Tak, przyznaję się. Recenzję
najnowszego filmu Refna odkładałem w czasie od naprawdę dawna. Zanim jednak wyjaśnię,
dlaczego, muszę Was zapoznać z samym początkiem tej historii. Otóż kiedy po raz
pierwszy zobaczyłem trailer Tylko Bóg
wybacza, zakochałem się w nim. Potrafiłem go oglądać całymi dniami, nawet
kilka razy pod rząd i tak aż do dnia polskiej premiery. Doskonale pamiętam, że
szedłem do kina z wypiekami na twarzy. No bo przecież jeden z moich ulubionych
aktorów, Ryan Gosling! No bo Refn, który stworzył genialną trylogię Pusher i fanatycznie wręcz przeze mnie ukochanego
Drive! No i TA muzyka, która przenosiła
mnie w inne miejsce niż mój niewielki pokój. Po 90 minutach okazało się, że
jest jeszcze gorzej niż było. Bo po seansie miałem w głowie jedną wielką
pustkę, a stan ten utrzymuje się do dnia dzisiejszego i w jego rozwiązaniu nie
pomogły nawet setki przeczytanych recenzji, zarówno tych bardziej jak i mniej
ambitnych. Skoro jednak domagacie się mojego komentarza w sprawie tego głośnego
filmu, otrzymacie go. Aczkolwiek już na wstępie zaznaczam, że to będzie
wyjątkowo subiektywna recenzja.
Julian (Ryan Gosling) w Bangkoku
jest właścicielem klubu, w którym prowadzi nie do końca legalne interesy. Kiedy
jego brat Billy zostaje zamordowany, życie Juliana radykalnie się zmienia. Ich
matka (Kristin Scott Thomas) oczekuje, że młodszy syn odnajdzie zabójców brata
i go pomści. Mężczyzna – mimo oporów i wątpliwości – postanawia dotrzeć do
człowieka, który prawdopodobnie stoi za śmiercią Billy'ego. Wie tylko, że w
ciemnych zaułkach miasta nazywają go Aniołem Zemsty... (źródło: Filmweb.pl).
Czytając powyższy skrót
fabularny, można odnieść wrażenie, że Tylko
Bóg wybacza to kolejny dramat z elementami kina akcji. Nic bardziej
mylnego, gdyż niewprawieni widzowie mogą mieć ogromne problemy z odnalezieniem
się w sytuacji ekranowej i „ogarnięciem” tego wszystkiego. Dlaczego? Bo tutaj
rzeczywistość miesza się z wizjami, halucynacjami, a może nawet i snami lub
marzeniami. Główny bohater niejednokrotnie znajduje się w kilku miejscach na
raz, a wierzcie mi, z pewnością nie posiada on zdolności teleportacji. Ci,
którzy znają Refna tylko z genialnego i bardzo popularnego Drive, będą bardzo zawiedzeni. Nie zbyt szczęśliwe będą też co
wrażliwsze dziewczyny, których faceci zabrali do kina, żeby wreszcie napatrzyły
się na tego gogusia Goslinga i przestały o nim w końcu nawijać (no chyba, że
panowie zrobili to dla siebie, bo z tak obitą buźką już chyba nigdy tego aktora
nie zobaczą). Tylko Bóg wybacza
emanuje krwią i to w wyjątkowo brutalny sposób. Sceny tortur z finałowych scen
nawet na mojej twarzy wymusiły grymas obrzydzenia. I uwierzcie mi, nie mają one
żadnego porównania do czysto tarantinowskich masakr, do których już przecież
wszyscy przywykliśmy i które nawet na swój sposób pokochaliśmy. Cóż, Refn
wywinął wszystkim figla. Tylko czy aby na pewno? Przyznaję, że spodziewałem się
zupełnie innego obrazu, ale pretensje mogę mieć chyba wyłącznie do samego
siebie.
Każdy widzi w Tylko Bóg wybacza inną historię. Archetypy,
symbole, odniesienia. Uwierzcie mi, ja naprawdę przeczytałem chyba wszystkie
możliwe recenzje tego filmu i muszę przyznać, że niektóre nawet nieźle mnie
ubawiły. Co ja zobaczyłem w tym filmie? Historię, która powstała w umyśle
Refna, do którego (stety niestety) ma dostęp tylko on sam. I tylko on od
początku do końca ją rozumie. Rzeczywiście, można powiedzieć, że jest to film o
mężczyznach i dla mężczyzn. Właśnie o męstwie. Ale o męstwie współczesnym, bo
główny bohater nie biega napędzony testosteronem i nie zabija wszystkich,
którzy staną mu na drodze tak, jak mieli to w zwyczaju panowie z filmów z poprzedniej
epoki. Julian zatrzymuje się, zbiera myśli, kontempluje. I co szalenie ważne,
jest zależny od swej matki, z którą łączą go tajemnicze i niezidentyfikowane relacje.
Refn w oryginalny sposób pokazuje, jak zmienia się męstwo i wartości. Z drugiej
strony można powiedzieć, że obrazuje on zmiany w świecie kobiet – w końcu
postać Kristin Scott Thomas jest jedną z najciekawszych postaci matek ostatnich
lat! Tylko czy Refn właśnie to chciał nam pokazać? Może chodziło mu jednak o
zobrazowanie brutalności i ludzkiego zła w ich pierwotnych i najobrzydliwszych
formach? A może jeszcze o coś innego…
Pod względem technicznym film
jest artystycznym cackiem i kupuję go całym sobą. Oglądając kolejne sceny
czułem się oczarowany, zahipnotyzowany. Wszystko to dzięki czerwonym jaskrawym
barwom, fenomenalnie klimatycznej muzyce i poczuciu zatrzymania w czasie.
Bohaterowie filmu mówią bowiem wyjątkowo mało, a znacznie więcej można wyczytać
z ich spojrzeń. O dziwo, w przypadku Goslinga zaczyna stawać się to już męczące.
Momentami czułem się przez niego emocjonalnie zgwałcony. Z drugiej strony można
przyznać, że Refn zgwałcił też samego Goslinga, gdyż to jego ciało i facjata
stały się zwierciadłem wszystkich myśli i emocji reżysera. Ryan powiedział
kiedyś w jednym z wywiadów, że tajemnicą sukcesu aktora jest umiejętność powstrzymania
uczucia mrugania. Trzeba mu przyznać, że opanował ją do perfekcji i pewnie
właśnie dlatego większość scen bazuje właśnie na nim, milczącym i patrzącym w
jeden punkt. Czy to jednak on rzeczywiście jest tutaj największą gwiazdą? Chyba
nie, bo wszyscy krytycy i widzowie
zgodnie przyznali, że to postać matki zasługuje na największą uwagę. Tylko Bóg wybacza oddziałuje na
wszystkie zmysły, pochłania się go całym sobą i to jest bez wątpienia
największa zaleta tego filmu.
Czy pomogłem Wam w ocenie tego filmu?
Wiem, że nie. Sam dałem mu na Filmwebie 6/10, ale nie wiem, czy to właściwa
ocena. Jedno jest pewne – Refn stworzył film, który pobudził do dyskusji
absolutnie wszystkich. I chwała mu za to, bo przecież to co piszemy i mówimy
definiuje nasze własne „jestestwo”. I właśnie z tego powodu, z pokory dla tego
reżysera, nie napiszę, że film wydaje mi się być grubo przeintelektualizowany… Obejrzyjcie,
żeby wyrobić sobie własne zdanie. Obowiązkowo.
Taka recenzja i tylko 6.... Co za rozczarowanie, bo mnie prawie zachęciłeś do obejrzenia po przeczytaniu wielu negatywnych recenzji :P Ale wydaje mi się, że reżyser pozostał jednak w klimacie art-house, więc pewnie kiedyś skusze się na obejrzenie, ale niestety nie teraz ;) Ostatnio sam oglądałem film, który mi się podobał i się nie podobał :D Może wina, ze oglądałem go o 3 w nocy, ale efekt końcowy mnie przerósł i dałem 8 :P a film to "Miss Bala". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHeh, no właśnie, Tylko Bóg wybacza podoba mi się i nie podoba mi się jednocześnie ;) cieszę się, że mnie rozumiesz :P
UsuńMam duży problem z tym filmem, bo z jednej strony rewelacyjnie oddaje klimat, ale z drugiej nie jest aż tak interesujący, jakby się mogło wydawać po obejrzeniu zwiastuna. Niby wszystko gra, ale nie do końca. Myślę, że kiedyś jeszcze raz spróbuję się zmierzyć z tym filmem.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, ten zwiastun wszystkich nastawił na coś w stylu Drive, a tutaj zonk. Ja też myślę, że sięgnę jeszcze kiedyś po ten film, bo przy drugim seansie z pewnością zwróci się uwagę na coś innego.
UsuńPrzyznaję,że ja również miałam problemy z oceną tego filmu. Ostatecznie uznałam jednak, że jest to typowy objaw przerostu formy nad treścią - czy jak Ty to nazwałeś film jest "przeintelektualizowany".
OdpowiedzUsuńJa od dawna nie mogę przysiąść do tego filmu, ale dałeś mi do myślenia stwierdzeniem: "to film o mężczyznach i dla mężczyzn". Może w tym tkwi sedno, tym bardziej, że nie jestem wielką fanką brutalnych obrazów, gdy co 5 sekund muszę zamykać oczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Niektóre sceny są naprawdę wyjątkowo brutalne, więc jeśli masz z tym problem, to lepiej sobie daruj Tylko Bóg wybacza :)
UsuńPozdrawiam!
lekka przesada z tym emocjonalnym gwałceniem przez Goslinga... Gosling drętwy, film drętwy, pierwszy raz zastanawiałam się czy nie wyjść z kina w czasie seansu...szkoda
OdpowiedzUsuńWe wstępie napisałem, że moja recenzja jest bardzo subiektywna. Takie miałem odczucia, więc napisałem o tym i zdania nie zmienię ;) Jasna sprawa, że każdy odbiera film w swój własny indywidualny sposób i na co innego zwraca uwagę. Czy Gosling drętwy? Chyba nie do końca, moim zdaniem taką miał tutaj rolę - milczącego myśliciela i według mnie całkiem dobrze sobie z tym poradził.
Usuń