Ok, cofam wszystko, co
powiedziałem na temat roku 2014. Październikowe premiery zrekompensowały mi
zupełnie nie filmową pierwszą połowę roku, mój apetyt w końcu został
zaspokojony, a liczba filmów koniecznych do obejrzenia w kinie okazała
się w tym miesiącu wręcz przytłaczająca (skąd znaleźć na to wszystko czas?!). Zanim
jednak rozpiszę się na temat kolejnych fascynujących premier tej jesieni, chcę
wrócić do tytułu, który miał swą polską premierę trzy miesiące temu. Więzy krwi wyróżniały się na tle innych
premier tego lata, głównie ze względu na nietuzinkową obsadę. Bardzo lubię
oglądać na ekranie Clive’a Owena i Matthiasa Schoenaertsa, ale do wizyty w
kinie znacznie bardziej zachęciła mnie damska część obsady, tj. Marion
Cotillard, Mila Kunis i Zoe Saldana. Wszyscy dali radę, szalenie miło oglądało
się kolejne aktorskie wcielenia tej utalentowanej piątki. Więzy krwi to dla mnie jedna z najlepszych premier pierwszej połowy
tego roku i kolejny, po świetnym Zrodzonym w ogniu, bardzo mocny film o braciach. Szczegóły poniżej.
Chris (Clive Owen) wychodzi z
więzienia po odsiedzeniu wieloletniego wyroku. Czeka na niego Frank (Billy Crudup), młodszy brat, który jest dobrze zapowiadającym się
gliniarzem. Frank, mimo wielu wątpliwości, daje bratu kolejną szansę, pomaga mu
w znalezieniu pracy, w kontakcie z dziećmi i byłą żoną (Marion Cotillard). Kiedy Chris poznaje Natalie (Mila Kunis), pojawia
się nadzieja na nowy początek. Frank spotyka się z Vanessą (Zoe Saldana),
byłą dziewczyną zabójcy na usługach mafii. Choć braci zawsze wiele dzieliło, więzy krwi są dla nich najważniejsze. Czy
pewnego dnia będą musieli wystąpić przeciwko sobie? (opis dystrybutora).
Los bywa przewrotny i najlepiej
wiedzą o tym dwaj główni bohaterowie filmu. Jeden z nich jest policjantem, drugi natomiast przestępcą, który po wieloletniej odsiadce w
więzieniu niekoniecznie chce zmienić swój styl życia. Konflikt wisi w powietrzu
i nowe problemy zdają się być nieuniknione. Canet pokazuje, że świat nie jest czarno-biały, zmusza widzów do
myślenia, a wręcz poddaje ich takim samym
ciężkim dylematom moralnym, jak bohaterów swego filmu. Okazuje się, że czasem zdarzają się sytuacje bez
wyjścia i że każda podjęta przez nas decyzja będzie tą złą. Śledząc losy dwóch
kompletnie różnych braci ciężko jednoznacznie stwierdzić, który z nich
zasługuje na zaufanie. Ich decyzje i zawodowe ścieżki mogą co prawda
sugerować, który jest tym dobrym, a który tym złym, ale warto zwrócić uwagę na to,
że każdy z nich ma swym życiu inne doświadczenia i inne priorytety. Znaczenie tego
dramatu doskonale ukazuje scena finałowa, która nie tylko obraca wszystkie
wydarzenia o 180 stopni, ale też długo nie pozwala o sobie zapomnieć.
Więzy krwi to dramat sensacyjny z prawdziwego zdarzenia. Poza śledzeniem
dylematów moralno-etycznych głównych bohaterów widzowie mają też szansę zobaczyć
kilka naprawdę dobrych scen sensacyjnych. Jestem pełen podziwu dla gry
aktorskiej właściwie wszystkich postaci, Cotillard w takim wydaniu jeszcze nie
widziałem! Największe wrażenie zrobił na mnie Clive Owen – to bardzo
utalentowany i przy okazji jeden z najbardziej niedocenionych współczesnych
aktorów. Mam nadzieję, że Hollywood wkrótce się na nim pozna i dostanie on w
końcu rolę, w której będzie mógł pokazać cały swój warsztat. Wydaje mi się, że film ogląda się tak dobrze
właśnie dzięki znakomitym aktorom, trudno znaleźć tu najsłabsze ogniwo, gdyż każdy daje z
siebie wszystko. Bardzo podobały mi się też zdjęcia Offensteina i ścieżka
dźwiękowa, na której można znaleźć wiele powszechnie znanych i bardzo dobrych
piosenek.
Bardzo polecam wszystkim Więzy
krwi. Fani emocjonalnych i ciężkich
dramatów z elementami sensacyjnymi będą zachwyceni. Ode mnie 8/10.
dzięki za recenzję :) może uda mi się również zobaczyć ten film w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuń