poniedziałek, 16 grudnia 2013

Na śmierć i życie – Wyścig (reż. Ron Howard, 2013)



To, że ostatnio zdecydowanie mniej piszę, wcale nie oznacza, że mniej oglądam. Wręcz przeciwnie – wciąż nadrabiam filmowe zaległości i z dumą mogę stwierdzić, że jestem już niemal na finiszu. A to oznacza, że teraz będę miał znacznie więcej czasu na to, aby móc się z Wami podzielić moimi filmowymi przemyśleniami. Planuję również zrobić małe podsumowanie filmowego roku 2013 i mam nadzieję, że zechcecie mi w tym pomóc (ale o tym jeszcze za jakiś czas…). Jako, że wczoraj na całym świecie obchodzono Międzynarodowy Dzień Kina, musiałem udać się na jakiś seans. Ze względu na bardzo pozytywne recenzje moich kolegów-blogerów oraz nominacje do Złotych Globów, zdecydowałem się na Wyścig. Film jest już grany w kinach od kilku tygodni, ale jako że nigdy nie byłem fanem Formuły 1, nie planowałem poświęcać mu czasu i ewentualnie obejrzeć w przyszłości na dvd. Przyznaję, że popełniłbym duży błąd, bo Wyścig to jeden z tych filmów, które TRZEBA obejrzeć właśnie w kinie, na dużym ekranie. A jako, że film okazał się być rewelacyjnym, już nie mogę się doczekać powtórki z seansu, właśnie dzięki wydaniu dvd. Poniżej pełna recenzja filmu.

Głównymi bohaterami filmu są James Hunt (Chris Hemsworth) i Niki Lauda (Daniel Brühl) – dwaj słynni i rywalizujący ze sobą kierowcy Formuły 1. Poza miłością do wyścigów rajdowych dzieli ich wszystko – ten pierwszy to żyjący chwilą playboy, Lauda z kolei to typ aspołecznego mądrali. W życiu osobistym i na torze spychają się poza granice wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Silniejsza od strachu jest tylko żądza wygranej… (źródło: Filmweb.pl).

Wow, co za film! A przecież nic nie wskazywało na taki hit! Owszem, Ron Howard ma na swoim koncie kilka bardzo dobrych filmów (Frost/Nixon, Piękny umysł), ale nie spodziewałbym się po nim tak doborowego filmu jak Wyścig. Jeśli ktoś jeszcze zastanawia się nad wizytą w kinie z powodu tematyki Formuły 1, uspokajam – to nie tyle film sportowy, co genialny dramat biograficzny i historia dwóch wielkich osobowości. Oczywiście fani tego sportu również będą bardzo usatysfakcjonowani, w końcu wyścigi samochodowe są tłem do opowiedzenia tej historii. Na pierwszym planie pozostają jednak silni bohaterowie, znakomicie przedstawieni zarówno w kontekście fabularnym jak i psychologicznym. Hunt to żądny sławy i pieniędzy bawidamek żyjący zgodnie z credo „carpe diem”. Lauda natomiast tak kieruje swym życiem, aby miało ono długoterminowy sens. Właśnie ze względu na swe wyjątkowo zdrowe podejście do życia i przyszłości, jest uważany za butnego, pewnego siebie i nielubianego mądralę. Kiedy dwie tak różne osobowości spotkają się na jednym torze, konflikt i rywalizacja są nieuniknione. Tyle tylko, że obydwaj są naprawdę mistrzami w swej dziedzinie. A przecież zwycięzca zawsze może być tylko jeden… Tylko czy aby na pewno?

Rywalizacja Hunta i Laudy stała się napędzającym ich życie motorem. Nim się obejrzeli, uzależnili się od siebie i to w najbardziej toksyczny sposób. W pewnym momencie przestało się liczyć zwycięstwo w wyścigach, a górę wzięło zwycięstwo nad tym drugim, przegranym. Podobno na chwilę przed śmiercią człowiek widzi przed oczami sceny z całego swojego życia. Bohaterowie Wyścigu mają takie wizje wyjątkowo często… Howard już raz zestawił ze sobą dwie silne osobowości – zrobił to w znakomitym i wspomnianym już filmie Frost/Nixon. I choć w przypadku tego obrazu raczej nie miało się wątpliwości, kto jest czarnym charakterem, tak w przypadku Wyścigu nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Oglądając film kibicuje się obu panom równie mocno, zwłaszcza, że żaden z nich nie jest idealny i każdy ma na swoim koncie porażki, zarówno na polu zawodowym jak i osobistym. Howard w przedstawianiu swych bohaterów idzie jeszcze o krok dalej i w finale zadaje widzowi pytanie – kto tak naprawdę okazał się wygranym? Tylko jeden z nich, żaden, a może obydwaj? Bardzo kusi mnie, aby napisać więcej, ale jako że sam nienawidzę czytać recenzji ze spoilerami, powstrzymam się. Sami musicie udać się do kina i próbować odpowiedzieć sobie na powyższe pytanie.

Co składa się na to, że Wyścig jest tak dobrym filmem? Każdy z elementów całości, absolutnie! Reżyseria i scenariusz są tutaj na najwyższym poziomie, podobnie zresztą jak muzyka, która na bardzo długo pozostanie w mojej głowie. Już nie raz miałem okazję przekonać się, że Zimmer jest mistrzem filmowych ścieżek dźwiękowych, ale tym razem znowu przeszedł samego siebie. Na najwięcej pochwalnych słów zasługuje jednak aktorstwo. Hemsworth w końcu udowodnił, że nadaje się do innych ról niż Thor. Zdecydowanie lepszym aktorem okazał się jednak Daniel Brühl. Ani trochę nie dziwi mnie jego nominacja do Złotego Globu w kategorii „Aktor drugoplanowy” i istnieje duże prawdopodobieństwo, że wykosi on konkurencję. Bez wątpienia zasługuje on na tę nagrodę, podobnie zresztą jak na nominację do Oscara. Szczerze powiedziawszy widziałem bardzo niewiele filmów z jego udziałem, ale po jego genialnej kreacji w Wyścigu na pewno nadrobię zaległości. Na drugim planie przewijają się również Olivia Wilde oraz Alexandra Maria Lara, które także spisują się dobrze.

Długo zastanawiałem się, z jakim filmem można byłoby porównać Wyścig i na myśl przyszedł mi jedynie znakomity Prestiż Nolana. Hm, tylko czy aby Wyścig nie jest lepszy? Te słowa powinny chyba służyć  jako najlepsza rekomendacja filmu. Do kin marsz! 9/10.

1 komentarz: