wtorek, 3 czerwca 2014

O seksie jako sposobie na życie - Młoda i piękna (reż. Francois Ozon, 2013)



Gdybym miał opisać kino Ozona przy pomocy jednego słowa, to powiedziałbym, iż jest ono intrygujące. Ten francuski reżyser łączy kadry z ogromną i bardzo charakterystyczną dla siebie starannością, przez co wszystkie jego produkcje nie tylko intrygują, ale też na swój sposób prowokują.  Recenzowana dziś przeze mnie Młoda i piękna prowokuje już samym plakatem. W końcu ciężko przejść obojętnie obok tak pięknej, w dodatku półnagiej i leżącej na łóżku dziewczyny. Tylko czy aby na pewno ten plakat powinien mieć właśnie taką postać? Moim zdaniem kino Ozona broni się samo i nie potrzebuje on do reklamy tak tanich chwytów reklamowych. Plakatowi mówię zatem NIE, choć byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że pani z plakatu mi się nie podoba. A jak jest z samym filmem? Jak to u Ozona, nie może być źle.

 
17-letnia Isabelle (Marine Vacth) pochodzi z bogatej paryskiej rodziny. Podczas wakacyjnego wyjazdu z najbliższymi spotyka przystojnego Niemca, z którym przeżywa swój "pierwszy raz". Po powrocie do domu nic już nie jest takie jak przedtem. W krótkim czasie Isabelle z nieśmiałej dziewicy przeobraża się w gotową na wszystko luksusową prostytutkę. Starannie dobiera partnerów i każe im słono płacić za swoje usługi. Prowadzi podwójne życie. Jest przykładną studentką i panną z dobrego domu, a równocześnie zarabia duże pieniądze jako ekskluzywna call-girl. Jednak, w wyniku splotu okoliczności, pewnego dnia matka Isabelle (Geraldine Pailhas) odkryje szokujący sekret córki… (źródło: Filmweb.pl).

Ozon uwielbia stawiać kobiety w rolach prowokujących kusicielek – Julie (Ludivine Sagnier) z Basenu do dziś pojawia się w snach wielu mężczyzn. Jestem przekonany, że po seansie Młodej i pięknej podobnie będzie z postacią Isabelle. Poznajemy ją jako nieśmiałą, eteryczną i skromną nastolatkę (tytuł filmu idealnie oddaje tę postać, w czasie seansu wciąż przyłapywałem się na myśleniu o niej w kategorii „taka młoda, taka piękna”). To wszystko tylko pozory – tak naprawdę Isabelle jest głodna życia, spragniona nowych emocji i wrażeń. Kiedy przeżywa swój pierwszy stosunek seksualny, coś się w niej zmienia. Odkrywa w sobie nową postać i postanawia zacząć żyć według nowych, własnych zasad. A możliwość zarobienia przy tym całkiem ładnych pieniędzy zdaje się być jedynie dodatkowym bonusem…

Dlaczego? To podstawowe pytanie, które z pewnością każdy widz zada sobie wielokrotnie w czasie seansu. Dlaczego taka młoda, piękna i szczęśliwa dziewczyna z dobrego domu decyduje się na zawód call girl? Isabelle ma przecież wszystko – ładny dom, kochających rodziców, przyjaciół, urodę, dzięki której przyciąga uwagę wszystkich dookoła. Od bohaterek Sponsoringu Szumowskiej różni ją to, że naprawdę lubi seks i władzę, jaką on jej daje. Po kolejnych spotkaniach z mężczyznami na jej twarzy zaczyna pojawiać się wyrachowany uśmiech, przez który ani trochę nie przypomina ona niewinnego dziewczęcia z początku filmu. Zastanawiać może tylko, co tak naprawdę Ozon chce powiedzieć swym widzom. Czy chodzi o to, że każdy ma prawo do własnych wyborów i do podążania własną ścieżką? Bo przecież trudno dostrzec tu jakikolwiek ton moralizatorski – no chyba, że tylko ja go nie dostrzegłem?

Nie do końca podobał mi się skok w czasie, przez który nie do końca wiadomo, jak Isabelle rozpoczęła pracę w profesji prostytutki. Na wielki plus zaliczyć natomiast należy symboliczną scenę pożegnania własnej niewinności (scena, w której Isabelle widzi samą siebie), emocjonującą scenę szczerej rozmowy z matką czy scenę finałową, najbardziej ozonowską z całego filmu. To wszystko zostało okraszone nastrojową i momentami bardzo niepokojącą muzyką, dzięki której można w pełni odczuć klimat całego filmu. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do aktorstwa i tak jak wyżej napisałem, jestem bardzo ciekaw kolejnych ról młodziutkiej Marine Vacth.   

Młoda i piękna to film, na który bezapelacyjnie warto zwrócić uwagę. Fani Ozona będę zachwyceni. Ode mnie mocne 7/10.

1 komentarz:

  1. Nie mogłam znieść tych przestojów i emocjonalnej... pustki. Przynajmniej tak to odczuwałam. :) Poprzedni film Ozona, "U niej w domu", za to mocno zaintrygował mnie oryginalnością formy.

    OdpowiedzUsuń