To, że ostatnio zdecydowanie
mniej piszę, wcale nie oznacza, że mniej oglądam. Wręcz przeciwnie – wciąż nadrabiam
filmowe zaległości i z dumą mogę stwierdzić, że jestem już niemal na finiszu. A
to oznacza, że teraz będę miał znacznie więcej czasu na to, aby móc się z Wami
podzielić moimi filmowymi przemyśleniami. Planuję również zrobić małe
podsumowanie filmowego roku 2013 i mam nadzieję, że zechcecie mi w tym pomóc
(ale o tym jeszcze za jakiś czas…). Jako, że wczoraj na całym świecie obchodzono
Międzynarodowy Dzień Kina, musiałem udać się na jakiś seans. Ze względu na
bardzo pozytywne recenzje moich kolegów-blogerów oraz nominacje do Złotych Globów,
zdecydowałem się na Wyścig. Film jest
już grany w kinach od kilku tygodni, ale jako że nigdy nie byłem fanem Formuły
1, nie planowałem poświęcać mu czasu i ewentualnie obejrzeć w przyszłości na
dvd. Przyznaję, że popełniłbym duży błąd, bo Wyścig to jeden z tych filmów, które TRZEBA obejrzeć właśnie w
kinie, na dużym ekranie. A jako, że film okazał się być rewelacyjnym, już nie
mogę się doczekać powtórki z seansu, właśnie dzięki wydaniu dvd. Poniżej pełna
recenzja filmu.
Głównymi bohaterami filmu są James Hunt (Chris Hemsworth) i Niki Lauda (Daniel Brühl) – dwaj słynni i rywalizujący ze sobą kierowcy Formuły 1. Poza miłością do wyścigów rajdowych dzieli ich wszystko – ten pierwszy to żyjący chwilą playboy, Lauda z kolei to typ aspołecznego mądrali. W życiu osobistym i na torze spychają się poza granice wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Silniejsza od strachu jest tylko żądza wygranej… (źródło: Filmweb.pl).
Wow, co za
film! A przecież nic nie wskazywało na taki hit! Owszem, Ron Howard ma na swoim
koncie kilka bardzo dobrych filmów (Frost/Nixon,
Piękny umysł), ale nie spodziewałbym się po nim tak doborowego filmu jak Wyścig. Jeśli ktoś jeszcze zastanawia
się nad wizytą w kinie z powodu tematyki Formuły 1, uspokajam – to nie tyle
film sportowy, co genialny dramat biograficzny i historia dwóch wielkich
osobowości. Oczywiście fani tego sportu również będą bardzo usatysfakcjonowani,
w końcu wyścigi samochodowe są tłem do opowiedzenia tej historii. Na pierwszym
planie pozostają jednak silni bohaterowie, znakomicie przedstawieni zarówno w
kontekście fabularnym jak i psychologicznym. Hunt to żądny sławy i pieniędzy bawidamek
żyjący zgodnie z credo „carpe diem”.
Lauda natomiast tak kieruje swym życiem, aby miało ono długoterminowy sens.
Właśnie ze względu na swe wyjątkowo zdrowe podejście do życia i przyszłości,
jest uważany za butnego, pewnego siebie i nielubianego mądralę. Kiedy dwie tak
różne osobowości spotkają się na jednym torze, konflikt i rywalizacja są
nieuniknione. Tyle tylko, że obydwaj są naprawdę mistrzami w swej dziedzinie. A
przecież zwycięzca zawsze może być tylko jeden… Tylko czy aby na pewno?
Rywalizacja
Hunta i Laudy stała się napędzającym ich życie motorem. Nim się obejrzeli,
uzależnili się od siebie i to w najbardziej toksyczny sposób. W pewnym momencie
przestało się liczyć zwycięstwo w wyścigach, a górę wzięło zwycięstwo nad tym
drugim, przegranym. Podobno na chwilę przed śmiercią człowiek widzi przed
oczami sceny z całego swojego życia. Bohaterowie Wyścigu mają takie wizje wyjątkowo często… Howard już raz zestawił
ze sobą dwie silne osobowości – zrobił to w znakomitym i wspomnianym już filmie
Frost/Nixon. I choć w przypadku tego
obrazu raczej nie miało się wątpliwości, kto jest czarnym charakterem, tak w
przypadku Wyścigu nie da się tego jednoznacznie
stwierdzić. Oglądając film kibicuje się obu panom równie mocno, zwłaszcza, że
żaden z nich nie jest idealny i każdy ma na swoim koncie porażki, zarówno na
polu zawodowym jak i osobistym. Howard w przedstawianiu swych bohaterów idzie
jeszcze o krok dalej i w finale zadaje widzowi pytanie – kto tak naprawdę
okazał się wygranym? Tylko jeden z nich, żaden, a może obydwaj? Bardzo kusi
mnie, aby napisać więcej, ale jako że sam nienawidzę czytać recenzji ze
spoilerami, powstrzymam się. Sami musicie udać się do kina i próbować
odpowiedzieć sobie na powyższe pytanie.
Co składa się
na to, że Wyścig jest tak dobrym
filmem? Każdy z elementów całości, absolutnie! Reżyseria i scenariusz są tutaj na
najwyższym poziomie, podobnie zresztą jak muzyka, która na bardzo długo
pozostanie w mojej głowie. Już nie raz miałem okazję przekonać się, że Zimmer
jest mistrzem filmowych ścieżek dźwiękowych, ale tym razem znowu przeszedł
samego siebie. Na najwięcej pochwalnych słów zasługuje jednak aktorstwo.
Hemsworth w końcu udowodnił, że nadaje się do innych ról niż Thor. Zdecydowanie
lepszym aktorem okazał się jednak Daniel Brühl. Ani trochę
nie dziwi mnie jego nominacja do Złotego Globu w kategorii „Aktor drugoplanowy”
i istnieje duże prawdopodobieństwo, że wykosi on konkurencję. Bez wątpienia
zasługuje on na tę nagrodę, podobnie zresztą jak na nominację do Oscara. Szczerze
powiedziawszy widziałem bardzo niewiele filmów z jego udziałem, ale po jego
genialnej kreacji w Wyścigu na pewno
nadrobię zaległości. Na drugim planie przewijają się również Olivia Wilde oraz
Alexandra Maria Lara, które także spisują się dobrze.
Długo zastanawiałem się, z jakim
filmem można byłoby porównać Wyścig i
na myśl przyszedł mi jedynie znakomity Prestiż
Nolana. Hm, tylko czy aby Wyścig
nie jest lepszy? Te słowa powinny chyba służyć
jako najlepsza rekomendacja filmu. Do kin marsz! 9/10.
Czuję się zachęcona:)
OdpowiedzUsuń