Wielokrotnie podkreślam, że rola
kina nie polega wyłącznie na zabawianiu i zapewnianiu rozrywki. Osobiście
uwielbiam komedie i regularnie śledzę ich najnowsze premiery, ale nie jest to
gatunek, który sprawił, iż kino stało się moją pasją. Dla mnie najważniejsze są
te filmy, które pozostają w głowie jeszcze na długo po seansie. Tak się składa,
że najczęściej są to dramaty, które poruszają i zmuszają do wielu refleksji.
Według mnie w dzisiejszych czasach nie ma lepszego środka przekazu niż kino i
teatr. Te dwie instytucje potrafią pokazać wszystkie możliwe emocje, zabrać w
inny świat, ukazać nową rzeczywistość. W ostatnim czasie zdarzyło mi się
sięgnąć po trzy produkcje, które w wyjątkowo brutalny sposób pokazują, że nasze
życie wcale nie jest usłane różami. To filmy ciężkie, duszne, przygnębiające i
przytłaczające. Bez wątpienia są jednak bardzo ważne dla osób, które muszą
zmagać się z takimi samymi problemami jak ich bohaterowie. Poniżej krótkie
recenzje trzech bardzo niehollywoodzkich filmów.
Broken (reż. Rufus Norris, 2012)
Jedenastoletnia, chorująca na
cukrzycę, Skunk (Eloise Laurence) mieszka wraz z ojcem Archiem (Tim Roth),
starszym bratem oraz opiekunką Kasią (Zana Marjanović) w typowej brytyjskiej
dzielnicy. Dziewczynka nie ma zbyt wielu przyjaciół. Jednym z nich jest Rick
(Robert Emms) - dziwny młody człowiek, mieszkający nieopodal razem z rodzicami.
Kiedy Rick zostaje pobity przez sąsiada - pana Oswalda (Rory Kinnear), oraz
oskarżony przez jedną z jego córek o gwałt, Skunk doznaje szoku (źródło: Filmweb.pl).
Broken to debiut reżyserski Norrisa i choć według mnie nie należy
go zaliczać do rewelacyjnych, to bez wątpienia jest wart uwagi. Film w bardzo
specyficzny sposób ukazuje, jak nakręca się spirala zła. Główna bohaterka
(zaskakująco dobra Eloise Laurence) jest w wieku dojrzewania, w związku z czym
dopiero uczy się życia i panujących w nim reguł. Obserwując ją można odnieść
wrażenie, że jest małym promyczkiem, niewinnym, nieskażonym i wierzącym w dobro
świata. Jak można się domyślać, upływający czas bardzo szybko pokaże jej, że
życie wcale nie jest takie kolorowe… Wielkim plusem Broken jest to, że niemal wszyscy bohaterowie są niejednoznaczni.
Tu nie ma postaci czarno-białych, każdy prezentuje bardzo osobliwy zestaw cech
pozytywnych i negatywnych. Właśnie dzięki temu obraz wydaje się być bardzo
realny. Norris powołał do życia bohaterów, którzy są najzwyklejszymi ludźmi,
takimi jak my i ci, którzy nas otaczają. I choć w filmie panuje raczej
pesymistyczny klimat, reżyser od czasu do czasu serwuje widzom kilka
optymistycznych pierwiastków. W finale bardzo jednoznacznie ukazuje natomiast,
że nawet w tym brutalnym, złym i pozbawionym skrupułów świecie istnieje szansa
na szczęście… Oceniam Broken na 6/10,
bardzo dobry debiut Norrisa.
Pragnienie miłości (reż. Michel Franco, 2012)
Nastoletnia Alejandra (Tessa Ia)
przeprowadza się z ojcem (Hernan Mendoza) do Mexico City, gdzie obydwoje
rozpoczynają nowe życie. Wydaje się, że dziewczyna dobrze sobie radzi w nowej
szkole i w krótkim czasie zyskuje grono przyjaciół. Sytuacja zmienia się
dramatycznie, kiedy nagranie seksu Alejandry z jej nowym chłopakiem trafia do
Internetu. Okazuje się, że nowi „przyjaciele” od początku prowadzą z nią
okrutną grę (źródło: Filmweb.pl).
O rany, dawno nie oglądałem
równie wstrząsającego filmu… Świat w filmie Franco okazuje się być jeszcze
bardziej mroczny niż u Norrisa. Reżyser od samego początku wprowadza widza w
stan niepokoju poprzez ogromną ilość surowych kadrów zza pleców bohaterów.
Przez to możemy odnieść wrażenie, jak byśmy oglądali świat ich oczami.
Początkowe minuty okazują się być wyjątkowo nudne, gdyż oglądamy sceny
normalnego, codziennego życia dwójki bohaterów: ojca i córki. Prowadzą oni ze
sobą zwykłe rozmowy i próbują zaadaptować się do życia w nowym miejscu. Przydługawe
sekwencje scen stosunkowo szybko ukażą widzowi, z jak bardzo samotnymi
bohaterami mamy do czynienia. Ojciec i córka, choć mają siebie i okazują sobie
nawzajem wielki szacunek, zupełnie nie potrafią rozmawiać o tym, co czują.
Alejandra próbuje znaleźć oparcie w swych nowych znajomych ze szkoły, jednak
bardzo szybko tego pożałuje, gdyż okażą się być oni najgorszymi możliwymi
potworami. Michel Franco nie bawi się w półsłówka i w wyjątkowo dobitny sposób
ukazuje, jak bardzo bezwzględna potrafi być dzisiejsza młodzież. W końcu w
dobie telefonii komórkowej i Internetu w bardzo łatwy sposób można zniszczyć
komuś życie… Oglądając Pragnienie miłości
czułem, jak potęguje się we mnie poczucie złości, które naprzemiennie
przechodziło w smutek i ogromne poczucie niesprawiedliwości. Jeśli Franco
chciał stworzyć film, który będzie złościł i jednocześnie sprawiał ból, to
znakomicie mu się to udało. Ode mnie 7/10, polecam, ale tylko tym odpornym
psychicznie.
W kręgu miłości (reż. Felix Van Groeningen, 2012)
Elise (Veerle Baetens) i Didier
(Johan Heldenbergh) od siedmiu lat żyją w szczęśliwym, choć niekonwencjonalnym
związku. Połączyła ich gorąca miłość od pierwszego wejrzenia, głęboka potrzeba
życia po swojemu i pasja do muzyki bluegrass. Niespodziewanie jednak koło fortuny
się odwraca. Kiedy ich kilkuletnia córka Maybelle zapada na poważną chorobę,
żarliwe i zmysłowe uczucie poddane zostaje próbie, a Elise i Didier oddalają
się od siebie. Zaczynają żyć własnym życiem, ale nadal walczą o córkę, wierząc,
że miłość jest w stanie zwyciężyć wszystko (źródło: Filmweb.pl).
Przyznaję, że mam spory problem z
oceną W kręgu miłości. Z jednej
strony to bardzo oryginalny film mówiący o rzeczach ważnych, z drugiej
natomiast wydmuszka, która zupełnie mnie nie przekonuje. To jeden z tych
filmów, w których niespodziewana tragedia (w tym przypadku nowotwór córki) burzy
spokój szczęśliwej rodziny. Doskonale wiadomo, że nie ma na świecie nic
okropniejszego i bardziej niesprawiedliwego niż ciężka choroba niewinnego
dziecka. W przypadku Elise i Didiera staje się to pretekstem do filozoficznych
i egzystencjalnych rozmów o religii, reinkarnacji, nauce i kulcie Ameryki. Z
dnia na dzień okazuje się, że szczęśliwa (choć bardzo nietypowa) para jest
sobie zupełnie obca. Rozpoczyna się poszukiwanie winnego i własna próba
poradzenia sobie z bólem i cierpieniem. W przypadku tej pary tragedia nie
przyczynia się do zacieśnienia tytułowego kręgu miłości, a wręcz przeciwnie –
do jego rozluźnienia. Recenzując ten film nie sposób nie wspomnieć o muzyce
country – bohaterowie są muzykami, żyją muzyką i znajdują w niej wiele radości.
Sama muzyka okazała się być dla mnie najlepszym elementem filmu, całkiem miło
słuchało się tych kawałków bluegrass. Właściwie nie potrafię wyjaśnić, dlaczego
W kręgu miłości mnie nie porwało.
Najzwyczajniej w świecie poszczególne elementy filmu mi do siebie nie pasowały
– począwszy od aktorstwa, a na chaotycznym układzie scen kończąc. Oceniam film
na 5/10 i raczej nie polecam.
Broken dałam 7, ale być może to także z miłości do Tim Rotha;) Bardzo zachęciłeś mnie do obejrzenia "Pragnienia Miłości"! - o nie kolejny film na liście "do obejrzenia";( i jesteś kolejną osobą która krytycznie ocenia "W kręgu miłości" więc spokojnie mogę odpuścić;)
OdpowiedzUsuńA ja będę bronić "W kręgu miłości", choć przyznaję, że szłam do kina z pewnymi obawami. Muzyka bluegrass wydawała mi się dość obciachowa, tymczasem okazała się świetnym tłem do filmowej fabuły. "W kręgu..." niesie ogromną dawką emocji, niesamowicie wzrusza. Tematyka oraz pomieszana chronologia zdarzeń (która moim zdaniem była bardzo udanym zabiegiem) przypomina mi znakomity obraz "Blue Valentine" Dereka Cianfrance'a. Jedyny mój zarzut wobec tego filmu to niepotrzebne i zbyt pretensjonalne poruszenie tematów religijnych.
OdpowiedzUsuńO ile Blue Valentine uwielbiam (to chyba nawet mój ulubiony dramat), o tyle W kręgu miłości jakoś mi nie podeszło. Choć, tak jak napisałem w notce, nie do końca potrafię to wyjaśnić ;) czysto subiektywna sprawa :)
UsuńCiekawy wstęp:) Zgodnie z moim filmwebowym rankingiem najczęściej oglądam dramaty, więc widocznie też są mi one najbliższe. A gdy scenariusz jest oparty na faktach, to już w ogóle jestem pochłonięta seansem w 100%. "Broken" również oceniłam 6/10, "W kręgu miłości" 5,5/10, a "Pragnienie miłości" dopiero przede mną. Jakoś nigdy wcześniej nie słyszałam tego tytułu, a Twoja opinia bardzo mnie zainteresowała. Przypomniałam sobie, że miałam podobne odczucia oglądając "Czarną Wenus" (a jest to jedyny film, którego nie byłam w stanie ocenić).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zatem jestem bardzo ciekawy jak ocenisz "Pragnienie miłości". Dla mnie to najlepszy z tych trzech filmów :)
Usuń