czwartek, 31 października 2013

O filmie, który zupełnie nie nadaje się do obejrzenia w Halloween – Istnienie (reż. Vincenzo Natali, 2013)



Jak powszechnie wiadomo, istnieje bardzo wiele sposobów na spędzenie halloweenowej nocy. Jedni przebierają się za najstraszniejsze stwory i udają się na imprezy, inni wystawiają przed dom dynie i bawią się w wywoływanie duchów, a jeszcze inni decydują się na filmowe maratony horrorów. Osobiście nie zaliczam się do żadnej z tych grup i nie świętuję Halloween, aczkolwiek gdybym miał to robić, bez wątpienia zdecydowałbym się na ostatnią z wyliczonych wyżej form. Stacje filmowe prześcigają się w repertuarze horrorów na dzisiejszy wieczór i jestem przekonany, że każdy znajdzie coś dla siebie. W żadnym wypadku nie radzę natomiast udawać się do kina, gdyż grane obecnie horrory są naprawdę słabe. Planowałem wybrać się na Carrie, jednak recenzje moich znajomych filmowych blogerów okazały się tak zniechęcające, że porzuciłem ten pomysł (film pewnie w końcu obejrzę, ale poczekam na wersję dvd). Zdecydowałem się na seans Istnienia. Cóż, bardzo tego żałuję. I owa notka ma za zadanie ostrzec Was przed tym marnym filmem. Bo czas i pieniądze warto w tym przypadku zaoszczędzić!

Lisa (Abigail Breslin) wkrótce będzie obchodzić swoje szesnaste urodziny. Po raz kolejny. Przeżywa ten sam dzień od nowa od wielu lat. Ona i cała jej rodzina są martwi. Zamieszkują nawiedzony dom, w którym zostali zamordowani. Wokół posesji roztacza się gęsta mgła, która nie pozwala na ucieczkę. Dziewczyna jako jedyna z domowników zdaje sobie sprawę z tego, że jest duchem. Kiedy próbuje powiedzieć o tym pozostałym, na jej drodze pojawia się przerażająca postać. Zła moc czyha na swoje kolejne, żywe, ofiary i nie pozwoli, by ktoś jej w tym przeszkodził. Lisa zrobi wszystko, by zapobiec kolejnym zbrodniom (źródło: Filmweb.pl).

Istnienie to kolejny tegoroczny horror, który nie powinien powstać. Naprawdę dziwię się samemu sobie, że dotrwałem w kinie do końca seansu, bo film okazał się być prawdziwą męczarnią. Ani to straszne, ani intrygujące, ani nawet zabawne, co – o dziwo – zdarza się w przypadku wielu horrorów. Wracając z kina zastanawiałem się, po co w ogóle filmowcy decydują się na tworzenie czegoś w rodzaju Istnienia. Vincenzo Natali jest przecież całkiem dobrym reżyserem (zapewne pamiętacie Cube), chociaż ma na swoim koncie też kilka wpadek, jak np. Istotę z Adrienem Brodym w roli głównej. Istnienie to kolejny film, którego pan Natali powinien się wstydzić. Wracając do moich rozważań w drodze powrotnej z kina – odczuwanie strachu jest bez wątpienia bardzo subiektywne, ale naprawdę nie chce mi się wierzyć , że ktokolwiek bał się czegokolwiek podczas seansu tego filmu. A przecież horror z założenia ma straszyć…

Co więc jest nie tak z tym Istnieniem? Historia jest nielogiczna, aktorzy zupełnie do siebie nie przekonują, a skrzypienie podłóg, gra świateł i strasznie wyglądający pan elektryk nie wystarczają, żeby napędzić komuś stracha. Najpoważniejszym argumentem przeciwko oglądaniu tego filmu jest to, że on śmiertelnie nudzi. Akcja posuwa się do przodu bardzo powoli, a nagromadzenie scen repetytywnych tylko wzmaga uczucie zatrzymania w czasie. Film trwa co prawda półtorej godziny, ale – uwierzcie mi na słowo – w czasie seansu ma się wrażenie, że czas stoi w miejscu. Ja zerkałem na swój zegarek z taką częstotliwością, że naprawdę wydawało mi się, iż zatrzymałem się w czasie. A czy istnieje coś gorszego niż beznadziejnie nudny film? Niestety, o Istnieniu nie mogę napisać niczego dobrego. Długo zastanawiałem się, czy w ogóle jest sens pisać tę notkę, ale wyszedłem z założenia, że ten blog ma za zadanie nie tylko chwalić i zachęcać Was do oglądania dobrych filmów (jak to było w przypadku kilku ostatnich notek), ale również ostrzegać przed tymi niewartymi Waszej uwagi i pieniędzy.

Jako, że o samym Istnieniu nie chce mi się już niczego pisać, ostatni akapit tej recenzji poświęcę na polecenie Wam horrorów, które warto dziś obejrzeć. Większość z nich to kultowe tytuły i zapewne część z nich już widzieliście. Jeśli jednak tak nie jest, powinniście jak najszybciej nadrobić zaległości. Spośród tegorocznych horrorów na uwagę bez wątpienia zasługują Obecność i Sinister. Ze swojej strony bardzo polecam też Maniaca, gdyż uważam, że to bardzo klimatyczny horror, wyjątkowo dobrze wpisujący się w stylistykę halloweenowego święta. Z klasycznych horrorów gorąco polecam Lśnienie Stanleya Kubricka, Egzorcyzmy Emily Rose, Dziecko Rosemary oraz Sierociniec. Myślę, że zadanie wystraszenia bardzo dobrze spełni też Noc oczyszczenia. Z seriali natomiast bezapelacyjnie polecam American Horror Story oraz... Twin Peaks! W żadnym wypadku nie sięgajcie natomiast po przereklamowane tegoroczne „hity-kity”, czyli Martwe zło, Mamę, Dom na końcu ulicy, Internat. Bo o tym, że na Istnienie nie warto iść do kina, już chyba wspominałem, prawda? ;)

Cóż, życzę wszystkim najstraszniejszej nocy. Obowiązkowo podzielcie się w komentarzach tytułami swoich ulubionych horrorów ;)

4 komentarze:

  1. Kurna, zapomniałem że to dzisiaj, masakra :D No to w sumie fajnie byłoby sobie coś obejrzeć dziś w nocy, tylko co, kiedy te horrory wszystkie jakieś takie niestraszne, nieklimatyczne? Na pewno nie "Istnienie". Może sobie do scottowego "Obcego" wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet plakat ma nieciekawy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za ostrzeżenie. Ja mam zaległości jeśli chodzi o najnowsze horrory, więc na Halloween mogę polecić starsze produkcje. A propos ostatniego akapitu to nie należę do wielbicieli "Lśnienia" Kubricka, ale niedawno przypomniałem sobie "Dziecko Rosemary" i muszę przyznać, że to rewelacyjny film grozy ze świetnie zbudowanym klimatem. Z nowszych to "Sierociniec" faktycznie niezły, z podobnych w klimacie hiszpańskich dzieł polecam także "Kręgosłup diabła". Niedawno oglądałem "Siostry" De Palmy, ten film też potrafi przerazić. W Halloween trafiłem w telewizji (TCM) na film produkcji Hammer pt. "Przekleństwo Frankensteina", według mnie bardzo dobry stary straszak o naukowcu popadającym w obłęd. Inne stare filmy grozy, z którymi warto się zapoznać to: "Krzyk strachu (1961), "Karnawał dusz (1962), "Nawiedzony dom" (1963), "Pogromca czarownic" (1968) i "Zemsta po latach" (1980). Godne polecenia są również "Inni" i "Eden Lake", bardzo zróżnicowane horrory z nowego milenium - jeden jest nastrojową ghost story w starym stylu, drugi zaś jest produkcją bardziej krwawą i szokującą. Zaś z filmów ostatnich lat to bardzo mi się podobała opowieść o wampirzycach pt. "Byzantium" (chyba jest u Ciebie recenzja, więc widziałeś ten film). No i jeszcze przypomniał mi się film "Naznaczony" (Insidious) - moim zdaniem całkiem niezły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za podanie tak wielu tytułów - przyznaję, że jestem bardzo do tyłu z horrorami lat 60tych i 70tych. W najbliższej przyszłości planuję nadrobić te zaległości, więc z pewnością sięgnę po wymienione przez Ciebie filmy.

      Usuń