trudno znaleźć drugi, równie dobry hit. Dwie i pół godzinki
seansu przeminą Wam tak szybko, że nawet się nie spostrzeżecie. Kto jeszcze nie
widział, niech jak najszybciej nadrobi, bo coś mi się wydaje, że Fincher może
nieźle narozrabiać na tegorocznych Oscarach… Ode mnie mocne 9/10.
No cóż - ja należę do osób, które uważają, że Affleck nie najlepszym jest aktorem... Choć po "Operacji Argo" jestem do niego już mniej uprzedzona :D
OdpowiedzUsuńA czytałeś może książkę?
Właśnie nie czytałem książki, ale po seansie planuję po nią sięgnąć. Polecasz? :)
UsuńWłaśnie też nie i chyba najpierw przeczytam, a później obejrzę film :)
UsuńFilm jest świetny, ale po tych wszystkich 'ochach' i 'achach', myślałam, że spadnę z krzesła z wrażenia. Aż tak nie było, choć niektóre zwroty akcji są genialne! Bardzo dobra produkcja. Polecam :)
OdpowiedzUsuń