Zdarza mi się, że idę do kina
kompletnie „w ciemno”. Nie czytam, kto jest reżyserem filmu, jacy grają w nim
aktorzy oraz jakie są opinie pierwszych widzów. Krótko mówiąc, idę na żywioł.
Tak było właśnie w przypadku Biletu na
księżyc. Ostatnie krajowe premiery (Wałęsa.
Człowiek z nadziei, Chce się żyć, Ida) tak pozytywnie nastroiły mnie do
polskiego kina, że postanowiłem zaryzykować. Czy się opłaciło? Chyba nie do
końca. Bo choć czasu poświęconego na seans nie mogę uznać za stracony, to
jednak mam poczucie, że film mógł być o niebo lepszy i że nieco zmarnowano jego
potencjał. Pełniący rolę reżysera i scenarzysty Jacek Bromski ma w swoim
dorobku kilka naprawdę niezłych filmów, np. U
Pana Boga w ogródku czy Uwikłanie.
Czy Bilet na księżyc można do nich
porównać? Zdecydowanie nie, gdyż film jest bardzo nierówny i nie można oprzeć
się wrażeniu, że z każdą minutą poziom słabnie. Pełna recenzja poniżej.
Rok 1969. Fascynujący się lotnictwem Adam (Filip Pławiak) zostaje powołany do wojska. Jednak, ku własnemu rozczarowaniu, dostaje przydział do służby w... Marynarce Wojennej. Z Antkiem (Mateusz Kościukiewicz), starszym bratem, wyruszają nad morze. Podczas kilkudniowej podróży przez Polskę odwiedzają starych znajomych i zawierają nowe znajomości. Antek – niepoprawny podrywacz i król nocnych lokali – chce przygotować nieśmiałego brata do życia. Jednak spotkanie z piękną i tajemniczą kobietą (Anna Przybylska) wywoła mnóstwo komplikacji w życiu Adama, inicjując serię zaskakujących wydarzeń.
Film zaczyna
się genialnie. Poznajemy dwóch głównych bohaterów – skromnego i nieśmiałego
Adama oraz jego cwanego i charyzmatycznego brata Antka. Żyją oni w niewielkiej
wiosce, spokojnie, sielankowo i bezstresowo. I oto pewnego dnia Adam zostaje
powołany do wojska. Doświadczony życiem Antek doskonale wie, iż to przełomowy
okres w życiu każdego mężczyzny i w związku z tym postanawia odpowiednio wprowadzić
brata w realia dorosłego życia. Dlatego też udaje się z nim w podróż po niemal
całej Polsce, w czasie której pokaże mu, czym jest alkohol, seks i honor
prawdziwego mężczyzny. Cała wyprawa braci obfituje w wiele zabawnych sytuacji,
które napędza oczywiście osoba Antka. Przez pierwsze trzydzieści minut filmu
można wręcz pokładać się ze śmiechu. Ostatnio z tak dobrym humorem sytuacyjnym
zetknąłem się w przypadku Być jak
Kazimierz Deyna. Na pochwałę zasługuje to, że reżyser postawił nie tylko na
komizm bohaterów, ale również na komizm sytuacji. Bromski w absolutnie genialny
sposób ukazuje bowiem realia życia w polskiej wiosce lat 60tych.
Jak już
wspomniałem, film jest szalenie nierówny. Właściwie nie wiadomo w którym
momencie na ekranie przestaje być śmiesznie. Zaczyna trącić śmiertelną nudą i
trudno oprzeć się ziewaniu. A jeszcze chwilę później komedia przechodzi w jakiś
dziwny dramat, w dodatku z pourywanymi wątkami i zupełnie niezrozumiałym
zachowaniem bohaterów. Scena z bronią okazała się być gwoździem do trumny. Nie
dość, że była ona ogromnie sztuczna i dziwna, to jeszcze kompletnie nie
pasowała do konwencji całego filmu. Domyślam się, że Bromski chciał
rozprawiczyć swego grzecznego bohatera w każdy możliwy sposób, ale chyba nie
przemyślał, że właśnie przez tę jedną scenę postać Antka straci całą
autentyczność. Osobiście przyznaję, że naprawdę dawno nie zetknąłem się z tak
nierównym filmem i po wyjściu z kina miałem wrażenie, że od połowy oglądałem
zupełnie inny film. Wielka szkoda, bo zapowiadało się fantastycznie…
Pod względem
technicznym film wypada interesująco. Widzowie mają okazję obejrzeć na ekranie
nie tylko pocztówki z sielankowych krajobrazów wioski głównych bohaterów, ale
również widoki z takich miejsc jak Kraków czy Świnoujście. Najmocniejszym punktem
filmu jest muzyka, która idealnie wpasowuje się w cały klimat filmu i okazuje
się być wzorowym dopełnieniem. Na ekranie pojawia się wielu polskich aktorów.
Największe wrażenie robi oczywiście Mateusz Kościukiewicz, który po raz kolejny
udowadnia, że jest naprawdę najlepszym aktorem spośród współczesnych
20-30 letnich polskich aktorów. Pierwszy raz zagrał rolę komediową i znakomicie
sobie w niej poradził. Bardzo dobrze wypada też Filip Pławiak i wielu innych
młodych aktorów, którzy pojawili się na ekranie po raz pierwszy. Z bardziej
znanych aktorów pojawiają się m.in. Krzysztof Stroiński, Andrzej Grabowski oraz
Anna Przybylska, która nie tylko pokazuje swe piękne ciało, ale też gra w
towarzystwie swego synka.
Bardzo ciężko ocenić obiektywnie
ten film. Dałbym 5/10, ale ze względu na rolę Kościukiewicza podniosę ocenę do
6 punktów. Czy polecam Wam Bilet na
księżyc? Hm, tak, właśnie ze względu na arcyzabawną pierwszą połowę. Za seans dziękuję portalowi Gildia.pl.
Jedno wiem na pewno - polskie plakaty zupełnie nie zachęcają do seansu...
OdpowiedzUsuńNie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić :)
UsuńNa ekranie pojawia się wielu polskich aktorów. Przepraszam, ale to trochę dziwne zdanie :). Filmu nie widziałem, zgadzam się natomiast z tym że Kościukiewicz wyrasta na coraz jaśniejszą gwiazdę. Obawiam się że nasza rodzima produkcja nie nadąży za nim :(
OdpowiedzUsuńZjadło mi słowo "znanych" :P
UsuńPowinno być: "Na ekranie pojawia się wielu ZNANYCH polskich aktorów" ;)