wtorek, 25 listopada 2014

Satyra na gwiazdorstwo - Mapy Gwiazd (Maps to the Stars), reż. David Cronenberg, 2014



Julianne Moore to jedna z najbardziej znanych rudowłosych aktorek na świecie. Jej filmografia jest imponująca, zagrała ona w wyjątkowo wielu produkcjach i właściwie w każdym roku do kin trafia co najmniej 5 nowych filmów z jej udziałem. Ma ona na swoim koncie 4 nominacje do Oscarów oraz aż 8 nominacji do Złotych Globów, spośród których 2 zamieniły się w nagrody (Na skróty, Zmiana w grze). Krytycy spekulują, że ten rok może przynieść jej kolejną oscarową nominację, tym razem za rolę cierpiącej na Alzheimera Dr Alice Howland. Polska data premiery Still Alice jest jeszcze nieznana, ale z pewnością będzie to prawdziwy popis aktorstwa w wykonaniu Julianne. Dziś chciałbym napisać Wam kilka słów o filmie, w którym Moore nie gra co prawda głównej roli (mamy aż trójkę bohaterów pierwszoplanowych), jednak dzięki swemu warsztatowi zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych. Panie i Panowie, oto recenzja nominowanego do Złotej Palmy w Cannes nowego filmu Cronenberga, Mapy Gwiazd.


Autor bestsellerowych poradników dr Stafford Weiss jest szanowanym nestorem hollywoodzkiej dynastii. Choć zbił fortunę na doradzaniu innym, nie do końca radzi sobie z sytuacją we własnym domu. Jego żona Cristina (Olivia Williams) większość czasu poświęca karierze ich 13-letniego syna Benjiego od kilku lat mającego poważane problemy z narkotykami. Ich dorastająca córka Agatha (Mia Wasikowska), u której lekarze zdiagnozowali piromanię, zaprzyjaźnia się z Jeromem (Robert Pattinson) – młodym szoferem, któremu marzy się aktorska kariera. Czy przepustką do niej będzie romans z pacjentką Stafforda, aktorką Havaną Segrand (Julianne Moore), która od lat nie potrafi poradzić sobie ze sławą swojej zmarłej matki? (opis dystrybutora)

W ostatnich latach filmowcy coraz częściej sięgają po gatunek satyry. Rok temu na ekranach polskich kin gościły m.in. Spring Breakers (satyra na pokolenie MTV) i Wielkie piękno (satyra na próżność), 2 tygodnie temu mogliśmy oglądać Gościa (satyra na krwawą jatkę), teraz nadszedł czas na satyrę… gwiazdorstwa. Cronenberg z wyjątkowym szyderstwem przedstawia widzom losy tzw. gwiazd, czyli aktorów, reżyserów i scenarzystów. Pośród nich niezwykle ciężko znaleźć normalne osoby: zdrowe, nieuzależnione, bez problemów psychicznych. Cronenberg w charakterystycznym dla siebie stylu, tzn. chłodno, surowo i z zachowaniem pewnego dystansu, prezentuje wycinek z życia nieletniego gwiazdora narkomana, szofera marzącego o karierze aktorskiej, piromanki pracującej w roli prywatnej asystentki gwiazdy oraz owej gwiazdy.

Właściwie każda z postaci okazuje się być moralnym degeneratem. Przepustką do jakiegokolwiek sukcesu są kłamstwa oraz tzw. „znajomości”, ilość tego gęstego sosu zakłamania wylewa się z ekranu w każdym z kadrów, a kwintesencją tego jest odtańczona scena w wykonaniu Julianne Moore (umarł król, niech żyje król). To jednak nie wszystko – Cronenberg eksperymentuje z lapsusami językowymi oraz powołuje do życia duchy zmarłych, którzy z ogromną radością torturują tych żyjących. W czasie seansu mimowolnie nasuwa się pytanie, kto ma lepiej: ci zmarli czy ci żyjący, którzy zdają się być w samym centrum piekła. Mapy Gwiazd udzielają jasnych odpowiedzi również na inne pytania, tzn. kłamstwo zawsze wygrywa z prawdą, a  cynizm z empatią. Krótko mówiąc: lepiej cieszyć się swym ubogim w doznania życiem szofera niż trafić do tego pokręconego gwiazdozbioru.

Przyznaję, że zawsze mam nie lada problem z oceną filmów Cronenberga. Po każdym seansie mam poczucie, że nie zrozumiałem całego przekazu i że ten inteligentny kanadyjski reżyser ukrył między wierszami o wiele więcej, niż może się wydawać. Może właśnie z tego powodu nie ekscytuję się tak bardzo jego nowymi filmami, z drugiej jednak strony, kiedy tylko mam ku temu okazję, staram się je jak najszybciej zobaczyć. Mapy Gwiazd nie okazały się dla mnie filmem rewolucyjnym, raczej przeciętnym, chociaż rzeczywiście warto go zobaczyć choćby dla samej Julianne Moore. Aktorka bryluje na ekranie, a towarzyszący jej Pattinson i Wasikowska pozostają daleko w tle. Warto zwrócić też uwagę na grę aktorską Evana Birda, który pomimo młodego wieku i braku doświadczenia radzi sobie całkiem nieźle. 

Ode mnie 6,5/10. Nie polecam, ale też nie odradzam. Mapy Gwiazd to średniak, ot co. 

1 komentarz:

  1. Wkońcu pojawił się w sieci długo oczekiwany film Mapy Gwiazd.
    Oglądałem go ze znajomymi, proszę o to link. Jakość dobra z polskim lektorem.

    http://adf.ly/12tIBj

    OdpowiedzUsuń