poniedziałek, 23 grudnia 2013

O trzech intrygujących kobietach - Blue Jasmine, Frances Ha, Dziewczyna z szafy



Długo zastanawiałem się, któremu filmowi lub motywowi filmowemu poświęcić ostatnią przedświąteczną notkę. Jako, że w ostatnim czasie obejrzałem naprawdę dużo filmów i chciałbym napisać Wam o nich wszystkich, zdecydowałem się na kolejną notkę typu SHORT. A tematem będą… kobiety! Wszystkie piękne, intrygujące, tajemnicze, nieco zagubione i na swój sposób nieporadne. Poniżej krótkie recenzje trzech filmów, które zdecydowanie warto obejrzeć!

Blue Jasmine (reż. Woody Allen, 2013)
Główną bohaterką filmu jest Jasmine (Cate Blanchett) – kobieta, która przywykła do wygodnej egzystencji u boku męża-biznesmena Hala (Alec Baldwin). Jednak kiedy Hal zostaje zatrzymany pod zarzutem malwersacji, a konta małżeństwa zablokowane, jej uporządkowane życie z dnia na dzień zmienia się nie do poznania. Żeby ukoić skołatane nerwy i uniknąć kłopotliwych spotkań ze znajomymi z nowojorskiej elity, Jasmine przenosi się do San Francisco, by tymczasowo zamieszkać u swojej siostry Ginger (Sally Hawkins). Szybko popada w konflikt z Chilim (Bobby Cannavale), prostolinijnym narzeczonym siostry. Szukając mężczyzny dla siebie, postanawia przy okazji uszczęśliwić Ginger i znaleźć jej odpowiedniejszego partnera. Wkrótce siostra pozna rozrywkowego Ala (Louis C.K.), a o względy Jasmine zaczną zabiegać temperamentny lekarz (Michael Stuhlbarg) i szarmancki dyplomata Dwight (Peter Sarsgaard), zafascynowany jej urodą i arystokratycznym szykiem (źródło: Filmweb.pl).

Na skutek różnych okoliczności kompletnie przegapiłem ten film w okresie, kiedy miał premierę w polskich kinach. Doskonale pamiętam, że wybierałem się na niego 2 razy, ale za każdym razem coś mi wypadało… Kiedy zatem dwa tygodnie temu w krakowskim kinie Ars nadarzyła się okazja do nadrobienia zaległości, natychmiast z niej skorzystałem. I cóż mogę powiedzieć? Nie żałuję! Co prawda Blue Jasmine nie jest tak dobry jak inne moje ulubione filmy Allena (np. Wszystko gra, Sen Kassandry), ale reżyser wciąż jest w formie. Oczywiście, jak to u Allena, film jest błyskotliwie i uroczo przegadany. Ogląda się go lekko, przyjemnie i właściwie nawet nie czuć upływu czasu. Największą perłą jest tutaj pierwszoplanowa rola Cate Blanchett, bez której ten film właściwie nie istnieje. Aktorka przechodzi samą siebie, wciela się w rolę Jasmine całą sobą i kompletnie hipnotyzuje! Przyznaję, że choć zawsze lubiłem Blanchett, to nigdy nie podejrzewałem jej o aż tak fenomenalny warsztat aktorski. I co tu dużo gadać, jeśli ktoś zasługuje na Złotego Globa/Oscara za pierwszoplanową rolę kobiecą, to właśnie ona (wybacz, Sandra!). Seans filmu okazał się bardzo przyjemny także z innego powodu – niczym w filmie Allena, zupełnie przypadkiem spotkałem w kinie Magdę, autorkę strony Dziś oglądam – w kinie i o kinie. Jakby tego było mało okazało się, że zarezerwowaliśmy sobie miejsca w kinie obok siebie. Już to zrządzenie losu zwiastowało, że czeka nas dobry film! Ode mnie 7/10.
ps: Magda, bardzo serdecznie pozdrawiam! ;)

Frances Ha (reż. Noah Baumbach, 2013)
Główną bohaterką jest przeurocza Frances (Greta Gerwig), która każdego dnia budzi się z nowym pomysłem na życie. Ta 27-letnia dziewczyna ma bardzo różne twarze – niespełnionej tancerki, niepoprawnej optymistki, uroczej neurotyczki. Jedno jest pewne – z Frances nie można się nudzić! (źródło: Filmweb.pl).






Zupełnie nie dziwi mnie, że autorkę scenariusza i jednocześnie odtwórczynię głównej roli nazywa się Allenem w spódnicy. Po znakomitej roli w Greenbergu kariera Grety Gerwig nabrała rozpędu, z czego szalenie się cieszę, bo to naprawdę oryginalna aktorka, od której czuć powiew świeżości – stąd też nominacja do Złotego Globu w kategorii Najlepsza aktorka w komedii/musicalu. Oglądając najnowszy film Baumbacha można odnieść wrażenie, że Greta Gerwig gra w nim samą siebie. Frances to taki jasny promyczek, kolorowa postać w szarym i nieco smutnym świecie. Sama mówi o sobie, że jest  „niepozbierana” i „nierandkowalna”, bardzo ceni przyjaźń oraz nie chce dorosnąć. Film na dobrą sprawę przypomina jeden długi odcinek znakomitego serialu Dziewczyny, który opowiada właśnie o grupie młodych kobiet wchodzących w dorosłość i kompletnie nie mogących się odnaleźć w tym nowym świecie. Tematyka filmu i serialu jest identyczna, choć muszę przyznać, że ze względu na rolę Gerwig to Frances Ha zrobiła na mnie większe wrażenie. Jako, że ja i moi przyjaciele jesteśmy obecnie w podobnych sytuacjach życiowych do głównych bohaterów filmu, wydał mi się on bardo prawdziwy i dał mi ładunek pozytywnej energii. W filmie warto zwrócić też uwagę na świetną ścieżką dźwiękową składającą się naprzemiennie z nostalgicznych i energetycznych kawałków, z których większość jest widzom zapewne doskonale znana. Jestem przekonany, że już od pierwszych minut filmu polubicie tę spontaniczną, nieporadną i szczerą Frances! Naprawdę rzadko zdarza mi się trafić na tak pozytywny i ciepły film, który tylko pozornie jest o niczym. Idealne kino na leniwy drugi dzień świąt :) Również 7/10.

Dziewczyna z szafy (reż. Bodo Kox, 2013)
Film opowiada o niebanalnej przyjaźni trójki samotników: niepoprawnego internetowego podrywacza Jacka (Piotr Głowacki), jego zamkniętego w sobie, niezwykle utalentowanego brata Tomka (Wojciech Mecwaldowski) i nieufnej wobec otoczenia młodej antropolog Magdy (debiutująca w kinie Magdalena Różańska). Gdy wezwany na spotkanie biznesowe Jacek poprosi pewnego dnia skrytą sąsiadkę o opiekę nad genialnym bratem, nie podejrzewa nawet, że to nieoczekiwane spotkanie da początek głębokiej więzi dwojga zagubionych ludzi (źródło: Filmweb.pl).



Na sam koniec zostawiłem sobie film polski. Dziewczynę z szafy obejrzałem dopiero niedawno, w wersji dvd. I przyznam się szczerze, że film mnie rozczarował. Nie, to wcale nie znaczy, że jest zły lub kiepski. Po prostu oglądając go po tak dobrych tegorocznych polskich premierach jak Chce się żyć, Ida czy Płynące wieżowce liczyłem na trochę więcej. A chcąc pozostać szczerym sam ze sobą muszę przyznać, że wymienione wyżej filmy najzwyczajniej w świecie okazały się lepsze. Na co warto zwrócić uwagę w Dziewczynie z szafy? Bez wątpienia na znakomitą i bardzo oryginalną rolę Mecwaldowskiego, który wciela się w bohatera z autyzmem. Wszystkie wypowiadane przez bohaterów kwestie brzmią szalenie prawdziwie, naturalnie, a przy tym są zabawne i błyskotliwe. Kox chce pokazać w swym filmie, że świry są wśród nas i mają się całkiem dobrze. Niejednokrotnie mijamy swych sąsiadów i nawet przez myśl nie przechodzi nam, o czym oni myślą, marzą i właściwie jak widzą świat. Zgodnie z chemiczną zasadą, że „podobne rozpuszcza podobne”, nietypowi bohaterowie filmu Koxa znajdują wspólny język i najlepiej czują się w swoim towarzystwie. Film ciężko sklasyfikować pod względem gatunku, gdyż jest bardzo słodko-gorzki. Osobiście nie podobała mi się Różańska w roli tytułowej Dziewczyny z szafy i myślę, że to właśnie przez nią odebrałem ten film tak, a nie inaczej. Bardzo dobre zdjęcia! Podobnie jak w przypadku pozostałych filmów, daję od siebie 7/10.

Kochani, korzystając z okazji, chcę złożyć wszystkim czytelnikom FILMplanety i ich bliskim jak najlepsze życzenia bożonarodzeniowe. Zadbajcie o to, aby tego rodzinnego święta nie przesłoniła mania prezentów czy obżarstwo, bo to naprawdę wyjątkowe dni i warto spędzić je na długich rozmowach z najbliższymi. Także w wigilię nie włączamy tv, no chyba, że w celu posłuchania kolęd. Wesołych :)

3 komentarze:

  1. Frances Ha. G E N I A L N Y. Zbieram się żeby napisać parę słów o nim. Porównanie do Dziewczyn jak najbardziej słuszne.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Blue Jasmine" było wspaniałe. Cate Blanchett jest świetną aktorką! Co do "Frances Ha", to na razie chyba odłożę seans. Bohaterka wydaje się być 100% hipsterką, co z miejsca mnie zniechęca :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frances jest przede wszystkim urocza :P A Blanchett zasługuje na Oscara :)

      Usuń