środa, 17 września 2014

Spowiedź blogera filmowego, czyli o filmach, które mnie nie zachwyciły (a powinny?)

Wszystko zaczęło się od Klapserki (przy okazji bardzo polecam tego bloga filmowego, czytam go chyba od samego początku i  jestem pełen podziwu dla lekkiego pióra autorki) - sporządziła ona na swym blogu listę filmów, które jej nie zachwyciły. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że odwołała się ona wyłącznie do tytułów uznawanych powszechnie za arcydzieła (m.in. Ojciec chrzestny, Pulp Fiction). Pomysł ten bardzo spodobał się innym blogerom filmowym i dlatego też, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kolejne notki utrzymane w tym klimacie. Ja również zostałem wywołany do tablicy i oczywiście przyjmuję wyzwanie, choć mój spis filmów, które mnie nie zachwyciły (a chyba powinny?) będzie nieco różnić się od spisów na innych blogach. Poniżej znajdziecie listę filmów, które oceniłem całkiem nieźle, tzn. na 6-7/10 (w skali Filmwebu.pl 6/10 - niezły; 7/10 - dobry). W skali stopni szkolnych 6/10 oznacza jednak tróję, a wierzcie mi, trójki nigdy mnie nie satysfakcjonowały. O co więc chodzi? Na swojej liście zdecydowałem się umieścić wyłącznie tytuły tych filmów, które choć zostały zrealizowane całkiem poprawnie, to według mnie nie zasługują na powszechny zachwyt i określanie ich mianem arcydzieł. Nie są to zatem filmy złe (śmiem twierdzić, iż duża część z nich jest nawet dobra), ale kompletnie nie rozumiem ich fenomenu.



Przekręt, Porachunki (reż. Guy Ritchie)
Przyznaję się, mam wielki problem z Ritchiem, gdyż jego angielskie komedie gangsterskie zupełnie do mnie nie trafiają. Ok, momentami jest całkiem zabawnie, aktorstwo też raczej nie kuleje (Brad Pitt w Przekręcie jest przecież fenomenalny), ale - na Boga - czy te dwa filmy naprawdę zasługują na 55. (Przekręt) i 95. (Porachunki) miejsce w rankingu światowym? Dla mnie to jakieś nieporozumienie.



Siedem dusz (reż. Gabriele Muccino)
Jedna z moich bliskich koleżanek powiedziała mi kiedyś, że muszę być nieczułym i niewrażliwym ignorantem, skoro nie poruszyło mnie Siedem dusz. No cóż, nie poruszyło mnie i tyle. Dla mnie ten film okazał się zbyt pompatyczny i zdecydowanie przereklamowany. A poza tym nie znoszę Willa Smitha (podobał mi się jedynie w W pogoni za szczęściem).





21 gramów (reż. Alejandro Gonzalez Inarritu)
To kolejny film, któremu pod względem aktorstwa nie mogę niczego zarzucić, a jednak coś nie zaskoczyło. Hm, może ja naprawdę jestem nieczuły i niewrażliwy? Czuję, że za ten tytuł mnie zbiczujecie, bo większość z Was oceniła go na 8/9.






Wściekłe psy (reż. Quentin Tarantino)
Ciężko znaleźć wśród filmów gangsterskich drugi z historią tak mocno naciąganą jak tutaj. Co z tego, że to Tarantino! Ode mnie marne 6/10 i kolejny szok (71. miejsce w rankingu światowym, WTF?).







Wszystko o mojej matce (reż. Pedro Almodovar)
To kolejny film, który zupełnie do mnie nie trafił. Pamiętam do dziś, że w trakcie seansu wciąż zastanawiałem się, po co właściwie on powstał i czy coś się w końcu zacznie dziać. Nuuuuuuuda <zieeeeeew>, a dramatu w tym dramacie jak na lekarstwo.






Więzień nienawiści (reż. Tony Kaye)
Film ma całkiem dobry scenariusz, ale Norton zupełnie mnie do siebie nie przekonał. Znacznie bardziej podobał mi się Ryan Gosling w zbliżonym tematycznie Fanatyku. Moim zdaniem Więzień nienawiści nie zasługuje nawet na miejsce w pierwszym tysiącu rankingu światowego, skąd zatem tak wielkie zainteresowanie tym filmem i aż 24. miejsce?





Cztery pokoje (reż. Quentin Tarantino, Allison Anders, Alexandre Rockwell, Robert Rodriguez)
To jeden z najgłupszych filmów, jakie widziałem w całym swoim życiu. Żadna z czterech historii mi się nie podobała, zamiast śmiechu na mojej twarzy pojawiło się wielkie zażenowanie. To też jedyny w tym rankingu film, który uzyskał ode mnie ocenę 2/10, czyli taką samą jak m.in. Pirania 3D czy polski Last minute.




Dziewczyna z szafy (reż. Bodo Kox)
Na ogół bronię polskiego kina (mamy coraz lepsze filmy, tak, wiem, powtarzam się) i Dziewczyna z szafy nie jest w gruncie rzeczy zła. Uważam jednak, że powiedziano/napisano o niej za dużo dobrego w porównaniu do innych, znacznie lepszych polskich filmów, jak choćby Papusza czy Płynące wieżowce. Wiem, że ludzie lubią wariatów, ale nie przesadzajmy, film Koxa wcale nie jest rewolucyjny.




Wróg numer jeden (reż. Kathryn Bigelow)
Rozumiem, że dla Amerykanów ten film był szalenie ważny, ale wciąż nie mogę się pogodzić z faktem, iż zapewne wyłącznie z tego względu został on tak dobrze oceniony. Mnie ten film ani trochę nie poruszył, nie miałem gęsiej skórki, nie było szybszego bicia serca. A Jessica Chastain była baaaaardzo przeciętna.





Życie Adeli - Rozdział 1 i 2 (reż. Abdellatif Kechiche)
Dłużyzny, dłużyzny, bezsensowne epatowanie nagością, dłużyzny, dłużyzny, nuda, dłużyzny. To był chyba najnudniejszy i najbardziej męczący seans filmowy ever!







Wielkie piękno (reż. Paolo Sorrentino)
Na sam koniec zdobywca Oscara z zeszłego roku w kat. Najlepszy film nieanglojęzyczny. Tak jak napisałem na Filmwebie.pl, może i jest to satyra na próżność, ale dla mnie zupełnie niestrawna. A może rzeczywiście do tego filmu trzeba dojrzeć? Pod względem audiowizualnym to arcydzieło, zgadzam się.






I jak? Zaskoczeni?

20 komentarzy:

  1. "Życiem Adeli" i "Wszystko o mojej matce" zraniłeś mnie dogłębnie. Zostanie Ci zapamiętane do końca Twoich dni, młahaha ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Wyjątkowo się całkiem zgadzam :) Mam identyczną opinię jeśli chodzi o "Siedem dusz" i "21 gramów".

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem, że można nie lubić Almodovara, więc "Wszystko o mojej matce" mogę Ci wybaczyć (tym bardziej, że jesteś reprezentantem tej (podobno) brzydszej płci, ale na BOGA Przekręt, Porachunki, Więzień Nienawiści i Wściekłe Psy?! Oj klapsik się należy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się!
      PS I za Almodovara taki mały również :D

      Usuń
    2. Wiecie, tak jak napisałem we wstępie, każdy z tych filmów oceniłem na 6 lub 7, co oznacza, że uważam ja za całkiem niezłe filmy. Po prostu nie rozumiem ich fenomenu i według mnie 6/7 to naprawdę odpowiednia ocena. I tyle :)

      Usuń
  4. U mnie 50/50, jak w dużej części zestawień. '21 gramów', 'Siedem dusz' czy 'Wielkie piękno' również nie spotkały się z moim uznaniem, natomiast 'American History X' wywarł na mnie wielkie wrażenie (większe niż 'Fanatyk), cenię również 'Życie Adeli' oraz 'Wszystko o mojej matce' (po 'Volver' mój drugi ulubiony Almodovar). W przypadku tego ostatniego jestem zaskoczona zarzutem o brak akcji, zupełnie inaczej wspominam ten film. 'Życie Adeli' jest faktycznie mało dynamiczne, a w przypadku takich tytułów albo atmosfera nam podejdzie albo i nie - mi oglądało się świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wszystko o mojej matce" w ogóle mnie nie poruszyło, nie czułem tego dramatu i chyba właśnie ze względu na nieodczuwanie jakichkolwiek emocji film wydał mi się mało dynamiczny. A może po prostu miałem zły dzień?

      Usuń
  5. O qrcze zaskoczona jestem - "21 gramów" i "Siedem dusz" nie zachwyciły ??? No a Wielkie piękno ? Zupełnie już nie rozumiem co tutaj robi Więzień nienawiści i kochany Nortonek :(
    Chociaż zgodnie z tym co pisałeś na początku to filmy wycenione w skali filmwebowej na 6-7 czyli całkiem nieźle,to filmy które po prostu nie pochłonęły autora ;) dlatego ...rozgrzeszam Cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, na tej liście nie ma filmów złych i słabych (poza "Czterema pokojami"), tylko takie, które według mnie nie zasługują na miano arcydzieł :)

      Usuń
  6. Nie wybaczę, że na liście znalazły się: "Siedem dusz" (koleżanka miała rację, jesteś nieczułym ignorantem :D), "Życie Adeli" (te 3 h filmu minęły mi tak niepostrzeżenie, że nieświadomie zarwałam noc i w pracy siedziałam nieprzytomna prawie tak, jak po oglądaniu Gali rozdania Oscarów!) i "Wszystko o mojej matce" (jejuuuu, jak ja kocham "Tajabone" - nigdy nie zapomnę uczucia, gdy pierwszy raz oglądałam film i słyszałam tę melodię - coś pięknego!)
    Resztę jestem w stanie przeżyć, a nawet zrozumieć. Zwłaszcza jeśli chodzi o "Wielkie piękno" - jak dla mnie to totalne dziwadło.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czułem, że z "Siedem dusz" będzie największy problem :P

      Usuń
  7. A ja tam się nie doczepię do Ciebie w ogóle. Najwidoczniej też jestem "nieczułym ignorantem" bo i na mojej liście "Siedem dusz" się znajduje. Zgadzam się całkowicie co do opinii na temat "Wroga numer jeden" (który mnie uśpił w pewnym momencie nawet i oglądałam go na dwa razy) oraz "Dziewczyny z szafy". Kilku z tych filmów jeszcze nie widziałam (np. "Życia Adeli" i "Wielkiego piękna")), a jedynie "Przekręt" uwielbiam i oglądam raz do roku. Więc jest Ci wybaczone ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oprócz "Życia Adeli" zgadzam się w pełni, że są to filmowe przeciętniaki. Zwłaszcza zachwytów nad "Siedmioma duszami" i "Przekrętem" wciąż nie potrafię zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem Norton w "Więźniu nienawiści" zagrał swoją najlepszą rolę (obok "Lęku pierwotnego"). Sam film ciekawy, wstrząsający.
    "Wściekłe psy" to nie jest mój ulubiony film Tarantino, ale w kategorii "debiuty reżyserskie" trudno znaleźć tak udane, dopracowane i mocne kino.
    "Przekręt" mnie zaskoczył bardzo pozytywnie, sporo w nim świetnych pomysłów.
    Większości filmów z Twojej listy nie oglądałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Mariusz. "Więzień Nienawiści" wycisnął z Nortona wszystko. To jest podręcznik dla reszty aktorów. "No wiesz .. masz się tak wkurwić jak Norton w Więżniu... Masz mieć tyle bólu w sobie ile miał Norton w Więżniu....itd" :)

      Usuń
  10. no nieeee! błagam! :) "Siedem dusz" to wspaniały film, mnie on bardzo wzruszył. Mam przyjaciela, który sam musiał się kiedyś wspomóc cudzym narządem, by móc dalej żyć. Może przez to patrzę na ten film nieco inaczej i bardziej do mnie przemawia?

    OdpowiedzUsuń