piątek, 24 października 2014

Kino nieanglojęzyczne 2014 - Omar, Pozycja dziecka, Wilgotne miejsca



Kino oferuje widzom coraz więcej możliwości – żyjemy w czasach, kiedy właściwie każdy może wybrać coś dla siebie z co piątkowej listy filmowych premier. Przy wyborze filmu często sugerujemy się znanymi nazwiskami odtwórców głównych ról oraz reżysera. Jak donoszą statystyki, najczęściej decydujemy się na hollywoodzkie hity wierząc, że to zagwarantuje nam dobrą zabawę. Powszechnie jednak wiadomo, że z tą zabawą bywa bardzo różnie, nawet największe gwiazdy nie uratują bowiem filmu z  kiepskim scenariuszem. Może więc warto dać szansę kinu spoza Hollywoodu? Może warto postawić na coś niszowego, niezależnego, niekoniecznie z USA? Dziś chciałbym Wam przedstawić trzy filmy nieanglojęzyczne, o których nie bez powodu było w tym roku głośno. I choć nie są one skierowane do szerokiego grona widzów, bez wątpienia warto przyjrzeć im się bliżej.


Omar, reż. Hany Abu-Assad, 2013
Omar (Adam Bakri) jest palestyńskim piekarzem. Żeby spotkać się ze swoją ukochaną Nadją (Leem Lubany) codziennie nielegalnie przekracza oddzielający ich mur. Pewnej nocy przyłapany staje przed trudną decyzją - albo walczy o wolność, wyruszając na wrogie wojska, bądź zostaje uznany za terrorystę. Postanawia trwać u boku przyjaciół z dzieciństwa. Wkrótce jednak osamotniony z zarzutem zabójstwa izraelskiego żołnierza, podejmuje ciężką i niebezpieczną pracę informatora, w nadziei na odzyskanie dawnego życia (źródło: Filmweb.pl).




O Omarze było w zeszłym roku głośno z powodu nominacji do Oscara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny”. Kiedy zatem nadarzyła się okazja obejrzenia tego filmu, nie mogłem jej przegapić. Co mogę napisać po seansie? To na pewno dobry film, ale nie do końca rozumiem wszystkie zachwyty nad nim. Co więcej, uważam że w zeszłym roku było bardzo dużo filmów, które znacznie bardziej zasługiwały na oscarową nominację w tej kategorii. Warto też wspomnieć, że plakatowy napis o treści „nieprawdopodobna love story” najzwyczajniej w świecie wprowadza widzów w błąd. Omar nie opowiada o historii miłosnej, a o trudach życia w Palestynie. Główny bohater zostaje poddany wielu szantażom emocjonalnym i musi się zmierzyć z ogromnymi dylematami moralnymi. To nie jest łatwy film, wymaga skupienia, gdyż tylko wtedy można w pełni zrozumieć dramat Omara. Zasłużone 6/10.



Pozycja dziecka (Poziţia copilului), reż. Calin Peter Netzer, 2013
Cornelia (Luminita Gheorghiu) właśnie skończyła 60 lat, jest zadbana, majętna i szanowana. Osiągnęła sukces zawodowy, ma oddanego, siedzącego pod pantoflem męża oraz wpływowych znajomych wśród bukareszteńskich elit. Jednak życie wcale Cornelii nie cieszy... Ukochany jedynak, jej oczko w głowie, 34-letni Barbu (Bogdan Dumitrache) ze wszystkich sił stara się uniezależnić od matki. Wyprowadził się z domu, ma własny samochód, a także dziewczynę, która zupełnie nie spełnia standardów Cornelii. A najsmutniejsze jest to, że Barbu unika rodzicielki jak ognia. Nie raczył nawet przyjść na jej urodziny! Kiedy Cornelia dowiaduje się, że syn uczestniczył w tragicznym wypadku, zaczyna walczyć o niego jak lwica o swoje młode. Używa wszystkich wpływów, ustosunkowanych przyjaciół i pieniędzy, aby uchronić Barbu przed więzieniem. Marzy, by syn wrócił do domu i znowu stał się jej "małym chłopcem"... (źródło: Filmweb.pl).

Pozycja dziecka zdobyła 2 Złote Niedźwiedzie na festiwalu Berlinale, a to jest już wystarczającym powodem, aby bliżej zainteresować się tą produkcją. Na dobrą sprawę ta historia mogła zdarzyć się wszędzie (i zapewne nie raz się zdarzyła) – zaborcza i dominująca matka nie chce odciąć pępowiny od swego jedynego syna. Kiedy więc dochodzi do wypadku i Barbu będzie potrzebował jej pomocy, może się wydawać, że do Cornelii uśmiechnął się los. Postanawia zrobić wszystko, aby ocalić swego pierworodnego przed więzieniem. W tym celu nie cofnie się przed niczym i rozpocznie pełną manipulacji grę z osobami stojącymi jej na drodze, w tym z rodziną zmarłego w wypadku mężczyzny. Pytanie tylko, czyje szczęście Cornelia chce tak naprawdę kupić: swoje czy syna? Tłem tych wszystkich wydarzeń są salony rumuńskich elit. Netzer pokazuje w Pozycji dziecka, jak wyglądają wszystkie zależności i układy we współczesnej Rumunii, gdzie biednych i bogatych wciąż dzieli ogromna przepaść. Przyznaję, że film oglądało mi się bardzo ciężko. Wyjątkowo surowy klimat, brak jakiejkolwiek ścieżki dźwiękowej i przydługawy charakter scen okazały się być dla mnie nieco męczące. Stąd, podobnie jak w przypadku Omara, 6/10.



Wilgotne miejsca (Feuchtgebiete), reż. David Wnendt, 2013
Lubi swój zapach intymny, a podczas masturbacji chętnie eksperymentuje z warzywami. Rzadko się myje, bo higiena intymna jest dla niej mocno przereklamowana. Otwarcie mówi o tematach, o których wielu z nas nawet nie śmie myśleć, a z przyjaciółką wymienia się tamponami. Najbardziej fascynują ją zabrudzone deski sedesowe, które znajduje w miejskich toaletach… To właśnie ona – nastolatka Helen Memel (Carla Juri), nie bez powodu nazywana Amelią 2.0. Helen nie chce pogodzić się z rozwodem rodziców i marzy, żeby znów zamieszkali razem. Łamie jedno tabu za drugim i nie próbuje wcielać się w męskie fantazje, bo z oddaniem realizuje własne. Przy goleniu miejsc intymnych, zacina się i trafia do szpitala. Ma nadzieję, że zmieni to jej życie. Czy odnajdzie prawdziwą miłość? (źródło: Filmweb.pl).

Amelia 2.0? Come on, nie przesadzajmy... Muszę Wam się zwierzyć, że dawno żaden film nie przysporzył mi takich problemów z oceną. Bo to całkowity ewenement! Za oryginalność, przełamywanie tabu i nowatorskie podejście do fabuły Wilgotne miejsca zasługują na wysoką ocenę. Nic jednak nie poradzę na to, że dla mnie granica dobrego smaku została mocno przekroczona. Sceny takie jak ta z wymianą zakrwawionych tamponów pomiędzy koleżankami czy też męskiej masturbacji nad pizzą przyprawiły mnie o odruch wymiotny i naprawdę porządnie zastanawiałem się, czy nie zrezygnować z seansu. Z drugiej strony jest w tej historii dużo pozytywnych wątków, w tym przede wszystkim interesująca relacja między Helen a pielęgniarzem Robinem. Dużo świetnych dialogów i kolorowość przedstawianego świata kłóci mi się z tym perwersyjnym i momentami absurdalnym wręcz komizmem sytuacji. Nazywajcie mnie jak chcecie, ale według mnie reżyser nieco przegiął... Z tego też względu oceniam film jedynie na 3/10, ale nie potrafię go jednoznacznie ani polecić, ani odradzić. Musicie sami stwierdzić, czy to hit czy kit, ale ostrzegam – przygotujcie się na wyjątkowo dużą ilość dziwnych scen.



Ktoś już widział recenzowane wyżej filmy? Jak je oceniacie? Komentujcie!

2 komentarze:

  1. Dwa pierwsze były u mnie na blogu :) Omar - 7, a Pozycja dziecka - 8 :) ja polecam szczerze (zwłąszcza rumuński), a 3 nie widziałem, ale nie żałuję jakoś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wilgotne miejsca choć wywołują skrajne emocje to ja twardo przystaję na swoim, że zasługują przynajmniej na 6/10 a dlaczego - bo trzeba mieć nie małą wyobraźnię i odwagę żeby podjąć się takiego tematu. Dla mnie osobiście mimo obrzydliwych i w pewnym sensie nieprzyzwoitych scen film zachwyca nieprzewidywalną fabułą i grą aktorską Carli Juri. Tak więc panie blogerze zgodnie z obietnicą oficjalnie na forum przyznaję, że wyjątkowo w kwestii Twojej oceny i punktacji dla "Wilgotnych miejsc" się nie zgadzam.

    OdpowiedzUsuń