Długo zastanawiałem się, któremu
filmowi lub motywowi filmowemu poświęcić ostatnią przedświąteczną notkę. Jako,
że w ostatnim czasie obejrzałem naprawdę dużo filmów i chciałbym napisać Wam o
nich wszystkich, zdecydowałem się na kolejną notkę typu SHORT. A tematem będą…
kobiety! Wszystkie piękne, intrygujące, tajemnicze, nieco zagubione i na swój
sposób nieporadne. Poniżej krótkie recenzje trzech filmów, które zdecydowanie
warto obejrzeć!
Blue Jasmine (reż. Woody Allen, 2013)
Główną bohaterką filmu jest Jasmine
(Cate Blanchett) – kobieta, która przywykła do wygodnej egzystencji u boku
męża-biznesmena Hala (Alec Baldwin). Jednak kiedy Hal zostaje zatrzymany pod
zarzutem malwersacji, a konta małżeństwa zablokowane, jej uporządkowane życie z
dnia na dzień zmienia się nie do poznania. Żeby ukoić skołatane nerwy i uniknąć
kłopotliwych spotkań ze znajomymi z nowojorskiej elity,
Jasmine przenosi się do San Francisco, by tymczasowo zamieszkać u swojej
siostry Ginger (Sally Hawkins). Szybko popada w konflikt z Chilim (Bobby
Cannavale), prostolinijnym narzeczonym siostry. Szukając mężczyzny dla siebie,
postanawia przy okazji uszczęśliwić Ginger i znaleźć jej odpowiedniejszego
partnera. Wkrótce siostra pozna rozrywkowego Ala (Louis C.K.), a o względy
Jasmine zaczną zabiegać temperamentny lekarz (Michael Stuhlbarg) i szarmancki
dyplomata Dwight (Peter Sarsgaard), zafascynowany jej urodą i arystokratycznym
szykiem (źródło: Filmweb.pl).
Na skutek
różnych okoliczności kompletnie przegapiłem ten film w okresie, kiedy miał
premierę w polskich kinach. Doskonale pamiętam, że wybierałem się na niego 2
razy, ale za każdym razem coś mi wypadało… Kiedy zatem dwa tygodnie temu w
krakowskim kinie Ars nadarzyła się okazja do nadrobienia zaległości,
natychmiast z niej skorzystałem. I cóż mogę powiedzieć? Nie żałuję! Co prawda Blue Jasmine nie jest tak dobry jak inne
moje ulubione filmy Allena (np. Wszystko
gra, Sen Kassandry), ale reżyser wciąż jest w formie. Oczywiście, jak to u
Allena, film jest błyskotliwie i uroczo przegadany. Ogląda się go lekko,
przyjemnie i właściwie nawet nie czuć upływu czasu. Największą perłą jest tutaj
pierwszoplanowa rola Cate Blanchett, bez której ten film właściwie nie
istnieje. Aktorka przechodzi samą siebie, wciela się w rolę Jasmine całą sobą i
kompletnie hipnotyzuje! Przyznaję, że choć zawsze lubiłem Blanchett, to nigdy
nie podejrzewałem jej o aż tak fenomenalny warsztat aktorski. I co tu dużo
gadać, jeśli ktoś zasługuje na Złotego Globa/Oscara za pierwszoplanową rolę
kobiecą, to właśnie ona (wybacz, Sandra!). Seans filmu okazał się bardzo
przyjemny także z innego powodu – niczym w filmie Allena, zupełnie przypadkiem
spotkałem w kinie Magdę, autorkę strony Dziś oglądam – w kinie i o kinie. Jakby
tego było mało okazało się, że zarezerwowaliśmy sobie miejsca w kinie obok
siebie. Już to zrządzenie losu zwiastowało, że czeka nas dobry film! Ode mnie
7/10.
ps: Magda,
bardzo serdecznie pozdrawiam! ;)
Frances Ha (reż. Noah Baumbach, 2013)
Główną bohaterką jest przeurocza
Frances (Greta Gerwig), która każdego dnia budzi się z nowym pomysłem na życie.
Ta 27-letnia dziewczyna ma bardzo różne twarze – niespełnionej tancerki,
niepoprawnej optymistki, uroczej neurotyczki. Jedno jest pewne – z Frances nie można
się nudzić! (źródło: Filmweb.pl).
Zupełnie nie dziwi mnie, że
autorkę scenariusza i jednocześnie odtwórczynię głównej roli nazywa się Allenem
w spódnicy. Po znakomitej roli w Greenbergu
kariera Grety Gerwig nabrała rozpędu, z czego szalenie się cieszę, bo to
naprawdę oryginalna aktorka, od której czuć powiew świeżości – stąd też
nominacja do Złotego Globu w kategorii Najlepsza
aktorka w komedii/musicalu. Oglądając najnowszy film Baumbacha można
odnieść wrażenie, że Greta Gerwig gra w nim samą siebie. Frances to taki jasny
promyczek, kolorowa postać w szarym i nieco smutnym świecie. Sama mówi o sobie,
że jest „niepozbierana” i „nierandkowalna”,
bardzo ceni przyjaźń oraz nie chce dorosnąć. Film na dobrą sprawę przypomina
jeden długi odcinek znakomitego serialu Dziewczyny,
który opowiada właśnie o grupie młodych kobiet wchodzących w dorosłość i
kompletnie nie mogących się odnaleźć w tym nowym świecie. Tematyka filmu i
serialu jest identyczna, choć muszę przyznać, że ze względu na rolę Gerwig to Frances Ha zrobiła na mnie większe wrażenie.
Jako, że ja i moi przyjaciele jesteśmy obecnie w podobnych sytuacjach życiowych
do głównych bohaterów filmu, wydał mi się on bardo prawdziwy i dał mi ładunek
pozytywnej energii. W filmie warto zwrócić też uwagę na świetną ścieżką
dźwiękową składającą się naprzemiennie z nostalgicznych i energetycznych kawałków,
z których większość jest widzom zapewne doskonale znana. Jestem przekonany, że
już od pierwszych minut filmu polubicie tę spontaniczną, nieporadną i szczerą
Frances! Naprawdę rzadko zdarza mi się trafić na tak pozytywny i ciepły film,
który tylko pozornie jest o niczym. Idealne kino na leniwy drugi dzień świąt :) Również 7/10.
Dziewczyna z szafy (reż. Bodo Kox, 2013)
Film opowiada o niebanalnej
przyjaźni trójki samotników: niepoprawnego internetowego podrywacza Jacka (Piotr
Głowacki), jego zamkniętego w sobie, niezwykle utalentowanego brata Tomka (Wojciech
Mecwaldowski) i nieufnej wobec otoczenia młodej antropolog
Magdy (debiutująca w kinie Magdalena Różańska). Gdy wezwany na spotkanie
biznesowe Jacek poprosi pewnego dnia skrytą sąsiadkę o opiekę nad genialnym
bratem, nie podejrzewa nawet, że to nieoczekiwane spotkanie da początek
głębokiej więzi dwojga zagubionych ludzi (źródło: Filmweb.pl).
Na sam koniec zostawiłem sobie film polski. Dziewczynę z szafy obejrzałem dopiero niedawno, w wersji dvd. I przyznam się szczerze, że film mnie rozczarował. Nie, to wcale nie znaczy, że jest zły lub kiepski. Po prostu oglądając go po tak dobrych tegorocznych polskich premierach jak Chce się żyć, Ida czy Płynące wieżowce liczyłem na trochę więcej. A chcąc pozostać szczerym sam ze sobą muszę przyznać, że wymienione wyżej filmy najzwyczajniej w świecie okazały się lepsze. Na co warto zwrócić uwagę w Dziewczynie z szafy? Bez wątpienia na znakomitą i bardzo oryginalną rolę Mecwaldowskiego, który wciela się w bohatera z autyzmem. Wszystkie wypowiadane przez bohaterów kwestie brzmią szalenie prawdziwie, naturalnie, a przy tym są zabawne i błyskotliwe. Kox chce pokazać w swym filmie, że świry są wśród nas i mają się całkiem dobrze. Niejednokrotnie mijamy swych sąsiadów i nawet przez myśl nie przechodzi nam, o czym oni myślą, marzą i właściwie jak widzą świat. Zgodnie z chemiczną zasadą, że „podobne rozpuszcza podobne”, nietypowi bohaterowie filmu Koxa znajdują wspólny język i najlepiej czują się w swoim towarzystwie. Film ciężko sklasyfikować pod względem gatunku, gdyż jest bardzo słodko-gorzki. Osobiście nie podobała mi się Różańska w roli tytułowej Dziewczyny z szafy i myślę, że to właśnie przez nią odebrałem ten film tak, a nie inaczej. Bardzo dobre zdjęcia! Podobnie jak w przypadku pozostałych filmów, daję od siebie 7/10.
Kochani,
korzystając z okazji, chcę złożyć wszystkim czytelnikom FILMplanety i ich
bliskim jak najlepsze życzenia bożonarodzeniowe. Zadbajcie o to, aby tego
rodzinnego święta nie przesłoniła mania prezentów czy obżarstwo, bo to naprawdę
wyjątkowe dni i warto spędzić je na długich rozmowach z najbliższymi. Także w
wigilię nie włączamy tv, no chyba, że w celu posłuchania kolęd. Wesołych :)
Frances Ha. G E N I A L N Y. Zbieram się żeby napisać parę słów o nim. Porównanie do Dziewczyn jak najbardziej słuszne.
OdpowiedzUsuń"Blue Jasmine" było wspaniałe. Cate Blanchett jest świetną aktorką! Co do "Frances Ha", to na razie chyba odłożę seans. Bohaterka wydaje się być 100% hipsterką, co z miejsca mnie zniechęca :P
OdpowiedzUsuńFrances jest przede wszystkim urocza :P A Blanchett zasługuje na Oscara :)
Usuń